Zbudowanie lotniskowca będzie takim przełomem dla chińskiej marynarki wojennej, jak pojawienie się w niej strategicznych okrętów podwodnych typu Jin.
Chiny, trzy lata po wprowadzeniu do służby pierwszego odkupionego od Ukrainy poradzieckiego lotniskowca, rozpoczęły budowę rodzimej jednostki tej klasy. Yang Yujun, rzecznik ministerstwa obrony, nie określił wprawdzie terminu wejścia nowego okrętu do służby, ale część zachodnich ekspertów przewiduje, że może to nastąpić już około 2019–2020 roku.
Wejście do elity
W 2012 roku, gdy po ośmioletnim okresie remontu i przebudowy trafił do służby w marynarce wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (People’s Liberation Army Navy – PLAN) „Liaoning”, Chiny dołączyły do niewielkiego grona użytkowników lotniskowców. Był to efekt wieloletnich działań zapoczątkowanych wizją adm. Liu Huaqinga jeszcze z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Tyle że wówczas pozyskanie okrętu lotniczego nie było ani konieczne, ani możliwe do zrealizowania. Sama koncepcja natomiast była o tyle słuszna, że aspiracje w tej dziedzinie są naturalną konsekwencją wzrostu zainteresowania Chin obszarami morskimi (ale też i uzależnienia od nich). Lotniskowce jednak nie działają samodzielnie. By móc wykorzystać taki okręt, należy dysponować w pełni oceaniczną flotą, tymczasem zbudowanie jej trwa wiele lat.
Przygotowując się do osiągnięcia nowych możliwości, Chiny w 1985 roku odkupiły od Australii wycofany ze służby lotniskowiec HMAS „Melbourne”, który przed złomowaniem został starannie zbadany przez inżynierów i projektantów. W 1998 roku ChRL nabyła dwa kolejne okręty tej klasy – od Ukrainy „Wariaga”, a od południowokoreańskiej spółki, która miała złomować okręt – krążownik lotniczy „Mińsk” (proj. 1143). Dwa lata później Pekin kupił od Rosji drugą jednostkę tego typu – „Kijów”. „Wariag”, który miał się stać pływającym kasynem w Makau, nigdy nie dotarł do miejsca przeznaczenia. Po przyholowaniu w 2002 roku został zacumowany w Dalianie, gdzie po kolejnych dwóch latach ruszyła jego przebudowa. Wprowadzenie zmodernizowanego okrętu do służby odbiło się w świecie szerokim echem.
„Liaoning” nie jest jednak w pełni wartościową jednostką bojową, co wynika z braków funkcjonalnych samego okrętu i ograniczeń strukturalnych PLAN-u. Okręt stanowi mimo to doskonałą platformę, która umożliwia wyszkolenie pierwszej generacji pilotów lotnictwa morskiego, ale przede wszystkim pozwala na zapoznanie kadry dowódczej marynarki z zasadami operowania takimi okrętami. „Liaoning” pozostanie w służbie zapewne co najmniej dwie dekady. W tym czasie Chiny wejdą w posiadanie kilku kolejnych lotniskowców – Pekin podobno chce zdobyć od trzech do pięciu takich jednostek.
Pytania i odpowiedzi
Dywagacje na temat budowy przez ChRL rodzimego lotniskowca pojawiały się w mediach w ostatnich latach co najmniej kilkakrotnie. Zastanawiano się m.in., czy będzie to jednostka o napędzie konwencjonalnym, czy też jądrowym; czy zostanie wyposażona w katapulty, czy w tzw. skocznię narciarską oraz jak silną grupą lotniczą będzie dysponować. Wypowiedź rzecznika ministerstwa obrony z grudnia 2015 roku rozwiała część wątpliwości – okręt będzie konstrukcyjnie zbliżony do „Liaoninga”. Przy wyporności około 50 tys. t zostanie wyposażony nie w katapulty, lecz w skocznię, co ograniczy masę startową samolotów operujących z pokładu. Według wypowiedzi Yang Yujuna w skład grupy lotniczej nowej jednostki będą wchodzić zarówno produkowane obecnie J-15, czyli chińska wersja Su-33, jak i inne typy maszyn.
Chociaż J-15 konstrukcyjnie jest oparty na uchodzącej za nowoczesną i dysponującą dużym potencjałem bojowym maszynie rosyjskiej, opinie na jego temat są raczej nieprzychylne. Wielką bolączką Chińczyków zawsze była słaba jakość silników lotniczych, co przejawia się zarówno ich mniejszą mocą w stosunku do masy własnej, jak i krótszymi resursami. W wypadku maszyny pokładowej, dodatkowo startującej ze skoczni, może to ograniczać masę zabieranego na pokład paliwa i uzbrojenia.
Krytyczne opinie na temat J-15 pojawiały się w publikacjach nie tylko zachodnich, lecz także chińskich. Możliwe zatem, że „latający rekin” nie będzie docelowym myśliwcem pokładowym PLAN-u w kolejnej dekadzie. Według amerykańskich źródeł, Pekin pracuje nad myśliwcem skróconego startu i pionowego lądowania (STOVL), a więc podobnym do F-35B. Być może będzie to wersja J-31, który wizualnie bardzo przypomina JSF. I może to ta maszyna trafi na pokłady chińskich lotniskowców. Grupę lotniczą, liczebnie zbliżoną do tej z „Liaoninga”, a więc liczącą łącznie 36–48 maszyn, najprawdopodobniej będą uzupełniać śmigłowce Z-8/Z-18.
Nowy lotniskowiec, oznaczany jako typ 001A, mimo licznych podobieństw do radzieckiej konstrukcji pod wieloma względami będzie się od niej różnił. Różnice mają dotyczyć m.in. kształtu kadłuba, jego struktury wewnętrznej, wielkości i umiejscowienia tzw. wyspy czy wreszcie materiałów użytych do produkcji oraz systemów pokładowych i uzbrojenia. Deklarowana wyporność wskazuje, że – w odróżnieniu od superlotniskowców klasy Nimitz – głównym przeznaczeniem jednostki będzie zapewnienie parasola lotniczego zgrupowaniom floty, a nie projekcja siły z morza na ląd.
Należy zwrócić uwagę, że Chiny nie dysponują dziś maszynami pokładowymi innych klas niż myśliwce, tj. samolotami wczesnego wykrywania i dowodzenia, walki radioelektronicznej czy przeznaczonymi do zwalczania okrętów podwodnych. Brak też doniesień, by pracowano nad takimi konstrukcjami. Odrębną kwestią pozostaje, czy samolot klasy amerykańskiego E-2 byłby w stanie startować za pomocą skoczni.
W grudniowym wystąpieniu rzecznik chińskiego ministerstwa obrony mówił o jednym nowo budowanym lotniskowcu, ale media tajwańskie jeszcze we wrześniu donosiły o dwóch okrętach – bliźniak tego budowanego w Dalianie ma powstawać w Szanghaju. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ chińscy oficerowie i teoretycy od dawna mówili o potrzebie posiadania co najmniej trzech lotniskowców, ale nieco zaskakująca może się wydawać decyzja o budowie dwóch jednostek tej samej klasy, z konwencjonalnym napędem i bez katapult.
Można wytłumaczyć na dwa sposoby, dlaczego Chińczycy odkładają w czasie budowę większych lotniskowców, opartych na nowoczesnych rozwiązaniach. Być może Pekin chce stosunkowo szybko zbudować nowe, w pełni operacyjne okręty, które umożliwią wykonywanie zadań stawianych przed flotą. Poza tym w ten sposób Chińczycy zdobędą doświadczenie w operowaniu takimi jednostkami. Nie można też zapominać o tym, że posiadanie lotniskowców jest świadectwem pozycji mocarstwowej.
Druga możliwość opiera się na założeniu, że Chiny zdecydują się nie na trzy, lecz na pięć lotniskowców (jak wspomniano, ta liczba również pojawia się w części opracowań), a kolejne już będą wyposażone w katapulty (tzw. typ 002) oraz napęd jądrowy (typ 003). Ten scenariusz wydaje się tym bardziej prawdopodobny, że kolejne okręty pojawiłyby się w linii najwcześniej w drugiej połowie lat dwudziestych lub, co bardziej prawdopodobne, na początku czwartej dekady XXI wieku, co mogłoby się zbiec z wycofaniem ze służby „Liaoninga”.
Rozgrywki strategiczne
W dyskusjach i publikacjach dotyczących potrzeby posiadania przez Chiny lotniskowców często powraca kwestia rozmieszczenia w 1996 roku przez Stany Zjednoczone dwóch lotniskowcowych grup uderzeniowych w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, co miało związek z wywołanym przez ChRL wzrostem napięcia w relacjach między dwoma państwami chińskimi. Ta współczesna wersja dyplomacji kanonierek kojarzyła się politykom i wojskowym Państwa Środka z okresem wojen opiumowych i późniejszego podporządkowania cesarstwa państwom Zachodu, postrzeganym jako czas największego upokorzenia kraju. Należy jednak podkreślić, że nawet gdy się założy scenariusz próby siłowej reunifikacji tzw. zbuntowanej chińskiej prowincji Tajpej, okręty tej klasy nie są Pekinowi niezbędne. Tajwan znajduje się bowiem w zasięgu samolotów sił powietrznych. Oczywiście lotnictwo pokładowe przedstawiałoby wartość dodaną, jednocześnie jednak, występując przeciwko zgrupowaniu US Navy, sam lotniskowiec byłby mocno narażony na ataki.
Ze strategiczno-operacyjnego punktu widzenia większą korzyścią byłoby zapewne umieszczenie go w rejonach bardziej oddalonych od Tajwanu i Morza Wschodniochińskiego, co zmuszałyby Stany Zjednoczone do rozproszenia własnych sił. W kontekście tajwańskim dla ChRL większe znaczenie ma rozwój tzw. strategii antydostępowej (anti-access/area denial – A2/AD), a więc rozmieszczanie w rejonie cieśniny systemów uzbrojenia zwiększających koszty zaangażowania państw trzecich, niż wystawianie na niepotrzebne ryzyko symboli własnej potęgi.
Rola lotniskowców i lotnictwa pokładowego będzie oczywiście wzrastać w każdym scenariuszu kryzysowym, w który nie będą się angażować Stany Zjednoczone. Choć biorąc pod uwagę siatkę sojuszy Waszyngtonu oraz znaczenie regionalnych morskich linii komunikacyjnych (SLOCs), niemal każda tego rodzaju sytuacja w regionie musiałaby wywoływać reakcję supermocarstwa.
Posiadanie lotniskowca procentuje jednak nie tylko w wypadku działań zbrojnych. Spory wydźwięk polityczny będą miały np. rutynowe patrole pełnione przez okręty tej klasy na spornych obszarach Morza Południowochińskiego. Dysproporcja potencjału marynarek wojennych (oraz różnego rodzaju agencji oceanicznych) między ChRL a pozostałymi państwami regionu sprawia, że nawet obecność w tym rejonie jednego niszczyciela czy fregaty przyczynia się do eskalacji napięcia. Nawet niemająca charakteru demonstracji siły dyplomacja lotniskowców będzie odbierana podobnie jak obecność okrętów amerykańskich w Cieśninie Tajwańskiej w 1996 roku.
Nowa jakość
Chińczycy często posługują się terminem „operacje militarne inne niż wojna” (military operations other than war – MOOTW), do których zaliczają się m.in. pomoc humanitarna i wsparcie dla ofiar klęsk żywiołowych, ewakuacja ludności cywilnej z obszarów zagrożonych konfliktem, ochrona szlaków transportowych, w tym także walka z piractwem. Pamiętając o uzależnieniu gospodarki chińskiej od importowanych surowców, należy się spodziewać, że to właśnie rejsy związane z ochroną SLOCs oraz prezentacją bandery będą najczęstszymi misjami wykonywanymi przez lotniskowce i towarzyszące im jednostki. Będą to też okazje do zdobycia doświadczenia, w jaki sposób dowodzić grupą i jak skonfigurować jej skład, aby mogła ona działać jako w pełni samodzielny i efektywny zespół bojowy.
Dla chińskich stoczni zbudowanie od podstaw lotniskowca będzie nie lada wyzwaniem. Trudno dziś stwierdzić, czy rzeczywiście będą mogły sprostać mu w ciągu czterech lat, jak domniemają niektóre ośrodki. Jednocześnie z kolejnym wyzwaniem będzie zmuszony sobie poradzić przemysł lotniczy – musi udoskonalić J-15 lub przystosować do operowania z pokładu kolejny typ myśliwca. Wzbogacona o doświadczenia z eksploatacji „Liaoninga” marynarka w następnej dekadzie będzie je dalej rozwijać, tworząc grupy bojowe.
Zbudowanie lotniskowca typu 001A to dla PLAN-u taki przełom, jak pojawienie się strategicznych okrętów podwodnych typu Jin, będących, z jednej strony, pierwszą klasą boomerów, które osiągnęły gotowość operacyjną, z drugiej zaś – platformą służącą do zebrania doświadczeń w operowaniu nimi i przygotowaniu następców.
autor zdjęć: US Navy