moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Szwoleżer w Komendzie Głównej AK

Nieprzeciętnie inteligentny, a jako dowódca – lubiany i poważany przez podwładnych. W czasie okupacji pułkownik Józef Szostak „Filip” opracowywał w AK m.in. plany powstania powszechnego, ale – jak przekonuje autor jego biografii dr Daniel Koreś – nie należał do grona jastrzębi prących do wybuchu walk w Warszawie. Kim był oficer nazywany „drugim szwoleżerem” II RP?

Rtm. Józef Szostak na przeszkodzie triplebarre, koszary przy ul. 29 Listopada w Warszawie, 1924.

Czy zgodzi się Pan ze zdaniem, że życie pułkownika dyplomowanego Józefa Szostaka – a więc także jego karierę wojskową i losy wojenne – zdeterminował fakt, iż był on szwoleżerem? Ta elita przedwojennego Wojska Polskiego czerpała nie tylko z tradycji legionowych, ale wręcz – napoleońskich.

Doktor Daniel Koreś: Jeśli mianem „pierwszego szwoleżera Rzeczypospolitej” nazywamy generała Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, to niewątpliwie „drugim szwoleżerem” jest właśnie pułkownik Józef Szostak. Twierdzenie to opieram głównie na tym, że pułkownik był bohaterem zwycięskiej bitwy pod Dołhobyczowem 10 grudnia 1918 roku. A data ta stała się nie tylko świętem 1 Pułku Szwoleżerów, ale wręcz jego mitem założycielskim. Pod Dołhobyczowem narodzili się na nowo szwoleżerowie – spadkobiercy tych z Gwardii cesarza Napoleona. W bitwie tej Szostak dał świadectwo swego męstwa, został ciężko ranny i odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari.

Wtedy pułk liczył kilku oficerów i w rzeczywistości jeden szwadron zbiorczy – kilkudziesięciu żołnierzy. Dowództwo objął major Gustaw Orlicz-Dreszer, który jednak później nie był przez szwoleżerów tak wysoko stawiany w ich hierarchii jak Wieniawa czy Szostak. Częściowo wpływ miał na to fakt, że Orlicz wyszedł z pułku w 1921 roku mocno skłócony z większością jego oficerów. Wracając do naszego bohatera, należy podkreślić, że nawet w czasie, gdy był on poza pułkiem – służąc w innej jednostce czy oddelegowany do pracy sztabowej – szwoleżerowie o nim zawsze pamiętali, co przejawiało się chociażby w zaproszeniach na uroczystości i święta pułkowe.

REKLAMA

Wystarczy spojrzeć na zachowane do dziś zdjęcia z uroczystości pułkowych. Wyraźnie dominują na nich dwaj oficerowie – Wieniawa i Szostak.

Dokładnie. Łączyło ich coś więcej niż tylko relacja: dowódca–podkomendny. Pułkownik Szostak, co też sam podkreśla we wspomnieniach, do momentu tragicznej śmierci swych synów był bardzo wesołym człowiekiem. A to w połączeniu z nieprzeciętną inteligencją powodowało sympatię generała Wieniawy, który był obdarzony tymi samymi przymiotami. Obaj też potrafili wyrobić sobie u żołnierzy nie tylko posłuch czy szacunek, ale i szczerą sympatię, co nie jest w wojsku taką prostą sprawą.

Słowem, wybitny oficer z elitarnego pułku, który potwierdził swoją wartość zarówno w pracy sztabowej jako szef Oddziału III Operacyjnego Sztabu Głównego WP, jak i w linii – dowodząc 13 Pułkiem Ułanów w kampanii polskiej 1939 roku, który jednak dość długo nie mógł zdecydować się na przyłączenie do konspiracji – dlaczego?

Najbardziej prawdopodobnym powodem wydaje się ten, że Szostak do konspiracji nie miał ani powołania, ani drygu. To postawa nie tak rzadka u oficerów zawodowych – przyzwyczajonych do chodzenia w mundurze i przekonanych, że ich powołaniem jest otwarta walka z nieprzyjacielem. Tu taka dygresja, największym problemem w konspiracji było obsadzenie Oddziału II Komendy Głównej ZWZ/AK, czyli wywiadu. Wbrew pozorom, nie bardzo chciano przyjmować przedwojennych specjalistów – oficerów wywiadu, gdyż oni mieli, nazwijmy to, swoje nawyki, które nie sprawdzały się w wywiadzie konspiracji. Najlepszy więc wywiad w AK robili naturszczycy, którzy z przedwojenną dwójką nie mieli nic wspólnego.

Pułkownik Szostak, kiedy już znalazł się w konspiracyjnych strukturach, o tyle miał łatwiej w zaadaptowaniu się w podziemiu, że Oddział III Operacyjny Komendy Głównej AK, do którego trafił, zresztą zgodnie ze swoimi kompetencjami i na osobiste polecenie generała Stefana Roweckiego, nie wymagał od niego bycia, nazwijmy to, na „pierwszej linii konspiracji”. Specyfika służby w Oddziale III była taka, że Szostak prawie nie bywał na mieście; nie dowodził oddziałem taktycznym i nie musiał brać udziału w odprawach bojowych. Jego głównym zadaniem było pisanie i opracowywanie planów, w tym planu powstania powszechnego. Zresztą sam najlepiej odmalował swoją służbę na własnoręcznym rysunku, reprodukowanym w książce: po prostu narysował się, jak siedzi za biurkiem i pisze.

Czy można konkretnie wskazać, co z tej jego pracy wykorzystano w bieżącej walce?

Bardzo trudno jest na to pytanie odpowiedzieć, gdyż w zachowanych dokumentach niełatwo jest wskazać, co jest dziełem Szostaka, a co innych oficerów. Należy pamiętać też, że ze względów konspiracyjnych nie sygnowali swoich prac podpisami, a przede wszystkim sporządzali je dla swych zwierzchników, którzy decydowali o ich wykorzystaniu lub nie. Niemożliwością jest więc dokładne wskazanie, że ten fragment planu powstania powszechnego, czy akcji „Burza”, sporządził Szostak czy ktoś inny. Myślę, że praca Oddziału III wyglądała tak, że jego szef, generał Stanisław Tatar „Erazm” przedstawiał ogólną koncepcję danego zagadnienia, a jego podwładni – Szostak i Jerzy Kirchmayer – je zgłębiali i szczegółowo opracowywali. Które kto robił? Na to pytanie dziś nie ma odpowiedzi.

Da się dopiero wykryć autorstwo niektórych aspektów w momencie, kiedy oficer zajmował stanowisko kierownicze. Po prostu brał wtedy odpowiedzialność za swój odcinek działań. I tak jest w wypadku pułkownika Szostaka, kiedy to on stanął na czele Oddziału III Komendy Głównej AK. Dobrym tego przykładem jest cytowany w książce „Meldunek sytuacyjny nr 243” z 14 lipca 1944 roku, przesłany do Naczelnego Wodza w Londynie, w którym niewątpliwie padło zdanie autorstwa szefa Oddziału III: „Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce i ich przygotowaniach przeciwpowstańczych […] powstanie nie ma widoków powodzenia”.

Próbuje Pan w książce rozstrzygnąć dylemat, czy pułkownik „Filip” – bo taki pseudonim Józef Szostak nosił w konspiracji jako szef Oddziału III i szef operacji Komendy Głównej AK – był jastrzębiem, takim jak chociażby generał Okulicki, prącym do wszczęcia w Warszawie powstania, czy jednak starał się zachować zdrowy, by nie powiedzieć – racjonalny ogląd sytuacji?

Podkreśliłem to w książce i tutaj powiem raz jeszcze: moim zdaniem pułkownik „Filip” nie należał do grona jastrzębi prących za wszelką cenę do wybuchu powstania w Warszawie. Wskazują na to przede wszystkim szczątkowe, ale rzetelne relacje. Bardzo istotne są tutaj między innymi zeznania generała Okulickiego, składane przed sowieckimi śledczymi w 1945 roku. Generał jednoznacznie w nich wskazywał, kto popierał jego postulat o wszczęciu w stolicy walki powstańczej. Szostaka w ogóle pomija.

À propos generała Okulickiego, czy możliwa jest odpowiedź na pytanie, kiedy on zdecydował, że będzie forsował rozpoczęcie powstania w Warszawie? Przecież do Komendy Głównej AK przybył ze sztabu Naczelnego Wodza generała Kazimierza Sosnkowskiego z instrukcjami mówiącymi zupełnie coś przeciwnego…

Należy uściślić, że w tych instrukcjach o powstaniu w Warszawie nie było nawet mowy! Okulicki miał „studzić zapały”. Generał Tadeusz Pełczyński, ówczesny szef sztabu Komendy Głównej AK, w wywiadzie przeprowadzonym z nim po wojnie przez Jeana-François Steinera powiedział jedną rzecz. Mianowicie, że Okulicki uczciwie przedstawił stanowisko, które przywiózł z Londynu, ale to myśmy go przekonali do zmiany zdania i że jest zupełnie odwrotnie niż Naczelny Wódz sądzi… I od tego czasu, według Pełczyńskiego, „Kobra” – bo takiego pseudonimu wówczas używał Okulicki – stał się apostołem powstania w Warszawie.

Uważam, że Pełczyński nie powiedział francuskiemu dziennikarzowi prawdy. Okulicki leciał do Polski już z mocnym postanowieniem wszczęcia powstania i nie był uczciwy do końca z Naczelnym Wodzem generałem Sosnkowskim.

Czyli Okulicki „podpalił lont”.

Ale pochodnię do tego wręczył mu generał Pełczyński… Bardzo trudno jest rozgryźć osobowość generała Okulickiego, a przede wszystkim cierpimy w jego wypadku na brak archiwów, pozostają poszlaki, a te mogą prowadzić i często prowadzą w ślepą uliczkę.

Zaznaczmy dobitnie, każdy członek Komendy Głównej AK, nie wyłączając Szostaka, był za wybuchem powstania. Tematem do dyskusji był tutaj termin jego rozpoczęcia. Tych oficerów opanowała – nie przesadzając – psychoza, że oto Armia Czerwona zaraz zajmie Warszawę, a „my wylądujemy na śmietniku historii, nic nie robiąc”. Na to miało też wpływ przekonanie, że może się powtórzyć sytuacja z końca I wojny światowej, z listopada 1918 roku, kiedy Niemcy poniósłszy klęskę na Zachodzie, wycofali się z Warszawy. Niestety, historia rzadko się powtarza… Bez przesady można stwierdzić, że w czasie powstania Komenda Główna AK cały czas słuchała radia niemieckiego i wyczekiwała komunikatu o załamaniu się frontu na Zachodzie i upadku Niemiec. Tym bardziej że z drugiej strony do Wisły szli Sowieci i Wehrmacht wydawał się wykończony. Jak dziś wiemy, było inaczej. Ani sytuacja na froncie zachodnim nie była jeszcze przesądzona, ani armia niemiecka nie była jeszcze złamana, ani Sowietom nie zależało na szybkim wkroczeniu do stolicy Polski. To był ze strony polskich dowódców przejaw nieznajomości totalitarnego systemu – niedocenianie tego, w co Hitler zmienił Niemcy, a z drugiej strony bezwzględności Stalina w dążeniu do politycznych celów.

Ale przecież po nieudanej „Burzy” w Wilnie i we Lwowie oraz tragedii 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK – Komenda Główna mogła się spodziewać od Sowietów tylko najgorszego.

Tutaj trzeba pamiętać o jednym aspekcie. W Komendzie Głównej tłumaczono sobie to w ten sposób, że Kresy to są tereny sporne, poza tak zwaną linią Curzona, ale w centralnej Polsce i Warszawie Sowieci nie mają żadnego pretekstu do takich poczynań, jak w Wilnie czy we Lwowie. Choć jednocześnie do Warszawy docierały wieści o rozbrajaniu nie tylko żołnierzy wołyńskiej dywizji, ale i lubelskich jednostek. No i rzecz najważniejsza – wiedziano, że w Lublinie Sowieci zainstalowali marionetkowy komitet! To powinno dać Komendzie Głównej pewność, że po stronie Stalina nie ma najmniejszej woli do jakiegokolwiek kompromisu.

Wracając do pułkownika Szostaka i jego roli w tym wszystkim, to dotychczas w historiografii obowiązywał pogląd – forsowany przez nieprzychylnego mu pułkownika dyplomowanego Janusza Bokszczanina, poprzednika Szostaka na stanowisku szefa operacji KG AK – że Szostak obok Okulickiego był prowodyrem prącym do wszczęcia powstania. W książce udowadniam, w oparciu o inne relacje, że to nieprawda.

Pułkownik Szostak, co jest charakterystycznym rysem w całej jego karierze wojskowej, starał się trzymać jak najdalej od polityki, także podczas gorących lipcowych dni 1944 roku i w trakcie powstania. On po prostu starał się być i pozostać żołnierzem. Mógł polemizować podczas narady, sugerować rozwiązania, ale po wydaniu rozkazu, po prostu go wykonywał jak najlepiej potrafił; nawet w tak beznadziejnej operacji, jak Powstanie Warszawskie. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że pułkownik w Komendzie Głównej był nieco outsiderem. Nie na wszystkie odprawy go zapraszano, nie miał przyjaciół wśród polityków – co w konspiracji miało znaczenie, starał się trzymać swojej działki. A przede wszystkim jeśli zabierał głos, to w sprawach fachowych, na tematy, na których się znał. I jego głos raczej był tonujący zapały do nieprzemyślanej konfrontacji z wrogiem. Mówił: „Tak, ale nie za szybko”.

I tu wracamy do tej nieszczęsnej daty wybuchu powstania.

Tak. Zauważmy, 31 lipca 1944 roku w akcie desperacji tak naprawdę odciętego od doradców komendanta głównego AK generała Tadeusza Komorowskiego „Bora” niemalże „napadli” – no bo tak to trzeba określić – Okulicki z Pełczyńskim i pułkownikiem dyplomowanym Antonim Chruścielem „Monterem”, komendantem Okręgu Warszawskiego AK. „Bór” akurat wrócił z posiedzenia Rady Narodowej, gdzie polityków zapewnił, że warunki militarne nie pozwalają myśleć w ogóle przez najbliższe dni o wybuchu powstania. A parę godzin później trzej wymienieni oficerowie zmuszają go do diametralnej zmiany zdania. I jak stwierdziliśmy wyżej, „Bór” nie mając oparcia w oficerach wyrażających wątpliwości co do sensu rozpoczynania walki w momencie, gdy Niemcy opanowali panikę i wzmacniali swe siły wokół Warszawy i w niej samej – uległ. Bo gdyby był na tym spotkaniu pułkownik dyplomowany Kazimierz Iranek-Osmecki, szef II Oddziału, pułkownik dyplomowany Kazimierz Pluta-Czachowski, szef Oddziału V Łączności, czy właśnie pułkownik Szostak, być może sprawy przybrałyby zupełnie inny obrót i nie doszłoby do godziny „W”, a już na pewno nie o godzinie siedemnastej 1 sierpnia 1944 roku! To też wskazuje, po czyjej stronie był nasz bohater – na pewno nie na pozycjach jastrzębi. Gdyby był jastrzębiem, Okulicki mógłby go ze sobą zabrać 31 lipca około godziny siedemnastej do „Bora”, który zresztą nie darzył Szostaka sympatią. To jednoznacznie świadczy moim zdaniem, że pułkownik Szostak jastrzębiem nie był. Wręcz przeciwnie – starał się hamować zapędy tych, którzy parli do walki wbrew sygnałom, że skończy się to katastrofą.


 

Daniel Koreś doktor nauk humanistycznych w zakresie historii XX wieku, pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych Oddziału IPN we Wrocławiu i Wojskowego Biura Historycznego im. gen. K. Sosnkowskiego. Autor m.in. monografii: „Generał brygady Aleksander Radwan-Pragłowski (1895–1974). Studium biograficzne”; „W cieniu wyroku na miasto. Pułkownik dyplomowany Józef Szostak »Filip« (1897–1984). Biografia szefa Oddziału III i szefa operacji KG AK”, edycji: „Moja służba Niepodległej. Wspomnienia pułkownika dyplomowanego Józefa Szostaka »Filipa« (1897–1984)” i ponad stu artykułów naukowych z zakresu: biografistyki wojskowej, wojny polsko-bolszewickiej 1918–1920, wojskowości II Rzeczypospolitej, kampanii polskiej 1939 roku oraz II wojny światowej i okresu powojennego.

Rozmawiał, Piotr Korczyński

autor zdjęć: NAC

dodaj komentarz

komentarze


Wioślarze i triatlonistka na podium
 
Tragiczne zdarzenie na służbie
Zmiany w dodatkach stażowych
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Pierwszy polski F-35 na linii produkcyjnej
Konkurs MON-u na pracę o cyberbezpieczeństwie
NATO na północnym szlaku
Pierwsi na oceanie
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Polki pobiegły po srebro!
Marynarka pilnuje gospodarczego krwiobiegu
„Steadfast Defender ’24”. Kolejne uderzenie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Flaga, flaga państwowa, barwy narodowe – biało-czerwony przewodnik
Jak Ślązacy stali się panami własnego domu
Pilecki ucieka z Auschwitz
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Biel i czerwień łączy pokolenia
Awanse na Trzeciego Maja
W obronie wschodniej flanki NATO
Polskie czołgi w „najgroźniejszym z portów”
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Pytania o europejską tarczę
Święto biało-czerwonej w Brzesku z Wojskiem Polskim
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Pływacy i maratończycy na medal
Akcja „Bielany”, czyli Junkersy w ogniu
Czarne oliwki dla sojuszników
Barwy Ojczyzny
NATO on Northern Track
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Nowe boiska i hala dla podchorążych AWL-u
Wytropić zagrożenie
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Prezydent chce wzmocnienia odporności państwa
Pod skrzydłami Kormoranów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Idą wakacje, WOT czeka na kandydatów
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
Posłowie dyskutowali o WOT
Wojna w świętym mieście, epilog
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Debata o bezpieczeństwie pod szyldem Defence24
25 lat w NATO – serwis specjalny
Ameryka daje wsparcie
Daglezje poszukiwane
Szybki marsz, trudny odwrót
Święto stołecznego garnizonu
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Telefon zaufania dla żołnierzy czynny całą dobę
Patriotyczny maraton
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Husarz na straży nieba
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Prezydent mianował dowódców DGRSZ i DWOT

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO