ROSYJSKA PIEŚŃ

Oficjalna kremlowska interpretacja wydarzeń na Ukrainie przebiega według starych, prostych schematów.

 

Zbrojnej agresji na Ukrainę – której dotychczasowym efektem jest aneksja Krymu (marzec 2014 roku), zorganizowanie „ludowego powstania” na wschodzie tego kraju, prowadzącego do wybuchu „wojny domowej”, następnie inwazja wojsk rosyjskich na terytorium wschodniej Ukrainy – towarzyszą w Rosji nieustające działania mające charakter wojny informacyjnej i psychologicznej. Aktywność propagandowo-dezinformacyjna jest bowiem istotnym wsparciem polityki, realizowanej metodami militarnymi. Nie jest to zaskoczenie, bo każdej sowieckiej, a później rosyjskiej agresji militarnej towarzyszyła intensywna praca aparatu propagandowo-agitacyjnego – od czasów wojny polsko-bolszewickiej, przez IV rozbiór Polski i aneksję państw nadbałtyckich, wojnę z Finlandią, zbrojne interwencje w NRD, na Węgrzech, w Czechosłowacji, Afganistanie, do współczesnych rosyjskich działań w Czeczenii i Gruzji.

 

Kremlowska narracja

Władze na Kremlu zawsze przywiązywały dużą wagę do właściwego nagłaśniania i promowania własnej wersji wydarzeń. Opierając się na metodach doskonale opisanych przez George’a Orwella, sowiecki, a później rosyjski aparat propagandowy pilnował, by wpływać na odbiorców przekazywanych treści, zarówno w kraju, jak i za granicą.

Forsowanie rosyjskiej narracji, prezentującej własną interpretację wydarzeń na Ukrainie, jest dziś zadaniem wielu podmiotów. Poczesną rolę odgrywają oczywiście media tradycyjne, takie jak radio, telewizja czy prasa, oraz tak zwane nowe media – portale społecznościowe, fora internetowe na portalach informacyjnych, na których wypowiadają się zarówno dziennikarze, jak i komentatorzy wydarzeń. Można też zauważyć wyjątkowo dużą aktywność pod tym względem agentów i sympatyków Rosji na Zachodzie.

Kluczową rolę propagandową odgrywają jednak same władze Federacji Rosyjskiej, które nadają ton dyskusji, podchwytywany przez inne ośrodki. Ustawiają one w odpowiedni sposób dyskurs – narrację, która prezentuje konflikt zgodnie z życzeniami władców Kremla. Zarówno wypowiedzi prezydenta Władimira Putina, premiera Dmitrija Miedwiediewa, jak i ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa, wspieranych przez innych oficjeli cywilnych i mundurowych, stanowią ważne źródło informacji na temat rosyjskiej percepcji sytuacji oraz dalszych zamierzeń kremlowskiej elity. Śledząc uważnie te wypowiedzi, można odtworzyć ową rosyjską narrację, którą odnajdziemy później także w wypowiedziach zagranicznych komentatorów – zarówno utytułowanych ekspertów, jak i tysięcy anonimowych internautów. Promują oni rosyjską argumentację i uzasadnienie działań podejmowanych przez to państwo na terytorium swojego sąsiada.

Retoryka kremlowskich oficjeli jest mieszaniną motywów bardzo dobrze znanych z sowieckiej przeszłości tego kraju, uzupełnionych o bardziej współczesne wątki. Z jednej strony prezydent Putin i minister Ławrow są nieodrodnymi dziećmi epoki, w której się wychowywali, z drugiej starają się nawiązywać do argumentów przemawiających do osób znających tamte czasy jedynie z opowieści. Niezwykle ważne jest w tym kontekście przemówienie prezydenta Putina wygłoszone do deputowanych obu izb parlamentu, gubernatorów i członków rządu 18 marca 2014 roku. Inne wypowiedzi kremlowskich oficjeli zawierały podobne argumenty, tłumaczące rosyjskie akcje na Ukrainie. Jak zatem wygląda kremlowska wersja prawdy o ukraińskim kryzysie?

 

Kij i marchewka

Do momentu ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza, premiera Mykoły Azarowa i innych oficjeli z Kijowa rosyjskie władze miały nadzieję, że protesty społeczne w tym kraju da się zdławić metodami siłowymi rękami tamtejszych władz. Rosyjska działalność propagandowa była wówczas nastawiona na wzmacnianie pozycji prezydenta Janukowycza, oskarżanie sił opozycyjnych o próbę dokonania zamachu stanu na legalnie wybrane władze i zarzuty ferowane pod adresem Zachodu o „bezprawną ingerencję w wewnętrzne sprawy suwerennej Ukrainy”. Władze Rosji zaoferowały wówczas Ukrainie wykup obligacji na sumę 15 mld dol., obniżenie cen gazu i odstąpienie od kontynuowania represji celnych na towary ukraińskie. Miała to być rekompensata za rezygnację z podpisania porozumienia o stowarzyszeniu z Unią Europejską – ta decyzja była iskrą rozpalającą ogień protestów społecznych, której symbolem stał się Euromajdan. Marchewce oferowanej władzom ukraińskim towarzyszył oczywiście kij, wymierzony w tę część zbuntowanego społeczeństwa, które ośmieliło się wyrazić protest przeciwko antyzachodniej i prorosyjskiej polityce swoich władz. Moskwa mówiła wówczas o banderowcach, chcących skłócić bratnie narody (zwrot używany przez rosyjskich oficjeli do dziś), i przestrzegała przed dojściem do władzy nacjonalistów, antysemitów i faszystów, czyli ukraińskiej opozycji i tych, którzy protesty poparli lub w nich uczestniczyli. Jak to zauważyła później „Rossijskaja Gazieta”: „Ukraina stoi dzisiaj na rozdrożu. Jednak nie jest to wybór między Rosją a Europą, między Zachodem a Wschodem. Ukraina wybiera między narodowym socjalizmem w wersji ukraińskiej a wartościami cywilizacyjnymi, między ideologią UNA-UNSO i (Stepana) Bandery z ich patologicznym antysemityzmem, nienawiścią do Rosjan i dążeniem do zbudowania państwa tylko dla Ukraińców a normami ogólnoludzkimi”. Ówczesne władze ukraińskie stały się depozytariuszem humanizmu, którego musiały bronić przed zradykalizowaną ulicą, najwyraźniej pragnącą, jak to w swej wyobraźni widzieli rosyjscy propagandyści, powrotu ukraińskich grenadierów z 14 Dywizji Waffen SS.

W połowie stycznia 2014 roku ukraiński parlament przyjął ustawy zaostrzające możliwe sankcje wobec protestujących, dające władzom w Kijowie szerokie uprawnienia do siłowego zakończenia wystąpień ulicznych. 21 stycznia 2014 roku w rosyjskiej telewizji Wiesti 24 (sic!) ówczesny premier Ukrainy Mykoła Azarow zagroził użyciem zdecydowanej siły dla zdławienia antyrządowych demonstracji. Minister Ławrow spotkał się z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym oraz z szefową dyplomacji Unii Europejskiej Catherine Ashton i minister spraw zagranicznych Włoch Emmą Bonino w szwajcarskim Montreux, gdzie zaapelował o „nieingerowanie w wewnętrzne sprawy Ukrainy”.

Rosyjska narracja już wtedy koncentrowała się na domniemanej zewnętrznej inspiracji wydarzeń na Ukrainie, które miały być zainicjowane przez wrogie Rosji koła na Zachodzie. Ten element jest znany z propagandy czasów komunistycznych – każdy bunt ludności przeciwko prosowieckiej władzy określano mianem prowokacji zachodnich, wywoływanych przez opłacanych agentów imperialistycznego Zachodu. Z tego dyskursu zniknęło jedynie słowo „imperialistyczny”. Euromajdan, według tej narracji, miał być ekspozyturą sił antyrosyjskich, jego aktywiści mieli być szkoleni i opłacani przez Zachód, choć miejsce „zachodnioniemieckich rewanżystów” z czasów zimnowojennych zajęli Polacy i Litwini, którzy mieli w swoich obozach szkolić kijowskich faszystowskich bojówkarzy.

W myśl tych enuncjacji Unia Europejska, prowadząc geopolityczną grę przeciw Rosji, dążyła do wyrwania Ukrainy z orbity wpływów moskiewskich, nawet za cenę rozwoju skrajnych tendencji, które prowadziłyby do faszyzacji tego kraju. Bunt społeczny miał być na Ukrainie opłacany i sterowany przez Zachód, który wykorzystał socjotechniczne metody obalania reżimów przez protesty społeczne, przetestowane jakoby wcześniej na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej w serii tak zwanych arabskich rewolucji. Celem tych działań miało być oczywiście włączenie Ukrainy do NATO.

Gra propagandowa odradzającym się rzekomo na Ukrainie faszyzmem, antysemityzmem i nacjonalizmem pozwalała ustawić się Rosji w roli państwa kolejny raz ratującego Europę przed nadciągającą katastrofą – pożogą wojenną, a może i nowymi pogromami. Stosowanie wymienionych epitetów wobec Ukraińców obecnych wówczas na kijowskim Majdanie miało na celu publiczne zohydzenie ich pragnienia integracji z Zachodem. Akt publicznego nieposłuszeństwa wobec ukraińskich władz w obronie wolności i swobód obywatelskich nazwano faszyzmem, zgodnie z orwellowską zasadą każącą prawdę nazwać fałszem, a fałsz prawdą.

 

Głos ludu

Już w styczniu 2014 roku pojawiały się jednak słabo zawoalowane rosyjskie groźby oderwania Krymu i wschodu Ukrainy od tego państwa w wypadku niepomyślnego dla władz rosyjskich rozwoju wydarzeń. Miały one formę apeli społeczeństwa wschodnich regionów Ukrainy, skutecznie zastraszonego mową o zagrażającym im faszyzmie i domagającego się rosyjskiej interwencji. Towarzyszyły temu zwyczajowe, znane z czasów komunistycznych, ostrzeżenia przed groźbą chaosu, anarchii i rozpadu państwa w wyniku działań majdanowych bojówkarzy i ukraińskich nacjonalistów, które miały nie pozostawić wyboru władzom rosyjskim – Rosja musiałaby ratować ludność rosyjskojęzyczną przed odwetem. Wprowadzano wtedy kolejny ważny motyw rosyjskiej propagandy – mówiono o ludobójstwie, grożącym ludności rosyjskojęzycznej i Rosjanom na Ukrainie.

Propagandowe przygotowanie do militarnych działań, mających na celu aneksję Krymu, szło już wówczas pełną parą. Wyraźnie było widać, że jeśli ekipie prezydenta Janukowycza nie uda się zdławić protestu, Rosja przystąpi do akcji bezpośredniej, mającej na celu destabilizację Ukrainy i jej dezintegrację. Wkrótce sytuacja w tym kraju zasadniczo się zmieniła, bo prezydent Janukowycz, razem z najbliższymi współpracownikami, najpierw uciekł z Kijowa, a później z kraju. Jego śladami wkrótce podążyli ówczesny premier i inni członkowie ukraińskiego rządu. Efektem tej ucieczki było zdobycie władzy w Kijowie przez dotychczasową opozycję. W tej sytuacji rosyjska propaganda przystąpiła do systematycznej próby podważania legitymizacji nowych władz ukraińskich. Służyła temu teza, że w Kijowie doszło do nielegalnego przewrotu, w wyniku którego prawowity prezydent Ukrainy został pozbawiony władzy. W tym samym czasie oddziały rosyjskiego wojska, bez oznaczeń państwowych (co było złamaniem elementarnych regulacji prawnych rządzących konfliktami zbrojnymi), przystąpiły do zajęcia Krymu. Rosja przez długi czas zaprzeczała ich obecności w tym miejscu, a do publicznego obiegu propaganda rosyjska „wpuściła” określenie „zielone ludziki”, powtarzane później bezrefleksyjnie także przez media zachodnie.

Oprócz rzekomej konieczności ratowania Rosjan na Krymie, jako powód interwencji wymieniano konieczność przeciwdziałania groźbie zainstalowania tam baz natowskich. Ten motyw jest również bardzo dobrze znany z czasów zimnowojennych – podnoszono go w sowieckiej propagandzie zarówno w czasach rewolucji węgierskiej w 1956 roku, jak i Praskiej Wiosny w 1968 roku oraz solidarnościowego buntu w Polsce z lat 1980–1981. Obawa, że niezależna Ukraina może kiedyś wejść w skład tego sojuszu, który do dziś w Moskwie jest postrzegany jako główny wróg, jest jedną z kluczowych determinant postępowania ekipy prezydenta Putina. Dla zalegalizowania zaboru Krymu Rosja zorganizowała tam 16 marca 2014 roku ludowe referendum. Już dzień później, powołując się na jego wyniki, ogłoszono deklarację niepodległości Republiki Krymskiej, a 18 marca 2014 roku włączono ją w skład Federacji Rosyjskiej. Prezydent Putin, apelując o formalne zaakceptowanie włączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej, powołał się na ową „wolę narodu”: „W głosowaniu wzięło udział ponad 82% wyborców. Ponad 96% opowiedziało się za ponownym przyłączeniem do Rosji. Liczby są nader przekonujące”. Takie działanie przypominało sowieckie zalegalizowanie zaboru wschodnich ziem II Rzeczypospolitej, dokonanego na mocy tajnego protokołu do paktu Ribbentrop–Mołotow. Warto przypomnieć, że już 22 października 1939 roku na zaanektowanych terytoriach dawnej II Rzeczypospolitej zorganizowano „wybory” do zgromadzeń ludowych Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej, jak nazwano te terytoria. Według oficjalnych danych na Ukrainie Zachodniej wzięło w nich udział 92,83% uprawnionych, na Białorusi Zachodniej zaś aż 96,7%. Na kandydatów promowanych przez władze miało paść wówczas ponad 90% głosów.

 

Stare schematy

Równolegle do przyłączenia Krymu Rosja rozpoczęła akcję militarnego destabilizowania wschodniej Ukrainy, przygotowując się do zbrojnej interwencji w tym regionie, która nastąpiła latem i trwa do dziś. Władze rosyjskie cały czas nie przyznają się do tego, że na tym terytorium znajdują się rosyjskie oddziały zbrojne. Utrzymują też, że nie są w ogóle stroną tego konfliktu. Warto przypomnieć, że przez długi czas po wejściu wojsk sowieckich do Afganistanu zaprzeczano ich obecności w tym kraju. Nawet wtedy, gdy ich liczebność przekroczyła 100 tys. żołnierzy, publicznie używano zwrotu „ograniczony kontyngent radzieckich wojsk w Afganistanie”.

Prorosyjskich aktywistów określa się w Rosji mianem powstańców, którzy wystąpili przeciwko ukraińskim nacjonalistom, a władze Noworosji, jak nazywa się w Moskwie tereny wschodniej i południowej Ukrainy, są uznawane za właściwy podmiot, z którym Ukraina powinna prowadzić negocjacje dotyczące przyszłości tych ziem. Jednocześnie zaprzecza się zarówno informacjom o obecności rosyjskich najemników na wschodzie Ukrainy, jak i o dozbrajaniu „powstańczych” jednostek w rosyjski sprzęt wojskowy. Według Moskwy jedyni najemnicy i broń znajdujące się na Ukrainie pochodzą z Zachodu i wspierają stronę ukraińską. Rosyjska oficjalna interpretacja wydarzeń na Ukrainie przebiega według schematów, wykorzystujących motywy znane od dekad. Jest ona głoszona zdecydowanie i konsekwentnie, a wypowiedzi, zarówno rosyjskich liderów, komentatorów, jak i trolli internetowych, charakteryzują się dużą spójnością. Warto zajrzeć do internetowych komentarzy dotyczących wydarzeń na Ukrainie i się przekonać, jak często wskazywane już rosyjskie motywy propagandowe są wykorzystywane w wypowiedziach tysięcy anonimowych internautów, którzy lepszą lub gorszą polszczyzną głoszą rosyjską narrację.

 

Dr hab. nauk społecznych Ryszard M. Machnikowski jest profesorem Uniwersytetu Łódzkiego na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych, ekspertem zagranicznym francuskiej Wysokiej Rady Badań i Edukacji Strategicznych (CSFRS), specjalistą ds. terroryzmu i przemocy politycznej oraz relacji transatlantyckich.

Ryszard A. Machnikowski

autor zdjęć: Ezio Gutzemberg/Fotolia





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO