DZIEŃ Z ŻYCIA IKSA

18 stycznia 2013 roku chluba polskiej Marynarki Wojennej obejmie na rok dowództwo nad grupą natowskich okrętów.

Okręt wojenny nie zasypia nigdy. Z rozwieszonych w kabinach głośników wewnętrznej sieci co chwilę rozbrzmiewają informacje i wezwania – ,,bosman Y zgłosi się do dowódcy”, ,,za pięć minut odprawa w kabinie numer…”, ,,druga zmiana – przygotować się do wachty”. Marynarze w pośpiechu mijają się w labiryncie wąskich korytarzy, przepuszczają we włazach, wbiegają i zbiegają po stromych zejściówkach, które łączą poszczególne pokłady. Ruch się nasila, kiedy rozlegną się dzwonki. Trzy długie to alarm bojowy, dwa krótkie powtórzone pięć razy – pożar. Na szczęście symulowany… Ćwiczenia są jednak powtarzane do znudzenia.

Życie na ,,Czernickim” upływa w rytmie cztery–osiem–cztery. Cztery godziny wachty, osiem godzin pracy lub odpoczynku (wtedy do służby wchodzi kolejna zmiana, chyba że wątłą równowagę zburzy kolejny dzwonek; wówczas taryfy ulgowej nie ma dla nikogo) i znów cztery godziny wachty. A potem jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze. Dopóki jesteś w morzu.

Od Iraku do Islandii

Marynarze nazywają go ,,Iks”, od pierwszej litery imienia patrona. Niektórzy z uśmiechem dopowiadają: ,,hotelowiec”. No bo tak – kabiny na ,,Czernickim” są przestronne, marynarze w czasie dłuższych rejsów mają do dyspozycji komputery z dostępem do internetu, mogą skorzystać z prysznica, pralni, na jedzenie nie narzekają nawet najbardziej wybredni, a żeby poczuć kołysanie, stan morza musi osiągnąć cztery do pięciu w skali Beauforta. To zupełnie inna służba niż choćby na trałowcu, gdzie załoga śpi stłoczona w pomieszczeniu na dziobie, myje się nawilżonymi chusteczkami, a okrętem rzuca jak wszyscy diabli… Tyle że życie na ,,Iksie” to też nie sielanka.

ORP ,,Kontradmirał Xawery Czernicki” to jedna z najnowocześniejszych polskich jednostek. Jego historia sięga czasów Układu Warszawskiego. Wówczas Rosjanie zamówili w gdańskiej Stoczni Północnej kilka okrętów – stacji demagnetyzacyjnych. Ostatniego nie odebrali. Niedokończona jednostka trafiła do polskich sił zbrojnych, gdzie została przekształcona w okręt wsparcia logistycznego. Cztery lata temu ,,Czernicki” przeszedł modernizację i stał się jednostką dowodzenia siłami obrony przeciwminowej. „Naszym głównym orężem stały się nowoczesne systemy łączności”, tłumaczy komandor podporucznik Wojciech Paprotny, dowódca okrętu.

W 2002 roku ,,Czernicki” popłynął w swoją pierwszą zagraniczną misję – do Iraku. Operował w rejonie Zatoki Perskiej i na rzece Kaa. Patrolował jej ujście, transportował komandosów, zaopatrywał w wodę oraz paliwo sojusznicze okręty patrolowe i straż graniczną. Potem była jeszcze wyprawa na Morze Śródziemne i udział w operacji ,,Active Endeavour”. ORP ,,Czernicki” odgrywał tam rolę okrętu dowodzenia siłami przeciwminowymi NATO.

Teraz przyszedł czas na kolejną misję – od stycznia ,,Czernicki” znów będzie okrętem dowodzenia. Stanie na czele natowskiej grupy jednostek zwalczających miny. „Będziemy operować na Bałtyku, Morzu Północnym i Oceanie Atlantyckim”, podkreśla komandor podporucznik Paprotny. „Dotrzemy w okolice Islandii. Jeśli chodzi o kierunek północno-zachodni, tak daleko jeszcze nie działaliśmy”.

Misja potrwa rok. W morzu okręt będzie przez dziesięć miesięcy. A w tym czasie – porty Niemiec, Danii, Anglii. Można zejść na ląd, zobaczyć kawałek świata. Słowem: przygoda. Z drugiej jednak strony, rozłąka z rodziną.

„Kiedy szykuje się dłuższe wyjście w morze, rodziny czasem z wyprzedzeniem kupują bilety na tanie linie lotnicze. Potem w różnych portach mają okazję spotkać się ze swoimi bliskimi służącymi na okręcie. Trochę to kosztuje, ale warto”, opowiada jeden z marynarzy. Na razie jednak załoga ćwiczy, po raz kolejny powtarza te same zadania. Do znudzenia. Tak żeby za kilka miesięcy nie było żadnej niespodzianki.

Głośne serce, cichy mózg

Głośniki interkomu ożyły około piątej rano. Zaszumiały i dobył się z nich krótki komunikat – ruszyły przygotowania do wyjścia z portu. Procedura zwykle trwa około dwóch godzin. Potężne silniki potrzebują czasu, by nabrać odpowiedniej mocy. Cichy początkowo pomruk rośnie z każdym kwadransem. Wreszcie przeradza się w potężny ryk. Stalowe pomosty maszynowni zaczynają wibrować. Trudno tu wytrzymać dłużej niż kilka minut. Na szczęście nie ma takiej potrzeby.

Praca silników jest nadzorowana z sąsiedniego pomieszczenia z monitorami komputerów, tablicami rozdzielczymi, panelami sterowania. Jeśli tu jest serce okrętu, to mózg z pewnością znajduje się kilka poziomów wyżej. Laik powiedziałby o tym miejscu ,,mostek”. „Właściwie się zgadza”, tłumaczy kapitan marynarki Grzegorz Marszałek, zastępca dowódcy ,,Czernickiego”. „Tyle że mostki są na jednostkach cywilnych. Okręt wojenny ma główne stanowisko dowodzenia, czyli GSD”.

Tu także panuje gorączkowy ruch, choć jest nieporównanie ciszej. Radar połyskuje zielonym światłem, nawigator pochyla się nad mapami. Nieco niżej, na dziobie okrętu, stoją w szeregu marynarze. To tak zwana wachta alarmowa. Pozostaną tam, dopóki ,,Czernicki” nie wyjdzie z portu, na wypadek gdyby zaczęło się dziać coś nieprzewidzianego. ,,Iks” wychodził już setki, jeśli nie tysiące razy i nic się – odpukać – nie działo. Ale cóż, taka procedura…

Alarm goni alarm

I tym razem wszystko poszło gładko. Teraz kierunek poligon. Plan na dziś: strzelanie z armaty, rozmieszczonych na burtach wielkokalibrowych karabinów maszynowych i pistoletów maszynowych. Poligon to wydzielony kawałek morza. Na co dzień korzystają z niego także jednostki cywilne. Kiedy jednak wojsko zarządza manewry, przestrzeń, zarówno morska, jak i powietrzna, zostaje zamknięta. W praktyce wygląda to różnie. „Zdarza się, że mimo zakazu wpływają tam rybackie kutry”, przyznaje komandor podporucznik Paprotny. „A to stwarza ogromne niebezpieczeństwo”.

,,Czernicki” rozwija prędkość do 13,8 węzła. Do „poligonu” kawałek, jest więc chwila na dokładne obejrzenie okrętu. Po siłowni i stanowisku dowodzenia czas na rufę. Na głównym pokładzie mieści się lądowisko dla śmigłowca. Te wojskowe lądowały tu już około czterdziestu razy. Zawsze jest to dla załogi ogromne wyzwanie. Zarówno okręt, jak i śmigłowiec są w ruchu, a jeszcze trzeba brać poprawkę na wiatr…

„Przy zbyt dużym wietrze i falowaniu maszyna po prostu nie usiądzie”, podkreśla kapitan marynarki Marszałek.

Pod pokładem stoi też ogromny kontener z paliwem. Mogą się z niego zaopatrywać inne jednostki. Wystarczy, że podpłyną do ,,Czernickiego” na długość węża, rozwijanego ze specjalnej szpuli. Na okręcie znajduje się nowoczesna komora dekompresyjna. W metalowej tubie stoją dwie ławki. Nad nimi wiszą worki z maskami tlenowymi. Na ścianie – specjalne zegary kontrolujące poziom ciśnienia. Komora służy do ratowania załóg okrętów podwodnych albo płetwonurków, którzy w niekontrolowany sposób wypłynęli na powierzchnię. W takiej sytuacji, na skutek gwałtownej zmiany ciśnienia, organizm doznaje wstrząsu.  Śmierć może przyjść w kilkanaście minut. Komora hiperbaryczna pozwala tego uniknąć.

„Cykl w komorze trwa ponad dwie godziny. Zagrożonej osobie przez sześćdziesiąt minut podaje się czysty tlen, potem przez kwadrans oddycha ona powietrzem i znów godzinę tlenem”, tłumaczy starszy bosman mat Dariusz Ślusarz. Czy komora na ,,Czernickim” była już kiedyś wykorzystywana? „Owszem”, wspomina Ślusarz. „Kiedyś na przykład ratowaliśmy płetwonurka, którego wzburzone morze wypchnęło na powierzchnię”.

Tymczasem z każdym kwadransem życie na ,,Czernickim” staje się bardziej intensywne. Najpierw dzwonki nakazują biec do tratw ratunkowych, potem gasić pożar, wreszcie na okręcie ogłoszony zostaje alarm bojowy. Marynarze mają już na sobie specjalne kombinezony, a na twarzach maski. W ten sposób chronią się przed ewentualnym ogniem. Wreszcie okręt zwalnia. Rozpoczyna się wielkie strzelanie – najpierw z armaty do wystrzelonej w powietrze flary, potem z karabinów i pistoletów maszynowych do puszczonych na wodę tarcz. Cele mają imitować odpowiednio śmigłowiec i motorówkę. To ostatnia linia obrony. Przed większymi jednostkami ,,Czernickiego” mają bronić choćby fregaty. Tego typu okręt podczas wykonywania zadań zawsze korzysta z osłony.

Dzień się kończy, a ,,Czernicki” wraca do portu. Ciemnogranatowy horyzont powoli rozbłyskuje światłami. Jeszcze moment i będziemy w Świnoujściu. W GSD na razie panuje spokój. Wkrótce zabrzmią tutaj komendy. I tak aż do chwili, kiedy prawa burta dotknie nabrzeża portu wojennego. To tyle na dziś. Jutro ,,Czernicki” ma pójść w kierunku Gdyni.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Łukasz Zalesiński





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO