Filozofia nowoczesnego dowodzenia

Z Mirosławem Różańskim o zmianach w szkoleniu, konieczności modernizacji poligonów, a także nowym uzbrojeniu rozmawiają Dariusz Kacperczyk i Bogusław Politowski.

 

Które z wydarzeń ubiegłego roku uważa Pan za najważniejsze dla wojska?

Jako dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych odpowiadam m.in. za szkolenie wojsk. I pod tym względem najważniejsze były ćwiczenia „Dragon ’15”. Prowadziliśmy je w tym roku w nowej formule.

 

Wielu uczestników tegorocznego „Dragona” komentowało, że zmieniła się znacząco koncepcja ćwiczeń...

Przestaliśmy z góry zakładać, że tak duże ćwiczenia muszą się okazać sukcesem. Dokumenty tworzone po ich zakończeniu nie zaczynają się już standardowo od zdania, że wszystkie cele zostały osiągnięte... Najważniejsze nie było dla nas to, aby pododdziały wykonały strzelania na najwyższe oceny i wszystko odbyło się zgodnie z planem. Stwarzaliśmy sytuacje pozwalające realnie ocenić poszczególne systemy rozpoznania, dowodzenia, rażenia czy zabezpieczenia logistycznego. Paradoksalnie, gdy w trakcie ćwiczeń stwierdziliśmy jakiś błąd, uznawaliśmy to za pozytyw. Bo tylko w takiej sytuacji można podjąć działania, które doprowadzą do eliminowania niedociągnięć. W przeszłości ćwiczenia już zawczasu były oceniane jako sukces, a dopiero w kuluarach rozmawiano o tym, że to czy tamto niedomagało, zostało niewłaściwie wykonane. Musimy nauczyć się, że w trakcie tak dużych ćwiczeń błąd jest akceptowalny, ponieważ możemy go naprawić.

 

To niejedyne wnioski z tych ćwiczeń…

Na poligonach powinno być mniej teorii, a więcej praktyki. Jeżeli był planowany aplikacyjny desant na teren przeciwnika, a warunki pogodowe na to nie pozwoliły, to desantu nie zrobiliśmy. Nie można na siłę na mapach tworzyć czegoś, czego być nie powinno. Musimy skończyć z wykonywaniem zadań na papierze. Część teoretyczną powinniśmy realizować na treningach sztabowych i ćwiczeniach dowódczo-sztabowych. Skoro na poligon zabraliśmy wielu żołnierzy i dużo sprzętu, to trzeba ćwiczyć w praktyce.

 

Na „Dragonie” częściej niż papieru używano komputerów i nowoczesnych systemów teleinformatycznych.

Mamy fragmentaryczne systemy wsparcia dowodzenia. U przeciwlotników jest system Łowcza, artylerzyści mają Topaza, a niektóre związki taktyczne używają Jaśmina. Słowem, każdy sobie... Ale mamy także system MIL-WAN, który pozwala komunikować się wszystkim ze wszystkimi w sposób syntetyczny, a zarazem precyzyjny. Egzekwowałem u podwładnych, aby zaczęli szerzej wykorzystywać pakiety grafiki operacyjnej, czyli map elektronicznych, na które można nanosić konkretną sytuację i w postaci plików, za pomocą sieci MIL-WAN, przesyłać na różne szczeble dowodzenia. Ten elektroniczny system może służyć do planowania walki oraz kierowania nią.

 

Jest Pan dowódcą nieszablonowym. Czy w trakcie tych ćwiczeń zaskoczył Pan podwładnych jakąś niekonwencjonalną decyzją?

Nowością było to, że dowódca 11 Dywizji i jego 17 Brygada dostali do dyspozycji niemiecko-brytyjski batalionowy moduł bojowy. Był to pododdział realny, w pełnym składzie. Trzeba było szybko zgrać tę grupę z naszymi siłami i sprawić, by zaczęły współgrać ze sobą wszystkie systemy łączności i procedury. Ćwiczącej dywizji stworzyliśmy realne środowisko wsparcia i zabezpieczenia. Miała ona do dyspozycji pododdział z wojsk specjalnych i sił powietrznych. I o ich użyciu decydował dowódca dywizji, a nie kierownictwo ćwiczeń. Był to więc wysoki stopień realizmu sytuacji. Nowością było także to, że przełożonym dowódcy dywizji podczas „Dragona” nie byłem ja jako kierownik ćwiczeń, lecz dowódca komponentu wojsk lądowych. Było więc tak, jak zdarzyłoby się w razie prawdziwego konfliktu zbrojnego.

 

Jak te wszystkie innowacje przyjęli dowódcy niższych szczebli? Byli zaskoczeni, czy też twierdzili, że są to zmiany, na które czekali?

Jesteśmy na początku drogi. Podczas tych ćwiczeń niektóre rozwiązania zostały zastosowane po raz pierwszy. Byłem na wszystkich szczeblach dowodzenia. Spotykałem się z dowódcami i oficerami sztabu dywizji, brygady, batalionu, kompanii, a nawet plutonów. Wielu z nich podkreślało, że ćwiczenia przebiegały spokojnie. Dowódcy z zadowoleniem stwierdzali, że nie było presji w związku z przyjazdem przełożonych. Nie organizowano żadnych „ustawek” pod tak zwaną publiczkę.

 

Nasza baza poligonowa nie zawsze jednak pozwala dowódcom, szczególnie wyższych szczebli, na rozwinięcie skrzydeł...

To prawda. Ćwiczenia „Dragon” potwierdziły moją tezę, że poszczególne ośrodki szkolenia poligonowego powinny być przeznaczone do określonych przedsięwzięć. Kiedyś w batalionach mieliśmy 30 wozów. Dzisiaj mamy 58, czyli batalion pod względem liczby ludzi i sprzętu powiększył się dwukrotnie. Tymczasem niektórzy dowódcy chcą szkolić na pasach taktycznych, które nie stały się wcale większe, całą brygadę. Musimy zatem stworzyć odpowiednią formułę dla najwyższego poziomu ćwiczeń z wojskami na określonym poligonie. Myślę, że siła użyta podczas ćwiczeń nie powinna przekraczać wzmocnionego batalionu. Wówczas jego dowódcę można nauczyć myślenia taktycznego, dobrego wykorzystania wsparcia i elementów zabezpieczenia logistycznego.

 

Program unowocześniania ośrodków szkolenia poligonowego zaczął być realizowany i nagle go wstrzymano. Miały się zmienić także struktury kierowania nimi i podległości...

I do tego projektu będę chciał wrócić.

 

A co z ćwiczącymi na poligonach sztabami wyższych szczebli dowodzenia?

Oczywiście nawet gdy ćwiczy wzmocniony batalion, musi być rozwinięte w pełni stanowisko dowodzenia brygady, czyli szczebla nadrzędnego. Przy okazji przypomnę, że niedawno zadeklarowałem, że na ćwiczenia nie mogą być delegowane jakiekolwiek grupy operacyjne dowództw. To jest jakiś anachronizm i wielkie nieporozumienie. Sprawa jest banalnie prosta. Albo w ćwiczeniach bierze udział stanowisko dowodzenia w pełni rozwinięte, kompletne, odpowiednio wyposażone, albo nie ćwiczy wcale. Takie wydałem już polecenia. Na najważniejszych w tym roku ćwiczeniach, „Anakonda ’16”, z 16 Dywizją jako głównym uczestnikiem, będą szkoliły się już w pełni rozwinięte stanowiska dowodzenia 11 Dywizji i wytypowanych brygad.

 

Z tego płynie wniosek, że jeżeli jakiś element czy pododdział bierze udział w ćwiczeniach, to w takim składzie jak w warunkach bojowych, z zachowaniem wojennej skali...

Dokładnie tak. To jest jedyna szansa na dobre przygotowanie wojska do działań bojowych i budowanie taktycznej świadomości żołnierzy. Za najważniejszy cel postawiłem sobie doprowadzenie do takiego stanu, aby struktury dowództw szczebli taktycznych – dywizji, brygad, batalionów i pułków – były tożsame z rozwiązaniem funkcjonującym na stanowisku dowodzenia. Chodzi mi o to, by struktura w czasie pokoju była taka sama jak w czasie wojny. Nieobsadzone mogą być jedynie stanowiska przeznaczone dla rezerwistów, którzy są powoływani w czasie konfliktu do wzmocnienia tych struktur.

 

Małe poligony nie są jedynym mankamentem w czasie ćwiczeń. Były przymiarki do zmiany struktur plutonów zmotoryzowanych. Miały one dostać dodatkowe rosomaki, bo nie mieszczą się z całym wyposażeniem i uzbrojeniem w tych, które mają...

Struktury sił zbrojnych są cały czas modelowane. Będę oczywiście reagował na postulaty i propozycje w tej sprawie zgłaszane przez dowódców różnych szczebli. Problem jednak polega jednak na tym, że aby komuś coś dołożyć, to innym trzeba zabrać. Dla mnie priorytetem jest, aby jednostki, do których przewiduje się wprowadzenie nowego sprzętu, osiągnęły wcześniej gotowość pod względem struktury etatowej, infrastruktury, programów szkolenia i innych. Mam na myśli kolejny nadbrzeżny dywizjon rakietowy, pododdziały przyjmujące systemy bezzałogowe, śmigłowce uderzeniowe i wielozadaniowe czy jednostki, do których mają trafić armatohaubice Krab. Do przyjęcia nowego sprzętu trzeba się przygotowywać z dużym wyprzedzeniem. Nie możemy dopuszczać też do sytuacji, w której tworzy się jakiś nowy pododdział czy jednostkę kosztem innej.

 

Czy jest to możliwe?

Musimy się odważyć na etaty dla nowych jednostek. Dzisiaj odpowiedzialny za te kwestie każe mi pokazać, gdzie wytnę stanowiska już istniejące, to dopiero wtedy stworzy nowe. Taka zależność istnieje od kilku lat. A przecież nowe etaty nic nie kosztują. Mając je, przestrzegając różnych reżimów i limitów, mogę później płynnie przesuwać ludzi ze stanowiska na stanowisko. W tym procesie może się zdarzyć, że będziemy wygaszać jakieś pododdziały czy jednostki, ale będzie istniała jakaś baza, jakieś pole manewru w tym względzie.

 

Do niedawna był krytykowany system organizacji dowodzenia i podległości w wojskach specjalnych. Czy to już przeszłość?

W wojskach specjalnych nareszcie nastąpiła stabilizacja. Mają one już swoje dowództwo, co było postulowane od kilku lat. Po miesiącach doprowadziliśmy do stanu, gdy siły te mogą się zająć szkoleniem i przygotowaniem do ewentualnych misji.

 

W Polsce mają powstać duże składy amerykańskiego sprzętu. Będą to tylko magazyny, czy może znajdzie się tam na stałe wojskowy personel amerykański, włączający się we wspólne szkolenia z naszymi żołnierzami?

Dotykamy wrażliwej materii na styku wojska i polityki. Po uzgodnieniach wskazaliśmy stronie amerykańskiej garnizony, gdzie takie magazyny mogą być rozlokowane. Planowane jest, by sprzęt wojsk amerykańskich był rozmieszczony w określonych lokalizacjach w sposób trwały, natomiast personel USA będzie stacjonował w tych miejscach rotacyjnie, przy czym zarówno sprzęt, jak i ludzie, podczas swojej obecności, będą brać udział w ćwiczeniach z wojskami polskimi.

 

Od dawna mówi się o wojskowym wzmacnianiu wschodniej części kraju. Czy chodzi tylko o zwiększenie liczebności istniejących tam garnizonów i doposażeniu ich, czy też powstaną na tych terenach jakieś nowe jednostki wojskowe?

Pracujemy nad tym, aby istniejące na tym terenie jednostki o niskich kategoriach, które miały niewielki poziom ukompletowania, zostały znacznie wzmocnione. Przeznaczyliśmy dla nich blisko 2650 etatów. Dostaną je 1 Brygada Pancerna, 9 Brygada Pancerna, jednostka artylerii i wiele innych. Ten proces już trwa. Sztab generalny stworzył etaty i teraz odbywa się nabór żołnierzy.

 

Z tym naborem bywają kłopoty. Procedury przyjęcia nowego żołnierza do jednostki często są bardzo długie.

Wiem, że trzeba to usprawnić. Toczą się rozmowy na ten temat. Graczy w tym procesie jest wielu, a przepisy są oderwane od rzeczywistości. Dzisiaj standard jest taki, że od chwili, kiedy żołnierz zgłosi akces wstąpienia do służby, do momentu przyjęcia go do jednostki mija około sześciu miesięcy. Jest to absurdalne. W tym czasie część tych ludzi znajduje pracę, wyjeżdża za granicę i wojsko na tym traci. Uważam, że sposobem wyjścia z tej sytuacji jest urealnienie kompetencji. Dla zobrazowania powiem, że dzisiaj o skierowaniu szeregowego na kurs podoficerski decyduje dyrektor Departamentu Kadr MON. Od niego zależy także powołanie szeregowego do służby. Przecież takie decyzje, z zachowaniem przepisów i limitów, może z powodzeniem podejmować dowódca jednostki. Trzeba również usprawnić system badań lekarskich. Niedawno przedstawiłem ministrowi obrony narodowej projekt zmian w tej sprawie.

 

Rozmawiamy o reformie szkolenia i modernizacji technicznej. A czy naszej armii nie są potrzebne również zmiany mentalne?

Pytany kiedyś, co jest dla mnie najważniejsze w osiąganiu sukcesów, odpowiedziałem, że świadomość. Świadomość podwładnych, własna oraz przełożonych. Jeżeli mówimy, że jesteśmy armią profesjonalną, to nie możemy się bać zmian. Ulepszania tego, o czym od dawna wiemy, że źle funkcjonuje. Przykład. Służba przygotowawcza do Narodowych Sił Rezerwowych trwa cztery miesiące. Trzy z nich są przeznaczone na szkolenie podstawowe, a tylko jeden na kształcenie specjalistyczne. Moi dowódcy mówią, że to nie tak. Trzeba odwrócić proporcje. Podstaw żołnierki, czyli salutowania, strzelania, maszerowania i regulaminów, można z powodzeniem nauczyć w miesiąc. Tak było, gdy zasadnicza służba wojskowa trwała dziewięć miesięcy, a do wojska trafiali ludzie z konieczności o wątpliwej motywacji. Teraz, gdy otrzymujemy ochotników wykształconych, ludzi zdeterminowanych, aby zostać żołnierzem, jest to prostsze. Pozostałe trzy miesiące powinny być poświęcone na wyszkolenie specjalistów. Jest to o wiele trudniejsze, bardziej skomplikowane i czasochłonne. Wszystko, w tym logika, nakazuje, aby tak się stało. Niestety, jest inaczej. To jeden z przykładów zahamowań mentalnych.

 

Jakie najważniejsze przedsięwzięcia czekają jednostki podległe Dowództwu Generalnemu RSZ w nadchodzącym roku?

Wielkim wyzwaniem będzie szczyt NATO w Warszawie. Jako całe siły zbrojne będziemy włączeni w organizację tego przedsięwzięcia. M.in. dlatego trwają intensywne przygotowania do największych ćwiczeń międzynarodowych „Anakonda ’16”. Będą to zajęcia o bardzo dużym znaczeniu, z udziałem wojsk różnych armii NATO. Zaplanowanych zostało także 75 innych ćwiczeń we wszystkich rodzajach sił zbrojnych. W wielu z nich, oprócz naszych żołnierzy, wezmą udział wojskowi z innych krajów. Rozmawiałem z moimi partnerami z zagranicy i osiągnęliśmy porozumienie co do tego, że nie powinniśmy robić podziału na ćwiczenia krajowe i międzynarodowe. Z tego względu do części tych organizowanych w tzw. układzie krajowym będę zapraszał naszych partnerów z zagranicy, chociażby w roli obserwatorów. Nasi oficerowie natomiast częściej niż dotychczas będą brali udział w ćwiczeniach innych armii. W 2016 roku bardzo ważne będzie także wspomniane już wcześniej przygotowanie do implementacji nowych systemów uzbrojenia. Adekwatnie do tego będziemy podejmowali działania strukturalne, funkcjonalne, szkoleniowe i inne.

 

Gen. broni Mirosław Różański od 30 czerwca 2015 roku jest dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych. Wcześniej pełnił służbę na stanowisku radcy koordynatora w pionie sekretarza stanu w MON-ie. Dowodził 11 Lubuską Dywizją Kawalerii Pancernej w Żaganiu oraz 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną w Międzyrzeczu. Odpowiadał za przygotowanie dwóch zmian Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Był także dowódcą Brygadowej Grupy Bojowej w 2007 roku w Iraku. Pełnił również obowiązki zastępcy szefa Zarządu Planowania Strategicznego – P5 Sztabu Generalnego WP oraz obowiązki dyrektora Departamentu Strategii i Planowania Obronnego MON.

Dariusz Kacperczyk, Bogusław Politowski

autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO