Irakijczycy narzekają, że obraz ich kraju w mediach jest zafałszowany i nagłaśnia się jedynie porażki. Tymczasem wkrótce w rękach Państwa Islamskiego zostanie tylko Mosul.
Armia iracka nie przypomina już wojska, które uciekało przed tzw. Państwem Islamskim w 2014 roku i które jeszcze latem roku następnego poniosło upokarzającą klęskę w Ar-Ramadi, tracąc to miasto na rzecz terrorystów. Od wielu miesięcy siły rządowe nie odnotowały żadnej porażki, a proces wyzwalania kolejnych terytoriów postępuje, choć wciąż tempo ofensyw nie jest zbyt imponujące. Obecnie walki toczą się przede wszystkim w prowincji Al-Anbar i pustynnej, zachodniej części prowincji Salah ad-Din. W rękach Państwa Islamskiego pozostaje też część prowincji Niniwa z Mosulem oraz zachodnia część prowincji Kirkuk.
Wyzwolenie Ar-Ramadi
„28 grudnia iracka flaga znów zawisła nad siedzibą władz prowincji w Ar-Ramadi”, powiedział mi na początku marca Suhaib al-Rawi, gubernator prowincji Al-Anbar. Nie było to jednakże przywrócenie stanu sprzed zajęcia centrum Ar-Ramadi przez Państwo Islamskie w czerwcu 2015 roku, gdyż znaczna część tego miasta wpadła w ręce terrorystów już w czerwcu 2014 roku. Teraz pod kontrolą armii znalazło się całe Ar-Ramadi.
Ostatni etap walk doprowadził do zniszczenia miasta w 80%. Ewakuowano wszystkich mieszkańców i nic nie wskazuje na to, by mieli szybko wrócić do swoich domów. Głównym problemem są bowiem liczne pozostawione przez Państwo Islamskie bomby. Władze prowincji przyznają, że korzystają z pomocy ekspertów brytyjskich i amerykańskich w rozminowywaniu miasta, brakuje im jednak sprzętu. W wyzwolonym centrum
Ar-Ramadi wznowił działalność urząd gubernatora Al-Anbaru, ale władze wciąż urzędują głównie w biurze otwartym na terenie irackiego ministerstwa spraw zagranicznych w Bagdadzie.
Al-Anbar to praktycznie jednolicie sunnicka prowincja Iraku i dlatego w ostatnich latach stanowiła ona bastion Al-Kaidy, następnie Państwa Islamskiego. Rządy Nuriego al-Malikiego, dążącego do konsolidacji władzy w swym ręku, doprowadziły do pogłębienia podziałów. Czołowi politycy sanniccy, pochodzący właśnie z Al-Anbaru, musieli uciekać z Iraku, gdyż zostały wydane na nich wyroki za wspieranie terroryzmu. Dlatego w 2014 roku bez większych problemów Państwu Islamskiemu udało się zająć niemal całą prowincję, a znaczna część lokalnych plemion poparła terrorystów.
Wyzwolenie Ar-Ramadi nie wstrzymało kampanii armii irackiej. Do połowy marca opanowano w zasadzie wszystkie tereny znajdujące się na wschód od tego miasta aż do Bagdadu (z wyjątkiem Al-Falludży).
Starania nowego premiera Hajdara al-Abadiego przyniosły w końcu efekt w postaci wsparcia rządowej ofensywy przez lokalne plemiona sunnickie (oddziały
al-Hashd al-Watani). Pozwoliło to na wycofanie z Al-Anbar większości szyickich milicji walczących w ramach powszechnej mobilizacji (al-Hashd al-Shabi). Odegrały one ogromną rolę w początkowej fazie operacji, wpływając pozytywnie na morale wojska, osłabione m.in. upadkiem Ar-Ramadi. Obecność szyickich oddziałów nieregularnych w sunnickiej prowincji wzbudzała jednak niechęć znacznej części tutejszych mieszkańców, a także źle wpływała na współpracę z USA. Obawy dotyczyły przede wszystkim relacji niektórych oddziałów szyickich z Iranem i możliwości udziału w walkach irańskiej Gwardii Rewolucyjnej (Pasdaranu), uczestniczącej w operacjach w Salah ad-Din.
Strefy wpływów
Tymczasem w Al-Anbarze ogromne wpływy ma Arabia Saudyjska, której relacje z Iranem uległy na początku 2016 roku znacznemu pogorszeniu. Na zmianę podejścia sunnitów w tej prowincji do przywrócenia nad nią kontroli rządowej wpłynął też terror Państwa Islamskiego oraz poczucie przegranej, wyrażającej się postępującym zniszczeniem prowincji i exodusem mieszkańców. Możliwe jest też, że Arabia Saudyjska zweryfikowała swoją politykę w stosunku do Iraku, uznając, iż kontynuacja wojny w Al-Anbarze nie służy jej interesom. Na początku 2016 roku doszło do ponownego, po 25 latach przerwy, otwarcia ambasady saudyjskiej w Bagdadzie. I, co ciekawe, jednoczesne pogorszenie relacji irańsko-saudyjskich tego nie zablokowało, co świadczy o niezależności Iraku od Iranu. W operacjach w Al-Anbarze ogromną rolę odegrali też Amerykanie, zarówno szkoląc żołnierzy irackich, jak i dokonując nalotów na pozycje Państwa Islamskiego. Nie zmieniło to jednak rozpowszechnionego w Iraku poglądu, że USA wspierają lub wręcz stworzyły Państwo Islamskie, a naloty są niecelne i bardziej wymierzone w al-Hashd al-Shabi. Obnaża to słabość amerykańskiego PR w Iraku.
Na początku lutego Al-Falludża została całkowicie oblężona przez siły rządowe, a w mieście wybuchło powstanie przeciw Państwu Islamskiemu, które jednak zostało stłumione. Jeśli blokada miasta będzie szczelna, to pogarszająca się sytuacja humanitarna w mieście może zmusić mieszkańców do wsparcia ofensywy rządowej. Warto dodać, że na czele Państwa Islamskiego w Al-Falludży stoją obecnie miejscowi. Tamtejsi mieszkańcy mają też pełną świadomość nieuchronności przegranej Państwa Islamskiego i tego, że od zaciętości walk i długości operacji zależy, jak bardzo miasto zostanie zniszczone.
Ofensywa sił irackich jest też prowadzona w kierunku zachodnim. Chodzi o odzyskanie kontroli nad stutysięcznym miastem Hit, oddzielającym siły irackie nacierające od strony Ar-Ramadi od odciętego od półtora roku miasta Al-Hadisa, utrzymującego łączność z Bagdadem za pomocą mostu powietrznego. W połowie marca armia iracka nacierała na Al-Hadisę z dwóch stron – od Ar-Ramadi oraz od północy, gdzie siły irackie przebijały się przez pustynną część Salah ad-Din do Al-Hadisy.
Odzyskanie kontroli nad Hitem oraz Al-Falludżą przez siły rządowe będzie oznaczać koniec Państwa Islamskiego w prowincji Al-Anbar. W rękach terrorystów pozostanie wprawdzie jeszcze część tamtejszej pustyni z niewielkim miastem Ar-Rutba oraz graniczne miasto Al-Kaim, ale nie będzie to miało większego znaczenia dla spójności kontroli rządowej nad prowincją. Aktywność Państwa Islamskiego zostanie wtedy sprowadzona do partyzantki terrorystycznej w niewielkich oddziałach, podobnie jak jest to w zachodniej części Salah ad-Din. Państwo Islamskie utrzymuje również zdolność do dokonywania samobójczych zamachów bombowych oraz od czasu do czasu próbuje podejmować niewielkie operacje kontrofensywne.
Drugim obszarem kontroli Państwa Islamskiego jest fragment prowincji Niniwa z Mosulem, zachodnia część prowincji Kirkuk z miastami Baszir i Hawidża oraz niewielki rejon Al-Szarkat na północy prowincji Salah ad-Din. Obszar ten jest coraz bardziej izolowany od innych terenów kontrolowanych przez Państwo Islamskie – łączność z Al-Anbarem i Syrią jest możliwa jedynie przez ogromne tereny pustynnych bezdroży Niniwy i Al-Anbaru. Siły rządowe, w tym szyickie oddziały al-Hashd al-Shabi, po wyzwoleniu Bajdżi doszły do ujścia rzeki Mały Zab do Tygrysu, a także zajęły niewielki obszar na południu prowincji.
Obecny status Kirkuku jest bardzo skomplikowany. Z jednej strony ta prowincja, będąca największym irackim zagłębiem naftowym, nie należy do Regionu Kurdystanu, ale jej wschodnią część zajęli peszmergowie już w 2014 roku. Kurdowie uważają bowiem Kirkuk za swoje terytorium, które uległo przymusowemu procesowi arabizacji za czasów Saddama Husajna, i deklarują, że się z niego nie wycofają. Władze prowincji nie ogłosiły jednak przyłączenia się do Regionu Kurdystanu, choć na ich czele stoi Kurd Najmiddin Karim. Jest on związany z Patriotyczną Unią Kurdystanu (PUK) Dżalala Talabaniego, czyli partią mającą lepsze relacje z Bagdadem niż Kurdyjska Partia Demokratyczna (KDP) Masouda Barzaniego. Tutejsi peszmergowie również są związani z PUK-iem i już wcześniej współpracowali z oddziałami szyickiej milicji al-Hashd al-Shabi Hadiego al-Ameriego. Ponadto Kurdowie raczej nie zgłaszają pretensji do zachodniej części prowincji Kirkuk, i dlatego nie podejmują ofensywy w celu wyzwolenia Hawidży.
15 marca do Kirkuku przyjechał jednak Hadi al-Ameri i jego spotkanie z gubernatorem zostało uznane za zapowiedź wspólnej operacji wyzwolenia Hawidży i reszty prowincji Kirkuk. Jeżeli te plany się powiodą, to kontrola Państwa Islamskiego w Iraku zostanie ograniczona do Mosulu i części Niniwy
Wewnętrzny chaos
Już na początku 2016 roku rozpoczęto koncentrację armii rządowej (4,5 tys. żołnierzy) w rejonie Machmur w kurdyjskiej prowincji Irbil z zamiarem podjęcia w przyszłości ofensywy na Mosul. Wciąż jednak ta operacja stoi pod znakiem zapytania, nie tyle z uwagi na niewystarczające przygotowanie bojowe, ile z powodu kontrowersji dotyczących tego, kto powinien brać w niej udział.
Kurdowie uważają, że operację powinna prowadzić armia rządowa, ale bez szyickich oddziałów al-Hashd al-Shabi, sami zaś deklarują jedynie wsparcie w walkach wewnątrz miasta. Jednocześnie w części równiny Niniwy, kontrolowanej przez Kurdów, znajdują się obozy szkolonych przez Turków sunnickich oddziałów byłego gubernatora Niniwy Atheela al-Nujaifiego. Turcja wprowadziła tu zresztą tysiąc własnych żołnierzy. Rząd iracki sprzeciwia się udziałowi w walkach o Mosul tych oddziałów i żąda natychmiastowego wycofania się Turków z Iraku. Al-Nujaifi kilka miesięcy temu został uznany bowiem za winnego upadku Mosulu w czerwcu 2014 roku, a szyiccy uchodźcy z Niniwy traktują go jak zdrajcę. Twierdzą też, że jego oddziały to byli policjanci z czasów reżimu Saddama, którzy następnie tworzyli zakon Nakszbandijja, który w 2014 roku pomógł Państwu Islamskiemu w ofensywie.
Władze Iraku chciałyby natomiast większego zaangażowania samych Kurdów oraz naciskają, by w operacji mogły uczestniczyć przynajmniej te milicje, które są złożone z mieszkańców Niniwy. Miejscowi szyici są również przeciwni współpracy z Turcją, ale nie chcą też, by na ich tereny weszli peszmergowie. Ocenia się przy tym, że w ponadtrzymilionowej prowincji Niniwa przed 2014 rokiem mieszkało około 400 tys. szyitów (obecnie wszyscy opuścili tę prowincję). Nie można też wykluczyć, że Turcja chce sama zająć Mosul przy pomocy oddziałów Al-Nujaifiego i peszmergów, licząc na proturecki przewrót w Mosulu. Turcja nie jest jednak gotowa zgodzić się na niepodległość irackiego Kurdystanu, a to sprawia, że udział w takim planie Kurdów staje się dla nich nieopłacalny.
Irakijczycy często narzekają, że obraz ich kraju jest zafałszowany w mediach i nagłaśnia się jedynie porażki i zamachy – o upadku Ar-Ramadi w czerwcu 2015 roku było znacznie więcej informacji niż o wyzwoleniu tego miasta pół roku później. Z drugiej jednak strony wojna z Państwem Islamskim nie przyczynia się do jedności w świecie politycznym Iraku. Przez kraj przetaczają się też wielotysięczne manifestacje antykorupcyjne, a protestujący domagają się dymisji rządu.
Nie jest też przesądzony status terenów sunnickich w Iraku. Al-Nujaifi dąży np. do stworzenia „sunnilandu” i przekształcenia Iraku w federację trzech podmiotów: szyitów, sunnitów i Kurdów. Niektórzy politycy Al-Anbaru wprawdzie odrzucają tę koncepcję, ale chcą więcej praw dla sunnitów, grożąc jednostronnym wprowadzeniem w Al-Anbarze autonomii na wzór Kurdystanu.