Ludzkie oblicze armii

Złożony z żołnierzy różnych formacji patrol przemieszcza się główną ulicą Kielc. Mimo błyszczących w słońcu luf karabinów ich postawa wzbudza zaufanie mieszkańców.

 

Po wsparciu udzielonym przez rząd Mondy rebeliantom prowadzącym działania militarne w Wislandii sytuacja się zaognia. Bojówki złożone z mondyjskiej mniejszości narodowej przeprowadzają coraz częstsze dywersje przeciwko ludności cywilnej, w tym ataki noszące znamiona terrorystycznych. Jeden z oddziałów ukrywa się w okolicznych lasach. Zadaniem grupy żołnierzy misji stabilizacyjnej jest ustalenie aktywności oraz liczebności oddziału rebeliantów. W tym celu nawiązują kontakt z miejscową ludnością. Jednocześnie rozpoznają miejsca i okoliczności pogromów, których dopuściła się mniejszość mondyjska, oraz tworzą raport na temat zagrożeń i potrzeb zmagających się z wojną cywilów.

Jest to scenariusz fikcyjny, przygotowany na potrzeby szkolenia prowadzonego przez Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych, ale znakomicie odzwierciedlający pracę oficerów CIMIC (współpraca cywilno-wojskowa). Na misjach zajmowali się oni m.in. nawiązywaniem i podtrzymywaniem współpracy między wojskami NATO a miejscowymi organami władzy oraz ludnością cywilną. Teraz, podczas dwutygodniowego szkolenia z planowania oraz wykonywania zadań w środowisku wielokulturowym, dzielili się swoim doświadczeniem z żołnierzami, którzy przejmą ich rolę w macierzystych jednostkach.

„Gen. Stanley McChrystal, dowódca ISAF, powtarzał, że wojsko powinno starać się patrzeć na rejon operacji oczami ludności cywilnej. Dotarcie do miejscowych, poznanie ich problemów jest kluczem do sukcesu operacji. Tak długo, jak wojsko jest głuche na to, co o operacji sądzą cywile, nie ma możliwości jej pozytywnego zakończenia”, tłumaczy mjr Marcin Matczak, uczestnik trzech zmian w Afganistanie, jeden z instruktorów kieleckiego CPdMZ. Jednocześnie zaznacza, że umiejętności z dziedziny CIMIC powinny być atutem każdego misjonarza, od szeregowego po dowódcę kontyngentu. „Jest bardzo ważne, żeby żołnierze, jako goście w danym regionie świata, dostosowywali swoje zachowania pod względem kulturowym do miejscowych. Nasi kursanci dotychczas nie mieli nic wspólnego z CIMIC, ale na misjach każdemu pododdziałowi powinien zostać przydzielony żołnierz, który zna tę problematykę”.

W tym roku po raz drugi Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych zgłosiło, że jest potrzebny kurs, który ma nauczyć żołnierzy oddziałów liniowych współpracy cywilno-wojskowej w środowisku międzykulturowym, z naciskiem na prowadzenie działań stabilizacyjnych. Żołnierze nie tylko poznają teorię dotyczącą istotnych aspektów kultury, zagadnień międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych czy zasad prowadzenia działań doktryny przeciwpartyzanckiej (COIN), lecz także sprawdzają nabyte umiejętności w praktyce. „Uczyliśmy się pracy w grupach złożonych z żołnierzy różnych jednostek i specjalności, zdobywania informacji, które są kluczowe dla naszego przełożonego na dalszym etapie planowania, przygotowania i prowadzenia działań w danym rejonie”, tłumaczy kpt. Marcin Szymocha z 18 Pułku Rozpoznawczego, jeden z uczestników kursu. „Istotne jest to, że w wypadku CIMIC nie ma znaczenia miejsce wykonywania działań, ponieważ stosowane metody są zbliżone niezależnie od miejsca”.

 

Prawdziwe historie

Aby zajęcia były jak najbardziej realne, program kursu przygotowano na podstawie wydarzeń historycznych. Wykorzystane scenariusze rozpisano tak, by poruszane zagadnienia dotyczyły przeżyć mieszkańców regionu. Dzięki przychylności miejscowych władz oraz współpracy z duchownymi różnych wyznań przez ostatnie trzy dni szkolenia żołnierze uczestniczyli w swoistej grze terenowej.

„Tło taktyczne oparliśmy na polskich doświadczeniach. Założyliśmy, że drugowojenne pacyfikacje w tym rejonie wydarzyły się parę miesięcy temu”, tłumaczy mjr Matczak. W efekcie żołnierze mieli odnaleźć naocznych świadków pogromów, którzy do dzisiaj zamieszkują sąsiednie miejscowości. Mimo że były to pierwsze, raczej zapoznawcze ćwiczenia, w pełnej skali uwypuklały trudności, jakim mundurowi będą musieli stawić czoła w przyszłości.

Sukces zależał m.in. od umiejętności czytania mapy i znajomości historii, przede wszystkim jednak od zdolności interpersonalnych oraz sprytu. Sposobów pozyskania informacji było kilka. „Niektóre grupy od razu próbowały nawiązać kontakt z miejscowymi, inne najpierw udawały się do księdza. I to był strzał w dziesiątkę”, opowiada instruktor z Kielc. „Na przykościelnym cmentarzu jest obelisk, w praktyce stanowiący bazę nazwisk osób, które uległy pacyfikacji. Sam ksiądz również świetnie zna swoją parafię, dlatego po zdobyciu jego przychylności znalezienie właściwych domów stało się formalnością”.

Nawet dla najlepszych kursantów prawdziwym wyzwaniem były dopiero rozmowy z ludźmi, których dotknęły okrucieństwa wojny. „Było to jedno z najtrudniejszych zadań. Nie samo wejście w społeczność, ale właśnie rozmowa”, podkreśla kpt. Marcin Szymocha. Żołnierze musieli nie tylko wysłuchać relacji, lecz też uzyskać od tych osób informacje niezbędne w dalszej części ćwiczeń. Oznaczało to konieczność kontrolowania dyskusji. Ze względu na traumę, z którą wciąż zmagała się część rozmówców, zadanie to wymagało olbrzymiej empatii.

„Żołnierze są nauczeni, że przede wszystkim mają celnie strzelać, sprawnie przeprowadzić rozpoznanie, zastawić skuteczną zasadzkę”, wyjaśnia mjr Matczak. Według niego, najtrudniej jest przemodelować myślenie żołnierza w taki sposób, by na służbie zachowywał się jak zwykły człowiek. Musi zapomnieć, że ma przewagę fizyczną, przestać używać żargonu wojskowego i nie myśleć o swoich uprzedzeniach.

 

Bez strzałów

W latach trzydziestych XX wieku w sanktuarium na Świętym Krzyżu zostali zamknięci przeciwnicy II Rzeczypospolitej, których osadzono w klasztornym lochu po zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Tę historię wykorzystano w kolejnym scenariuszu. Wojskowi mieli potwierdzić informację o przetrzymywaniu w podziemiach bojowników mondyjskich wraz z dowódcą rebelii oraz ustalić, gdzie zostali uwięzieni przeciwnicy polityczni rządu Wislandii. W tym czasie pozostałe grupy oceniały miejsce kultu pod kątem bezpieczeństwa oraz potwierdzały obecność szczególnie cennych przedmiotów. W następstwie tego powstał raport, który uwzględniał nie tylko obecność wroga, lecz także podatność miejsca na atak terrorystyczny, obejmował też plan ochrony oraz ocenę stopnia zabezpieczenia artefaktów przed zniszczeniem lub kradzieżą. W ciągu niespełna dwóch godzin żołnierze uzyskali dane, które w czasie konfliktu zbrojnego mogą okazać się bezcenne. Wszystko to bez oddania ani jednego strzału.

Nawet najbardziej skuteczny CIMIC nie może jednak funkcjonować bez wsparcia innych jednostek, podejmujących działania o charakterze niekinetycznym. Oprócz ścisłej współpracy z PsyOpsem (komórka operacji psychologicznych) i InfoOpsem (operacje informacyjne) żołnierze CIMIC muszą mieć wiedzę z dziedziny battle damage assessment, czyli umiejętność oceniania zniszczeń powstałych w wyniku działań wojennych.

Przez dwa tygodnie zajęć teoretycznych doskonalono się również w prowadzeniu negocjacji. Mjr Paweł Chabielski, dowódca grupy CIMIC na IV zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie, obecnie szef sekcji szkolenia działań niekinetycznych w CPdMZ, zaznacza, że w przeciwieństwie do oddziałów konwencjonalnych żołnierze CIMIC są zobowiązani do patrzenia na pole walki tak szeroko, jak to tylko możliwe: „Kursanci będą działać w wieloaspektowym i bardzo dynamicznym środowisku. Zwykle funkcjonują w nim jeszcze inne służby, takie jak policja czy straż, oraz rebelianci i różne oddziały paramilitarne. Dzięki poprawnej analizie dostarczonych przez nich informacji dowódca może się dowiedzieć, jak działać i planować operacje”.

Ostatni dzień szkolenia przyniósł podsumowanie zdobytej wiedzy. Kursanci zostali poproszeni o przygotowanie sond ulicznych na temat stanu służby zdrowia, sytuacji ekonomicznej mieszkańców, bezpieczeństwa oraz wiedzy dotyczącej mniejszości narodowych, religijnych i etnicznych. W drugiej części dnia żołnierze poznawali metody działania stacjonującej w Kielcach organizacji pomocowej oraz uczestniczyli w spotkaniu z przedstawicielem urzędu miasta, który wyjaśniał procedury obowiązujące w tamtejszym centrum zarządzania kryzysowego. Pozornie proste zadania zawierały spektrum omawianych podczas zajęć zagadnień. Jednocześnie, mimo konkretnie umiejscowionego scenariusza, ukazywały schematy, w których obrębie będą się poruszać przyszli cimikowcy.

„Można przeprowadzić zajęcia ze świadomości międzykulturowej czy kulturoznawstwa, nie skupiając się na danym kraju. Jeżeli nasi kursanci dostaną zadanie oceny miejscowości lub nawiązania kontaktu z cywilem, to nie będą musieli się zastanawiać, jak to zrobić, lecz skorzystają z gotowych szablonów działania”, podkreśla mjr Marcin Matczak. Zaznacza jednocześnie, że brak wiedzy można nadrobić intelektem, choć bardzo trudno jest odzyskać stracone zaufanie. Niezależnie od tego, czy misja jest prowadzona w wymyślonej na potrzeby kursu Wislandii, czy na Bliskim Wschodzie, przychylność tubylców zdobywa się nie siłą ognia, lecz świadomością międzykulturową i przede wszystkim pokazaniem ludzkiego oblicza armii. 

Michał Zieliński

autor zdjęć: Michał Zieliński





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO