moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Życie i praca po wybuchu miny pułapki

Wywiad z weteranem poszkodowanym „błękitnej brygady”, młodszym chorążym w stanie spoczynku Tomaszem Klocem, starszym referentem do spraw rannych i poszkodowanych w 12 Brygadzie Zmechanizowanej.

Młodszy chorąży sztabowy w stanie spoczynku Tomasz Kloc ukończył szkołę chorążych Wojsk Inżynieryjnych w Brzegu Koło Wrocławia. W roku 1995 rozpoczął zawodową służbę wojskową w 5 Brygadzie Saperów w Podjuchach koło Szczecina. Pan Tomasz Kloc jest byłym żołnierzem zawodowym  12 BZ, od marca br. jest pracownikiem cywilnym wojska w „błękitnej brygadzie”. Jest również współzałożycielem Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych Poza Granicami Kraju. Pan Tomasz ma za sobą dwie misje .W Iraku został ciężko ranny w wyniku eksplozji miny pułapki. Odłamki, które w wyniku eksplozji  raniły go do tej pory tkwią w jego ciele. Mimo dużego uszczerbku na zdrowiu, młodszy chorąży w stanie spoczynku Tomasz Kloc, jest osobą aktywną zawodowo.

Jak to się stało, że został pan żołnierzem? Skąd pomysł na zaciągniecie się do armii? W latach dziewięćdziesiątych nie było to chyba jeszcze popularne?

Służba  mundurowa w latach 90. stawała się już powoli elitarna. Zbliżało się wielkimi krokami uzawodowienie wojska. Myślałem z początku o Żandarmerii Wojskowej i szkole w Mińsku Mazowieckim. Ale po wstępnym zorientowaniu się o  dużej ilości potencjalnych kandydatów do tej formacji, prawdopodobieństwo, że dostanę się do szkoły  było nikłe. Postanowiłem iść do wojsk inżynieryjnych, co wiązało się z moim dotychczasowym wykształceniem. Byłem po technikum budowlanym. Szkoła Wojsk Inżynieryjnych wpisywała się w mój zawód technika budowy dróg i mostów.

W roku 1995 zostałem dowódcą plutonu 5 Pułku Saperskiego w kompanii rozminowania. Zaczęto w tym czasie  tworzyć nowe etatowe patrole rozminowania terenu. To był tez czas intensywnych szkoleń specjalistycznych. A moja służba wtedy była bardzo dynamiczna. Terenem mojej odpowiedzialności w ramach patrolu rozminowania było całe województwo zachodniopomorskie.

Czy lubił pan swoją służbę jako żołnierz? Kiedy pojawiła się myśl o służbie na misji?

Tak, zdecydowanie tak, nie jestem typem introwertyka lubiącego pracę przy biurku. Myśl o misji zaczęła pojawiać się z czasem.  W 1998 roku przeszedłem kwalifikację do misji ONZ w Libanie na stanowisku związanym z rozminowaniem terenu. Po powrocie z misji w 2000 roku przeszedłem do 12 Brygady Zmechanizowanej na etat starszego instruktora na stanowisku saper. Rozpoczęły się też przygotowania do wyjazdu na drugą misję, tym razem do Iraku.

Czy już wtedy pojawiła się w pana głowie myśl o tym, że wyjazd jest ryzykiem?

Tak, przed wyjazdem do Iraku wiedziałem już o specyfice zagrożeń, jakie czekają mnie na misji. Tą wiedzę dała mi misja w Libanie. Wiedziałem, że na misji w Iraku tych zagrożeń będzie zdecydowanie więcej.

Irak to była pana ostatnia misja, został pan ciężko ranny podczas wykonywania zadań służbowych, a uszczerbek na zdrowiu i długofalowe leczenie nie pozwoliło panu już wrócić do czynnej służby wojskowej. Czy może pan opowiedzieć o wypadku?

Zostałem ranny w Iraku w skutek wybuchu miny pułapki. Potem okazało się, że improwizowany ładunek wybuchowy był wykonany z artyleryjskich pocisków rakietowych. Ładunek był umieszczony przy drodze i połączony lontem detonacyjnym. Wybuch nastąpił gdy jechałem samochodem STAR. Eksplozja była tak silna, że przestawiła samochód ciężarowy. Odłamki pocisków artyleryjskich przebiły  kabinę samochodu na wylot i zatrzymały się w moim ciele. Szkła z mojej twarzy  lekarze wyciągali mi wiele miesięcy. Życie uratował mi nóż Leatherman, na którym zatrzymał się jeden z odłamków (to, co z niego zostało, jest na jednym ze zdjęć).

Czy uważa się pan za szczęściarza? Co się działo po wypadku?

Można powiedzieć, że miałem szczęście (uśmiech). Nie straciłem życia podczas wybuchu . Nie doszło do zapłonu rozlanej ropy, która wyciekała z samochodu. Ponadto lekarz i ratownik, którzy znajdowali się w konwoju udzielili mi natychmiastowej profesjonalnej pomocy.

Załoga sanitarki po wyciągnięciu mnie z uszkodzonego pojazdu była przy mnie w ciągu kilku minut. Gdyby nie oni, już bym nie żył. Miałem uszkodzona tętnicę udową. Wykrwawił bym się na śmierć. Następnie zabrał mnie MEDAVAC − śmigłowiec pierwszej pomocy. Przetransportowano mnie natychmiast do amerykańskiego szpitala w Bagdadzie. To kolejna profesjonalna akcja w łańcuszku ratowania mojego życia. Choć byłem ciężko ranny pamiętam, że do śmigłowca wsiadł ze mną mój kolega,  chorąży Janusz Kłaczyński (obecnie emeryt), trzymał mnie za rękę podczas przelotu do szpitala wojskowego, to naprawdę pomagało.

W Bagdadzie przeszedłem dwie operacje ratujące życie. Byłem cały czas na morfinie. W piątym dniu  od wybuchu przetransportowano mnie do Warszawy ,do szpitala na Szaserów. Spędziłem tam prawie dwa miesiące. Przeszedłem kolejne operacje. W sumie kolejne pięć. Ale odłamki wciąż siedzą w moim ciele . Do dziś na prawym udzie mogę stawiać sobie gorąca kawę. I nic nie czuję. Po tylu latach od wypadku na co dzień czuję dyskomfort przy chodzeniu. Ucierpiał tez mój wzrok. Ale mimo wszystko jestem aktywny. Podróżuję dużo, głównie związku z działalnością na rzecz weteranów. Jak mówiłem, nie jestem w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Lubię być między ludźmi.

Czy był pan zły, że to właśnie pan został ranny ? Czy przekwalifikowanie się z żołnierza na pracownika cywilnego przyszło łatwo?

Tak, byłem zły. I to bardzo. Nie tak to miało być. Byłem zły, bo wiedziałem, że to wydarzenie zmieni moje dotychczasowe życie. Bałem się o najbliższych. Nie wiedziałem, do jakiego stanu zdrowia uda mi się wrócić. Początkowo nie było wiadomo, czy moja noga będzie w ogóle funkcjonować. O przekwalifikowaniu się i podniesieniu kwalifikacji zacząłem myśleć dużo później, bo po zakończeniu kilkumiesięcznej rehabilitacji, gdy byłem już w Szczecinie z rodziną.

Leżenie i patrzenie w sufit przez kilkanaście tygodni rehabilitacji i kolejnych operacji musi być „dołujące”. Jakie miał Pan antidotum na to, by nie myśleć negatywnie?

Tak… Rozmyślałem nad przyszłością, jaka będzie... Ale pomimo wszystko cieszyłem się życiem!

Czy po wypadku zweryfikował pan swoje życie, oddzielił rzeczy ważne od mniej ważnych?

(…)Tak, na pewno. Moja ostrożność wzrosła. Dziś jeżdżę bardzo bezpiecznie swoim samochodem. Jestem troskliwszym ojcem. Cieszę się zwykłym życiem, codziennością, znajomymi. Możliwością zwyczajnych spotkań z ludźmi.

A obecnie czy patrzy pan czasem w niebo? Czy jest pan marzycielem?

Zdecydowanie tak… Tylko marzenia zapewniają człowiekowi rozwój, dają motywację do realizacji nowych zadań.

Co się działo po zakończeniu pierwszego etapu rehabilitacji, gdy rzeczywistość zastukała do drzwi, kto wtedy pomógł?

W roku 2003 w sumie nie było gdzie pójść. Weteranów misyjnych jeszcze nie było, co zaczęło się wkrótce zmieniać, by w roku 2006 była już nas niewielka grupka. Wtedy naprzeciw naszym zmaganiom z rzeczywistością po odniesieniu ran i kontuzji  w misjach wyszedł profesor doktor Stanisław Ilnicki.  On zaprosił mnie oraz innych weteranów na warsztaty polsko-amerykańskie na temat: „ Przeciwdziałania psychologicznym skutkom terroryzmu i stresu bojowego” . W tym samym czasie pomysł zrzeszenia się weteranów zaczął  również nabierać realnych kształtów.

Jak wyglądają takie specjalistyczne warsztaty dla weteranów poszkodowanych?

Osobiście byłem na dwutygodniowych warsztatach w obecnej Klinice Stresu Bojowego w Warszawie. Warsztaty opierały się głównie na pracy w grupie, rozmowach indywidualnych dotyczących wypadów, opowiadaniu o zdarzeniu i emocjach mu towarzyszących.

Ile czasu po wypadku, gdzie odniósł pan ciężkie obrażenia zajęło panu przełamanie się, by móc mówić o zdarzeniu?  Czy data 12 grudnia jest zakreślona w kalendarzu na rok 2013?

Dość szybko zdystansowałem się do wypadku. Myślę, ze swobodnie zacząłem o nim mówić około dwa lata po zdarzeniu.  12 grudnia jest datą wypadku, daty tej  jednak nie celebruję w żaden sposób, podchodzę do niej jak do normalnego dnia w kalendarzu.

Co jest ważne dla weterana poszkodowanego w misjach, gdy trwa jego długotrwałe leczenie w Polsce?

W tych trudnych chwilach rekonwalescencji ważne jest, by weterana odwiedzali koledzy z misji ,z jednostki wojskowej. Dobre słowo, opowieści z codziennego życia wojskowego dają motywację do szybszego  „stawania na nogi”. Niestety pamięta się tych, którzy pracowali z tobą blisko, czyli kolegów i przełożonych, którzy  nie znaleźli czasu, by cię odwiedzić po wypadku.

Co mógłby pan poradzić weteranom poszkodowanym, którzy nie mają rodziny, która by ich wspierała w trudnych chwilach powrotu do zdrowia?

Że warto się zrzeszyć z innymi weteranami tak, by była możliwa samopomoc.

Czy liczy pan życie do wybuchu i od wybuchu miny pułapki?

Nie, nie liczę. Życie mam jedno i trwa ono nadal. Jest jego ciągłość przed i po wypadku.

Jak wyglądał czas przekwalifikowania się do pracy w cywilu?

Rozpocząłem studia już w rok po wypadku, chodziłem wtedy jeszcze o kulach. Zacząłem studiować socjologię i bezpieczeństwo publiczne, studia magisterskie ukończyłem  z zakresu pedagogiki prewencji patologii i zagrożeń społecznych.

Czy po tym wszystkim co pana spotkało, czuje się pan osobą na właściwej ścieżce zawodowej?

Oczywiście, że wolałbym być saperem, ale wtedy nie rozmawialibyśmy. Cieszę się że nastąpił w moim życiu powrót do środowiska wojskowego. To  mnie motywuje.

Czy zgodzi się pan z maksymą „wiem tyle, ile doświadczę”?

Oba moje wyjazdy na misję poszerzyły moją wiedzę na temat działań saperskich poza granicami kraju.  Współpraca z innymi nacjami udoskonaliła mój warsztat. Odosobnienie od rodziny, bliskich i wygód miasta pozwala spojrzeć na życie z innej perspektywy. Mogę dziś powiedzieć: Byłem, widziałem, przeżyłem.

Jak  dziś by pan zareagował na wstąpienie do wojska, kogoś z pana bliskich?

Założenie munduru musi być indywidualną decyzją każdego człowieka. Myślę, że wśród moich najbliższych przez to, że ja jestem związany ze środowiskiem wojskowym, mundur jest wartością. Ale nie chciałbym ingerować w niczyje życie i namawiać go lub nie do podjęcia decyzji.

Jak się pan czuje w 12 Brygadzie Zmechanizowanej bez munduru?

(cisza) Rzeczywiście, czasem pojawia się nostalgia za mundurem. Ale na najbliższych zawodach strzeleckich weteranów rannych i poszkodowanych będzie okazja, by go znowu założyć.

Czy według pana bycie weteranem jest powodem do dumy?

Zdecydowanie tak, ponieważ realizacja zadań na misji to przeciwdziałanie terroryzmowi. Stabilizacja regionu, nawet w tak dalekim kraju jak Irak, czy Afganistan wpływa na utrzymanie bezpieczeństwa w naszym kraju. Należy pamiętać , że na misjach realizujemy również wieloetapowe rozminowanie terenu, budujemy studnie, szkoły. Szkolimy armię i policję lokalną.

Jaki jest obecnie status (postrzeganie przez innych) weteranów po misjach pełnionych poza granicami kraju?

Wydaje się, że obecnie weterani są bardziej rozpoznawani i szanowani. Pamiętajmy, że  weterani oddali zdrowie, a część z nich również życie, wypełniając misję utrzymania pokoju na świecie. Również  sama samoświadomość weteranów wzrosła. Jeśli uszczerbek na zdrowiu po misji  jest duży, każdy weteran poszkodowany może sam zdecydować, czy czuje się na siłach, by dalej służyć w wojsku. Ma możliwość pozostania na stanowisku zdolny z ograniczeniami, takie stanowiska zostają utworzone pod poszczególnego żołnierza. Weteran może też skorzystać z przekwalifikowania i przejść płynnie na stanowisko cywilne. O priorytetowym traktowaniu weteranów w zatrudnieniu ich w administracji samorządowej i państwowej mówi ustawa.

Na co mogą liczyć żołnierze weterani „błękitnej brygady? W czym może pan im pomóc? Jakie są pana najbliższe zamierzenia? Zbliża się Ogólnopolski Dzień Weterana w tym roku obchodzony we Wrocławiu.

To mój drugi miesiąc pracy w 12 Brygadzie Zmechanizowanej. Rozeznaję potrzeby weteranów i ich rodzin w 12 BZ, mamy ich przeszło dwudziestu, ponadto rodziny poległych.

Na podstawie zebranych doświadczeń wśród żołnierzy weteranów 12 BZ, będę pracował w komisji MON nad  poprawkami w ustawie i towarzyszących jej rozporządzeniach o weteranach rannych i poszkodowanych poza granicami kraju by na przykład rodziny weteranów poszkodowanych żołnierzy wymagających trwałej opieki lekarskiej nie były pozbawione środków utrzymania, w związku z leczeniem ich najbliższych. W tej chwili mamy taką sytuację z jednym z żołnierzy 12 BZ.

Ponadto  w chwili obecnej jestem zaangażowany w Ogólnopolski Dzień Weterana, który w tym roku będzie miał miejsce  we Wrocławiu. Towarzyszyć mu będzie duża akcja promująca weteranów. Są przygotowane spoty i prezentacje multimedialne. Taką prezentację i pogadankę w nowym roku szkolnym będzie można „zamówić” do szkoły. Ale obchody „Dnia Weterana” we Wrocławiu i całą kampanię wokół tych obchodów robię dodatkowo w ramach stowarzyszenia, w którym działam.

Jeśli chodzi o żołnierzy 12 BZ , zapewniam, że jestem otwarty na indywidualne potrzeby każdego weterana poszkodowanego i jego rodziny. Po zapoznaniu się z sytuacją żołnierzy weteranów w 12 BZ, wspólnie z dowódcą 12 BZ i psychologiem będziemy wychodzić naprzeciw palącym potrzebom żołnierzy, którzy zostali ranni i poszkodowani w misjach.

Czy wśród żołnierzy 12 Brygady Zmechanizowanej są również kobiety weterani poszkodowani?

W 12 BZ na ta chwilę ich nie ma, ale wiem, że w innych jednostkach wojskowych są.

Czy myśli pan, że to, że jest pan weteranem poszkodowanym, pozwoli panu lepiej zrozumieć innego weterana? Stres bojowy to wciąż wstydliwy temat.

O stresie bojowym mówi się coraz więcej, jest też coraz więcej specjalistów, którzy mogą pomóc w tym zakresie. Profilaktyki radzenia sobie ze stresem bojowym nie należy się bać. Obecnie można się leczyć bez nadmiernego ujawniania się, warsztaty są również dostępne dla rodzin żołnierzy. Każdy, kto uczestniczył w działaniach bojowych, może doświadczać różnego nasilenia niepokoju lub lęku, większość da się przepracować, zrozumieć i wyrzucić z siebie, mówię to z doświadczenia.  Pamiętajmy, że stres bojowy dotyka wszystkich uczestników walki: żołnierzy, obserwatorów, ludność cywilną. Z tym, co się widziało, trzeba nauczyć się żyć. Każdy weteran, który odczuwa potrzebę porozmawiania o swojej sytuacji, może zgłosić się do psychologa 12 BZ lub do mnie. Ponadto NFZ na podstawie karty weterana umożliwia również priorytetowy dostęp do pomocy psychologicznej.  W konkretnych przypadkach, po rozeznaniu sytuacji  weterana poszkodowanego wspólnie z dowódcą i psychologiem, jeśli będzie taka potrzeba podejmujemy kroki, by w danym zakresie pomóc weteranowi lub jego rodzinie.

A jeśli za kilka lat misje skończą się, co się stanie wtedy z weteranami?

Nie mam obaw, działamy po to by o nas pamiętano. Ponadto  Ministerstwo Obrony Narodowej wspiera weteranów i wychodzi naprzeciw potrzebom, które w różnym czasie mają inną specyfikę.

Czego można życzyć weteranowi poszkodowanemu, który spełnia się zawodowo?

Nowych pomysłów, sił do ich realizowania oraz wsparcia i przychylności społeczeństwa, osób publicznych, firm i instytucji państwowych.

Dziękuję za spotkanie.

Źródło: ppor. Agnieszka Pytko

PZ

autor zdjęć: Archiwum prywatne Tomasza Kloca

dodaj komentarz

komentarze

~kolega
1415468580
To zezowatych do wojska biorą?
5F-ED-47-F1

25 lat w NATO – serwis specjalny
 
Tragiczne zdarzenie na służbie
O bezpieczeństwie Europy w Katowicach
Skrzydła IT dla cyberwojsk
Polskie czołgi w „najgroźniejszym z portów”
Marynarka pilnuje gospodarczego krwiobiegu
W obronie wschodniej flanki NATO
Zmiany w dodatkach stażowych
Pierwszy polski F-35 na linii produkcyjnej
Polki pobiegły po srebro!
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wioślarze i triatlonistka na podium
Awanse na Trzeciego Maja
Pierwsi na oceanie
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Daglezje poszukiwane
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Nowe boiska i hala dla podchorążych AWL-u
Konkurs MON-u na pracę o cyberbezpieczeństwie
Jak Ślązacy stali się panami własnego domu
Idą wakacje, WOT czeka na kandydatów
Odliczanie do misji na Łotwie
Akcja „Bielany”, czyli Junkersy w ogniu
Husarz na straży nieba
Pytania o europejską tarczę
Pilecki ucieka z Auschwitz
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Czarne oliwki dla sojuszników
Pierwszy polski technik AH-64
MON przedstawiło w Senacie plany rozwoju sił zbrojnych
Wiedza na czas kryzysu
Posłowie dyskutowali o WOT
Prezydent chce wzmocnienia odporności państwa
Debata o bezpieczeństwie pod szyldem Defence24
O bezpieczeństwie na PGE Narodowym
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Po pierwsze: bezpieczeństwo!
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Prezydent mianował dowódców DGRSZ i DWOT
Wytropić zagrożenie
Pływacy i maratończycy na medal
NATO na północnym szlaku
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Dzień zwycięstwa. Na wolność Polska musiała czekać
„Steadfast Defender ’24”. Kolejne uderzenie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ameryka daje wsparcie
Wojna w świętym mieście, epilog
Patriotyczny maraton
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
NATO on Northern Track
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO