Zwycięzcą przetargu na dostawę okrętów podwodnych dla australijskiej marynarki wojennej została francuska grupa przemysłowa Direction des Constructions Navales Services. Rywalami Francuzów byli Japończycy i Niemcy.
Zakup tuzina nowych okrętów podwodnych Australijczycy zapowiadali od wielu lat. Zastąpią one sześć jednostek typu Collins, przysparzających Królewskiej Australijskiej Marynarce Wojennej problemów związanych, według doniesień mediów, z systemami bojowymi oraz napędem. Nowe okręty mają wejść do służby na początku lat trzydziestych XXI wieku.
Jedną z rozważanych opcji nabycia następców collinsów był zakup od Japonii jednostek podobnych do tych typu Sōryū, budowanych dla morskich sił samoobrony. Tony Abbott, który był premierem w latach 2013–2015, nie zamierzał ogłaszać otwartego przetargu, ale chciał wybrać Japonię jako partnera strategicznego. Okręty miały powstawać w japońskich stoczniach, ponieważ, jak uzasadniał szef australijskiego rządu, jest zbyt mało czasu na przetarg. W jego ocenie japońskie firmy stoczniowe miały największe doświadczenie w budowie dużych oceanicznych okrętów podwodnych o napędzie konwencjonalnym.
Jednostki typu Sōryū powstają równocześnie w stoczniach należących do Mitsubishi Heavy Industries i Kawasaki Heavy Industries. Mają 84 m długości, 2950 t wyporności na powierzchni i 4200 t w zanurzeniu. Jako pierwsze japońskie jednostki wyposażono je w silniki Sterlinga wyprodukowane przez Kockmus, które są podstawą napędu niezależnego od powietrza. Zapewnia on maksymalną prędkość w zanurzeniu 20 w. Okręty typu Sōryū mają sześć wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm. Ich bronią są torpedy typu 89 o zasięgu 50 km oraz podwodne pociski przeciwokrętowe Harpoon.
Zakup japońskich okrętów podwodnych dla australijskiej marynarki wojennej poparli politycy i wojskowi z Waszyngtonu. Amerykanie widzieli w tym okazję do zwiększenia interoperacyjności flot wojennych swych najważniejszych sojuszników w rejonie zachodniego Pacyfiku.
Plany związane z budową okrętów podwodnych za granicą spowodowały, że rząd Abbotta znalazł się w ogniu krytyki opozycji politycznej i związków zawodowych. Premierowi zarzucono, że taka decyzja byłaby złamaniem jego przedwyborczych obietnic. Irytację przeciwników opcji japońskiej budził fakt, że z kraju wypłynie kilkadziesiąt miliardów dolarów, a tysiące stoczniowców z Australii Południowej może stracić pracę. Zarówno opozycja, jak i związkowcy zażądali od władz, by ogłoszono otwarty przetarg. Podczas ostrych sporów minister obrony David Johnston stwierdził w listopadzie 2014 roku, że państwowa firma stoczniowa Australian Submarine Corporation w Adelajdzie jest w stanie zbudować co najwyżej kajak. Za tę opinię znalazł się w ogniu krytyki. Kilka tygodni później wyciekły informacje o nadużywaniu przez Johnstona rządowej karty kredytowej. W grudniu 2014 roku przestał być ministrem, a premier Abbott zgodził się na przetarg na dostawę okrętów podwodnych.
Europejscy przeciwnicy
W nowej sytuacji do gry o australijski kontrakt włączyły się firmy z Europy. Niemiecki holding ThyssenKrupp Marine Systems zaoferował Australijczykom okręt typu 216, którego projekt zaprezentowano podczas Euronaval 2012. Jednostka o długości 90 m ma mieć 4000 t wyporności na powierzchni i napęd niezależny od powietrza. Zostanie na niej zamontowanych sześć wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm oraz pionowe wyrzutnie pocisków rakietowych. Na pokładzie zaplanowano miejsce na pojazd dla płetwonurków. Oprócz 34-osobowej załogi przewidziano koje dla jeszcze 29 osób, np. żołnierzy wojsk specjalnych.
Szwedzi, którzy nie uczestniczyli we wcześniejszej fazie australijskiego programu, gdyż budująca okręty podwodne ich firma Kockmus AB była czasowo pod kontrolą ThyssenKrupp Marine Systems, zaproponowali władzom w Canberze zaprojektowanie całkowicie nowej jednostki. Szybko jednak odpadli z rywalizacji.
W ostatecznej rozgrywce znalazła się oferta złożona przez francuską firmę Direction des Constructions Navales Services (DCNS), która zaoferowała Australii jednostkę „Shortfin Barracuda Block 1A” o wyporności 4500 t i długości 95 m. Jest ona nieco pomniejszoną wersją uderzeniowego okrętu podwodnego „Barracuda” o napędzie atomowym, opracowanego dla francuskiej marynarki wojennej. Jedną z niewielu ujawnionych informacji o szczegółach konstrukcyjnych jest ta, że zamiast śrub okręt będzie miał pędniki wodnoodrzutowe, co uczyni go bardzo cichym. I ten projekt wybrali Australijczycy.
Zaskakujące rozstrzygnięcie
Na konferencji prasowej 26 kwietnia 2016 roku australijski premier Malcolm Turnbull ogłosił, że zwycięzcą przetargu na dostawę 12 okrętów podwodnych została francuska grupa przemysłowa DCNS. Wartość umowy, która zostanie podpisana w najbliższych miesiącach, wynosi 50 mld dolarów australijskich (34 mld euro), co czyni ją największą pojedynczą transakcją w handlu bronią na świecie. Oferta Francuzów okazała się lepsza od propozycji przedstawionych przez wspierane przez rząd Japonii firmy Mitsubishi Heavy Industries i Kawasaki Heavy Industries oraz niemiecki holding stoczniowy ThyssenKrupp Marine Systems GmbH. Kwestią, która wzbudziła pewne zaskoczenie po ogłoszeniu wyniku przetargu, była wypowiedź szefa DCNS. Hervé Guillou oświadczył, że dzięki australijskiemu kontraktowi we francuskich stoczniach przybędzie około 4 tys. miejsc pracy. Tymczasem politycy w Australii mocno podkreślali, że okręty podwodne będą budowane w kraju, co zapewni 2800–3000 miejsc pracy. Przy czym ta liczba dotyczy zamówienia ośmiu okrętów. Fakt budowy wszystkich jednostek w Australii potwierdził podczas wizyty w Canberze szef francuskiego rządu Manuel Valls.
Podczas gdy Francuzi cieszą się z sukcesu, ich rywale analizują, dlaczego ponieśli porażkę w rywalizacji o australijski kontrakt. W przypadku Niemiec nie było to zaskoczeniem. W mediach już od kilku miesięcy pojawiały się informacje, że z powodów technicznych ich oferta ma najmniejsze szanse. „Niemiecka propozycja jest powiększoną wersją mniejszego, już istniejącego okrętu podwodnego, a to technicznie jest ryzykowne”, zacytował Reuters w styczniu tego roku anonimowego eksperta.
Porażkę szczególnie boleśnie odczuwa japoński premier Shinzō Abe, w którego polityce obronnej ważne miejsce zajmuje rozwój eksportu wyrobów przemysłu obronnego. Japończycy byli bardzo zaskoczeni rozstrzygnięciem przetargu na okręty podwodne. Oficjalnie minister obrony gen. Nakatani i sekretarz gabinetu Yoshihide Suga wyrazili rozczarowanie australijską decyzją. Nieoficjalnie urzędnicy japońscy przyznają, że niemal do końca byli przekonani, że wygrają rywalizację z Francuzami. Być może wynikało to z przekonania, że wszystko zostało już ustalone przez premierów Abbotta i Abego, a procedura przetargowa jest tylko pro forma. Jako powód długiej bierności, a później mało skoordynowanych działań lobbingowych Japończyków jest wskazywany m.in. ich brak doświadczenia w podobnych procedurach zagranicznych. Przez kilkadziesiąt lat z powodu samoograniczeń wprowadzonych przez polityków japońska zbrojeniówka nie mogła sprzedawać uzbrojenia do innych państw.
Japońskie media nie są wolne od teorii spiskowych, według których władze Australii uległy presji Chin. Według nich rząd w Canberze nie chciał zaogniać relacji z Pekinem, dlatego wybrał ofertę europejską. Eksperci zaś wskazują, że decyzja gabinetu Turnbulla ma związek z polityką wewnętrzną. Po prostu australijski premier chciał pokazać rodakom, że dba o miejsca pracy dla nich, natomiast Japonia nie kwapiła się z budową okrętów podwodnych w Australii. Ponoć japońskie ministerstwo obrony i morskie siły samoobrony nie chciały, aby pewne rozwiązania technologiczne wyciekły do Amerykanów, mimo że są oni sojusznikami. Tych oporów nie mieli Francuzi. Z drugiej strony, emerytowany japoński wiceadm. Masao Kobayashi zwrócił uwagę na to, że możliwości produkcyjne okrętów podwodnych firm Mitsubishi Heavy Industries i Kawasaki Heavy Industries wystarczają tylko na zaspokojenie potrzeb rodzimych sił morskich.
Innym aspektem, który mógł mieć wpływ na decyzje w Canberze, był przewidywany czas używania okrętów podwodnych. Projektanci Sōryū tworzyli je z założeniem, że będzie to około 20 lat, tymczasem według Australijczyków nowe okręty posłużą co najmniej 30 lat.
Francuska gra
Podczas gdy Japończycy zachowywali się nieporadnie, Francuzi przeprowadzili szeroko zakrojoną i bardzo efektywną operację lobbingową. Już w połowie listopada 2014 roku, przy okazji wizyty w Australii prezydenta François Hollande’a, rozpoczęła działalność DCNS Australia, spółka zależna DCNS. Posunięciem, które miało ogromne znaczenie dla ostatecznego sukcesu Francuzów, było zatrudnienie przez nich Seana Costella, bliskiego współpracownika ministra Jonhstona. Wcześniej służył on na okrętach podwodnych, potem pracował jako menedżer ds. strategii w budującej je państwowej firmie Australian Submarine Corporation. Jako bliski współpracownik szefa resortu obrony zdobył dużą wiedzę o negocjacjach z Japończykami. Znał też możliwości i oczekiwania firm rodzimych. Costello przygotował plan działań marketingowych, które DCNS musiała wykonać, by wygrać przetarg.
Niezwykle istotne było nawiązanie współpracy z amerykańskimi firmami Lockheed Martin i Raytheon, które są potencjalnymi dostawcami wyposażenia do australijskich okrętów podwodnych. Otóż jednostki typu Shortfin Barracuda DCNS zaoferowała Australii z wyposażeniem i pakietem uzbrojenia produkcji francuskiej, w którym znalazły się ciężkie torpedy F21, pociski przeciwokrętowe Exocet i przeciwlotnicze A3SM oraz miny morskie. Jak jednak wiadomo, australijska marynarka preferuje amerykański system kierowania walką AN/BYG-1 razem z australijsko-amerykańskimi torpedami Mark 48. DCNS, podejmując współpracę z Amerykanami, zasygnalizowała, że jest gotowa zmodyfikować ostateczny projekt okrętu zgodnie z wymaganiami Royal Australian Navy.
Bardzo aktywnie od 2014 roku wspierał DCNS francuski minister obrony Jean-Yves Le Drian, który wykorzystywał kontakty polityczne, by promować ofertę spółki i przeciwdziałać różnym zagrożeniom. Jednym z nich była postawa władz USA. Otóż pojawiały się doniesienia o amerykańskich naciskach, by Canberra wybrała propozycję japońską. Ponoć zasugerowano Australijczykom, że w wypadku innego rozstrzygnięcia nie uzyskają dostępu do najbardziej zaawansowanych systemów. Oficjalnie tym doniesieniom zaprzeczyła minister spraw zagranicznych Julie Bishop. Dziennik „Le Point” z kolei podał, że w lipcu 2015 roku, podczas spotkania z sekretarzem obrony Ashtonem Carterem, minister Le Drian zabiegał o neutralność USA w australijskim przetargu.
Francuzi bardzo sprytnie wykorzystali politykę historyczną. Przykładem jest wizyta ministra Le Driana 1 marca 2016 roku w Adelajdzie. Oficjalnym powodem było przekazanie orderów Legii Honorowej siedmiu weteranom II wojny światowej, mieszkającym w Australii Południowej. Francuski polityk spotkał się tam z szefem regionalnego rządu Jayem Weatherillem, z którym rozmawiał o przemyśle obronnym.
Według nieoficjalnych opinii francuskich urzędników, wspólna historia, fakt bycia sojusznikami podczas wojen światowych, ułatwiła rozpoczęcie dyskusji z Australijczykami o okrętach podwodnych. Okazją do tego były wizyty oficjeli z antypodów na cmentarzu w Albany, gdzie spoczywają polegli na froncie zachodnim żołnierze z Australii i Nowej Zelandii. Wysoką rangę nadano tegorocznym uroczystościom z okazji stulecia przybycia pierwszych australijskich żołnierzy do Francji podczas I wojny światowej. 25 kwietnia 2016 roku, na cmentarzu w Albany, minister Le Drian wygłosił przemówienie, w którym podkreślał sojusznicze więzi między Francją i Australią. Następnego dnia ogłoszono rozstrzygnięcie przetargu.
Inny powód wyboru oferty francuskiej zasugerowali Aaron Patrick i Phillip Coorey w artykule opublikowanym w „Financial Review”. Według nich na korzyść okrętów typu Shortfin Barracuda przemawiał fakt, że jest nieco mniejszą konwencjonalną wersją okrętu „Barracuda” o napędzie atomowym, tak więc stosunkowo łatwo będzie można dokonać zmiany jej napędu. Ponoć ministerstwo obrony rozważało już tę opcję, jednak na razie nie podjęto decyzji. „Australia nie ma wykwalifikowanej kadry, doświadczenia, infrastruktury, instalacji szkoleniowych i systemu regulacji niezbędnych do projektowania, budowy, eksploatacji i utrzymania floty okrętów podwodnych o napędzie atomowym”, powiedziała Marise Payne. Zapytany o tę kwestię Costello z kolei odparł ogólnikowo, że decyzja o napędzie nuklearnym jest w gestii rządu australijskiego. Niewykluczone, że w przyszłości ta sprawa powróci.
autor zdjęć: Lincoln Commane/Royal Australian Navy