Łączenie dwóch światów

Związek Polskich Spadochroniarzy powinien łączyć pokolenia i promować służbę w renomowanych jednostkach spadochronowych.

Mamy rozwiniętą organizację zawodów sportowych, pracujemy z młodzieżą, organizujemy imprezy patriotyczne promujące tradycję wojsk powietrznodesantowych. Musimy jednakże to wszystko jeszcze skoordynować, utworzyć własny system szkolenia, który zaprowadzi młodzież prostą drogą do służby w jednostkach spadochronowych”, mówi o sytuacji w Związku Polskich Spadochroniarzy jego prezes, gen. dyw. w st. spocz. Jan Kempara.

Ten komandos, wywodzący się z dziwnowskiego 1 Batalionu Szturmowego, ma w dorobku spadochronowym 300 skoków i uprawnienia instruktorskie, ale w środowisku bordowych beretów jest znany przede wszystkim jako zasłużony dla rozwoju wojsk specjalnych reformator, prekursor nowoczesnych form szkolenia formacji. Do ZPS-u wstąpił w 2011 roku, niemalże natychmiast po przejściu w stan spoczynku, ale nie ukrywa, że pełniąc przez kilkanaście lat służbę poza granicami kraju, niewiele wiedział o działalności organizacji: „Znalazłem się w stowarzyszeniu skupiającym w znacznej mierze panów starszych wiekiem, chętnie snujących wspomnienia, spotykających się na przeróżnych rocznicach i pogrzebach kolegów”. Nie chce przy tym nikogo urazić i z dojrzałego wieku czynić zarzut ludziom, wśród których nie brakuje postaci charyzmatycznych, ogromnie zasłużonych dla wojsk powietrznodesantowych czy spadochroniarstwa. Po prostu dostrzega, że brakowało dotąd dobrego i uporządkowanego pomysłu na współpracę z młodszym pokoleniem.

Prezes Kempara chętnie chwali to, co dobre: „W terenie mamy znakomitych liderów, organizujących pod sztandarami Związku cenione w kraju przedsięwzięcia. Kapitalną robotę wykonuje ppłk dr Witold Brzozowski, organizując w Dziwnowie festyny komandosa. Dwa kolejne mocne punkty to Sylwester Winiarski, z oddziału łódzkiego, prowadzący cieszące się wysoką renomą obozy »Commando«, oraz prezes oddziału białostockiego Mikołaj Bołtruczuk, organizujący dla młodzieży skoki na Litwie, obozy strzeleckie i zajęcia z bytowania w Bieszczadach”.

Ponieważ każdy z nich działał dotychczas zupełnie osobno, wciągnięto ich do zarządu Związku, gdzie dziś stanowią zespół tryskający pomysłami, zarażający swoim entuzjazmem innych. Prezes wyjaśnia logikę takiego posunięcia: „Winiarski na swoje obozy dostawał śmigłowiec, a Bołtruczuk nie. A to dla uczestników wielka atrakcja. Więc jeśli zrobią obóz wspólnie, to tego latania dostaną jeszcze godzinę więcej. Chciałbym, by z czasem ściągali na swoje zajęcia również młodzież z innych oddziałów. Łącząc i ożywiając swoją robotę, utworzą związkowy, atrakcyjny model szkolenia”.

Oferując ciekawe zajęcia, chętnych do zabawy w wojsko, a w przyszłości, co potwierdza praktyka, do służby w szeregach renomowanych jednostek, spadochroniarze nie muszą szukać. Mają ich w klasach mundurowych, z którymi od lat współpracuje kilka oddziałów ZPS-u.

Potwierdza to Mikołaj Bołtruczuk, który sam jest pracownikiem białostockiej szkoły ponadgimnazjalnej o specjalizacji mundurowej. „Zaszczepiamy w tych dzieciakach pasję wojska, jeździmy na obozy, na których instruktorami są żołnierze, startujemy w takich zawodach jak Bieg o Nóż Komandosa. Możemy się pochwalić, że kilku naszych absolwentów służy dziś nawet w jednostkach specjalnych”. Należący do młodego pokolenia prezes Michał Żmuda uważa swój oddział poznański za przedsionek wojska. Wielu jego podopiecznych trafiło do dęblińskiej Szkoły Orląt: „Młodzi ludzie przychodzą do nas, widząc m.in. okazję związania swej przyszłości z armią. Skoki w ZPS-ie to także kilka dodatkowych punktów podczas rekrutacji do Szkoły Orląt. Część z tych, którzy się tam dostają, rezygnuje wprawdzie z kariery spadochroniarskiej, wybierając zawód pilota czy nawigatora, lecz są też tacy, którzy zaczęli regularnie uprawiać właśnie spadochroniarstwo”.

Korzyści ze współpracy z ZPS-em dostrzega też mjr Rafał Meresiński, szef Ośrodka Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego, a zarazem członek Związku Polskich Spadochroniarzy. „Gdy widzimy, że młody człowiek podchodzi do szkolenia z pasją, ma przy tym predyspozycje, proponujemy mu służbę w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej. Do mnie właśnie trafi wkrótce dwóch wyłowionych podczas zajęć zapaleńców”.

Wojskowe wsparcie

Atrakcyjny model szkoleniowy stanowi także szansę na wsparcie finansowe. W 1990 roku powołano w tym celu Szkoleniowo-Ochronną Agencję ZPS „Komandos”, z czego pożytek był potrójny, bo zarabiała spore pieniądze dla Związku, zatrudniała żołnierzy rezerwy, a na dodatek byli komandosi zapewniali profesjonalną ochronę obiektów militarnych. Dziś nie wytrzymuje konkurencji z potentatami na rynku ochrony. Nadzieją na realne wsparcie może się okazać rozwijana właśnie idea zmilitaryzowanych szkoleń i zajęć integracyjnych dla firm cywilnych.

Spojrzeć realnie, kokosów z tego raczej nie będzie, więc strategicznym, ale też ideowym partnerem pozostanie nadal wojsko. Kiedyś pomoc ze strony sił zbrojnych, również ta finansowa, była znaczącana. Gdy zmieniały się przepisy, a wraz z nimi zasady współpracy z organizacjami pozarządowymi, hołubiona przez armię organizacja stanęła wraz z innymi w kolejce po wojskowe wsparcie. ZPS podpisał porozumienie o współpracy z MON-em, na którego podstawie co roku zawiera regulowane przepisami umowy. Najwięcej zależy jednakże od dobrej woli i przyjaznego podejścia wojskowych.

W terenie spadochroniarze na brak przychylności narzekać nie mogą, co podkreśla Mikołaj Bołtruczuk: „Nigdy nie odmówił nam wsparcia dowódca 18 Pułku Rozpoznawczego w Białymstoku”. Członkowie Związku korzystają na przykład ze strzelnicy wojskowej, amunicji, broni albo nowoczesnego sprzętu znajdującego się w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej. Mjr Rafał Meresiński zauważył ciekawą prawidłowość: „Związek dostał przydział 40 godzin w roku swobodnego opadania w naszym symulatorze. Korzystają z nich w pierwszej kolejności ci, którzy najwięcej na rzecz ZPS-u pracują. I widać, że część ludzi zaczęła poświęcać organizacji znacznie więcej czasu i energii”.

Michał Żmuda z kolei, który organizował w tym roku na lotnisku w Pile XVI Spadochronowe Mistrzostwa Związku Polskich Spadochroniarzy, podkreśla, jak bezcennym wsparciem był dla imprezy Mi-8 z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Z wojskowych śmigłowców skakali skoczkowie również podczas zawodów w Glinniku, organizowanych przez łódzki oddział ZPS-u. Bez armii nie da rady! Prezes Jan Kempara na współpracę z nią patrzy realnie i z szerszej perspektywy: „Dla wojska współpraca nie może stanowić jedynie obciążenia. Jednostka, przydzielając nam ludzi, sprzęt czy śmigłowce, również musi mieć z tego jakieś profity. Doskonale to rozumiem, bo przecież byłem szefem sztabu w 6 Brygadzie Desantowo-Szturmowej i dowódcą 25 Dywizji Kawalerii Powietrznej. Żołnierze mają własne szkolenie, poligony czy misje i trudno im znaleźć motywację do angażowania się w tego typu »fuchy«, nakazywane nadto gdzieś z góry, przez przełożonych. A co ich może przyciągnąć do współpracy? Na przykład rywalizacja sportowa!”.

Związek organizował dotąd swoje zawody spadochronowe w skokach na celność lądowania oraz w wieloboju bardziej pod kątem sportowym niż wojskowym i bojowym. Od trzech lat, oprócz konkurencji typowo cywilnych, jest także rozgrywany wielobój desantowy, w którym startują drużyny z jednostek mających w programie szkolenia skoki spadochronowe. „Zawody są znakomitym miejscem spotkań skoczków cywilnych i wojskowych, którzy współzawodniczą we wspólnych konkurencjach. W tegorocznych zawodach startowali w Pile również zawodnicy ze Szkoły Orląt”, mówi Michał Żmuda.

Poprzez uwojskowienie przedsięwzięcia wzrosła pozycja przetargowa ZPS-u. Prezes Kempara po rozmowach w Inspektoracie Wojsk Lądowych jest optymistą: „Nasze zawody wielobojowe stanowią nie tylko sportową atrakcję, ale również przedsięwzięcie wnoszące wiele do szkolenia. Wojsko ma z tej współpracy pożytek, a tym samym motywację do wspierania Związku. To już są fakty, a nie plany”.

Mistrzowie i legendy

Szef Zarządu Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych gen. bryg. Andrzej Reudowicz dostrzega tę symbiozę, widzi pożytki szkoleniowe i szansę na rozwój środowiska spadochronowego. Zapraszanie cywilnych zawodników do udziału w zawodach uważa z kolei za znakomitą promocję wojska: „Spadochroniarstwo desantowe a to, co robi się w sporcie i rekreacji, to dwa zupełnie odrębne światy. Jest okazja, by je połączyć, z korzyścią dla armii. Młodzi ludzie uprawiający spadochroniarstwo w cywilu bardzo chętnie uczestniczą w wojskowych wielobojach, bo w tym są jakieś emocje, próba przymierzenia się do działań komandosów. Dla sił zbrojnych jest to promocja, z której nie chcemy rezygnować. Budowa wokół wojska klimatu jest równie ważna, jak pozyskiwanie do szeregów znakomitych kandydatów na żołnierzy”.

Generałowi nie chodzi jedynie o wzajemne świadczenie sobie usług, lecz o wielowątkowe powiązanie, można rzec o symbiozę: „Formalnie, zgodnie z umową, możemy Związkowi udostępnić statki powietrzne, zrzutowiska do rozgrywania zawodów i pomóc organizacyjnie. To jednak nie wszystko. Dzięki Związkowi, żołnierz, który pełnił służbę w wojskach aeromobilnych, specjalnych czy rozpoznawczych, tam gdzie skoki spadochronowe są elementem podnoszącym atrakcyjność szkolenia i budzą emocje, odchodząc do cywila, nie wpada w próżnię”.

Zdaniem gen. Reudowicza, odkąd ZPS nie ogranicza członkostwa do żołnierzy, którzy zakończyli służbę, jest rzeczywiście łącznikiem środowiska: „Spadochroniarze z jednostek, szczególnie młodsi stażem służby, mają znakomitą okazję poznać starych mistrzów i ich legendy”. Na potrzebę kontaktu z tymi, którzy zakończyli służbę, zwraca też uwagę
mjr Meresiński. „Chciałbym, żebyśmy się zbliżyli do byłych wojskowych spadochroniarzy, którzy, nawet należąc do ZPS-u, nie mogą korzystać z tunelu – symulatora skoków czy z nowoczesnych spadochronów. Z czasem tworzy się między nami dystans, żeby nie powiedzieć: przepaść”. Dodaje, że ideę spotkań międzypokoleniowych podpatrzył w USA. „Widziałem, jak tamtejsi spadochroniarze są blisko z kolegami, którzy ze służby odeszli. Chciałbym, żeby u nas było podobnie. Na razie będę zabiegał o umożliwienie im korzystania z tunelu aerodynamicznego. Wśród nich są przecież nasi nauczyciele, wychowawcy, mistrzowie, wspaniale byłoby powrócić do współpracy z nimi. A przecież nie przyjdą do jednostki tak po prostu, z ulicy. ZPS powinien być w tym wypadku atrakcyjnym łącznikiem”.

Piotr Bernabiuk, Ewa Korsak

autor zdjęć: Piotr Bernabiuk





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO