moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Migawki z Afganistanu

Kiedy słyszymy dźwięk nadlatującego pocisku, w ciągu sekundy wszyscy leżymy na podłodze jak perskie dywaniki, z rękoma osłaniającymi głowę. Po uderzeniu rakiety każdy w mgnieniu oka podrywa się z podłogi, wkłada kamizelkę i hełm, łapie za broń i wybiega na swoje stanowisko. Wszyscy doskonale wiedzą, co mają robić – st. chor. mar. Arkadiusz Dwulatek z zespołu reporterskiego Combat Camera Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych opisuje, jak przez kilka tygodni razem z żołnierzami Guardian Angel służył w Afganistanie.

W bazie Gamberi w Afganistanie, gdzie stacjonują polscy żołnierze, jestem od miesiąca. Żyję w takich samych warunkach jak oni, towarzyszę im w codziennych obowiązkach. Nie mam żadnej taryfy ulgowej. Tak jak oni noszę kamizelkę kuloodporną, hełm, beryla, glocka, a dodatkowo kamerę, aparaty i obiektywy. Jestem wyznawcą zasady „lepiej nosić, niż się prosić”, więc poza „deczwórką” ze standardowo podpiętą „spacerówką” (24–70 mm) lubię mieć w plecaku dodatkowy korpus, ulubiony zoom 70–200, coś szerokiego, no i oczywiście dodatkowo lampę, karty, baterie. Wszystko fajnie, ale w połączeniu z czterdziechą na karku i paroma dodatkowymi kilogramami pod skórą powoduje to, że rowek w tyłku działa jak rynna w deszczowy dzionek.

Aniołowie stróże

Gamberi jest amerykańsko-polską bazą otoczoną ze wszystkich stron bazą 201 Korpusu Afgańskiej Armii Narodowej. Polski pluton przede wszystkim zajmuje się tam ochroną doradców wojskowych, wykonujących zadania mandatowe w bazie taktycznej Gamberi przy Train Advise and Assist Command East, czyli Dowództwie Doradczo-Szkoleniowym – Wschód, instruktorów szkolących żołnierzy afgańskich. Wykonywanie tych zadań odbywa się w instytucjach rozmieszczonych na terenie 201 Korpusu, takich jak sąd powszechny, instalacje logistyczne czy szpital polowy. Polacy wykonują także zadania doradcze i mentorskie w szkole podoficerskiej przy 201 Korpusie oraz odpowiadają za organizację kursów specjalistycznych dla podoficerów i oficerów. Przez sześć dni w tygodniu czteroosobowe sekcje wychodzą w teren jako aniołowie stróże doradców i tłumaczy. Piątek natomiast jest dniem świętym dla wyznawców islamu. Przeprowadzane są wtedy treningi strzeleckie, bo pluton jest współodpowiedzialny również za ochronę całej bazy, pełni dyżury jako siły szybkiego reagowania (Quick Reaction Force – QRF) oraz w połączonym centrum operacji 201 Korpusu (Joint Operation Center – JOC).

Każdy mój dzień w tym miejscu wygląda niemal tak samo. Każdego ranka muszę najpierw znaleźć w sobie siłę, żeby wstać. I to wcale nie dlatego, że jestem śpiochem, ale ze względu na miejsce, które chłopaki przygotowali mi „na gałęzi”, na dodatek tuż przy klimatyzatorze. Potem wszyscy zaliczamy poranną toaletę, wbijamy się w mundury i małymi grupkami idziemy na śniadanie do DFAC (dining facility). Najczęściej wybieram owsiankę z syropem klonowym, omlet z warzywami i stertą owoców. Czasem pozwolę sobie na hash browns, czyli starte ziemniaki smażone na głębokim tłuszczu, które idealnie zastępują tu nasze placki ziemniaczane. Nawet w kraju tak zdrowo i regularnie się nie odżywiam. W drodze powrotnej zatrzymuję się przy tablicy, na której są rozpisane godziny wyjść poszczególnych sekcji oraz miejsca docelowe. Codziennie parę sekcji wychodzi do różnych zadań. Wybieram wtedy ekipę, z którą konkretnego dnia wychodzę na robotę. Na kwadrans przed wyznaczoną godziną zbieramy się pod bichatą w „pełnej zbroi” i idziemy pod BDOC (Base Defence Operations Center). Dowódca sekcji pobiera tzw. trip ticket, czyli dokument upoważniający do opuszczenia bazy, i sprawdza zgodność zawartych w nim danych ze stanem faktycznym: „Wszystko w porządku – dżieje są [GA – Guardian Angels], doradcy są, tłumacz jest. No to idziemy załadować broń”. Każde wyjście poza bazę odbywa się w kamizelkach kuloodpornych, hełmach i z załadowaną bronią.

Nad jej poprawnym załadowaniem i rozładowaniem czuwa dowódca sekcji. W zależności od odległości oraz liczby osób idziemy lub jedziemy opancerzonym SUV-em albo MRAP-em. Praca chłopaków polega na bezpiecznym przeprowadzeniu ochranianych osób do miejsca docelowego, czuwaniu nad nimi w trakcie wykonywania zadań i zapewnieniu bezpiecznego powrotu do bazy. Każda wyprawa kończy się meldunkiem do BDOC.

Wracamy do bichaty, zrzucamy z siebie kamizelki, wykręcamy bluzy z potu i idziemy na zasłużony posiłek. Wieczory wyglądają tak samo: wdrapuję się „na gałąź”, zrzucam foty do laptopa, robię ich selekcję i wybrane obrabiam. Niekiedy wspólnie z żołnierzami przeglądamy zdjęcia z typową wojskową „szyderą”. Te oczywiście nie są do publikacji. „Dżieje”, czyli guardiani, ten czas spędzają na różne sposoby. Jedni biegają, inni idą na siłownię, a jeszcze inni każdą wolną chwilę poświęcają na rozmowę z rodziną przez telefon lub skype’a. Zdarzają się jednak mniej przyjemne wieczory, kiedy słyszymy ryk syreny ogłaszającej atak rakietowy na bazę. Kiedy słyszymy ten dźwięk, w ciągu sekundy wszyscy leżymy na podłodze jak perskie dywaniki, z rękoma osłaniającymi głowę. Po uderzeniu rakiety każdy w mgnieniu oka podrywa się z podłogi, wkłada kamizelkę i hełm, łapie za broń i wybiega na swoje stanowisko. Wszyscy doskonale wiedzą, co mają robić. Osoby niezaangażowane w ochronę bazy (tak jak ja) biegną do najbliższego schronu. Po pewnym czasie dostajemy informację o kolejnej rakiecie. Chwilę później z głośników pada wyczekiwane: all clear. Zagrożenie minęło, można wracać. Na szczęście tym razem nikomu nic się nie stało, a takie wieczory należą do rzadkości.

Byłem jednym z nich

Wyjazd do TB Gamberi miał trwać około tygodnia, ale na miejscu stwierdziłem, że w kilka dni nie da się pokazać tego, co robią tam nasi żołnierze. Zdobycie ich zaufania wymagało czasu. Każde wyjście z nimi uczyło mnie czegoś nowego. Wielu jest ode mnie sporo młodszych, zarówno stażem służby, jak i wiekiem, ale od każdego czegoś się nauczyłem. Większość to doświadczeni żołnierze ze sporym dorobkiem misyjnym. Żołnierze na misji to bardzo hermetyczne środowisko specjalistów, w które ciężko się wbić. Mam nadzieję, że mnie się udało. Z tą myślą powoli się pakuję i zbieram do kraju.

Tekst ukazał się w marcowym wydaniu miesięcznika „Polska Zbrojna”.

Najtrudniejszy dzień na służbie. Wspomnienie, które wyciska łzy lub przywołuje uśmiech. Chwila zapamiętana na całe życie. Powyższym tekstem rozpoczęliśmy nowy cykl pt. „Z żołnierskiego bloga”. Podzielcie się swoimi wojskowymi opowieściami, wspomnieniami, anegdotami. Piszcie na adres redakcji. Chętnie poznamy wojsko widziane okiem naszych czytelników.

Arkadiusz Dwulatek

autor zdjęć: Arkadiusz Dwulatek

dodaj komentarz

komentarze


Komplet medali wojskowych na ringu
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Pewna inwestycja w niepewnych czasach
Nietypowy awans u terytorialsów. Pierwszy taki w kraju
Bezzałogowy nurek
Pociski rakietowe dla Husarzy
Gdy ucichnie artyleria
Nowe Kraby w Sulechowie
Marynarze podjęli wyzwanie
Debiut #wGotowości, czyli szlaki przetarte
Wojskowy bus do szczęścia
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Obywatele chcą być #wGotowości
„Horyzont” przeciw dywersji
Polski „Wiking” dla Danii
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Bojowe Rosomaki dla podhalańczyków
Polska, Litwa – wspólna sprawa
Celne oko, spokój i wytrzymałość – znamy najlepszych strzelców wyborowych wśród terytorialsów
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Cywile zaskoczyli żołnierzy
Militarne Schengen
Pancerniacy jadą na misję
W krainie Świętego Mikołaja
NATO ćwiczy wśród fińskich wysp
Aleksander Władysław Sosnkowski i jego niewiarygodne przypadki
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Plan na WAM
Mundurowi z benefitami
Ogień z Leopardów na Łotwie
Borsuki zadomowiły się na poligonie
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Zwalczyć strach, rozwiać mity
Szef MON-u z wizytą we Włoszech
The Darker, the Better
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Wojsko Polskie stawia na bezzałogowce
Nowe zasady dla kobiet w armii
Niebo pod osłoną
AW149 – moc kawalerii powietrznej!
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Początek „Ratownika”
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Kapral Bartnik mistrzem świata
Akademia Górniczo-Hutnicza w szeregach Cyber Legionu
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Okręt skrojony na Bałtyk
Orka po szwedzku
Wojsko na Horyzoncie
Udany start Peruna
Krajowa produkcja amunicji
Niepokonani koszykarze Czarnej Dywizji
Razem na ratunek
Buzdygan dowódcy Żelaznej Dywizji wraca do gry
Żołnierze pomagają w akcji na torach
AW149 made in Poland
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Pilica w linii
Zwrot na Bałtyk
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Dzień wart stu lat
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO