W rozgrywających się na świecie konfliktach zbrojnych jest obecnie zaangażowanych ponad 250 tys. dzieci.
Niemal każdego dnia pojawiają się w sieci filmy i zdjęcia ukazujące dzieci, niejednokrotnie zaledwie kilkuletnie, ubrane w stroje bojowników. Jest to obraz głęboko zatrważający, gdyż umysły tych maluchów są przeniknięte śmiercionośną ideologią. Świadczy o tym ich zachowanie – zabawy w zabijanie oraz deklaracje podjęcia w dorosłym życiu walki z niewiernymi i odstępcami od wiary. Obecność małych żołnierzy w szeregach tzw. Państwa Islamskiego (IS) to jednak problem złożony. Przede wszystkim dlatego, że różna jest ich droga na front. Niektóre dzieci trafiają na tereny objęte wojną wraz z rodzicami, inne zaciągają się samodzielnie, jeszcze inne są rekrutowane przymusowo na terenach zajętych przez siły Państwa Islamskiego.
Dzieci po każdej ze stron
Od kilku lat pracuję z uchodźcami oraz imigrantami z Afganistanu i często słyszę tłumaczenie kilkunastoletnich chłopców na temat ucieczki z ojczyzny o mniej więcej takiej treści: „Jeżeli zostałbym w kraju, talibowie albo członkowie innej grupy przyszliby po mnie i wcielili do swojej bojówki. Zostałbym ich żołnierzem, czy chciałbym tego, czy nie. Moi rodzice nie chcieli dla mnie takiego losu, dlatego prosili, bym uciekł z kraju”.
Takie przypadki pojawiają się też w kontekście zalewającej Europę fali uchodźców z Syrii i Iraku. Media i organizacje zajmujące się prawami człowieka nieraz już alarmowały o uprowadzeniach dzieci z syryjskich i irackich szkół i poddaniu ich ideologicznemu praniu mózgów przez Państwo Islamskie. Po krótkiej nauce w szkołach koranicznych i szkoleniach w obozach treningowych trafiały na front lub zajmowały się np. torturowaniem więźniów i jeńców. Wiele wskazuje jednak na to, że niebawem obowiązkowa rekrutacja nieletnich do walki może stać się w Iraku i Syrii normą. W październiku 2015 roku Państwo Islamskie wydało dekret o obowiązku zapisania w rejestrach jego policji danych wszystkich dzieci w wieku powyżej 14 lat zamieszkałych na północ od syryjskiej Rakki. Może to być pierwszy krok do wprowadzenia przez IS regularnego zaciągu i obowiązkowej służby.
Tymczasem na terenach Iraku i Syrii dzieci walczą nie tylko w szeregach Państwa Islamskiego. Również inne strony konfliktu wykorzystują niepełnoletnich, są wśród nich zarówno siły islamistyczne, takie jak Dżabhat an-Nusra, jak i Wolna Armia Syrii, szyickie milicje w Iraku, milicje jazydów oraz kurdyjskie oddziały męskie i żeńskie (YPG i YPJ). Istnieje jednak zasadnicza różnica między rekrutującymi zazwyczaj 16- i 17-letnich chłopców i dziewczęta w tym samym wieku organizacjami kurdyjskimi a Państwem Islamskim, które do „naśladowania dorosłych bojowników” nakłania dziesięcioletnie, a nawet dużo młodsze dzieci.
W opublikowanych w grudniu materiałach propagandowych Państwa Islamskiego pod tytułem „Synowie żydów” grupa dziesięciolatków uczestniczy w zabawie polegającej na bieganiu z pistoletem po ruinach miasta i poszukiwaniu ukrytych pośród nich związanych jeńców – niewiernych. Odnalezionych musieli zastrzelić.
Dla rodziny i dla samotnych
Elitę wśród dzieci – żołnierzy Państwa Islamskiego stanowi przede wszystkim potomstwo bojowników. Jeszcze w 2014 roku często podkreślano, że na teren działań wraz z rekrutami z całego świata trafiają również ich rodziny. Dzieci pochodzące z regionów takich jak posowiecka Azja Centralna, według ich zaangażowanych w „świętą wojnę” rodziców, mogą wreszcie otrzymać właściwe – islamskie – wykształcenie, czego oni, żyjąc niegdyś w reżimie sowieckim, nie dostąpili.
Tymczasem lekcje w szkołach IS polegają niemal wyłącznie na nauce Koranu, urozmaicanej regularnym treningiem z bronią palną. Dla rodzin, których dzieci biorą udział w działaniach zbrojnych, Państwo Islamskie przeznacza kwoty o równowartości około 250–350 dolarów miesięcznie – zapewnia to nie najgorszy poziom życia kilkuosobowej rodzinie. Najczęściej dzieci żołnierzy IS nie są wykorzystywane do działań stricte bojowych – przenoszą jednak amunicję, asystują na polu walki starszym bojownikom, przygotowują im posiłki, zajmują się konserwacją broni, a niekiedy uczestniczą wraz ze starszymi w patrolach.
Gorszy los spotyka przede wszystkim sieroty, dzieci uprowadzone i niejednokrotnie te, które wyrwały się spod opieki rodziców, by dołączyć do oddziałów bojowników. W tym kontekście warto wspomnieć, że na „dżihad” samodzielnie wyjechało w ostatnich latach z samej tylko Europy co najmniej kilkuset nastolatków i nastolatek. Co oczywiste, stanowi to źródło ogromnego niepokoju na Zachodzie i stało się obiektem szczególnej uwagi, zarówno socjologów, jak i służb. Większość z nieletnich rekrutów z zagranicy stanowi młodzież w okresie buntu, a także młodzieńczo zafascynowani islamem nieletni konwertyci. Decydując się jednak na wyjazd na wojnę, trafiają wyłącznie na fundamentalizm i fanatyzm, który zaczyna się im jawić jako prawdziwe oblicze islamu. Media i organizacje pozarządowe wielokrotnie donosiły w tym kontekście również o dziewczętach decydujących się na wyjazd, by świadczyć usługi seksualne bojownikom, oraz o młodych osobach zainteresowanych przede wszystkim zabijaniem, a tylko powierzchownie przyjmujących islam, by móc pod płaszczykiem ideologii zrealizować swe mordercze zapędy.
Spośród sierot i jeńców Państwo Islamskie często rekrutuje osoby do zamachów bombowych – według lokalnych źródeł ponad 80% ataków samobójczych na terenie północno-wschodniej Syrii zostało przeprowadzonych przez dzieci. Dlaczego bojownicy tak chętnie wykorzystują nieletnich? Dzieci zazwyczaj są łatwiejsze do kontrolowania i do zmanipulowania przez dowódców. Najmłodsi rekrutowani przez IS często nie znają jeszcze różnicy między dobrem i złem, przez co z łatwością mogą stać się najbardziej brutalni i bezwzględni wobec przeciwników, z którymi przyjdzie im się mierzyć w przyszłości. Oprócz tego dzieci są niedrogie w utrzymaniu – według informacji opublikowanych przez Human Rights Watch, małoletni rekruci (niebędący pod opieką rodziców) dostają miesięczny żołd w wysokości zaledwie około 100 dolarów miesięcznie.
Pranie mózgu
Władze Państwa Islamskiego prowadzą szeroko zakrojone akcje propagandowe, których odbiorcami mają być przede wszystkim ludzie młodzi. Większość ulicznych billboardów IS jest skierowana właśnie do młodzieży. Również filmy z działań bojowych są montowane w taki sposób, aby przyciągać uwagę młodych. Bardzo często można w nich odnaleźć analogie do motywów z popularnych gier komputerowych, których tematami przewodnimi są wojna i zabijanie.
W 2014 roku propagandyści IS stworzyli krótki film bezpośrednio odwołujący się do popularnej serii „Grand Theft Auto”, który miał zachęcić młodych ludzi do wykorzystania w świecie realnym pasji do brutalnych gier. Jego twórcy podkreślali, że w tzw. Państwie Islamskim naprawdę robi się to, co się dzieje w grach. „Nasze dzieci nie marnują czasu na gry komputerowe i oglądanie kreskówek. Mają marzenie, którym jest ustanowienie Państwa Islamskiego”, podkreśla w innym nagraniu jeden z bojowników, będący w towarzystwie kilkuletniego chłopca. I dodaje: „Pokładamy wiele nadziei w Abdullahu [imię chłopca – przyp. J.G.] i innych dzieciach w jego wieku. Wierzymy, że podbiją cały Irak oraz Persję, a także wyzwolą Jeruzalem”.
Państwo Islamskie to przykład bardzo specyficzny, a dzieci walczą i giną w 75% światowych konfliktów. Niezależnie od szerokości geograficznej i strony konfliktu zawsze jest to wielki dramat i trawiąca sumienie ludzkości choroba, na którą niestety świat nie znajduje remedium. Według raportu organizacji War Child, w rozgrywających się na świecie konfliktach zbrojnych jest obecnie zaangażowanych ponad 250 tys. dzieci. Ponad 40% z nich to dziewczynki, które najczęściej „służą” żołnierzom i bojownikom jako seksualne niewolnice.
Jakub Gajda jest orientalistą, ekspertem ds. Afganistanu, Iranu, Bliskiego Wschodu i Azji Centralnej Fundacji im. K. Pułaskiego oraz Fundacji „Amicus Europae”. Naukowo związany z Uniwersytetem Łódzkim. @JakubGGajda
autor zdjęć: Luis Louro/Fotolia.com