W oczekiwaniu na alert

Co się zmieniło po utworzeniu wojskowych jednostek odbudowy?

Po powodzi tysiąclecia w 1997 roku wojskowe reagowanie kryzysowe, szybka i sprawna pomoc żołnierzy ludności dotkniętej kataklizmem, stało się sprawą priorytetową. Opracowano specjalne programy, stworzono systemy, które w kolejnych latach natura wielokrotnie poddawała przeróżnym próbom. Wówczas zapadły decyzje, że wojsko musi być znacznie lepiej przygotowane do pomagania społeczeństwu w takich sytuacjach. Utworzono pięć (docelowo miało ich być osiem) batalionów ratownictwa inżynieryjnego (BRI). Pierwszy sformowano nad Odrą w Krośnie Odrzańskim, następne w Brzegu, Nisku, Głogowie i Dęblinie. Pozostałe bataliony planowano rozmieścić w Szczecinie, Grudziądzu i Kazuniu. Do ich utworzenia jednak nie doszło. Funkcjonowały także trzy kompanie ratownictwa inżynieryjnego: w Kłodzku, Gliwicach i Przemyślu. Były to etatowe jednostki, mające jako pierwsze nieść pomoc w razie kolejnych kataklizmów.

Nie tylko oszczędności

Po kilku latach uznano funkcjonowanie tych jednostek za zbyt kosztowne. Dwa bataliony zlikwidowano, część przeformowano w bataliony inżynieryjne, a pozostałe zamieniono w kompanie inżynieryjne i włączono do struktur jednostek inżynieryjnych. I choć saperzy nadal byli gotowi nieść pomoc w sytuacjach kryzysowych, były potrzebne rozwiązania organizacyjne, aby usprawnić ich działanie. W 2011 roku rozpoczęto prace w tej dziedzinie, a 5 listopada 2012 roku szef resortu obrony podpisał dokument, na którego mocy zaczęto tworzyć wojskowe jednostki odbudowy (WJO). Ustalono, że powstaną one na bazie istniejących jednostek inżynieryjnych, rozmieszczonych w garnizonach położonych w rejonach występowania największych zagrożeń, czyli m.in. w Nisku, Brzegu, Dęblinie, Głogowie, Kazuniu, Inowrocławiu, Szczecinie i Chełmnie. Formowanie WJO podzielono na dwa etapy – w roku 2013 powstały cztery jednostki, a rok później sześć kolejnych.

Co siłom zbrojnym i społeczeństwu dało rozformowywanie jednych jednostek i tworzenie nowych? Przede wszystkim oszczędności. Bataliony ratownictwa inżynieryjnego były etatowe. Pochłaniały spore kwoty wynikające z odrębnego funkcjonowania. Wojskowe jednostki odbudowy nie są natomiast odrębnymi bytami. Prawie 1,3 tys. ludzi wchodzących w ich skład jest zatrudnionych w jednostkach inżynieryjnych, więc nie pobierają oni dodatkowych pieniędzy z tytułu włączenia do składu WJO. Tam się szkolą, przygotowują się do obrony granic. Tam też jest zgromadzony sprzęt, mogący być używany do akcji pomocowych, a który codziennie służy żołnierzom wojsk inżynieryjnych.

Rozformowanie batalionów ratownictwa inżynieryjnego i stworzenie wojskowych jednostek odbudowy przyniosło też inne korzyści. Dawne BRI nie były w stanie zapewnić stanowisk specjalistom z tak wielu dziedzin, którzy są potrzebni w dużych akcjach ratowniczych. Owszem, miały one np. w składzie obsługi pływających transporterów samobieżnych, ale nie miały ani stacji wydobywania i uzdatniania wody, ani żołnierzy je obsługujących. W siłach nowo powstałych WJO jest to wszystko i wiele więcej.

Specyfika wojskowych jednostek odbudowy przewiduje tworzenie w szybkim tempie grup zadaniowych w zależności od potrzeb w danej chwili. Ich przeznaczenie jest bardzo różne: od ewakuacji ludzi, sprzętu i inwentarza żywego z zalanych terenów i wypompowywanie wody z podtopionych budynków po odbudowę zniszczonej infrastruktury mostowej i drogowej oraz naprawianie wałów przeciwpowodziowych. Według ppłk. Mariusza Żybury, starszego specjalisty w Oddziale Zagrożeń Niemilitarnych Zarządu Inżynierii Wojskowej w Dowództwie Generalnym RSZ, doposażenie w nowoczesny sprzęt sprawiło, że żołnierze m.in. za pomocą jednego zestawu prądotwórczego są w stanie zasilić w energię średniej wielkości wioskę.

Żołnierze WJO są przygotowani nie tylko do reagowania w wypadku anomalii pogodowych. Wydzielono też grupy do działania w czasie katastrof budowlanych lub komunikacyjnych, izolowania terenu po atakach terrorystycznych i specjalistycznego wspierania policji.

Ratownicy z Brzegu

W 1 Brzeskim Pułku Saperów trzonem istniejącej tam wojskowej jednostki odbudowy jest 3 Batalion Inżynieryjny. Jego dowódca ppłkFilip Kłobukowski jest jednocześnie dowódcą WJO. Do dyspozycji ma niemal 200 ludzi oraz około 140 różnego rodzaju urządzeń i sprzętu, od pił spalinowych zaczynając, a na transporterach pływających – PTS-ach i różnego rodzaju łodziach desantowych kończąc. „Mamy ustalony skład poszczególnych grup i wyposażenie w sprzęt, więc możemy szybko reagować”, wyjaśnia podpułkownik. Dowódca dodaje, że ponieważ żołnierze wchodzący w skład WJO służą w różnych pododdziałach, więc cyklicznie odbywają wspólne szkolenia, aby mogli się zgrać. „Nasi operatorzy PTS-ów i dowódcy transporterów są doświadczonymi specjalistami i brali już udział w akcjach ratowniczych. Cykliczne szkolenia polegają też na sprawdzeniu sprzętu, aby był w każdej chwili gotowy do użycia”, powiedział st. kpr. Marcin Kuś, dowódca sekcji. 

Bogusław Politowski

autor zdjęć: Bogusław Politowski





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO