moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Armia ludzi z pasją

W mundurach służą m.in. lekarze, kontrolerzy ruchu lotniczego, kryptolodzy, nurkowie, meteorolodzy czy sportowcy. Choć zdecydowali się na karierę wojskowego, nie chcieli rezygnować z zainteresowań, jakie mieli w życiu cywilnym. I słusznie, bo armia to właśnie miejsce dla takich ludzi. Ich pasje często stają się atutem w zawodzie żołnierza.

Służba wojskowa to nie tylko szkolenia poligonowe i zagraniczne misje. Po włożeniu munduru można wykonywać różne profesje i z powodzeniem spełniać się w wielu dziedzinach.

W szeregach armii służy cała rzesza różnego rodzaju specjalistów. I choć dla wszystkich żołnierzy nadrzędnym celem jest obrona granic kraju i jego obywateli, wielu spośród nich zawodowo realizuje się z dala od poligonów. Bo wojsko to nie tylko czołgi, transportery, karabiny czy armaty. W mundurach służą także lekarze, kontrolerzy ruchu lotniczego, nurkowie, meteorolodzy czy sportowcy.

Jak ta wielobranżowość w ramach jednego zawodu żołnierza się sprawdza? Zapytaliśmy o rozwój zawodowy przedstawicieli różnych profesji. Na swoim przykładzie dowodzą, że w wojsku każdy może znaleźć miejsce dla siebie.

INSPIRUJĄCA ENIGMA

Wielu młodych ludzi po maturze decyduje się na studia oficerskie nie tylko dlatego, że chce być żołnierzami, lecz przede wszystkim ze względu na to, że tylko na wojskowych uczelniach może zdobyć unikatowe kwalifikacje. Tak było choćby w przypadku ppor. Anety Stogowskiej, która już od szkoły podstawowej interesowała się matematyką i geografią. „Ten świat mnie fascynował. W liceum po raz pierwszy pomyślałam, że fajnie byłoby tę miłość do map połączyć z zawodem”, mówi oficer. Dowiedziała się, że w Wojskowej Akademii Technicznej jest kierunek spełniający jej oczekiwania, ale jego wybór wiąże się z włożeniem munduru.

„Nie ukrywam, że miałam dylemat, czy to dla mnie. Lubię wyzwania, ciężką pracę, więc z jednej strony chciałam spróbować, ale z drugiej obawiałam się, czy dam radę. Zaczęłam sporo czytać na ten temat, a do podjęcia studiów wojskowych zmotywował mnie mój ówczesny chłopak, dziś mąż, który również wybrał taką drogę. Ostatecznie w 2014 roku rozpoczęłam studia na WAT”, opowiada ppor. Stogowska. Dziś przyznaje, że szybko odnalazła swoje miejsce w armii. Wiedziała, że wybrała właściwie i że kartografia oraz geodezja zdeterminują jej dalsze życie zawodowe. Poczuła, że właśnie do tego ma smykałkę. W 2019 roku została promowana na stopień podporucznika i rozpoczęła pracę w Wojskowym Centrum Geograficznym.

„Myli się ten, kto sądzi, że praca z mapami jest nudna. Wręcz przeciwnie, jest tu wiele miejsca na kreatywność. Poza tym mam poczucie wyjątkowości tej służby. Dla wojska znajomość terenu stanowi kluczowy czynnik działania, więc moja praca, polegająca na jak najdokładniejszym odwzorowaniu terenu, jest bardzo odpowiedzialna. Przynosi mi dużą satysfakcję i pozwala robić to, co naprawdę lubię”, mówi oficer.

Na podobnych, unikatowych kierunkach mogą też odnaleźć się inni. Dzięki ukończeniu studiów w jednej z wojskowych akademii można zostać wojskowym chemikiem, logistykiem czy lotnikiem albo, tak jak kpt. Marek Kwiatkowski (dane zostały zmienione), kryptologiem. Od lat fascynowała go matematyka, uwielbiał rozwiązywać łamigłówki i zadania logiczne. W 2009 roku rozpoczął naukę na Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Matematyczno-Przyrodniczych na Uniwersytecie Łódzkim, jednocześnie studiował fizykę teoretyczną i matematykę teoretyczną.

„Na pierwszym roku brałem udział w kursie historii matematyki. Tam zetknąłem się z pracami polskich kryptologów i dowiedziałem się o ich roli w złamaniu szyfru Enigmy. Kryjąca się w tym wszystkim tajemnica sprawiła, że zainteresowałem się szkołą lwowskich matematyków. Zaczęło mnie to coraz bardziej wciągać”, opowiada. Niedługo potem oficer natknął się na informację o naborze do Wojskowej Akademii Technicznej na kierunek informatyka ze specjalnością kryptologii. Mimo że pierwszy rok w Łodzi zaliczył bez żadnych problemów, postanowił swoją edukację zacząć od początku. „Pasja do matematyki i rodząca się fascynacja kryptologią zaprowadziły mnie prosto na WAT. Wiedziałem, że to będzie to”, mówi kapitan.

Jak przyznaje, nie bez znaczenia był także fakt, że to studia wojskowe. Szacunek do munduru i przekonanie, że służba jest zobowiązaniem, ale i wielką nobilitacją, zaszczepili w nim tata i ojciec chrzestny służący w Państwowej Straży Pożarnej. „Studia w akademii wojskowej tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Szybko okazało się, że otaczająca mnie rzeczywistość spełnia moje oczekiwania. Życie wojskowe weszło mi w krew, a ciekawe studia stały się niesamowitą przygodą. Kontynuuję ją do dziś”, mówi oficer. W 2015 roku rozpoczął służbę w Narodowym Centrum Kryptologii, które z czasem zostało przekształcone w Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni.

Niebawem będzie bronił doktoratu na WAT. „W mojej pracy najbardziej lubię nieustanne wyzwania. Cały czas pojawiają się nowsze technologie, pomysły i algorytmy, a ja dzięki temu się rozwijam”, mówi kpt. Kwiatkowski. Podkreśla też, że pójście na WAT było najlepszą decyzją w jego dotychczasowym życiu, bo bycie specjalistą w wojsku to nie tylko gwarancja ciekawej, zgodnej z zainteresowaniami pracy, lecz także świadomość użyteczności zawodu na cywilnym rynku pracy. „Zapotrzebowanie na specjalistów z branży cyberbezpieczeństwa cały czas rośnie, są dziś potrzebni niemal w każdej instytucji. To pozwala mi spokojnie myśleć o przyszłości”, dodaje kapitan.

Z POGOTOWIA NA WOJNĘ

Wojskowe studia to niejedyna droga, by spełnić się w armii. Mundur mogą włożyć także ci, którzy już mają kierunkowe wykształcenie, np. lekarze, pielęgniarki, weterynarze, farmaceuci, prawnicy czy ekonomiści i informatycy. Absolwenci takich cywilnych kierunków, po odpowiednim szkoleniu wojskowym, mogą wstąpić w szeregi armii zawodowej. Swoje miejsce w wojsku znajdą też kierowcy z prawem jazdy niemal każdej kategorii.

Z wyuczonym zawodem do służby przyszedł plut. Andrzej Kliniewski, dziś ratownik medyczny z 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Mińska Mazowieckiego. Po maturze aplikował do policealnego studium medycznego. „Już po tygodniu nauki wiedziałem, że to była słuszna decyzja”, przyznaje. Któregoś dnia do szkoły przyjechała delegacja z Wojskowego Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi. „Żołnierze zachęcali nas, by po zdobyciu dyplomu wstąpić do istniejącej wtedy Szkoły Podoficerskiej Służb Medycznych. Mówili o wyzwaniach, misjach zagranicznych, rozwoju zawodowym i dobrych zarobkach”, opowiada plutonowy.

Kilka osób, wśród nich Kliniewski, podjęło wyzwanie. Po siedmiu miesiącach nauki, już jako kapral, Kliniewski objął pierwsze stanowisko w 15 Giżyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. „Realia służby były trochę inne, niż nam obiecywano. Trafiłem do batalionu dowodzenia, którego struktura nie była jeszcze do końca dostosowana do obecności ratownika medycznego, więc na swój etat musiałem poczekać trzy miesiące”, mówi ratownik. Przyznaje, że choć pierwsze lata służby były wymagające, to dziś czuje ogromną satysfakcję z drogi, którą przeszedł. Po służbie, początkowo jako wolontariusz, następnie etatowy pracownik, praktykował w zespołach ratownictwa medycznego, jeżdżąc karetką. Pracował także na szpitalnym oddziale ratunkowym.

W 2011 roku wyjechał na misję do Afganistanu – podczas X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego służył głównie jako medyk w ambulatorium, ale brał też udział w patrolach poza bazą. Przyznaje, że misja była dla niego momentem przełomowym w służbie. Jeszcze przed wyjazdem pod Hindukusz szkolił się pod okiem amerykańskich żołnierzy. „Wtedy usłyszałem po raz pierwszy o medycynie pola walki, o opiece nad poszkodowanymi zgodnie z wytycznymi TCCC [Tactical Combat Casualty Care]. A później, już na misji, uświadomiłem sobie, jak wiele jeszcze musimy się nauczyć w tej dziedzinie”, podkreśla.

Po powrocie wciąż rozwijał swoje umiejętności. Skończył studia i komercyjne kursy medycyny taktycznej prowadzone przez medyków, ekskomandosów z Lublińca. Był w grupie, która zainicjowała cykliczną konferencję i warsztaty medycyny taktycznej dla ratowników w mundurach Mil Med Challenge. Plut. Kliniewski w październiku 2020 roku przeniósł się do 2 GPR, bo chce działać jako ratownik na pokładzie śmigłowca W-3 Sokół. Obecnie jest w trakcie kursu, po którym rozpocznie pracę w składzie załogi statku powietrznego.

W RYTMIE MARSZA I ROCKA

Wojsko potrzebuje także artystów, np. wykształconych muzyków, którzy występują w orkiestrach wojskowych i zapewniają oprawę różnych uroczystości. Od kilku lat mundur nosi klarnecista plut. Rafał Sójka. Jest absolwentem Dyrygentury i Wydziału Instrumentalnego Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego, a dziś muzykiem Orkiestry Wojskowej w Bydgoszczy. Podoficer nie ukrywa, że bardzo chciał pracować w wyuczonym zawodzie. To u niego tradycja rodzinna: ojciec i bracia też są muzykami. Po studiach jako dyrygent prowadził zespoły chóralne oraz orkiestrowe, a jako klarnecista współpracował z orkiestrami symfonicznymi w Bydgoszczy, Toruniu i Płocku.

„Praca, choć ściśle związana z moim wykształceniem, nie do końca spełniała moje oczekiwania. Wtedy spotkałem kolegę z uczelni, służącego od kilku lat w Orkiestrze Wojskowej w Bydgoszczy, który poinformował mnie o wolnym etacie w zespole”, mówi plut. Sójka. „Uznałem, że jest to świetna okazja i szansa na zmianę życia zawodowego. Skończyłem kurs podoficerski dla muzyków i rozpocząłem służbę w orkiestrze”, opowiada. Dziś spełnia się w zawodzie, choć przyznaje, że bycie muzykiem w wojsku nieco się różni od pracy w cywilu. „Jednym z podstawowych zadań orkiestr wojskowych jest udział w uroczystościach patriotycznych, więc niektórym może się wydawać, że ograniczamy się głównie do repertuaru marszowego. Nic bardziej mylnego. Chętnie sięgamy po utwory muzyki rozrywkowej, klasycznej czy filmowej”.

Plut. Sójka podkreśla, że choć na co dzień zajmuje się muzyką, to jest przede wszystkim żołnierzem i tak jak inni bierze udział we wszystkich wymaganych szkoleniach wojskowych, musi także wykazać się odpowiednią formą fizyczną. „Wstąpienie do wojska to świetny pomysł na życie i realizację swoich pasji. Uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję, a żałować mogę tylko tego, że na włożenie munduru zdecydowałem się tak późno”, mówi plutonowy.

GOTOWANIE TO MOJE ŻYCIE

Miłość do gotowania w plut. Piotrze Welterze zaszczepili rodzice. To dzięki nim dwóch z trzech synów państwa Welterów zostało zawodowymi kucharzami. Ojciec był policjantem, ale obowiązkową służbę wojskową odbył jako kucharz. „Opowiadał nam o kuchniach polowych palonych drewnem, gotowaniu dla setek żołnierzy, wydawaniu posiłków. To robiło wrażenie”, mówi plutonowy. Skończył technikum gastronomiczne, a później, na początku lat osiemdziesiątych rozpoczął obowiązkową zasadniczą służbę wojskową. „Trafiłem do kuchni w jednej z łódzkich jednostek wojskowych. Tam nabrałem szlifów jako kucharz, a potem, gdy przełożeni zauważyli moje zdolności, zacząłem pracę w kasynie oficerskim”, wspomina.

Po służbie zasadniczej nadal został blisko wojska i kuchni. Jako cywil prowadził kuchnię w zespole kasyn wojskowych w Bydgoszczy. „Gotowanie to moje życie. Zawsze starałem się dawać z siebie wszystko i zarażać ludzi miłością do dobrej kuchni. Kiedyś podczas zajęć na poligonie byliśmy żywieni przez inną jednostkę. Przekonałem się, że nie jest dobrze. Gdy kilka dni później rozwinęliśmy własną kuchnię polową i z tych samych produktów wyczarowaliśmy zupełnie inne dania, wszyscy byli zaskoczeni. Bo oczywiście składniki mają znaczenie, ale tak samo ważne są serce i chęci do gotowania”, opowiada.

Plut. Welter cały czas rozwijał się w gastronomii. Skończył różnego rodzaju kursy, szkolenia, działał w Stowarzyszeniu Kucharzy Kujaw i Pomorza. Dziś jest członkiem m.in. Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni i Cukierni. W 2010 roku zaproponowano mu, by swoją pasję kontynuował w armii, ale już jako żołnierz. Skończył szkołę podoficerską i rozpoczął służbę w batalionie dowodzenia Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, gdzie do dziś jest dowódcą drużyny. „Teraz jestem nie tylko kucharzem, ale i żołnierzem. Gdy zaproponowano mi włożenie munduru, bardzo się ucieszyłem. Dobrze czuję się w tym środowisku i mogę służbę wojskową godzić z miłością do gotowania”, podkreśla.

Od 13 lat jest członkiem Reprezentacji Kucharzy WP, a od 11 jej kapitanem. Pod jego kierunkiem najlepsi kucharze w Wojsku Polskim zdobyli trzy brązowe medale na Międzynarodowej Olimpiadzie Kulinarnej w Erfurcie oraz wyróżnienia podczas Pucharu Świata w Luksemburgu. „Tu nie chodzi o to, by gotować homary, ale o wiedzę i kreatywność”. Wspomina, że kiedyś zrobił test i przyrządził z kucharzami danie z wojskowych konserw. Odpowiednio urozmaicone przyprawami i dodatkami smakowało wszystkim. „A potem nie mogli uwierzyć, że to jedzenie z puszki. Dla mnie to tylko dowód, że jak się chce, to można”, podkreśla szef kuchni.

DYPLOMACJA LUBI CISZĘ

Szansę na zdobycie unikatowych kwalifikacji armia daje także żołnierzom w służbie. Wielu z nich, stawiając na własny rozwój, bierze udział w różnego rodzaju kursach i szkoleniach, kończy studia, wyjeżdża na praktyki zagraniczne czy na misje. Taki szlak przeszedł płk Wojciech Kaliszczak. „O tym, że zostanę żołnierzem, wiedziałem już w wieku 13 lat. Później tylko skupiłem się na zrealizowaniu chłopięcego marzenia. Uczyłem się w liceum wojskowym, potem skończyłem Wyższą Szkołę Oficerską im. Stefana Czarnieckiego i jako podporucznik rozpocząłem służbę w 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej”, opowiada. Po ośmiu latach służby w jednostkach liniowych trafił do ówczesnego Dowództwa Wojsk Lądowych, gdzie najpierw pracował w sekretariacie dowódcy, następnie w wydziale prasowym.

„W 2006 roku jako młody kapitan uczestniczyłem w spotkaniu dowódcy wojsk lądowych z personelem wojskowego korpusu dyplomatycznego i attaché obrony stacjonującymi wówczas w Warszawie. Doskonale pamiętam ten moment, bo to właśnie wtedy pomyślałem, że chcę zostać dyplomatą w mundurze”, opowiada i dodaje: „Jestem szczęściarzem, bo moje marzenia okazały się zbieżne z wizją przełożonych”, mówi. Od dwóch lat jest polskim attaché obrony w Japonii.

Objęcie obowiązków attaché poprzedziły lata nauki, studiów, wielu szkoleń i kursów. Płk Kaliszczak służył m.in. w Stałym Przedstawicielstwie RP przy NATO w Brukseli, w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych, Departamencie Wojskowych Spraw Zagranicznych Ministerstwa Obrony Narodowej, dwukrotnie był na misjach – w Kosowie i Afganistanie. Zanim objął stanowisko dyplomaty, ukończył roczne studia wojskowej służby zagranicznej na Akademii Sztuki Wojennej i Akademię Dyplomatyczną. „Attaché obrony reprezentuje ministra i swój kraj, więc musi to być osoba z rozległą wiedzą i doświadczeniem. Z pewnością jest to praca, która wymaga dojrzałości”, podkreśla płk Kaliszczak.

Dziś ściśle współpracuje z polskim ambasadorem w Japonii, zajmuje się sprawami dotyczącymi wojska oraz szeroko rozumianego bezpieczeństwa w kraju i w jego sąsiedztwie. W swojej codziennej pracy spotyka się z przedstawicielami japońskiego ministerstwa obrony, członkami wojskowego korpusu dyplomatycznego, członkami think tanków zajmujących się problematyką bezpieczeństwa, ludźmi ze świata kultury, sztuki, ekonomii. Jednym z jego zadań jest m.in. wypracowanie porozumień między polskim i japońskim resortem obrony. „Mimo że nasze kraje dzieli spora odległość, to relacje są silne. Japonia jest pierwszym azjatyckim, a piątym na świecie państwem, które uznało polską niepodległość”, podkreśla attaché. Wskazuje także obszary, w których współpraca polsko-japońska mogłaby się szczególnie rozwinąć. „Myślę o wymianie doświadczeń z eksploatacji myśliwców V generacji. Japończycy zamówili od USA 147 sztuk samolotów F-35. Cenne mogą się okazać także ich doświadczenia w dziedzinie zarządzania kryzysowego, które jest tu na wysokim poziomie choćby ze względu na występujące w tym rejonie świata tsunami czy trzęsienia ziemi”, mówi płk Kaliszczak. Oceniając 28-letnią służbę wojskową, przyznaje, że nie zmieniłby nic. „Dzięki armii mogłem się rozwijać, uczyć, spotykać nowych ludzi, zobaczyć ciekawe miejsca na świecie. Czuję się absolutnie spełniony i cieszę się, że nadal mogę służyć swojemu krajowi”, podsumowuje.

Coraz więcej cywilów jest zainteresowanych pracą i służbą w wojsku. Czego w nim szukają? Jak twierdzi Maja Meissner z firmy Meissner&Partners, zajmującej się projektami rekrutacyjnymi na najwyższe stanowiska zarządzające, na pewno stabilności zatrudnienia. Ale nie tylko. „Dla wielu ważne są też głębsze wartości, które zwłaszcza teraz, w okresie pandemii, nabrały dużo większego znaczenia”, przyznaje Maja Meissner. „To poczucie pewnej przynależności, ale i bezpieczeństwa. Gdy dodamy jeszcze, że dana osoba ma wykształcenie kierunkowe, przydatne w przestrzeni wojskowej, może to być dla niej naprawdę interesująca i rozwijająca droga zawodowa”.

Paulina Glińska, Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: sierż. Daniel Chojak / CGDP, st. szer. Patryk Szymaniec

dodaj komentarz

komentarze


Zmiany w dodatkach stażowych
 
Szpej na miarę potrzeb
NATO on Northern Track
Mundury w linii... produkcyjnej
Głos z katyńskich mogił
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Zbrodnia made in ZSRS
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Optyka dla żołnierzy
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Kolejne FlyEle dla wojska
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Ocalały z transportu do Katynia
Kadisz za bohaterów
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Wojna w świętym mieście, część druga
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Zachować właściwą kolejność działań
25 lat w NATO – serwis specjalny
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Rakiety dla Jastrzębi
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Odstraszanie i obrona
Front przy biurku
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Sandhurst: końcowe odliczanie
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Sprawa katyńska à la española
Prawda o zbrodni katyńskiej
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Szarża „Dragona”
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Strażacy ruszają do akcji
Ramię w ramię z aliantami
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Barwy walki
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
V Korpus z nowym dowódcą
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
SOR w Legionowie
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Charge of Dragon
Wojna w świętym mieście, epilog
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Przygotowania czas zacząć
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Na straży wschodniej flanki NATO
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Święto stołecznego garnizonu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO