Nauka generała

Z Januszem Brochwicz Lewińskim o historii prawdziwej, rodzinnych tradycjach i wzorcach potrzebnych młodym rozmawia Małgorzata Schwarzgruber.

Jaki wpływ na Pana życiowe wybory miała rodzina?

Przez kilka generacji w naszej rodzinie było wielu generałów i pułkowników, posłów do Sejmu, senatorów, a w dawnych wiekach – także kardynałów, biskupów, przybocznych rycerzy królowej Jadwigi. Moi przodkowie bili się pod Grunwaldem i walczyli pod Wiedniem. 30 sierpnia 1939 roku ja także poszedłem na wojnę. Byłem na wakacjach w majątku dziadków koło Wołkowyska na Grodzieńszczyźnie, gdy otrzymałem rozkaz powrotu do stacjonującego w Grodnie 76 Pułku Piechoty. Zostałem przydzielony do niego po maturze, gdy przed wyjazdem na studia do Szwajcarii wstąpiłem do wojska, bo tak nakazywała rodzinna tradycja. Włożyłem mundur w szkole podchorążych w sierpniu 1938 i nosiłem go przez rok – do września 1939 roku.

Co to znaczy, że „tak nakazywała tradycja”?

W dwudziestoleciu międzywojennym rodziny szlacheckie i arystokratyczne pielęgnowały tradycje, z pokolenia na pokolenie przekazywały pamięć o przodkach, którzy walczyli i ginęli za ojczyznę. Wpajały dzieciom wartości, którym pozostawali wierni. Wyrosłem w takiej rodzinie. Mój ojciec Stanisław był wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim, a także oficerem rezerwy.

O czym opowiadali Panu rodzice?

W naszym domu w salonie wisiały portrety pradziadków, rycerzy z XIII i XIV wieku. Ojciec wskazywał na te obrazy i mówił, że mam być taki jak oni. Tchórze nie byli w naszej rodzinie akceptowani. Ojciec był legionistą, współtworzył polską administrację na ziemiach pozaborowych. Taki duch panował w naszym domu – Polska ma być wolna i silna. Jako dziecko bawiłem się ołowianymi żołnierzykami, miałem konia na biegunach, na którym jeździłem po całym pokoju. Gdy miałem osiem lat, dostałem ułański mundurek oraz szabelkę wyciętą z drewna. Zachowało się zdjęcie: kilkuletni chłopiec dumnie trzyma szabelkę. Wakacje spędzałem w Wołkowysku u dziadków. Miałem tam swego konia Jasia, na którym jeździłem na oklep, a gdy spoważniałem, dostałem własne siodło i mogłem się nauczyć prawdziwej sztuki jeździeckiej. Pamiętam, że jako kilkuletni chłopak stawałem na baczność na ulicy i wyczekiwałem na przechodzących oficerów, żeby im salutować.

Jaki wpływ na Pana wychowanie miała szkoła?

Przed 1939 rokiem szkoły wychowywały uczniów w duchu patriotycznym. Uczyły, że ważne są „Bóg, honor, ojczyzna”. Patriotyzm był pisany wielką literą. Uważam, że to dzięki wychowaniu odebranemu w II Rzeczypospolitej na Kresach przetrwały polskie zwyczaje. Powstało ponad sto szkół imienia marszałka Józefa Piłsudskiego, są obchodzone polskie święta, organizowane uroczystości upamiętniające ważne wydarzenia historyczne.

W okresie międzywojennym w szkołach działało także wiele organizacji społecznych.

W II Rzeczypospolitej działało około 50 tys. różnych organizacji, które były skupione wokół jednej idei: oto mamy wolny kraj, więc naszym zadaniem jest jego obrona. Moje pokolenie przegrało II wojnę, rozproszyliśmy się na emigracji. Cała wojenna emigracja była nastawiona na przygotowanie kadr dla kraju. Na Wyspach Brytyjskich po 1945 roku zostało 360 tys. polskich żołnierzy i rodzin wojskowych. Działało wiele emigracyjnych stowarzyszeń, które zajmowały się przygotowaniem młodej kadry dla wolnej Polski. Wielu nie doczekało.

Czego nauczyło Pana harcerstwo?

Wstąpiłem do tej organizacji jako dziesięcioletni chłopak. Byłem młodzikiem, ćwikiem, harcerzem orlim, harcerzem Rzeczypospolitej i harcmistrzem. Działałem aktywnie w tej organizacji do wybuchu II wojny, za co otrzymałem harcerski krzyż zasługi. Harcerstwo uczyło miłości do kraju oraz religii. Nie tylko chodziliśmy do kościoła, musieliśmy także być dobrymi i dobrze wychowanymi ludźmi. Miłość do kościoła szła w parze z patriotyzmem. Pamiętam, jak najlepsi harcerze zostali zaproszeni do Belwederu, aby złożyć marszałkowi Piłsudskiemu życzenia urodzinowe. Znalazłem się w tej delegacji, co było dla mnie, 13-letniego chłopaka, wielkim przeżyciem. Gdy wręczyłem Marszałkowi bukiet, spojrzał na mnie i tego lustrującego spojrzenia nie zapomniałem do dziś. W ostatnich latach mojej gimnazjalnej edukacji byłem rycerzem Matki Boskiej. Pod klapą na mundurku nosiłem srebrną odznakę, na której znajdował się wizerunek Matki Bożej, a na odwrocie nazwa stowarzyszenia: Sodalis Marianus. Zwyczaj nakazywał ukrywać ten medal pod spodem, by czynić coś dobrego dla godnego życia, a nie na pokaz. Nie każdy mógł tutaj należeć, tylko ten, kto był religijny, dawał pewność dobrego zachowania, działalności filantropijnej, w której braliśmy udział, co musiał potwierdzić ksiądz prefekt gimnazjalny albo miejscowy proboszcz. To było wielkie wyróżnienie, gdy było się w sodalicji.

Jaki wpływ na kształtowanie postaw obywatelskich uczniów mieli nauczyciele?

Ważnym elementem wychowania był stosunek nauczycieli do uczniów, ich osobisty przykład postępowania oraz prezentowane wzorce. Moi nauczyciele byli świetnie wykształconymi profesorami, wielu z nich było oficerami rezerwy. W dwóch ostatnich latach nauki w liceum to oni prowadzili z nami ćwiczenia z przysposobienia obronnego, na które przyjeżdżali także oficerowie z różnych pułków. Dostaliśmy wojskowe mundury i karabiny, tym razem już prawdziwe. Mieliśmy nawet dwa maszynowe, aby poznać także tę broń. Nauka stała na wysokim poziomie. W Wołkowysku, gdzie zdawałem maturę, stacjonował 3 Pułk Strzelców Konnych. Służył w nim mjr Henryk Dobrzański, znany później jako „Hubal”. Jednostka była silnie zżyta z miastem. Pułk także prowadził pracę wychowawczą z młodzieżą. Panowała atmosfera dbania o niepodległość.

Kto był dla Pana autorytetem?

Było kilka takich osób. Nauczyciel historii. Kapitan rezerwy, który był naszym dowódcą na zajęciach przysposobienia obronnego, dwa razy w tygodniu wkładał mundur i prowadził z nami ćwiczenia. Stryj Zbigniew, dowódca 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, w którym służył m.in. późniejszy komendant główny Armii Krajowej i dowódca powstania warszawskiego, gen. Tadeusz Bór-Komorowski. Lubiłem opowieści stryja o bitwie pod Monte Cassino, gdzie był dowódcą służby transportowej w II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa. Po wojnie stryj Zbigniew, podobnie jak mój ojciec oraz drugi ze stryjów, Antoni Bolesław Brochwicz-Lewiński, generał brygady i szef Sztabu Naczelnego Wodza, zostali na emigracji.

Pana pokolenie uczyło się polskiej historii, bo po 1918 roku ten przedmiot wrócił do szkół.

Uczyliśmy się historii prawdziwej. Dziadek, pułkownik rezerwy, opowiadał mi o wojnie 1920 roku, w której stracił rękę. Historia była moim ulubionym przedmiotem, szczególnie dzieje starożytne, bitwa pod Wiedniem, powstanie styczniowe, Księstwo Warszawskie. Ojciec namawiał mnie, abym studiował ten przedmiot, wybuchła jednak wojna.

Wychowankowie II RP w skrajnie trudnych warunkach okupacji stworzyli struktury państwa obejmujące swym zasięgiem terytorium przedwojennej Polski. To oni przynieśli do organizacji Polskiego Państwa Podziemnego etos służby ojczyźnie i narodowi – takie słowa prezydent Andrzej Duda skierował do uczestników uroczystości, które odbyły się pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego. To także o Panu.

Walczyliśmy przeciwko Niemcom, ale zdarzało się, że też przeciwko innym okupantom. W partyzantce spotykało się różnych wrogów: Ukraińców, rosyjskich skoczków, których zrzucono na nasze tereny wcześniej, niż przyszła tu Armia Czerwona. Brałem udział w konspiracji ZWZ-AK od lutego 1940 roku. W marcu 1944 roku zostałem włączony w skład harcerskiego Batalionu „Parasol” do zadań specjalnych Kedywu AK. Dzięki wychowaniu i zdobytej przed wojną wiedzy przez cztery miesiące poprzedzające wybuch powstania warszawskiego prowadziłem zajęcia z młodzieżą z przygotowania bojowego w ramach tajnej Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola”. Marzyliśmy o wolnym kraju, w którym żywa byłaby tradycja Piłsudskiego i biłby dzwon Zygmunta.

W konkursie literackim ogłoszonym przez „Polskę Zbrojną” jedną z głównych nagród dostał młody oficer, który napisał pracę o Panu. Był Pan zaskoczony, że może być wzorcem dla młodych?

Tacy ludzie, jak ten młody komandor, to przyszłość polskiego wojska. Wierzę, że będą oni służyć krajowi tak jak ja, a nie zmieniać poglądy zależnie od tego, jak wieje wiatr. Muszę przyznać, że gdy po 58 latach emigracji wróciłem w 2002 roku do kraju, byłem trochę zaskoczony zainteresowaniem, jakie budziłem wśród młodych ludzi. Odbywałem wiele spotkań, zapraszały mnie szkoły i drużyny harcerskie oraz młodzież wojskowa. Młodzi potrzebują wzorców, na których mogą się oprzeć. Od opowiadań na papierze wolą żywego człowieka, który pokaże, że można żyć, będąc oddanym Polsce i nie patrząc na własne korzyści. Trudno dziś o takie autorytety.

Często odwiedzali Pana także młodzi żołnierze wojsk specjalnych.

Zauważyłem, jak bardzo pielęgnują oni wojskowe tradycje. Kiedyś 5 sierpnia, w rocznicę obrony pałacyku Michla na Woli, odwiedzili mnie komandosi oraz ich ówczesny dowódca płk Wiesław Kukuła. Widziałem w nich ten sam zapał do walki i szacunek do munduru, który mi także towarzyszył w młodości. Widzę w nich godnych następców żołnierzy wolnej Polski, żołnierzy mojego pokolenia. Kiedyś przyprowadzili na spotkanie dwóch amerykańskich komandosów, którzy byli pod wrażeniem, że ich polscy koledzy mają takich patronów, dla których przez całe życie najważniejsza była Polska. Gdy byłem na spotkaniu z żołnierzami GROM-u, przy pożegnaniu dziękowali mi, że mogli się czegoś nauczyć. Pomyślałem: czego oni mogli się nauczyć od starego generała?

Gen. bryg. w st. spocz. Janusz Brochwicz Lewiński, ps. „Gryf” (ur. 17 września 1920 roku. w Wołkowysku) – żołnierz Batalionu AK „Parasol”. Po zakończeniu II wojny światowej przebywał na emigracji w Wielkiej Brytanii. Wstąpił do armii brytyjskiej (III Pułk Królewski Huzarów), służył m.in. w gwardii przybocznej Jego Królewskiej Mości Jerzego VI. Działał również w Palestynie i Sudanie jako agent wywiadu. W 2002 roku powrócił do Polski. 

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Michał NIwicz





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO