moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Kto zostawia ślady w sieci

Czy zdjęcia z poligonu zamieszczane przez żołnierzy w mediach społecznościowych są niebezpieczne dla armii? Okazuje się, że nawet mało znaczące dane, które udostępniamy w internecie, mogą stanowić zagrożenie. W NATO nie ma jednego obowiązującego spisu zaleceń, co żołnierzowi w sieci wolno, a czego nie. Najważniejszym wciąż pozostaje uświadamianie ryzyka.

Rok 2018, Łotwa. W międzynarodowych manewrach wojskowych niedaleko granicy z Rosją uczestniczyły tysiące żołnierzy z różnych państw NATO. W przerwach w szkoleniu przeglądali strony internetowe w telefonach. Jedna z nich cieszyła się szczególną popularnością. Portal podobno stworzyli żołnierze jako platformę służącą do wymiany poglądów, dyskusji na tematy ważne i błahe. Użytkownicy mogli też za pomocą umieszczonych na nim różnego rodzaju linków robić zakupy albo skorzystać z popularnego portalu randkowego. Kilka osób zamówiło na przykład koszulki, podając dostawcy adres domowy, inni flirtowali z kobietami i wysyłali im swoje zdjęcia w mundurach. Kilku żołnierzy umówiło się nawet na randki. Nie tylko podawali swoje prawdziwe nazwiska, lecz także stopnie wojskowe. Zachęcani przez kobiety, wysyłali zdjęcia z wojskowych manewrów. Zdarzyło się również, że opuścili stanowisko służbowe. 

Wojskowi wpadli w pułapkę, którą zastawili na nich pracownicy Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej w Rydze. To oni stworzyli tę stronę, fikcyjny sklep i podszywali się pod kobiety na portalu randkowym. Wszystko po to, by wychwycić błędy popełniane przez żołnierzy. Chciano w ten sposób udowodnić, że dostęp do wrażliwych danych nie jest wcale taki trudny, jak to się wojskowym wydawało. A zebrane w ten sposób informacje mogą być wykorzystane przez przeciwnika, wywiad innego państwa czy hakerów.

– Testowaliśmy, w jaki sposób można wykorzystać środowisko online i dane, które się tam znajdują, aby wpływać na żołnierzy. Warto pamiętać, że ilekroć wchodzimy do sieci, zostawiamy tam cyfrowy ślad. Jeśli dysponuje się odpowiednią wiedzą i techniką, można zbierać te tropy i otrzymać bardzo dokładną, złożoną informację o konkretnej osobie, a nawet o rzeczach, które chciałaby ona utrzymać w sekrecie. Bazując na tych danych, można w odpowiedni sposób wpływać, niezauważalnie dla odbiorców, na ich zachowanie – mówi o eksperymencie Janis Sarts, dyrektor Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej. – To pokazuje, jak łatwo nasz przeciwnik może znaleźć cenne informacje i zaatakować siły NATO za pomocą danych dostępnych online. Dlatego trzeba zwracać uwagę nie tylko na treść informacji, które publikuje się w sieci, lecz także na to, z kim się nimi dzielimy, kogo zapraszamy do znajomych, jakie aplikacje mamy w smartfonie, a nawet, jaki typ tego urządzenia mamy. Każdy z tych elementów stał się istotny. Część państw należących do Sojuszu Północnoatlantyckiego pracuje nad tym, aby zwiększyć swoje regulacje w tej kwestii w stosunku do żołnierzy i ustalić, co mogą robić w sieci – dodaje Sarts.

Problem jest, rozwiązania będą

Nie ma jednego obowiązującego wszystkie kraje NATO spisu zaleceń, co może żołnierz w sieci, a czego nie. Oczywiście Sojusz daje wytyczne dotyczące komunikacji strategicznej, ale szczegółowe regulacje leżą w gestii poszczególnych krajów członkowskich. Ogólnie rzecz ujmując, chodzi o to, by nie umieszczać w sieci tzw. danych wrażliwych. Co to oznacza? –Każdy, nie tylko żołnierz, musi zdawać sobie sprawę, że cokolwiek umieści w sieci, będzie dostępne tam dla każdego, dopóki będzie istniał internet. Dlatego, zanim coś opublikujemy, warto się zastanowić i osądzić, czy to jest coś, co będziemy z dumą pokazywać naszym dzieciom, kiedy dorosną. Nie należy się spodziewać prywatności, jeśli robimy coś online. Jeśli np. żołnierz działa na portalach randkowych, nie powinien zakładać, że jest to osobista przestrzeń. Posiadacze smartfonów, którzy chcą mieć te wszystkie modne i fajne aplikacje, powinni sprawdzić, jaki mają one dostęp do danych. Zwykle pełen, czyli zbierają informacje o lokalizacjach, odwiedzanych miejscach, dokonywanych zakupach, gromadzą zdjęcia, filmy, nagrania. Warto też się zastanowić, czy chcemy się dzielić tymi danymi z każdym, kto będzie chciał za nie zapłacić. To są główne zasady, dotyczące nie tylko żołnierzy, lecz także zwykłych obywateli. Tyle że jeśli wojskowi ich nie przestrzegają, mogą sprowadzić kłopoty na siebie, swoją jednostkę lub rodziny – ostrzega Janis Sarts.

Przykłady niefrasobliwego zachowania w sieci i korzystania z różnego rodzaju aplikacji można mnożyć. Zacznijmy od Stravy, czyli jednej z najpopularniejszych aplikacji sportowych, których używają np. Amerykanie. Wykorzystuje ona informacje GPS zamontowane w smartfonach i smartwatchach. Nanoszone są one na mapę z drogami, którymi najczęściej poruszają się użytkownicy tej aplikacji. W 2017 roku Strava udostępniła takie trasy, a użytkownicy Twittera nanieśli je na mapy Syrii czy Iraku. Niektóre z nich znajdowały się z dala od miast czy wiosek, pośrodku niczego. To z kolei pozwoliło zasugerować, że funkcjonują tam tajne bazy wojskowe, a żołnierze, którzy w nich służą, trenują w okolicy. Biegi wokół bazy wojskowej lub lotniska zdemaskowały z kolei żołnierzy w Somalii. Co więcej, niektórzy nie wyłączali aplikacji po skończonym treningu i używali jej podczas wykonywania codziennych obowiązków, co mogło doprowadzić choćby do ustalenia tras patrolu. Polscy żołnierze również nie wykazują ostrożności i popełniają podobne błędy jak koledzy z innych państw. Nie są one co prawda analizowane na forum, ale to nie znaczy, że są niezauważane. Dużym zainteresowaniem cieszą się m.in. aplikacje biegowe, np. podczas manewrów wojskowych, takich jak „Dragon” czy „Anakonda”. Czasami nie trzeba nawet szukać tras żołnierzy, bo sami zamieszczają je na portalach społecznościowych.

Na poligon bez telefonu?

Czy monitorowana jest aktywność żołnierzy w sieci? Ćwiczący rzadko dostają informację, by na poligonach nie korzystać z prywatnych telefonów komórkowych. Kilka miesięcy temu, podczas manewrów podsumowujących trzyletni etap szkolenia pewnego batalionu, kadra dowódcza jednostki chwaliła się, że żołnierze przez pięć dni nie korzystali z telefonów ani komputerów, przygotowywali za to papierowe mapy i musieli ograniczyć się wyłącznie do radiostacji. Wszystko na wypadek cyberataku. Tu jednak nie nakazy są najważniejsze. Dyrektor Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej przyznaje, że najważniejsza jest świadomość żołnierzy. – Warto zdawać sobie sprawę z tego, że na świecie nie ma nic za darmo. Nawet jeśli wydaje się, że coś dostaliśmy gratis, tak naprawdę płacimy za to, zgadzając się, aby ktoś kupił zebrane przez urządzenie dotyczące nas dane – mówi.

Inna kwestia to zamieszczanie zdjęć w internecie. Czy selfie z poligonu na Instagramie to dobry pomysł? Zdaniem Sartsa, nie. – Trzeba być bardzo ostrożnym. Są sytuacje, w których lepiej nie mieć przy sobie w ogóle smartfona albo stosować bardzo ostre zasady jego używania. W niektórych krajach w trakcie operacji żołnierze korzystają ze starych komórek. Mogą zadzwonić do bliskich, a jednocześnie nie zostawiają takiego elektronicznego śladu jak smartfon – mówi dyrektor. Tyle że fajne zdjęcie roześmianych żołnierzy może być przecież świetną promocją wojska. Co o tym myślą rzecznicy wojskowi naszych sił zbrojnych? Zdania są podzielone, a wypowiedzi anonimowe. Jedni przyznają, że nie należy fotografować sprzętu wojskowego, nie wolno publikować swoich zdjęć z ćwiczeń poligonowych i różnych uroczystości. Inni zalecają ostrożność, ale nie widzą w takiej działalności nic zdrożnego. – Nie ma oficjalnego zakazu, by żołnierz prowadził konto w mediach społecznościowych – mówi jedna z wojskowych rzeczniczek. Inny oficer prasowy uważa, że taka sytuacja nie może mieć miejsca. Kto ma rację? – Na oficjalnym koncie w mediach społecznościowych może komunikować się ze społeczeństwem w imieniu instytucji osoba, która dostanie zgodę przełożonego, a następnie zostanie to zaakceptowane przez Centrum Operacyjne MON. Jeśli chodzi o fanpage jednostek, sprawa jest łatwiejsza, ale oficjalne konta żołnierzy? Musieliby mieć wiedzę, jak komunikować się zgodnie z polityką informacyjną resortu oraz posiadać pełną świadomość zagrożeń w sieci – podkreśla ppłk Rafał Zgryziewicz, zastępca rzecznika prasowego SGWP. Zaznacza, że nie powinno się eksponować przynależności wojskowej na prywatnych kontach. – Na to nie ma naszej zgody. Nie można używać stanowiska i nazwy jednostki, w której się służy, oraz zdjęć z ćwiczeń i treningów wojskowych – stanowczo wymienia ppłk Zgryziewicz.

Żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej już podczas szkolenia podstawowego uczą się, jak bezpecznie korzystać z mediów społecznościowych.  Fot. DWOT

Jakie zagrożenia miałoby to nieść? Tutaj łatwo zdobyć informacje metodą po nitce do kłębka. Po oznace rozpoznawczej na mundurze identyfikujemy jednostkę, w kontaktach szukamy znajomych, na zdjęciach widzimy rodzinę. Wnikamy coraz głębiej i głębiej, aż w końcu wiemy wystarczająco dużo, by móc zrobić całą mapę informacyjną o danym człowieku. Co dalej? To zależy od tego, kto te informacje zbiera. Najczęściej takie dane są wykorzystywane w celach marketingowych, ale sprawa może być poważniejsza, na co zwraca uwagę Janis Sarts: – Jeśli przeciwnik zbierze informacje o osobie, która jest częścią sił zbrojnych, wie o jej miejscu pobytu i zna lokalizacje jej telefonu, to podczas ćwiczeń, misji czy operacji zna też miejsce pobytu całego oddziału. To może ujawnić zaangażowanie jednostki w określone operacje militarne lub umożliwić atak na oddział. Z kolei, mając dane dotyczące rodziny i bliskich żołnierza, można wpływać przez nich na jego zachowanie czy wybory, albo mu grozić. Wtedy cały oddział może znaleźć się w niebezpieczeństwie. Zachowując się w odpowiedzialny sposób, ochraniamy siebie, ale też kolegów z oddziału.

Zresztą już się zdarzało, że publikacje na prywatnych kontach żołnierzy były przyczyną sytuacji kryzysowych. Na Ukrainie rosyjskie oddziały używały nadajników GPS z telefonów ukraińskich żołnierzy, aby zlokalizować ich pozycje. Podczas tej operacji zdarzały się też przypadki zastraszania rodzin ukraińskich żołnierzy. Takie wypadki miały też miejsce podczas kampanii w Afganistanie.

Kto robi to dobrze?

Czy można w jakiś sposób przygotowywać żołnierzy do świadomego korzystania z internetu? –Uważam, że wszystkie ćwiczenia natowskich sił powinny zawierać też element dotyczący bezpieczeństwa w sieci. Kluczowe jest zrozumienie, w jaki sposób dane tam umieszczone mogą być użyte przeciwko nam oraz jak się zachowywać w środowisku online, aby nie przekazywać o sobie za dużo informacji i nie prowokować niebezpiecznych sytuacji – mówi Sarts.

Oficerowie pionu komunikacji społecznej zwracają uwagę na jeszcze jedną kwestię. Obecność żołnierzy w mediach społecznościowych bezpośrednio wpływa na wizerunek całego wojska. –Każdy żołnierz pojawiający się w przestrzeni mediów elektronicznych ma wpływ na to, jak siły zbrojne będą postrzegane. Godna, przemyślana i przygotowana komunikacja pozytywnie wpływa na wizerunek Wojska Polskiego. Jednakże w wypadku używania mediów społecznościowych oraz wszelkich aplikacji i akcesoriów typu smart w sposób niewłaściwy, bez świadomości zagrożeń XXI wieku, komunikacja może przynieść więcej szkód niż korzyści dla wizerunku i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP – mówi zastępca rzecznika SGWP. Z tym bywa jednak różnie.

Tajemnicą poliszynela w resorcie obrony jest prowadzona na Facebooku publiczna debata na temat tego, czy Krym w Google Maps powinien być oznaczony jako terytorium rosyjskie. Problem w tym, że za przynależnością Krymu do Rosji opowiadano się na koncie jednej z polskich dywizji. Ślad po dyskusji prowadzonej przez administratora wojskowej strony szybko zniknął. – Każdy obywatel ma prawo do wyrażania opinii, ale jeśli na koncie, z którego poziomu prowadzi dyskusję, pojawia się wzmianka, że jego autorem jest żołnierz zawodowy, to tego typu komunikacja jest zabroniona – mówi Zgryziewicz. Teksty rasistowskie, szowinistyczne, homofobiczne, nacjonalistyczne również nie wpływają dobrze na wizerunek armii. – Każda skrajność jest zła i tego typu poglądy zawsze są problemem dla instytucji, którą reprezentuje osoba je wygłaszająca. Wojsko i żołnierze nie są tu wyjątkiem – dodaje Zgryziewicz.

Przykładem systemowego działania mogą być wojska obrony terytorialnej. Najmłodszy z rodzajów sił zbrojnych wprowadził regulacje dotyczące obecności żołnierzy w mediach społecznościowych. – Z jednej strony, zależy nam na bezpieczeństwie, chcemy chronić naszych żołnierzy i ograniczyć możliwość rozpoznania formacji. Z drugiej, to sprawa wizerunku. Nasi żołnierze już podczas szkolenia podstawowego uczą się zasad korzystania z mediów społecznościowych – mówi ppłk Marek Pietrzak, rzecznik prasowy WOT-u. Terytorialsi wydali ulotki z podstawowymi regułami, których ma przestrzegać każdy z żołnierzy formacji. – Dotyczą one wszystkich, którzy w jakiś sposób, czy to zdjęciem, czy komentarzem, zasugerują na Facebooku, że są częścią WOT-u. Wtedy są zobowiązani przestrzegać określonych przez nas zasad – dodaje rzecznik. Żołnierze dowiadują się m.in. o tym, że prawo do komunikowania się w imieniu formacji mają wyłącznie jej dowódca i rzecznik prasowy. Terytorialsi nie mogą komentować wystąpień politycznych, a także słów dowódców i przełożonych. Mają stronić od treści obelżywych, a także zabezpieczyć dostęp do swojego konta przed osobami postronnymi. – Nie jesteśmy przeciwnikami indywidualnych kont w internecie, ale musimy przestrzegać zasad. Nie chcemy zdjęć ze szkoleń wojskowych, ale np. fotografie z rodziną z przysięgi są pozytywnym przekazem – mówi ppłk Pietrzak. Dodaje, że za nieprzestrzeganie reguł grożą konsekwencje dyscyplinarne od upomnień po nagany. Rzecznik przyznaje, że mieli przypadek, gdy żołnierz udostępnił czyjś post zawierający krytykę karabinka Grot. Był pośrednikiem krytycznej opinii, choć sam nigdy nie miał tej broni w rękach. – Mieliśmy także przypadek żołnierzy sfotografowanych w niedbale włożonym mundurze czy berecie. To są drobiazgi, ale trzeba na nie reagować, by nie psuć ogólnego wizerunku formacji – podkreśla rzecznik.

Jak to wygląda w pozostałych rodzajach sił zbrojnych? Kto ma przekazywać wiedzę, uczulać, szkolić? Sztab Generalny nie ma wątpliwości. – Organizujemy warsztaty, w których biorą udział osoby odpowiedzialne za komunikację, także w świecie mediów społecznościowych. Pełną odpowiedzialność za to, jak to wygląda wśród żołnierzy, ponoszą dowódcy jednostek i instytucji wojskowych. Oni powinni znać zagrożenia, informować o nich oraz dbać o wiedzę i świadomość swoich podwładnych w tej dziedzinie – wyjaśnia ppłk Zgryziewicz.

Sprawdziłyśmy, jak to wygląda „w realu”... Zapytałyśmy żołnierzy, naszych znajomych z Facebooka, których konta są prywatne, a jednocześnie jasno z nich wynika, że ich właścicielami są osoby związane z wojskiem, czy kiedykolwiek rozmawiali z przełożonymi o tym, co mogą w sieci, a czego nie. Niemal wszyscy byli zaskoczeni, że przełożonych może w ogóle interesować ich „prywatna” działalność w mediach społecznościowych.

Magdalena Kowalska-Sendek, Anna Dąbrowska, Ewa Korsak

autor zdjęć: Michał Niwicz, PRESSLAB-shutterstock, DWOT

dodaj komentarz

komentarze

~janos
1585911840
ta , a sekcje prasowe jednostek same zamieszczaja fotki z poligonów z sal tradycji z przenosin żołnierzy i jest cacy.
D9-71-81-44
~ja
1575696600
Obecne społeczeństwo to dzieci Neostrady i smartfona. Zero wyobraźni, żadnej dyskrecji. Trudno im się domyśleć, że mogą szkodzić oddziałowi posługując się szpiegiem zwanym smartfonem. Trzeba je prowadzić za rączkę wskazując co dobre, a co złe.
80-AB-16-01

Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
 
Pod skrzydłami Kormoranów
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Sandhurst: końcowe odliczanie
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
25 lat w NATO – serwis specjalny
SOR w Legionowie
Sprawa katyńska à la española
Rekordziści z WAT
Front przy biurku
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
NATO na północnym szlaku
Wojna w świętym mieście, epilog
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Zmiany w dodatkach stażowych
Tragiczne zdarzenie na służbie
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Szpej na miarę potrzeb
Gunner, nie runner
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
NATO on Northern Track
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Szybki marsz, trudny odwrót
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Kolejne FlyEye dla wojska
Posłowie dyskutowali o WOT
W Italii, za wolność waszą i naszą
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wojna na detale
Ameryka daje wsparcie
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Święto stołecznego garnizonu
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Ramię w ramię z aliantami
Kadisz za bohaterów
Na straży wschodniej flanki NATO
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Metoda małych kroków
Wytropić zagrożenie
Wojna w świętym mieście, część druga
Zachować właściwą kolejność działań

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO