Na Mosul

Czy wyparcie z tego strategicznego miasta bojowników Państwa Islamskiego zakończy wojnę w Iraku?

Siły ludowej mobilizacji Al-Hashd al-Shaabi 17 listopada 2016 roku zajęły lotnisko znajdujące się kilkanaście kilometrów na południe od Tall Afar. Mogłoby się zatem wydawać, że ofensywa wojsk irackich przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu idzie pełną parą, ale to tylko część prawdy. „Nic nie idzie zgodnie z planem”, usłyszałem w Bagdadzie od jednego z europejskich dyplomatów.

Miasto Twierdza

W natarciu na Mosul, które rozpoczęło się 16 października, bierze udział około 100 tys. sił irackich (składających się z wojska, policyjnych sił specjalnych – Złotej Dywizji, szyickich milicji Al-Hashd al-Shaabi, wspierających je sunnickich oddziałów plemiennych, milicji chrześcijańskich, wreszcie – działającej w zasadzie na odrębnych frontach – Peszmergi) z lotniczym wsparciem międzynarodowej koalicji. Siły przeciwnika natomiast, według niektórych informacji, wynoszą około 6 tys. bojowników, przygotowanych na walkę do końca. Nie jest to mało, szczególnie że Państwo Islamskie miało dwa lata na to, by przekształcić Mosul, w szczególności jego zachodnią część, w twierdzę. Choć mieszkańcy tego miasta w większości nie popierają islamistów, to trudno spodziewać się tam wybuchu powstania. Służby bezpieczeństwa Państwa Islamskiego krwawo stłumiły już bowiem wiele takich prób rebelii.

Natarcie rozpoczęło się 1 listopada, gdy Złota Dywizja (4 tys. policjantów), przerzucona przez terytorium kurdyjskie w rejon Bartelli, zdobyła to w większości chrześcijańskie miasto i weszła do najdalej wysuniętej na zachód dzielnicy Mosulu, tj. Gogdżali. Zajęła kilka dzielnic wschodnich, podchodząc powoli do ruin starożytnej Niniwy. Te postępy pozwalają na ostrożną prognozę, że jeszcze w tym roku wschodni Mosul może zostać oczyszczony z terrorystów z Państwa Islamskiego.

Wtedy jednak ofensywa może utknąć. Wszystkie mosty na Tygrysie są bowiem zaminowane, a najbliższa przeprawa na południe od miasta jest w odległości 60 km, w okolicach Ghayarry. Bliżej znajduje się tama mosulska w górnym biegu rzeki, ale ona jest w rękach kurdyjskich. Tymczasem ani Kurdowie, ani Al-Hashd al-Shaabi nie będą uczestniczyć w natarciu na sam Mosul. Siły ludowej mobilizacji wprawdzie zajęły już położone 20 km na południe miasto Hamam al-Alil, ale atak na Mosul od południa i zachodu będzie zadaniem armii, a ta została w tyle. Niewiele więc wskazuje na to, by walki o zachodni Mosul zaczęły się jeszcze w tym roku.

Problem z oceną postępów natarcia na Mosul wynika z tego, że przed rozpoczęciem tej operacji powszechnie dominowała fałszywa ocena sił irackich. Armia wciąż była postrzegana przez pryzmat wydarzeń z 2014 roku, gdy z placu boju uciekała bez walki. Od tego czasu jednak jej morale znacznie wzrosło. Gorzej jest z wyszkoleniem, choć ta uwaga nie dotyczy doborowych jednostek policyjnych, czyli słynnej Złotej Dywizji, stanowiącej awangardę sił natarcia.

Innym problemem jest postrzeganie Al-Hashd al-Shaabi. Kraje sunnickie, w szczególności Katar, do którego należy telewizja Al-Dżazira, ale też Turcja lub Arabia Saudyjska, próbują przedstawić te oddziały jako bandytów, niemal nieróżniących się od terrorystów z Państwa Islamskiego. W mediach społecznościowych ukazują się na przykład nagrania z bicia lub egzekucji wziętych do niewoli członków Państwa Islamskiego opatrzone informacjami, że ofiary są cywilami (choć przeważnie ich wygląd na to nie wskazuje).

Traktowanie w ten sposób jeńców oczywiście jest naruszeniem prawa wojny, ale warto sobie uświadomić, że w tym konflikcie takie zachowania są bardzo częste. Na porządku dziennym jest też zmienianie struktury etnicznej wyzwalanych terytoriów. Warto też pamiętać, że to szyici byli grupą, która najbardziej ucierpiała z rąk Państwa Islamskiego, choć o ich losie niewiele się mówiło. Na przykład w czerwcu 2014 roku w Camp Speicher zamordowano co najmniej 1500 szyickich poborowych. Zatem teraz, mimo instrukcji szyickich przywódców religijnych, wielu z nich często trudno powstrzymać się od zemsty.

Drugi front

Milicja Al-Hashd al-Shaabi prowadzi ponadto własną ofensywę, której celem jest Tall Afar. Ta licząca 300 tys. mieszkańców miejscowość jest największym po Mosulu miastem będącym pod okupacją Państwa Islamskiego. Niezwykle istotne jest jej położenie strategiczne – znajduje się bowiem na głównej drodze prowadzącej z Mosulu do Syrii. Wprawdzie zajęcie przez Kurdów w listopadzie 2015 roku Szengalu przerwało ten szlak komunikacyjny, ale wciąż pozostawały drogi objazdowe przez półpustynne terytorium, ciągnące się między syryjską prowincją Dajr Az-Zaur a irackimi prowincjami Anbar i Niniwa.

Ponadto połowa mieszkańców Tall Afar przed najazdem Państwa Islamskiego była sunnitami. Znaczna ich część z radością przyjęła wtargnięcie terrorystów w lipcu 2014 roku i po ucieczce wszystkich szyitów (ci, którzy nie zdążyli uciec, zostali wymordowani) przejęła ich domy i mienie. Nie bez powodu obawiają się teraz zemsty i szukają oparcia w Turcji, która oświadczyła, że będzie interweniować, jeśli do miasta wkroczy Al-Hashd al-Shaabi. Zdaniem Turków, miałoby to oznaczać czystki etniczne.

Obawy uchodźców

W Iraku wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że struktura etniczna prowincji Niniwa po jej oczyszczeniu z bojowników Państwa Islamskiego będzie zupełnie inna niż przed czerwcem 2014 roku. Na przegranej pozycji będą oczywiście chrześcijanie. Ocenia się bowiem, że w wyniku najazdu Państwa Islamskiego ich liczba w Iraku zmniejszyła się o połowę – z 600 do 300 tys. Wszyscy mieszkańcy chrześcijańskiego Tel Keppe uciekli z Iraku i już do niego nie wrócą. Prawdopodobnie też najwyżej połowa chrześcijan wróci do Karakoszu, w którym wcześniej stanowili 90% mieszkańców.

Uchodźcy z Równiny Niniwy nie chcą na razie wracać do domu nie tylko dlatego, że nie mają do czego wracać i nie spodziewają się pomocy w odbudowie swoich mieszkań ani od rządu centralnego, ani od kurdyjskiego. Oni nie wiedzą również, jaki będzie status ich ziem, stanowiących przedmiot sporu między Kurdystanem i władzami centralnymi. Boją się, że jak wrócą, zacznie się nowa wojna – między milicjami szyickimi i kurdyjską Peszmergą.

Niestety jest to możliwe, bo pospieszne rozpoczęcie operacji mosulskiej spowodowało, że nie porozumiano się w kwestii przyszłości wyzwalanych ziem. Z drugiej jednak strony, Iranowi, mającemu ogromny wpływ na milicje szyickie, nie zależy na wojnie domowej w Iraku, która mogłaby doprowadzić do jego rozpadu. Niewiele jednak osób wierzy w to, że problem przyszłości tych ziem zostanie rozwiązany demokratycznie, przez referendum. Kościół iracki wydał oświadczenie, iż należy przywrócić status quo sprzed 2014 roku i dopiero po osiągnięciu stabilizacji rozstrzygnąć przyszłość tych ziem. Małe są jednak szanse na realizację tego scenariusza, a chrześcijańscy uchodźcy marzą o wprowadzeniu do tego regionu międzynarodowych sił pokojowych.

Zajęcie Tall Afar przez Al-Hashd al-Shaabi przyniesie jeszcze jeden strategiczny skutek. Ta milicja prawdopodobnie połączy się wówczas z jazydzkimi siłami (Yekîneyên Berxwedana Şingal – YBŞ) powiązanymi z Partią Pracujących Kurdystanu (Partiya Karkerên Kurdistanê – PKK) i syryjskimi siłami kurdyjskiej Rożawy (Yekîneyên Parastina Gel – YPG). Już od pewnego czasu pojawiały się sygnały o możliwości sojuszu między tymi siłami, bo wspólnym zagrożeniem dla nich jest Turcja, a na dodatek łączy ich konflikt z Masudem Barzanim. Władze kurdyjskie w Iraku blokują bowiem granicę z Rożawą. Chcą również przyłączenia do Kurdystanu regionu Szengalu, na co się nie zgadzają Bagdad oraz szyickie milicje, które w związku z tym szukają układu z syryjskimi Kurdami i pozostającymi pod ich wpływem jazydami z YBS.

Szansa na normalność

Nawet całkowite wyparcie Państwa Islamskiego z Mosulu i Tall Afar nie zakończy wojny w Iraku. Wciąż w rękach terrorystów pozostaje zachodnia część prowincji Kirkuk z miastem Hawidża, a także półpustynny obszar południowo-zachodniej Niniwy, zachodniej części prowincji Salah ad-Din oraz zachodniego Anbaru, z granicznym miastem Al-Kaim. Mimo to jest szansa, że w 2017 roku Państwo Islamskie zniknie z Iraku. Czy na zawsze? To zależy od rozwiązań politycznych, a także od nowych sił policyjnych, szkolonych m.in. przez polski kontyngent wojskowy w Bagdadzie. Mieszkańcy stolicy Iraku przyznają, że w ostatnich miesiącach jest coraz lepiej, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. I chociaż co parę miesięcy wybucha jakaś bomba, to na ulicach Bagdadu widać, że toczy się normalne życie.

 

Witold Repetowicz

autor zdjęć: US DoD





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO