moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Logistyczna kuchnia operacji „Overlord”

Dwa lata przygotowań, sztuczne porty i drobiazgowo opracowane plany, które później trzeba było... wyrzucić do kosza – o kulisach lądowania aliantów w Normandii pisze ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii wojskowości, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.

Obchody mijającej 70. rocznicy lądowania w Normandii były adekwatne do znaczenia tego wydarzenia. Drugi front był wyczekiwany przez Armię Czerwoną, od 22 czerwca 1941 roku zaciekle walczącą z wojskami koalicji państw Osi. Co prawda, im dalej od tamtej wojny, tym częściej obserwujemy zmianę spojrzenia zarówno na nią, jak i na wydarzenia z nią związane. Szczególną rolę odgrywają historycy opracowujący udostępniane dopiero teraz dokumenty archiwalne. Prowadzi to do przewartościowań obowiązujących dotychczas poglądów i dogmatów. Ujawniane są nieznane fakty i przyczyny klęsk lub zwycięstw. Reinterpretowane są wydarzenia i postawy. Jest to normalne, ponieważ historia nie jest nauką martwą i nie ma nic złego w tym, że przywraca się pamięć i honor ludziom oraz oddziałom, niesłusznie tego pozbawionym. Biorą w tym udział zarówno naukowcy, zwłaszcza historycy wojskowości, jak i ludzie mediów oraz sztuki, w tym sztuki filmowej.

Jednym z tematów, który z reguły nie był poruszany przy omawianiu i pokazywaniu lądowania w Normandii, jest zabezpieczenie logistyczne tego przedsięwzięcia. We wspomnieniach znakomitej większości równie znakomitych dowódców ten problem w zasadzie nie istniał, chociaż prawie wszyscy musieli podczas prowadzenia działań osobiście problemy logistyczne rozwiązywać. Jak wspomniałem, otwarcie drugiego frontu było wyczekiwane przez stronę radziecką już od początku jej zmagań z, nazwijmy to, wojskami III Rzeszy i jej satelitów. Jednak dla aliantów operacja ta była operacją zamorską, w której każdy litr paliwa i każdy pocisk musiał zostać przetransportowany drogą morską ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii (lub wyprodukowany w Wielkiej Brytanii), a następnie na plaże Normandii. Powodzenie operacji zależało od możliwości wyładowania na plażach w jak najkrótszym czasie jak największej liczby wojska oraz sprzętu i środków zaopatrzenia (amunicja, paliwo, żywność).

Ze względów operacyjnych dwa najbliższe wielkie porty Hawr i Cherbourg pozostawiono poza pasem natarcia. Skoro sprzymierzeni nie byli w stanie zdobyć portu, musieli przywieźć go ze sobą. Tak skonstruowano w Anglii dwa sztuczne porty (Mulberry i Gooseberry) w celu zainstalowania ich na plażach.

Zgromadzenie wymaganej liczby ludzi, sprzętu i zapasów zajęło sprzymierzonym dwa lata. Tyle samo trwało opracowanie szczegółowego planu zabezpieczenia logistycznego na pierwsze 90 dni inwazji. Wymieniono w nim dokładnie, ilu żołnierzy, gdzie, kiedy i w jakiej kolejności zostanie przemieszczonych na ląd. Opracowano procedury przygotowania i kierowania wyładunkiem na plażach. Wyznaczono miejsca na składy zaopatrzenia. Wprowadzono sztywną hierarchię dostaw oraz drobiazgowe procedury magazynowania, zamawiania, ładowania, wysyłania i dystrybucji praktycznie każdego artykułu. Wszystko po to, aby w odpowiednim czasie wyładować setki najróżniejszych rodzajów zaopatrzenia oraz sprzętu wojskowego.

W ciągu kilku godzin od rozpoczęcia inwazji cały szczegółowy harmonogram wyładunku na plażach został pokrzyżowany przez duży przybój oraz silny opór obrońców. Zbyt szczegółowy plan okazał się zbyt mało elastyczny, nie uwzględniał tarć i opóźnień, jakie występująca podczas każdej operacji bojowej. Powodzenie operacji i utrzymanie dostaw osiągnięto dzięki decyzji podjętej drugiego dnia inwazji, a polegającej na wyrzuceniu planów do koszy i rozładunku statków bez planów, czyli jak leci. Sytuację uratowała determinacja połączona z improwizacją.

Odczuła to również 1 Dywizja Pancerna gen. Maczka. Otrzymała ona plan przemieszczenia, który regulował w najdrobniejszych szczegółach ruch dywizji z Aldershot do obozów przejściowych, z obozów do portów, z portów na statki, ze statków na barki, z barek na plażę. Plan był w formie tabeli. Tabela miała sto rubryk wzdłuż i dwieście w poprzek. Rubryki były pojedyncze i podwójne. Czerwone, zielone, brązowe i czarne. Przewidywały i regulowały absolutnie wszystko: kto, kiedy, gdzie, z kim, jak itd. Jako pierwsza była przemieszczana „advanced party” pod dowództwem płk. Franciszka Skibińskiego. Potem poszczególne pułki i bataliony. Jako ostatni przemieszczał się „oddział zbierający”, który miał zebrać zabłąkanych i spóźnialskich żołnierzy, zdać teren obozowiska i dołączyć do sił głównych na terenie Francji. Płk Skibiński zapamiętał podziw, jaki ten plan wzbudził wśród sztabu dywizji. „To ci organizacja, daleko nam do Anglików!”. Po dopłynięciu „advanced party” do wybrzeża i przeładowaniu na barki desantowe płk Skibiński z dumą na twarzy, wzruszeniem w sercu i monoklem w oku (już jako oficer ułanów jazłowieckich był niepoprawnym fasoniarzem) przymierzył się do postawienia stopy na francuskiej ziemi jako pierwszy Polak powracający zbrojnie do Europy, gdy zza najbliższego samochodu stojącego na plaży wychylił się dowódca „oddziału zbierającego”, uprzejmie zasalutował i spytał o rozkazy dla grupy, która już od kilku godzin czeka na resztę sił głównych (pułk pancerny oraz pułk artylerii również czekały).

Ostatnie obchody D-Day wzbogaciły wiedzę przeciętnego Europejczyka o tym, co oficjalnie stwierdzono i nagłośniono przez media, że żołnierze alianccy walczyli nie z wojskami III Rzeszy, lecz z „ofiarami nazizmu”. Przyznam się, że za bardzo nie wiem, jak te „ofiary nazizmu” liczyć i odróżniać. Czy szukać ich w dywizjach Wielkoniemieckiego Wehrmachtu czy też w pułkach SS (trzech w 1939 roku) oraz 38 dywizjach SS pod koniec wojny? Sądzę, że problemem może być znalezienie i zidentyfikowanie „ofiar nazizmu”, zwłaszcza po obejrzeniu filmu z epizodem z historii III Rzeszy, w którym Joseph Goebbels na wiecu 18 lutego 1943 roku pyta zgromadzonych w berlińskim Pałacu Sportu kilku czy kilkunastu tysięcy Niemców: „Wollt ihr den totalen Krieg? Wollt ihr ihn, wenn nötig, totaler und radikaler, als wir ihn uns heute überhaupt erst vorstellen können?” („Czy chcecie wojny totalnej? Czy chcecie jej, jeśli to konieczne, totalnej i radykalnej bardziej niż cokolwiek możemy sobie obecnie wyobrazić?”). I słyszy odpowiedź wydartą z tysięcy gardeł: „Jaaa!!!”.

Nawiasem mówiąc, jeśli weźmiemy pod uwagę całą II wojnę światową, to lądowanie w Normandii było początkiem utworzenia drugiego „drugiego frontu”. Chronologicznie, pierwszy w II wojnie światowej „drugi front”, wyczekiwany przez zmagających się z wrogiem sojuszników (III Rzesza i Słowacja), został utworzony wzdłuż wschodniej granicy II RP o świcie 17 września 1939 roku, co już wtedy pozwoliło wykazać, że wojny na dwa fronty wygrać się nie da.

ppłk Andrzej Łydka
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych

dodaj komentarz

komentarze


Żywy pomnik pamięci o poległych na misjach
Kolejne „Husarze” w powietrzu
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
Medale dla sojuszników z Niderlandów
Transbałtycka współpraca
Abolicja dla ochotników
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
Kawaleria pancerna spod znaku 11
Więcej pieniędzy na strzelnice w powiecie
Koniec dzieciństwa
Polskie innowacje dla bezpieczeństwa – od Kosmosu po Bałtyk
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
Wellington „Zosia” znad Bremy
Szli po odznakę norweskiej armii
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Hiszpanie pomogą chronić polskie niebo
MON i MSWiA: Polacy ufają swoim obrońcom
Sztuka i służba w jednym kadrze
Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
W wojsku orientują się najlepiej
Rekordowe wyniki na torze łyżwiarskim
„JUR” dla terytorialsów
DragonFly czeka na wojsko
Kolejna fabryka amunicji z Niewiadowa
Standardy NATO w Siedlcach
Brytyjczycy na wschodniej straży
Polski „Wiking” dla Danii
Żołnierze na trzecim stopniu podium
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Bóbr na drodze Hannibala
W Warszawie stanie pomnik pierwszego szefa SGWP
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
UBM, czyli przepis na ekspresową budowę
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Priorytetowe zaangażowanie
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Zamiast szukać skarbów, uczyli się strzelać
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Broń i szkolenia. NATO wspiera Ukrainę systemowo
Mity i manipulacje
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
Wyrównać szanse
Terytorialsi najlepsi na trasach crossu
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Kircholm 1605
Niezłomni w obronie
Rezerwa i weterani – siła, której nie wolno zmarnować
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
WOT dostanie 13 zestawów FlyEye
„Trenuj z wojskiem” 7 za nami
Polskie drony nadlecą z Sochaczewa
Palantir pomoże analizować wojskowe dane
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego
„Road Runner” w Libanie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO