moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Skowyt rebeliantów

Okrzyk bojowy atakujących mobilizował do walki i dodawał ducha. Atakowanym miał tego ducha odebrać, wywołać u nich przerażenie i panikę. Tak było od starożytności i tak jest właściwie do dziś. Okrzyk „hurra!” jest najbardziej popularny w większości armii na świecie, ale niejedyny. A który najbardziej przerażał?

Najbardziej uniwersalny okrzyk bojowy „hurra!” został zaadoptowany ze wschodu, a dokładnie przejęli go żołnierze pruscy od Rosjan, którzy szli na bagnety z okrzykiem „urra!”. Trudniejsza jest odpowiedź, skąd wziął się w armii rosyjskiej. Najczęściej językoznawcy i historycy wskazują na tradycję tatarską lub kałmucką. Za tą drugą teorią przemawia to, że formacje kawalerii kałmuckiej pojawiły się w armii cara Piotra I, a jeźdźcy kałmuccy mieli w zwyczaju zagrzewać się do boju zawołaniem „uralan!” – „do przodu!”.

Choć „hurra!” zapanowało na bitewnym polu, nie było jedynym okrzykiem bojowym. W wielu armiach nie zapomniano też tradycji przywoływania na pomoc imienia wyznawanego przez żołnierzy Boga. „Allāhu Akbar!” – „Bóg jest wielki!” – wciąż rozbrzmiewa w czasie walk na Bliskim Wschodzie. Żołnierze chrześcijańscy krzyczeli „nobiscum Deus!” – „Bóg jest z nami!” lub „Deus vult!” – „Bóg tak chce!”. Poszczególne narodowości, idąc do boju, przywoływały imiona swych świętych patronów: Hiszpanie, w tym konkwistadorzy, krzyczeli „Santiago y cierra España!” – „Święty Jakub i pieczęć Hiszpanii!”, a Francuzi w przedrewolucyjnej Francji zagrzewali się do boju imieniem Świętego Dionizego – „Saint-Denis”, nad polskimi szeregami słychać zaś było „Jezus, Maria!” – choćby w oddziałach kosynierów Tadeusza Kościuszki i w kolejnych powstaniach. Z kolei żołnierze japońscy, idąc na śmiertelny bój, pozdrawiali cesarza zawołaniem „banzai!” – „niech żyje cesarz!”.

 

Wrzask nie do zniesienia

Podobnie jak zawołanie rycerskie w dawnej Polsce identyfikowało przedstawiciela danego rodu na równi z wymalowanym na jego tarczy znakiem herbowym, tak często okrzyk bojowy był przypisany konkretnej formacji narodowej. Jeśli w armii francuskiej czy amerykańskiej nagle było słychać galicki okrzyk „faugh a-ballagh!” – „zejdźcie mi z drogi!” – oznaczało to, że nieprzyjaciela atakują regimenty złożone z irlandzkich najemników. Po okrzykach bojowych można też było poznać daną formację lub rodzaj wojska – inne okrzyki miała piechota, inne zwiadowcy czy kawaleria. I tak m.in. żuawi – lekka piechota formowana w armii francuskiej, ale nie tylko, bo żuawi pojawili się też w powstaniu styczniowym i po obu stronach wojny secesyjnej – krzyczeli: „żu – żu – żu!”. Zawołaniem sztrafników, czyli żołnierzy oddziałów karnych Armii Czerwonej, nie było „urra!” (czy „za Stalina!”), lecz „hu-ha!”, wzięte ponoć z refrenu popularnej piosenki. Okrzyk podkreślał też często elitarność jednostek. Na przykład do dziś imienia Geronimo – słynnego wodza Apaczów – mogą przywoływać podczas walki w US Army tylko spadochroniarze.

Pozostańmy przy wojsku amerykańskim, by odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie, który okrzyk bojowy najbardziej przerażał atakowanych. Jeśli zestawi się przekazy i relacje historyczne, to niewątpliwie należał do nich okrzyk bojowy żołnierzy Konfederacji z czasów wojny secesyjnej. Właściwie żołnierze Unii rzadko określali go mianem okrzyku, najczęściej mowa była o wrzasku czy skowycie. Jeden z weteranów wspominał „rebel yell” jako „przeraźliwe wycie, pełne nienawiści i żądzy krwi”, kolejny porównywał go do „korkociągu wkręcanego w kręgosłup”, a jeszcze inny – do „podmuchu lodowatego wiatru”.

Za inicjatora „rebell yell”, tego, jak widać po powyższych cytatach, bardzo skutecznego psychologicznego oddziaływania na nieprzyjaciela, uważa się gen. Stonewalla Jacksona, jednego z najlepszych dowódców Konfederacji – obok głównodowodzącego jej armii, gen. Roberta Lee – i jednego z najwybitniejszych amerykańskich taktyków wojskowych w ogóle. Stonwall, nakazując żołnierzom, by ich atak poprzedzało przeraźliwe wycie, z pewnością czerpał z doświadczeń walk na pograniczu amerykańskim i zwyczajów plemion indiańskich, których wojownicy w starciu wznosili przeraźliwe okrzyki.

Próbowano w fonetycznym zapisie na papierze oddać „rebel yell”. W różnych wersjach wyglądało to tak: „jiih-ah!”, „i-jo-jo-ooh!” czy „o-oi-ji!” – wszystkie okazały się mało przekonywające już po pierwszej próbie ich czytania… Jednak jak pisał S.C. Gwynne, autor cenionej biografii gen. Jacksona: „Ostatnio jednak dzięki badaniom prowadzonym przez Muzeum Konfederacji zdołaliśmy odzyskać zaginiony dźwięk. Na podstawie nagrania jednego z żołnierzy 37 Regimentu z Karoliny Północnej w nowoczesnym studiu odtworzono i skopiowano krzyk, by wywołać efekt wrzeszczącego tłumu. Krzyk składał się z trzech elementów: krótkiego, wysokiego okrzyku, przypominającego szczeknięcie lisa, krótkiego i nieco niższego skowytu oraz kolejnego skowytu, długiego i wysokiego. Rezultat pracy w studiu nagraniowym jest zdumiewający i potwierdza relacje żołnierzy Unii. Słyszymy dziki wrzask, odrealniony, jak z sennych koszmarów”.

Cisza też może przerażać

Okrzyk bojowy miał idącym w bój żołnierzom dodawać animuszu, łagodzić strach i tworzyć poczucie wspólnoty. Były jednak i praktyki odwrotne – istniały formacje, które do walki szły w kompletnej ciszy – jak duchy wyłaniali się z porannej mgły lub lasu. Do tego trzeba było wyjątkowo zdyscyplinowanych i wyszkolonych żołnierzy, mających nerwy jak postronki. Nie dziwi więc, że w ten sposób atakowały wroga oddziały gwardyjskie.

„Gwardia walczy, zwycięża i umiera w milczeniu” – głosiła maksyma z czasów wojen napoleońskich. Istotnie – czworoboki gwardii cesarza Napoleona pod Waterloo walczyły i ginęły bez okrzyków, nie licząc okrzyku ich dowódcy, gen. Pierre’a Cambronne’a, który miał odpowiedzieć na propozycję kapitulacji: „Gwardia umiera, ale nie poddaje się”, a jeden z jego żołnierzy dodał jeszcze słowo: „Merde!” („Gówno!”). W podobny sposób co pretorianie Napoleona Bonaparte walczyła gwardia rosyjska aż do czasów rewolucji bolszewickiej. Wtedy to ostatni raz „równo i w ciszy” poszły do boju kolumny szturmowe Białej Gwardii – rozstrzeliwane przez kulomioty czerwonoarmistów.

Bibliografia

S.C. Gwynne, „Wrzask rebeliantów. Historia geniusza wojny secesyjnej”, przeł. Jan Dzierzgowski, Wołowiec 2017.
M. Siemaszko, „Hu-ha”, Warszawa 1989.
G. Swoboda, „Gettysburg”, Warszawa 1999. 

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


SOR w Legionowie
 
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Kadisz za bohaterów
Pierwsi na oceanie
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojna w świętym mieście, część druga
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
W Italii, za wolność waszą i naszą
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Pytania o europejską tarczę
Pilecki ucieka z Auschwitz
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Rekordziści z WAT
Wytropić zagrożenie
NATO on Northern Track
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Szybki marsz, trudny odwrót
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Pod skrzydłami Kormoranów
Gunner, nie runner
Metoda małych kroków
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Święto stołecznego garnizonu
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Posłowie dyskutowali o WOT
Na straży wschodniej flanki NATO
Kolejne FlyEye dla wojska
Daglezje poszukiwane
Zmiany w dodatkach stażowych
Sprawa katyńska à la española
Sandhurst: końcowe odliczanie
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Ameryka daje wsparcie
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Wojna w świętym mieście, epilog
25 lat w NATO – serwis specjalny
Zachować właściwą kolejność działań
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Tragiczne zdarzenie na służbie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Weterani w Polsce, weterani na świecie
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
W obronie wschodniej flanki NATO
Bohater września ’39 spełnia marzenia

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO