DWANAŚCIE LAT MINĘŁO

Choć o limitowanym okresie służby szeregowych mówi się już od pięciu lat, to wciąż temat wywołuje wiele emocji.

Przepisy regulujące długość służby żołnierzy najniższego w wojsku korpusu wprowadzono w 2009 roku. W ustawie pragmatycznej zapisano wówczas, że szeregowy zawodowy może służyć maksymalnie 12 lat. Od tamtego czasu przepisy się nie zmieniły, stała jest też długość kontraktów podpisywanych z żołnierzami. Dlaczego więc emocje wokół tego tematu nie słabną? Ostatnio nagłośniono fakt, że do 2022 roku z armii odejdzie ponad 34 tys. wojskowych. Bijący na alarm publicyści nie wspomnieli jednak, że na ich miejsce wojsko przyjmie następnych mundurowych. Co mówią liczby? Według najnowszych danych resortu obrony, do końca 2014 roku mundur zdejmie 800 szeregowych. Zgodnie z prognozami w służbie ma pozostać 43 tys. żołnierzy tego korpusu.

W kontraktach bez zmian

„Jestem starszym szeregowym, w tym roku kończy mi kontrakt. Proszę mi powiedzieć, dlaczego żołnierz z taką wysługą jak moja, po udziale w dwóch misjach w Afganistanie, zdobytym na własny koszt wykształceniu, musi odejść z wojska? To niesprawiedliwe, że moje miejsce zajmie ktoś, kto doświadczeniem w żaden sposób nie jest mi w stanie dorównać”. „Armia potraktowała nas jak śmieci. Jeździłem na misje do Kosowa i Iraku. Miałem piątki z opiniowania i zero zwolnień lekarskich. Teraz chcą mnie zwolnić w obawie, że ucieknę ze świadczeniami po 15 latach służby. Przecież nigdy nie deklarowałem, że interesuje mnie tylko 15 lat pracy”. To przykładowe głosy rozżalonych szeregowych, którzy w najbliższym czasie rozstaną się z wojskiem.

Najwięcej zastrzeżeń budzi to, że z armią żegnać się muszą żołnierze, którzy już służyli, gdy zmieniono przepisy o służbie kontraktowej. Okazało się, że ci, którzy mają za sobą służbę zasadniczą, nadterminową i zawodową, będą – po osiągnięciu 12 lat stażu – automatycznie przechodzić do cywila. Kilka tygodni temu na jednym z portali społecznościowych powstał profil „Nie dla 12 lat służby”. Strona gromadzi szeregowych, którzy nie zgadzają się z polityką resortu. Robert, jeden z internautów skupionych wokół tego profilu, pisze: „Kiedy zatrudniałem się w 2008 roku, nie było mowy o 12 latach służby kontraktowej. Dopiero dwa lata później uchwalono zmiany w ustawie. Prawo działa wstecz, gdy jest to korzystne dla państwa!”. Rozgoryczenie szeregowych można zrozumieć: związali swoje plany z wojskiem, poświęcili dla armii kilka lat, ryzykowali zdrowiem i życiem, jeżdżąc na misje. Ale pojawia się jedna wątpliwość: dlaczego podpisywali kolejne kontrakty, skoro wiedzieli o ograniczonym czasie swojej służby?

Publikowane w internecie posty niemal bliźniaczo przypominają listy, jakie regularnie przychodzą do redakcji „Polski Zbrojnej”. W każdym z nich żołnierze przywołują argumenty, które mają przekonać decydentów do dłuższej służby. Szeregowi powołują się na doświadczenie, dobre wyszkolenie czy bojowe umiejętności wyniesione z misji zagranicznych. Wyliczają też specjalistyczne kwalifikacje: zdolność do obsługi wojskowego sprzętu oraz ukończenie kursów finansowanych przez armię. Nierzadko przypominają też, że zwolnienie doświadczonych żołnierzy będzie generować dla resortu dodatkowe koszty związane z zatrudnieniem i wyszkoleniem ich następców. „To będzie miało konsekwencje dla wszystkich. My, jako byli żołnierze, będziemy musieli szukać pracy w cywilu, a brak doświadczenia nowych szeregowych prędzej czy później odczują dowódcy w jednostkach. Problem się nie skończy, bo za kilka lub kilkanaście lat nasi następcy podzielą nasz los”, piszą żołnierze.

St. szer. Tobiasz Morański, przewodniczący Kolegium Mężów Zaufania Korpusu Szeregowych, przyznaje, że coraz częściej dostrzega zaniepokojenie żołnierzy swojego korpusu. „Do tej pory problem był poruszany przede wszystkim podczas spotkań środowiskowych z szeregowymi w jednostkach oraz na posiedzeniach i zgromadzeniach mężów zaufania. Ostatnio jednak pojawiły się również e-maile oraz telefony bezpośrednio od szeregowych z jednostek wojskowych”.

Czego obawiają się żołnierze? „Być może błąd został popełniony przez obie strony już kilka lat temu. Kandydaci na żołnierzy, w większości młodzi ludzie, dla których praca w wojsku była pierwszym poważnym zobowiązaniem w karierze, nie myśleli wtedy o tym, co będzie za 12 lat, jeśli nie uda im się przejść do wyższego korpusu. To się zmieniło, gdy założyli rodziny. Nagle się okazało, że wojsko to dobry pracodawca, że stabilna praca w armii daje poczucie bezpieczeństwa, a cywilny rynek napawa przerażeniem”, tłumaczy st. szer. Morański. „MON także podczas rekrutacji zachęcało hasłami »Dołącz do najlepszych«. Nikt jednak w komendach uzupełnień nie powiedział żołnierzowi prosto w oczy, że na dziesięciu tylko jeden będzie miał szanse posłużyć w wojsku dłużej niż 12 lat”.

„Ministerstwo Obrony Narodowej nie przewiduje w tej dziedzinie nowelizacji wojskowej ustawy pragmatycznej”, ze stanowczością przyznaje płk Jacek Sońta, rzecznik ministra obrony. Dlaczego? Resort mocno trzyma się kilku argumentów. Jednym z nich są finanse. Przedłużony o trzy lata (z 12 do 15) kontrakt szeregowych oznaczałby nabycie przez żołnierzy uprawnień emerytalnych i wypłatę 40% uposażenia.

System motywacji

Ministerstwo natomiast systematycznie zachęca szeregowych do podnoszenia swoich kwalifikacji i rozwoju. Zasada jest prosta: w armii zostają najlepsi, czyli tacy, którzy mają predyspozycje dowódcze, efektywnie potrafią wykorzystać czas spędzony w wojsku i oprócz umiejętności typowo wojskowych (np. strzeleckich) potrafią obsługiwać specjalistyczne maszyny i urządzenia.

„Wielu z nas oczywiście wiedziało, że kontrakt ma czas określony. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że w wojsku są możliwości rozwoju i awansu, więc przy dobrej woli z naszej strony i determinacji nie będzie problemu z przejściem do korpusu wyżej. Liczni naprawdę postawili na rozwój, mają wyższe wykształcenie. Te możliwości podnoszenia kwalifikacji wciąż są, ale dziś, przy ogromnej konkurencji, wydają się mocno ograniczone”, mówi st. szer. Artur Błaszczyk, młodszy strzelec w batalionie dowodzenia 1 Warszawskiej Brygady Pancernej.

W wojsku jest od siedmiu lat. Zaczynał jako żołnierz służby zasadniczej, później zdecydował się zawodowo związać z armią. Trafił do 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej w Legionowie. Po jej rozwiązaniu przeniósł się do 1 Brygady Pancernej. Ma licencjat z ochrony środowiska i  kończył kurs języka angielskiego na poziomie drugim.

Szer. Błaszczyk nie jest wyjątkiem. Podobnie jak on uczą się inni żołnierze. „Z własnego doświadczenia, jako student Akademii Obrony Narodowej, wiem, że jest wielu szeregowych podnoszących swoje kwalifikacje. Na moim roku co najmniej 15. A przecież są także inne uczelnie. Wielu chętnie wzięłoby udział w kursach językowych. Niestety, większa część z nich nie ma wpisanych takich wymogów w kartach opisu stanowiska służbowego, co wyklucza możliwość skorzystania z takich kursów na poziomie jednostki wojskowej. Mimo to duża część prywatnie chodzi na lekcje i przystępuje do egzaminów w trybie eksternistycznym”, mówi st. szer. Morański.

Tylko dla najlepszych

„W marcu minie mi 12 lat służby. Dwa razy byłem w Afganistanie, za mną setki poligonów i szkoleń. I co mam teraz zrobić? Iść do cywila? I co dalej? Mam zaczynać życie od początku, mając 40 lat na karku?”, mówi jeden z żołnierzy. „Pisałem wniosek o szkołę podoficerską. Nie wiedziałem, że trzeba mieć zaświadczenie o wolnym etacie w jednostce. Dostałem odmowę. Złożyłem kolejny wniosek, uzupełniłem dokumenty i zdobyłem zaświadczenie o wolnym miejscu w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej. I co? Znowu odmowa. Zostało mi pół roku, więc dalej walczę o miejsce na kursie podoficerskim”.

Zdaniem szeregowych, liczą się znajomości. „Dziś awansować mogą tylko protegowani. Miejsce mają jedynie »plecaki«”, mówią. Opinii malkontentów nie zmienił nawet fakt, że Szkoła Podoficerska Wojsk Lądowych w Poznaniu – by zrównać szanse wszystkich kandydatów – wprowadziła egzaminy wstępne.

„Z danych sekcji personalnej 12 Dywizji Zmechanizowanej wynika, że w 2014 roku 44 naszych szeregowych awansowało do korpusu podoficerskiego”, mówi st. chor. Artur Walento z sekcji prasowej. We wszystkich jednostkach „dwunastki” służy natomiast blisko 6,5 tys. szeregowych. Nieco lepszą statystyką może się pochwalić 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej. „Tylko w tym roku ze wszystkich naszych jednostek szkołę podoficerską ukończy około 100 żołnierzy. Są oni na bieżąco wyznaczani na nieobsadzone lub »uwolnione« stanowiska podoficerskie. Prowadzona w naszej dywizji polityka kadrowa promuje najlepszych szeregowych, dając im możliwości podniesienia kwalifikacji i umożliwiając dalszy rozwój zawodowy”, mówi mjr Mariusz Pawlik, szef sekcji personalnej w wydziale personalnym w dywizji.

Jak to się robi? Przykładem może być 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana. To właśnie tam jesienią 2013 roku wprowadzono system punktacyjny dla szeregowych i podoficerów. Żołnierze zdobywają punkty za sprawność fizyczną, wyszkolenie, otrzymane odznaczenia wojskowe, nagrody i wyróżnienia. Premiowane są także dodatkowe umiejętności wojskowe (m.in. klasa specjalisty wojskowego, tytuł skoczka spadochronowego), tytuły i umiejętności cywilne (np. znajomość języka obcego na poziomie wyższym niż wymagany na danym stanowisku, cywilne wykształcenie wyższe niż wymagane na stanowisku). System jest wykorzystywany, gdy przełożeni muszą dokonać selekcji żołnierzy. Program w łatwy i szybki sposób pozwala wybrać tych najlepszych, którzy mają być kierowani na kursy i szkolenia oraz są przewidywani do objęcia kolejnych, wyższych stanowisk służbowych. „Zdarzało się tak, że dowódca kierował na kurs jakiegoś żołnierza na podstawie informacji o wysłudze, a nie o umiejętnościach kandydata. Tego właśnie chcielibyśmy uniknąć”, mówił rok temu st. chor. Andrzej Woltmann, ówczesny pomocnik dowódcy 17 WBZ do spraw podoficerów i autor programu.

Wewnętrzną selekcję wśród szeregowych przeprowadzają także inne jednostki. „To tak zwane badanie kompetencyjne, które pozwala wybrać żołnierzy z predyspozycjami dowódczymi i doskonałą kondycją. Stawka jest wysoka. Ukończenie kursu podoficerskiego to dla żołnierzy najniższego korpusu przepustka do służby stałej”, tłumaczy st. chor. sztab. Tomasz Fudali, pomocnik dowódcy 12 Brygady Zmechanizowanej do spraw podoficerów. Taką selekcję zaliczył już st. szer. Błaszczyk. Otrzymał też zgodę swojego dowódcy na kurs, ale nadal nie wie, co będzie dalej. „Czekam na wolny etat podoficerski, bo zaświadczenie takie jest konieczne do tego, by w ogóle przystąpić do egzaminów wstępnych”, mówi szeregowy.

Odrębną kwestią są limity. Szkoła podoficerska nie jest z gumy, a możliwości przeszkolenia żołnierzy są ograniczone. „To, ilu szeregowych w kolejnym roku przejdzie szkolenie, będzie zależeć od tego, ilu podoficerów odejdzie z armii”, mówi płk Sońta. W 2014 roku w całej armii, według danych MON z 31 sierpnia 2014 roku, korpus podoficerów zawodowych zasili 800 szeregowych zawodowych.

Furtką do stałej służby mają być dla szeregowych także kursy oficerskie. Zgodnie z planami resortu, w 2015 roku szeregowi po raz pierwszy wezmą w nich udział. Warunkiem uczestnictwa będzie tytuł magistra i wzorowa ocena z opiniowania. Podobną możliwość otrzymają też szeregowi w kolejnych latach. „To dobry kierunek i rozwiązanie zgodne z oczekiwaniami szeregowych zawodowych, którzy w trakcie służby cały czas podnoszą swoje kwalifikacje. Chcielibyśmy, aby wartościowi żołnierze naszego korpusu byli źródłem naboru dla przyszłej kadry oficerskiej”, mówi st. szer. Morański.

Problem nie zniknie

Wypowiadający się anonimowo żołnierze przyznają, że jeśli już jakimś cudem uda im się skończyć kurs podoficerski i dostaną etat w jednostce daleko od domu, to po uzyskaniu uprawnień emerytalnych po prostu odejdą z armii. „Nie oszukujmy się, ja już swoje wysłużyłem. Chcę uprawnień, bo one mi się po prostu należą. Jeśli armia robi nas w konia, dlaczego my mamy być wobec niej fair?”, twierdzi jeden z żołnierzy.

Nie wszyscy jednak tak postrzegają sprawę. „To nie jest tak, jak powszechnie się uważa, że zależy nam tylko na przywilejach emerytalnych”, mówi st. szer. Błaszczyk. „Dla wielu z nas liczy się przede wszystkim stała praca i możliwość wykonywania zawodu żołnierza przez kolejne lata, nawet niekoniecznie z przejściem do korpusu wyżej. Jestem pewien, że gdyby nagle zmieniono przepisy, nie zdjąłbym munduru zaraz po nabyciu uprawnień. Jestem bardzo zmotywowany do służby i właśnie z wojskiem chciałbym się związać na stałe”.

Żołnierzy z podobnymi przekonaniami nie brakuje. „Całkiem niedawno z powodu końca kontraktu musiał odejść od nas szeregowy, który miał wiele uprawnień do obsługi specjalistycznego sprzętu: na przykład koparek, wózków widłowych. Choć, jak przyznał, ze swoimi kwalifikacjami nie będzie miał kłopotu ze znalezieniem pracy w cywilu, to chciałby pozostać w wojsku, ponieważ lubi swoją pracę”, zauważa st. chor. sztab. Fudali.

Problem dostrzega też st. szer. Tobiasz Morański. „To dla mnie niezrozumiałe, że szeregowi, specjaliści w swoich dziedzinach, tworzący bardzo ważny element sił zbrojnych, nie mają możliwości wykorzystywania, a nawet przekazywania swojej wiedzy i doświadczenia. Tym bardziej że wziąwszy pod uwagę planowane zmniejszenie udziału Polski w misjach poza granicami kraju, w miejsce żołnierzy doświadczonych w warunkach bojowych przyjdą osoby, które nie mają się czym pochwalić na tym polu”, mówi.

Żołnierze sami szukają rozwiązań i podpowiadają, jak rozwikłać patową sytuację w korpusie szeregowych. Wzorem mogą być sposoby stosowane w Policji lub Państwowej Straży Pożarnej, o których wspominał też niedawno gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Podkreślał, że posterunkowi czy strażacy nie mają takiego problemu, bo w tych służbach do szkół oficerskich mają szansę się dostać funkcjonariusze szeregowi.

Innym rozwiązaniem może być koncepcja przedłużenia kontraktów żołnierzom przyjętym do służby po 1 stycznia 2013 roku. „Po reformie systemu emerytalnego nie nabywają oni przecież uprawnień emerytalnych po 15, ale dopiero po 25 latach służby i osiągnięciu 55 roku życia. Tu z kolei konieczne byłoby wprowadzenie ograniczenia wiekowego, by nie przyjmować do służby osób mających więcej lat niż około 30. Pięćdziesięcioletni operator koparki może wykonywać obowiązki służbowe, ale celowniczy granatnika czy karabinu maszynowego mógłby nie podołać temu fizycznie”, mówi st. chor. sztab. Fudali.

Ograniczenia wiekowe dla szeregowych były jednym z postulatów, jakie przyświecały twórcom reformy. Chodziło między innymi o to, by funkcji strzelców różnych rodzajów broni, mechaników-kierowców czołgów i wozów bojowych, które wymagają dobrej kondycji i doskonałego stanu zdrowia, nie wykonywali żołnierze w starszym wieku. „O tych sprawach kilkakrotnie rozmawialiśmy na spotkaniach z ministrem obrony, ale dano nam do zrozumienia, że w tej sprawie nic się nie zmieni. Warto zaznaczyć, że to jest decyzja polityczna, na którą my, jako Kolegium Mężów Zaufania Korpusu Szeregowych, nie mamy zbyt dużego wpływu”, podsumowuje st. szer. Tobiasz Morański. 

Paulina Glińska, Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Militarium Studio





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO