moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Na koniach przeciwko czołgom

Od wybuchu ostatniej wojny minęło 76 lat, dlatego też dyżurny temat „szarż na czołgi” powinien dawno zniknąć z przestrzeni publicznej. Wiara w owe szarże powinna być traktowana jako tzw. obciach i kompromitacja, podobnie jak kompromituje wiara w to, że ziemia jest płaska. Zużyto tony tuszu drukarskiego na wytłumaczenie najbardziej opornym z opornych, że jest to uwłaczająca nam fikcja wymyślona przez „brunatną” propagandę i powtarzana przez „czerwoną”. Jednak i w tym roku okazało się, że mit szarży (w formie skrótu myślowego), jest niczym Lenin, „wiecznie żywy”.

Kilka miesięcy temu, w trakcie kampanii prezydenckiej, jeden z ówczesnych kandydatów na prezydenta (czyli również Zwierzchnika Sił Zbrojnych), w rozmowie z gen. Skrzypczakiem przed kamerami jednej ze stacji telewizyjnych, bezpośrednio po zanegowaniu przez siebie sensu powoływania rezerwistów do odbycia ćwiczeń wojskowych, zarzucił rozmówcy: „Znowu chcecie nas wysłać na koniach przeciwko czołgom”. Nie zamierzam oceniać poglądów polityka. Ostatecznie w wolnym kraju każdy ma prawo być pacyfistą. Tego typu poglądy zresztą były w przeszłości dosyć popularne w krajach, które miały wkrótce stać się ofiarami agresji, jak np. we Francji w 1940 roku. Jednak zaskoczyło mnie użycie w dyskusji argumentu „na koniach przeciwko czołgom”.

Ofiary brunatnej i czerwonej propagandy

Przyznam szczerze, że długo nie mogłem wyjść z podziwu nad tym, jakie spustoszenie w umysłach ludzi może spowodować propaganda. Przecież żaden normalny człowiek, sam z siebie, takiego argumentu nie wymyśli. A zastosowanie przytoczonej frazy w merytorycznej dyskusji, jako racjonalnego argumentu, jest dowodem, że uczestnik dyskusji traktuje poważnie i wierzy w to, co mówi. Obiektywnie przyznać trzeba, że dr J. Goebbels był mistrzem w swoim fachu. Jego czerwoni naśladowcy również. No, ale mając takiego mistrza…
Nawiązując do tego nieszczęśliwego argumentu, chciałbym przypomnieć pewną równorzędną walkę między nierównorzędnymi przeciwnikami używającymi koni i czołgów.

1 września 1939 roku pod wsią Mokra miała miejsce bitwa pomiędzy Wołyńską Brygadą Kawalerii płk. Juliana Filipowicza a 4 Dywizją Pancerną gen. Reinharda. 13 tysięcy żołnierzy niemieckich stanęło przeciwko 6 tysiącom polskich, 308 czołgów przeciwko 13 tankietkom, 60 haubic 105 mm przeciwko 12 armatom 75 mm. Do walki z czołgami płk Filipowicz dysponował jeszcze 21 armatami ppanc kal. 37 mm i 78 karabinami ppanc „Ur” (tu różni autorzy podają różniące się wyliczenia). Wynik takiego starcia jest nawet dla laika czy komputerowego symulatora pola walki od razu przesądzony. Na szczęście dla obrońców, w składzie Wołyńskiej Brygady Kawalerii nie było laików, a symulatory pola walki nie były jeszcze wtedy znane. Brygada składała się z 19 i 21 Pułków Ułanów, 2 Pułku Strzelców Konnych, 2 Dywizjonu Artylerii Konnej, 21 Dywizjonu Pancernego i 11 batalionu strzelców oraz pododdziałów brygadowych.

Brygada otrzymała od dowódcy Armii zadanie podjęcia walki natychmiast po przekroczeniu przez Niemców granicy oraz powstrzymania ich na przedpolu w celu umożliwienia zakończenia mobilizacji powszechnej. Miała uniemożliwić Niemcom przekroczenie Warty w czasie 48 godzin. W tym celu została wzmocniona 12 Pułkiem Ułanów Podolskich z Kresowej Brygady Kawalerii, IV Batalionem 84 Pułku Strzelców Poleskich z 30 DP i pociągiem pancernym „Śmiały”.

Pas obrony Brygady miał szerokość 9 km z odsłoniętymi skrzydłami. To mniej więcej tyle, ile zgodnie z regulaminami wynosiła szerokość pasa obrony dla trzykrotnie silniejszej dywizji piechoty. Ugrupowana była w jeden rzut (19 i 21 Pułki Ułanów, 11 bs oraz IV/84 psp) z odwodem (2 psk, 12 puł, 21 dpanc). 2 dak zajął stanowiska ogniowe na polanie wsi Mokra za pozycjami 21 Pułku.

Konna szarża na… las

W ciągu pierwszego dnia wojny Niemcy wyprowadzili cztery natarcia na pozycje Brygady. Dwa pierwsze natarcia odparł 21 Pułk, niszcząc 12 czołgów. Trzecie, już silniejsze natarcie zostało zatrzymane przez 2 dak i odwodowy 12 Pułk oraz pociąg pancerny „Śmiały” na polanie wsi Mokra. 4 DPanc straciła wtedy 30 czołgów. Czwarte natarcie czołgów i piechoty zmotoryzowanej zostało odparte po dwóch godzinach twardej walki przez ruszony z odwodu 2 psk i 2 dak oraz pociągi pancerne „Śmiały” i „Piłsudczyk”. Zniszczono wtedy kilkadziesiąt czołgów. 14 zniszczonych czołgów zaliczono obsłudze armaty 75 mm wz. 02/26, którą dowodził kpr. Leonard Żłób. Był on pierwszym żołnierzem Brygady przedstawionym do Krzyża Virtuti Militari. W tej walce 2 dak stracił 5 dział zniszczonych ogniem czołgów.

Walkę z czołgami kawalerzyści prowadzili w szyku pieszym. Co czwarty kawalerzysta podczas walki pieszej pilnował koni. Pluton kawalerii po „spieszeniu” przedstawiał siłę drużyny piechoty z 1 rkm i 1 kb ppanc. „Ur”. „Spieszony” szwadron miał siłę plutonu piechoty z 4 rkm i 3 kb ppanc. „Ur”. „Spieszony” pułk kawalerii to cztery takie plutony (razem 16 rkm i 12 kb ppanc „Ur”) i 12 ciężkich karabinów maszynowych ze szwadronu ckm oraz 4 armaty ppanc kal. 37 mm. „Spieszeni” kawalerzyści mieli trzy razy więcej broni przeciwpancernej niż piechurzy. A dzięki koniom mogli o wiele szybciej wykonywać odskoki i zmieniać stanowiska.

Tę bitwę kawalerzyści prowadzili i wygrali w szyku pieszym. Konie nie przeszkodziły w odniesieniu sukcesu, jakim było odparcie czterech natarć dywizji pancernej. Została również przeprowadzona jedna, jedyna szarża, co prawda nie na czołgi, lecz na … las. Poprowadził ją, siłami dwóch szwadronów 19 Pułku, rtm. Antoni Skiba (kawaler VM za 1920 rok – mimo upływu prawie 20 lat brawura mu nie odpłynęła wraz z wiekiem) na las Grodzisko, gdzie do końca dnia szachował 12 Pułk Grenadierów Pancernych, który dreptał w miejscu, zapobiegając tym samym okrążeniu Brygady.

Gwoli ścisłości, przez chwilę dowódca 21 Pułku rozpatrywał użycie przydzielonego mu 21 Dywizjonu Pancernego do przeciwuderzenia. Dywizjonem dowodził mjr Stanisław Gliński (późniejszy dowódca 4 Pułku Pancernego „Skorpion”, zgodnie ze swoją wolą pochowany na cmentarzu w Opolu) i był gotów wykonać przeciwuderzenie pomimo braku szans powodzenia, o czym lojalnie zameldował. Do przeciwuderzenia nie doszło, ponieważ skończyłoby się zniszczeniem Dywizjonu.

Twardy opór już od pierwszych godzin walki wzbudził respekt do polskiego żołnierza mimo olbrzymiej dysproporcji sił. Dzięki właściwym decyzjom dowódcy Brygady odwodowe pułki kawalerii oczekiwały na przeciwnika we właściwych miejscach i o właściwym czasie. Z opinii służbowej płk. Filipowicza: „Wybitny. Charakter silny i wypróbowany. Energiczny, z inicjatywą, o szybkiej decyzji. Wybitne zdolności dowódcze. Świetny żołnierz i zawołany kawalerzysta. Pracy sztabowej nie lubi”. Podobnej siły charakteru byli dowódcy pułków, dywizjonów i szwadronów. Pułki były zgrane i miały wysokie poczucie esprit de corps. Zmobilizowani rezerwiści w poprzednich latach pełnili w nich obowiązkową służbę wojskową.

Kawaleria nie była anachronizmem

Na sukces Brygady miał również wpływ błąd niemieckiego dowódcy. Dzięki dobremu maskowaniu oraz skrytemu, choć ze śpiewem (już o świcie kilka tysięcy jadących kawalerzystów, zgodnie z regulaminem służby wewnętrznej, odśpiewało „Kiedy ranne wstają zorze”), zajęciu pozycji obronnych na jeden dzień przed walką, Niemcy byli przekonani, że przed frontem 4 DPanc broni się jeden szwadron kawalerii. Dlatego rozpoczęli natarcie stosunkowo małymi, jak na dywizję pancerną, siłami kompanii czołgów. Potem z godziny na godzinę przekonywali się, że to nie szwadron, nie pułk kawalerii i nie wzmocniony pułk kawalerii.

Następne natarcia wyprowadzali coraz większymi siłami, do pułku czołgów włącznie. Pozwoliło to kawalerzystom na szybkie zahartowanie się w walce i poznanie smaku sukcesu. Gdy Niemcy zrozumieli, że przed nimi stoi cała Brygada Kawalerii, żołnierze Brygady byli już wiarusami, którzy „posmakowali” krwi, poczuli jej zapach i potrafili skutecznie walczyć z czołgami. Z tego wynikał całodniowy mocny opór, który jednak nie zużył całości sił Brygady. Straty nie objęły dwóch odwodowych pułków, dzięki czemu Brygada zachowała zdolność bojową. Należy zaznaczyć, że w każdej następnej kampanii dywizja pancerna Wehrmachtu dysponowała coraz mniejszą etatową liczbą czołgów. Nigdy już nie była tak silna jak 1 września 1939 roku. A bitwa pod Mokrą była pierwszą w historii wojen, kiedy zmasowane natarcie czołgów załamało się na linii obrony. I to obrony zorganizowanej przez klasyczną konną kawalerię.

Kawaleria nie okazała się takim anachronizmem, jak usiłowała ją przedstawić powojenna propaganda, co jak widać, słychać i czuć, pokutuje, niestety, do dzisiaj. Była bardziej mobilna i lepiej wyposażona w środki przeciwpancerne niż piechota. Okazała się całkiem skutecznym środkiem zaporowym dla niemieckich i radzieckich (szwadron rtm. Łopianowskiego pod Kodziowcami) czołgów.

Nie wiem, czy przytoczony opis przekona wyznawców „szarż na czołgi”. Jest ich wielu i z reguły są odporni na argumenty. Sam ich spotykam wśród wykształconych i, wydawałoby się, rozumnych i inteligentnych rozmówców. Widać, że lata propagandy zrobiły swoje, zwłaszcza wśród ludzi niezdolnych do refleksji.

ppłk Andrzej Łydka , miłośnik historii

dodaj komentarz

komentarze

~Zouave
1523040720
Wspaniały artykuł. Dobrze, że mój dziadek, ułan 21 Pułku, wyniósł cało głowę z tej jatki. By urodził się Jego wnuk i sławił Nadwiślańskich Ułanów i ich Kolegów z Brygady.
18-D2-53-AD
~płk rez. Piotr Kowaluk
1441528080
Bardzo dobry, ciekawy i potrzebny artykuł. Zgodnie z przedwojennym Regulaminem Kawalerii koń służył kawalerzyście przede wszystkim jako środek transportu (szybki środek transportu zwłaszcza w trudnym terenie). Na polu bitwy kawalerzysta, walczył podobnie jak żołnierz piechoty. Szarża była działaniem wyjątkowym zazwyczaj wykorzystującym zaskoczenie nieprzyjaciela.. Ostatnia, zwycięska szarża polskiej kawalerii odbyła się 1 marca 1945 r. w celu przełamania ryglowej pozycji Wału Pomorskiego pod miejscowością Borujsko koło Mirosławca. W tym roku minęła 70-ta rocznica tego wydarzenia. Niestety, rocznicy tego historycznego wydarzenia prawie nigdzie nie odnotowano i w należny sposób nie uczczono.
F4-0D-1E-E2
~ułan
1441476600
Panie Pułkowniku nie co czwarty kawalerzysta pilnował koni a co trzeci..a w spieszeniu pełnym co szósty. Pozdrawiam
AD-55-1E-41

Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Wojskowa łączność w Kosmosie
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Borsuki jadą do wojska!
Zmierzyli się z własnymi słabościami
Kapral Bartnik mistrzem świata
Nitro-Chem stawia na budowanie mocy
Holenderska misja na polskim niebie
Najlepsi w XXII Maratonie Komandosa
Wojsko przetestuje nowe technologie
Komplet medali wojskowych na ringu
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Polska niesie ogromną odpowiedzialność
Szeremeta niepokonana na ringu w Budapeszcie
Wojsko ma swojego satelitę!
Współpraca na rzecz bezpieczeństwa energetycznego
W krainie Świętego Mikołaja
Nowe zdolności sił zbrojnych
Rządy Polski i Niemiec wyznaczają kierunki współpracy
Żołnierze zawodowi zasilają szeregi armii
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Z Su-22 dronów nie będzie
Niebo pod osłoną
Gdy ucichnie artyleria
Militarne Schengen
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Przygotowani znaczy bezpieczni
Żołnierze z „armii mistrzów” czekają na głosy
Czwarta dostawa Abramsów
Czas na polskie Borsuki
NATO ćwiczy wśród fińskich wysp
Razem na ratunek
Nowe zasady dla kobiet w armii
Mundurowi z benefitami
Ograniczenia lotów na wschodzie Polski
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Koreańskie stypendia i nowy sprzęt dla AWL-u
Polski „Wiking” dla Danii
Artylerzyści mają moc!
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Trzy „Duchy" na Bałtyk
Celne oko, spokój i wytrzymałość – znamy najlepszych strzelców wyborowych wśród terytorialsów
Po co wojsku satelity?
Pancerniacy jadą na misję
Czy Strykery trafią do Wojska Polskiego?
Poselskie pytania o „OPW z dronem”
BWP made in Poland. Czy będzie towarem eksportowym?
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Medyczna odsłona szkoleń wGotowości
Zwrot na Bałtyk
Najdłuższa noc
Dzień wart stu lat
Nadchodzi era Borsuka
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Plan na WAM
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
PKO Bank Polski z ofertą specjalną dla służb mundurowych
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Uczelnie łączą siły
Sportowcy podsumowali 2025 rok
Szwedzi w pętli
Sukces bezzałogowego skrzydłowego
Bóg wojny wyłonił najlepszych artylerzystów
Ile powołań do wojska w 2026 roku?
Don’t Get Hacked
Norweska broń będzie produkowana w Polsce

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO