moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Ostatnia droga księcia Józefa

Naczelny wódz armii Księstwa Warszawskiego, marszałek Francji i jeden z ikonicznych bohaterów polskich miał trzy pogrzeby: tymczasowy w Lipsku, w kościele św. Krzyża w Warszawie oraz na Wawelu. Ostatnia, pośmiertna droga księcia Józefa Poniatowskiego była równie burzliwa, co jego żołnierskie życie.


Napoleon i Poniatowski w bitwie pod Lipskiem, mal. January Suchodolski. Źródło: Wikipedia

Zwłoki księcia Józefa Poniatowskiego wyłowił po pięciu dniach od zakończenia bitwy narodów pod Lipskiem w październiku 1813 roku miejscowy rybak, niejaki Friedrich. Od niego ciało swego wodza odkupili polscy oficerowie, będący rosyjskimi jeńcami w Lipsku. Za pozwoleniem władz miejskich złożono je w podziemiach ratusza. Stąd po oficjalnych oględzinach i identyfikacji przez generałów Ludwika Kamienieckiego i Aleksandra Rożnieckiego ciało księcia zamknięto w miedzianej trumnie i przewieziono do magistratu na przedmieściach Grimma, przy kościele św. Jana.

 

Gra cara

Polscy żołnierze po zwycięzcach nad armią Napoleona spodziewali się najgorszego – zwłaszcza od cara Rosji. Szykowali się na długoletnie więzienia i zsyłki w głąb Rosji, lecz Aleksander I ich zaskoczył. Jako rzeczywisty wódz zwycięskiej koalicji antynapoleońskiej pragnął zachować zdobycze i pozycję lidera w Europie Środkowej. Liczył, że łatwiej będzie mu to osiągnąć, ogłaszając się arbitrem polskiej suwerenności i darczyńcą państwa, oczywiście pozostającego pod jego protektoratem. Pierwszy w tym kierunku gest uczynił właśnie wobec wojska Księstwa Warszawskiego. W kwietniu 1814 roku wyznaczył na zwierzchnika armii swego brata, wielkiego księcia Konstantego, i rozkazał żołnierzom powrót do kraju.

Na początku czerwca 1814 roku przez Lipsk przejechały pierwsze oddziały gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Generał nie zapomniał o swym bohaterskim wodzu. Polecił otworzyć trumnę księcia Józefa Poniatowskiego i zabalsamować jego zwłoki, czego dokonał dr Johann Ehrlich. Dąbrowski nie uzyskał jednak zgody rosyjskiego gubernatora Saksonii, księcia Repnina, na zabranie ciała do kraju. Zaszczytu tego doświadczyła dopiero druga grupa wojsk polskich dowodzona przez gen. Michała Sokolnickiego, która do Lipska dotarła miesiąc po Dąbrowskim. Polacy musieli czekać na przybycie do stolicy Saksonii cara, by ten osobiście zezwolił na zabranie trumny. Książę Repnin polecił Sokolnickiemu, by większość swego wojska wysłał w drogę, a przy sobie pozostawił tylko eskortę, która miała tworzyć kondukt. Generał wybrał 180 konnych oficerów i 200 krakusów – formacji kawaleryjskiej, którą Poniatowski powołał przed wyruszeniem na kampanię jesienną 1813 roku i która odznaczyła się szczególną skutecznością w walce. Karawan, którym miano przewieźć ciało księcia, ufundował sam Sokolnicki. Ustalono też porządek eskorty, który utrzymano przez całą drogę, aż do Warszawy. Na przodzie jechało czterech oficerów z całunem, za nimi poczet sztandarowy z ośmioma sztandarami. Następny był oficer dyżurny (co najmniej w randze kapitana) w asyście dwóch oficerów sztabowych, a przed samym karawanem oddział krakusów. Za karawanem podążała reszta eskorty z gen. Sokolnickim na czele.

Zgodnie z przewidywaniami Aleksander, zatrzymawszy się w Lipsku na kilka dni, podpisał zgodę na powrót do kraju doczesnych szczątków swego bohaterskiego przeciwnika i naznaczył 17 lipca na dzień wyjazdu konduktu. Ceremonia ta miała bardzo uroczystą oprawę. Do miasta ściągnięto wszystkie obozujące w jego rejonie wojska rosyjskie i pruskie. Tak opisywał tę chwilę jeden z członków eskorty, kpt. Antoni Białkowski: „Przy wynoszeniu zwłok z grobu artyleria obu wojsk, rozstawiona po placach, uderzyła z dział salwę, a piechota, zacząwszy od kościoła, pod którym grób się znajdował, aż do gościńca za miastem dawała ognia batalionami z ręcznej broni. […] Gdyśmy się zbliżali do czoła wojska rosyjskiego, na którego czele stał książę Repnin z całym swym sztabem, oddawano ciału honory należne feldmarszałkowi, bo takie było polecenie n. pana [cara Aleksandra – PK]. Książę Repnin przeprowadził ciało przed frontem swych wojsk, uszykowanych w liniach, które prezentowały broń, biły w bębny, muzyka grała marsza, a oficerowie salutowali ciału, przed którym pochylono sztandary”.

Oblężony kondukt

Triumfalny pochód z trumną polskiego wodza szedł przez całą Saksonię. W każdej, nawet najmniejszej mieścinie na kondukt czekały delegacje mieszkańców, kompanie honorowe miejscowych garnizonów, a w świątyniach, nie wyłączając ewangelickich, odprawiano nabożeństwa żałobne i modły za duszę księcia. Wydawało się, że i podobnie będzie na Dolnym Śląsku, ale tu świeże były pretensje do polskich żołnierzy za ich zwycięstwa nad pruskim wojskiem w kampanii jesiennej 1813 roku. W Rogoźnicy Polacy natknęli się na oddział landwery, którego żołnierze nie tylko nie oddawali konduktowi należnych honorów, ale nawet głośno lżyli Poniatowskiego. Dowódcą konduktu był wówczas mjr Malinowski, gdyż gen. Sokolnicki postanowił niezwłocznie udać się do kraju, by dopilnować uroczystości powitalnych. Major, dowiedziawszy się, że landwerzyści mają rozkaz wymarszu z Rogoźnicy o tej samej godzinie co jego ludzie, polecił opóźnić wyjazd o kilka godzin, by nie doszło do jakichś burd na drodze.

Nie docenił zapiekłości Prusaków, gdyż ci, oddaliwszy się od wsi parę kilometrów, czekali na kondukt pod lasem. Krakusi, jadący na przedzie, pierwsi dostrzegli landwerzystów, ruszyli kłusem, by szybko nieprzyjaciół wyminąć. To samo uczyniła reszta konduktu, lecz jak wspomina kpt. Białkowski: „Gdy oni to zobaczyli, jak najśpieszniej zaczęli się skupiać, chcąc niejako nam przejście zatamować, ale nie zdążywszy, zbliżali się tylko śpiesznie, strasząc nasze konie stemplami od broni. Gdy widzieli, że nasze konie są oswojone z bronią, przeto na inny sposób się wzięli. Zaczęli wszyscy wykrzykiwać najobelżywsze wyrazy: »Gdzie ten gnój wieziecie?«. Inni: »Wiozą cielca (bo widzieli na całunie ciołki [herb rodu Poniatowskich – PK]), któregośmy w Elsterze utopili!«. Na koniec wygadywali, co tylko może być najokropniejszego”.

Polacy ze spokojem wysłuchali tych obelg i zauważywszy, że za landwerzystami stoi kilku ich oficerów, chcieli ich prosić, by poskromili swych ludzi, ale kiedy podjechali do nich bliżej, okazało się, że nie tylko cieszą się z ich poczynań, ale jeszcze podburzają do głośniejszego przeklinania pamięci księcia. Na to polscy oficerowie postanowili żądać satysfakcji w pojedynku. Wyznaczyli pięciu najlepszych szermierzy, którzy powrócili do pruskich oficerów. W imieniu Polaków przemówił do nich Ress, oficer kirasjerów: „Panowie oficerowie! Nie mamy żadnej urazy za te obelgi waszych żołnierzy, bo to jest bydło. Ale wy, którzy mogąc temu zapobiec, jeszczeście ich podburzali, jesteście odpowiedzialni, przeto wymagamy od was osobistej satysfakcji. Jest nas tu tylu, ilu was, prosimy zatem, z kim się komu podoba”. Skonsternowani Prusacy nic na to nie odpowiedzieli, tylko dali swym żołnierzom rozkaz, by tworzyli kolumnę bojową, za którą się ukryli. Ress, widząc ich tchórzostwo, krzyknął: „Jeśli z nami na ostrze szabli nie pójdziecie, zmusicie nas do użycia płaza!”.


Pogrzeb Kięcia Józefa Poniatowskiego Naczelnego Wodza Woysk polskich poległego w bitwie pod Lipskiem dnia 19. Października 1813r

Zobaczywszy, że landwerzyści szykują broń do strzału, na pomoc swym oficerom pospieszyli krakusi i niechybnie doszłoby do bitwy, lecz na szczęście nadjechała wtedy kolaska z mjr. Malinowskim. Oficerowie skupili się wokół dowódcy i szybko zdali relację z wydarzeń. Major odpowiedział im stanowczo: „Dobrze, żeście się panowie o honor narodowy upomnieli, ale z tym wszystkim proszę udać się na miejsce, a ja rzecz tę sam załatwię”. Następnie zwrócił się do pruskich oficerów, kto z nich dowodzi oddziałem. Odpowiedzieli, że ppłk Potuliński (nieznany z imienia, prawdopodobnie – jak wskazuje nazwisko – Polak z pochodzenia), którego jednak między nimi nie było, gdyż jakieś sprawy zatrzymały go w Rogoźnicy i miał dołączyć do oddziału w drodze.

Zadośćuczynienie

Wobec tego mjr Malinowski oświadczył Prusakom, że poczeka na ich dowódcę i będzie żądał od niego satysfakcji. Nie trwało to długo, gdyż ppłk Potuliński nadjechał po pół godzinie. Usłyszawszy od majora o karygodnych poczynaniach podwładnych, stropił się wyraźnie i od razu rozkazał aresztować najstarszego po sobie oficera i wszystkich dyżurnych podoficerów swego batalionu. Przeprosiwszy majora, obiecał, że wyciągnie wobec winnych surowe konsekwencje. A że dotrzymał słowa, Polacy mogli się przekonać na kolejnym postoju, gdzie zobaczyli żołnierzy batalionu Potulińskiego za karę dźwigających na plecach dodatkowy ekwipunek. I to nie był jeszcze koniec całej historii.

Po popasie powtórzyła się ta sama sytuacja, co w Rogoźnicy. Kondukt z trumną księcia Poniatowskiego znowu miał wyruszać w drogę tego samego dnia, co niesławny oddział landwery. Mjr Malinowski na wszelki wypadek wydał rozkaz, by puścić landwerzystów przodem. Obawiał się, że rozjuszeni karami żołdacy ponownie będą lżyć na drodze pamięć księcia, co niechybnie doprowadziłoby już do rozlewu krwi. Kondukt ujechał spory kawałek drogi w spokoju i wydawało się, że już nic mu nie grozi, kiedy nagle jadący na przedzie krakusi zaczęli meldować, że na rozstaju dróg batalion Potulińskiego stoi rozwinięty w szyku bojowym.

Mjr Malinowski, dawszy swym ludziom słowo, że spór jest zażegnany, nie mógł zawrócić ani zmienić marszruty. Pozostawało mu jedynie dać rozkaz „naprzód”. Gdy kondukt zbliżył się do pozycji landwerzystów, wyjechał ku niemu ppłk Potuliński i uchyliwszy kapelusza przed polskim majorem, poprosił, by kondukt przedefilował uroczyście przed jego żołnierzami. Kiedy sprezentowano broń i dobosze zabili w bębny przed karawanem z trumną księcia Poniatowskiego, ppłk Potuliński przemówił do podwładnych: „Żołnierze! Mylne jest wasze wyobrażenie, że obcemu wodzowi nie należą się zasłużone honory, a natomiast rzucanie ohydnych obelg. W każdym wojsku należy czcić waleczność i czyny wielkie w tych, którzy sobie na to zasłużyli, chociażby to byli i nieprzyjaciele, bo oni to nawzajem dla nas uczynią. Wczorajsze uchybienie zasługuje na naganę i jedynie tylko mam wzgląd na was, młodzi żołnierze, którzy nieoswojeni jeszcze jesteście z ustawami wojennymi”. Po tej przemowie raz jeszcze pruski dowódca przeprosił mjr. Malinowskiego, który podziękował i zapewnił go, że czuje się tym usatysfakcjonowany. Potuliński wyjaśnił jeszcze, że wiedząc, iż w tym miejscu drogi konduktu i jego batalionu się rozejdą, nakazał czekać tu swoim żołnierzom kilka godzin, by raz na zawsze wyprowadzić ich z błędu.

Dotarłszy do granicznego Krosna nad Odrą, polscy żołnierze z radością zauważyli, że za pruskimi słupami granicznymi stoją słupy świeżo pomalowane w biało-czerwone pasy, a do nich przybito tablice z białymi orłami na czerwonym polu. Od razu też zauważyli zmianę w postawie mieszkańców. Już w pierwszej miejscowości po polskiej stronie – w Kargowej – witały ich entuzjastycznie tłumy mieszkańców i tak już było na całej trasie przejazdu: Poznań – Konin – Kościelec – Kłodawa – Krośniewice – Kutno. 13 sierpnia kondukt dotarł do Łowicza. Tu zwłoki księcia Poniatowskiego po uroczystej ceremonii złożono w kolegiacie, by poczekać na przybycie korpusu polskiego prowadzonego z Francji przez gen. Wincentego Krasińskiego. Nastąpiło to 7 września i wtedy kondukt ruszył dalej, by po dwóch dniach wyjechać do Warszawy. Po niezwykle uroczystej ceremonii żałobnej trumnę z ciałem księcia Józefa Poniatowskiego złożono w podziemiach kościoła św. Krzyża. W 1817 roku przewieziono ją do podziemi katedry na Wawelu.

Członkowie eskorty karawanu otrzymali specjalnie wybite dla nich obrączki z napisem: „Ostatnia straż wodza 1814”. Jak głosi legenda, wykonano je z podków wierzchowca, którego książę Poniatowski dosiadał w bitwie pod Lipskiem. Obrączka ofiarowana kpt. Antoniemu Białkowskiemu zachowała się do dziś w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej.


Cytaty pochodzą z książek: Antoni Białkowski, „Pamiętniki starego żołnierza (1806–1814)”, Warszawa 1903; „Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796–1815”, Robert Bielecki, Andrzej Tyszka (red.), Kraków 1984.

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Pierwsi na oceanie
 
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
Ameryka daje wsparcie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Konkurs MON-u na pracę o cyberbezpieczeństwie
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
„Sandhurst” – szczęśliwa trzynastka!
Nowe boiska i hala dla podchorążych AWL-u
Telefon zaufania dla żołnierzy czynny całą dobę
Wyrusz szlakiem na Monte Cassino
Jak Ślązacy stali się panami własnego domu
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Prezydent chce wzmocnienia odporności państwa
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Wytropić zagrożenie
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
25 lat w NATO – serwis specjalny
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Idą wakacje, WOT czeka na kandydatów
Pilecki ucieka z Auschwitz
Święto stołecznego garnizonu
Zmiany w dodatkach stażowych
Pierwszy polski F-35 na linii produkcyjnej
W obronie wschodniej flanki NATO
Pytania o europejską tarczę
Tragiczne zdarzenie na służbie
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
„Steadfast Defender ’24”. Kolejne uderzenie
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Pływacy i maratończycy na medal
Prezydent mianował dowódców DGRSZ i DWOT
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Gunner, nie runner
Pod skrzydłami Kormoranów
Flaga, flaga państwowa, barwy narodowe – biało-czerwony przewodnik
Bohater września ’39 spełnia marzenia
Weterani pod wszechstronną opieką
Weterani pokazują współczesny wymiar patriotyzmu
Biel i czerwień łączy pokolenia
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Święto biało-czerwonej w Brzesku z Wojskiem Polskim
NATO on Northern Track
Akcja „Bielany”, czyli Junkersy w ogniu
Patriotyczny maraton
W Italii, za wolność waszą i naszą
Czarne oliwki dla sojuszników
Husarz na straży nieba
Szybki marsz, trudny odwrót
Marynarka pilnuje gospodarczego krwiobiegu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Daglezje poszukiwane
Posłowie dyskutowali o WOT
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
NATO na północnym szlaku
Barwy Ojczyzny
Dumni z munduru
Wioślarze i triatlonistka na podium
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Wojna w świętym mieście, epilog
Awanse na Trzeciego Maja

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO