moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

WiN, czyli ostatnia szansa Polaków

Za działalność antykomunistyczną stalinowski sąd wydał na niego wyrok śmierci, zamieniony później na wieloletnie więzienie. Pułkownik Franciszek Niepokólczycki był jednym z najważniejszych liderów Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. O tym, czym była ta organizacja, opowiada w kwartalniku „Polska Zbrojna. Historia” dr hab. Zdzisław Zblewski.

Panie Profesorze, czy rozwiązanie przez p.o. Naczelnego Wodza gen. Władysława Andersa 7 maja 1945 r. organizacji „Nie” i zastąpienie jej Delegaturą Sił Zbrojnych (DSZ), organizacją stricte wojskową, nie było błędem? „Nie” w planach jej komendanta, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” miała być, mówiąc w uproszczeniu, organizacją długodystansową, nastawioną na przetrwanie okupacji sowieckiej. Prócz działań wywiadowczych i propagandowych nie przewidywano akcji zbrojnych. Walka miała zostać ograniczona wyłącznie do samoobrony, a oddziały partyzanckie planowano zdemobilizować.

dr hab. Zdzisław Zblewski: Organizacja „Nie” była rzeczywiście ciekawą i przemyślaną koncepcją na działalność niepodległościową pod nową, sowiecką, okupacją. Jednak kiedy w kwietniu 1945 r. płk Jan Rzepecki, ówczesny zwierzchnik podziemia poakowskiego, występował do gen. Andersa z wnioskiem o jej rozwiązanie, kierował się ważnymi przesłankami. Obawiał się, że po serii aresztowań osób zaangażowanych w tworzenie organizacji „Nie” jej struktury zostały w dużym stopniu rozbite lub zdekonspirowane przez Sowietów. Przypomnę, że na początku marca 1945 r. przypadkowo aresztowano współtwórcę tej organizacji, gen. Fieldorfa, a pod koniec miesiąca w rękach sowieckich znaleźli się ostatni dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” oraz kilkunastu innych, poinformowanych o istnieniu „Nie”, przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Obawy te okazały się w dużej mierze słuszne, ponieważ podczas moskiewskiego „procesu szesnastu” w czerwcu 1945 r. wątek ten często pojawiał się na sali sądowej. Poza tym ograniczenie konspiracji poakowskiej do formuły „Nie” oznaczało pozostawienie swojemu losowi tysięcy akowców, którzy mimo formalnego rozwiązania AK w styczniu 1945 r. nadal pozostawali w podziemiu i czynnie, z bronią w ręku, przeciwstawiali się sowietyzacji Polski. Pułkownik Rzepecki chciał zachować nad tymi środowiskami kontrolę, licząc – jak się później okazało, zdecydowanie na wyrost – że uda mu się skutecznie ograniczyć rozmiary rozpalającej się wojny partyzanckiej („rozładować lasy”) i równocześnie wykorzystać potencjał poakowskiej konspiracji do rozwijania innych, politycznych form walki z komunistyczną władzą. Do realizacji tak nakreślonych celów organizacja „Nie” zupełnie się nie nadawała, toteż płk Rzepecki był zwolennikiem jej rozwiązania i powołania nowej struktury konspiracyjnej, której gen. Anders nadał nazwę: Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj.

Pełna nazwa organizacji, która powstała 2 września 1945 r. po rozwiązaniu Delegatury Sił Zbrojnych, brzmi Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Już sama nazwa kryje w sobie sprzeczności, by nie powiedzieć, brak realizmu wobec brutalnej rzeczywistości narzuconej przez Sowietów i służących im polskich komunistów. Czemu kierownictwo WiN – złożone w większości z wojskowych z byłym Delegatem Sił Zbrojnych na Kraj, płk. dypl. Janem Rzepeckim na czele – zdecydowało się tak wyraźnie akcentować polityczny i cywilny charakter organizacji?

Nazwa Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji stanowiła odzwierciedlenie poglądów płk. Rzepeckiego i części jego najbliższych współpracowników z lata i jesieni 1945 r. Współtwórca Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” kładł nacisk na cywilny i polityczny charakter tej organizacji, gdyż nie wierzył w skuteczność zbrojnego oporu podziemia niepodległościowego, a także nie podzielał nadziei dużej części konspiratorów na rychły wybuch wojny między Związkiem Sowieckim a mocarstwami zachodnimi. Ostatnią szansę na powstrzymanie procesu sowietyzacji kraju widział w wygraniu przez partie niekomunistyczne „wolnych i nieskrępowanych” wyborów parlamentarnych, obiecanych Polsce przez przywódców trzech mocarstw koalicji antyhitlerowskiej podczas konferencji w Jałcie w lutym 1945 r. W deklaracji programowej WiN z września 1945 r., zatytułowanej O wolność obywatela i niezawisłość państwa, znalazło się stwierdzenie, że „uczciwe demokratyczne wybory” są „jedyną drogą słuszną i wiodącą do zaprowadzenia w kraju zdrowych stosunków”. Pułkownik Rzepecki wyobrażał sobie WiN jako ponadpartyjną organizację polityczną, która wykorzystując możliwości, jakie daje działalność w konspiracji, miała wspierać jawne ugrupowania opozycyjne, takie jak Polskie Stronnictwo Ludowe kierowane przez Stanisława Mikołajczyka, ograniczać oddziaływanie komunistycznej propagandy na polskie społeczeństwo, kształtować niepodległościowe postawy społeczne i podejmować różnorakie działania, których celem byłoby niedopuszczenie do sfałszowania wyników wyborów.

Mówiąc o WiN, najczęściej przywołuje się nazwiska trzech jego prezesów: pierwszego – płk. dypl. Jana Rzepeckiego; drugiego – płk. Franciszka Niepokólczyckiego, i ostatniego – ppłk. Łukasza Cieplińskiego. Wszystkich trzech łączyła piękna karta bojowa i konspiracyjna z czasów wojny oraz to, że kierując WiN, stali się bohaterami tragicznymi, choć ten tragizm miał różne odcienie. Z całej trójki płk Niepokólczycki wydaje się największym realistą, który w WiN starał się realizować to, co postulował gen. „Nil” w „Nie”. Podpułkownik Ciepliński to dla wielu postać heroiczna, choć zdarzają się opinie, że powołanie IV Zarządu Głównego WiN było tragedią, która doprowadziła jedynie do największego sukcesu w historii aparatu bezpieczeństwa, czyli operacji „Cezary”. Najbardziej kontrowersyjny wśród tej trójki wydaje się płk Jan Rzepecki, który po swym aresztowaniu jesienią 1945 r. stał się w rękach bezpieki „skutecznym narzędziem” do walki z własną organizacją. A jak Pan, Panie Profesorze, ocenia poczynania tych trzech postaci?

To prawda, że wspomniani prezesi WiN byli odmiennymi osobowościami i że każdy z nich prezentował nieco inne poglądy na cele i metody działania Zrzeszenia, choć wydaje mi się, że przywołana przez pana nieostra i często zwodnicza kategoria realizmu politycznego nie jest właściwym miernikiem ich politycznych wyborów. Trudno też zgodzić się z tezą, że płk Niepokólczycki starał się w WiN realizować założenia przyjęte wcześniej przez gen. Fieldorfa w organizacji „Nie”. Owszem, jego zaplecze organizacyjne, czyli II Zarząd Główny WiN, było stosunkowo nieliczne, zwłaszcza w porównaniu z rozbudowanym sztabem płk. Rzepeckiego. Wynikało to jednak nie tyle z chęci nawiązania do elitaryzmu „Nie”, ile z ograniczonych możliwości płk Niepokólczyckiego, który działając w Krakowie i na Górnym Śląsku, funkcjonował na nieznanym sobie terenie, w dodatku bez dostępu do takich zasobów finansowych, jakimi dysponował zarówno jego poprzednik, jak i następca. Z kolei postawy przyjęte przez płk. Rzepeckiego i ppłk. Cieplińskiego po aresztowaniu przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego nie różniły się od siebie w sposób aż tak zasadniczy, jak mogłoby się to wydawać. Na początku śledztwa obaj dali się przekonać funkcjonariuszom bezpieki, że WiN został już rozpracowany, oraz zgodzili się na ujawnienie podległych sobie struktur i działaczy w zamian za ograniczenie rozmiarów represji. Co prawda Ciepliński dość szybko się z tej „umowy” wycofał, zorientowawszy się, że padł ofiarą manipulacji, nie zapobiegło to jednak zmontowaniu przez UBP wiosną 1948 r. wspomnianej przez pana gry operacyjnej o kryptonimie „Cezary”. Uwięziony płk Rzepecki zaś konsekwentnie dążył do całkowitej likwidacji WiN, przyczyniając się nawet do aresztowań niczego nieświadomych konspiratorów w zamian za obietnicę ich łagodnego potraktowania przez funkcjonariuszy bezpieki. W środowisku akowskim taka postawa spotkała się z dość powszechną krytyką, zwłaszcza że wbrew zapewnieniom bezpieki część zdekonspirowanych przez Rzepeckiego osób dotknęły surowe represje.

Oddział WiN dowodzony przez Zdzisława Brońskiego „Uskoka”.

W czasie swej prezesury płk Niepokólczycki oparł swe działania m.in. na sieci tzw. Brygad Wywiadowczych, które okazały się bardzo skuteczne w infiltracji komunistów w Małopolsce już od 1941 r. Czy mógłby Pan przybliżyć ich działalność w WiN?

Brygady Wywiadowcze były początkowo siatką wywiadu działającą w ramach tzw. administracji zmilitaryzowanej o kryptonimie „Teczka”, tworzonej w czasie wojny jako zaplecze administracyjne dla Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. Wywiadowcy Brygad zajmowali się zbieraniem informacji o sytuacji społeczno-politycznej na ziemiach polskich, ze szczególnym uwzględnieniem różnego rodzaju środowisk wywrotowych, do których zaliczano m.in. komunistów. W grudniu 1944 r. sieć tę przekazano Okręgowi Krakowskiemu „Nie”, zaś po pewnym czasie przejęła ją Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, a następnie WiN. Apogeum powojennej działalności Brygad przypadło na pierwszą połowę 1946 r., kiedy struktura ta pełniła rolę pionu wywiadowczego i propagandowego II Zarządu Głównego WiN. Na jej czele stał ppor. Edward Bzymek-Strzałkowski, który dysponował siecią doświadczonych wywiadowców, działających w Krakowie i różnych miejscowościach rozsianych w całej Małopolsce. Komórką propagandową Brygad kierował znany krakowski artysta plastyk Wiktor Zbigniew Langner. Jej najbardziej znaną inicjatywą było przeprowadzenie latem 1946 r. tzw. akcji „Odpluskwianie”, polegającej na kolportażu różnego rodzaju materiałów agitacyjnych mających zniechęcić przedstawicieli nowej władzy do podejmowania działań o charakterze antydemokratycznym. Siatkę Brygad Wywiadowczych rozbito w wyniku aresztowań, przeprowadzonych latem i jesienią 1946 r., a jej główni działacze z ppor. Bzymkiem-Strzałkowskim byli sądzeni w zorganizowanym rok później tzw. procesie krakowskim, w którym na ławie oskarżonych zasiadła grupa działaczy II Zarządu Głównego WiN z płk. Niepokólczyckim oraz kilku wysokiej rangi członków Polskiego Stronnictwa Ludowego ze Stanisławem Mierzwą na czele.

Po sfałszowaniu przez komunistów referendum z 30 czerwca 1946 r. WiN rozpoczął akcję informowania zachodniej opinii publicznej o sytuacji w Polsce. Wymienić można tutaj m.in. Memorandum do Rady Bezpieczeństwa ONZ ppłk. Wacława Lipińskiego. Czy ten i podobne monity wywoływały jakikolwiek rezonans na Zachodzie?

Zrzeszenie utrzymywało na różnych szczeblach organizacyjnych kontakty z przedstawicielstwami dyplomatycznymi państw zachodnich w Polsce przez cały okres istnienia organizacji, a w drugiej połowie 1946 r. utworzyło w Londynie Delegaturę Zagraniczną WiN, na której czele stanął ostatecznie ppłk Józef Maciołek, jeden z najbliższych współpracowników ppłk. Cieplińskiego. Organizacja zrobiła więc wiele, żeby uświadomić zachodniej opinii publicznej, jak rzeczywiście wygląda sytuacja w Polsce pod rządami komunistów. Wysiłki te nie przyniosły jednak zamierzonych efektów. Wspomniany przez pana słynny memoriał Zrzeszenia z lata 1946 r. nie trafił pod obrady Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, zaś mniej znany, ale równie istotny dokument, przygotowany w czerwcu 1947 r. przez IV Zarząd Główny Zrzeszenia i skierowany do Departamentu Stanu USA, nie doczekał się odpowiedzi Amerykanów. Generalnie tuż po wojnie mocarstwa zachodnie nie były zainteresowane podjęciem współpracy politycznej z polskim podziemiem niepodległościowym. Zrzeszenie WiN traktowały raczej jako dostarczyciela potrzebnych wiadomości, przy czym w miarę upływu czasu w coraz mniejszym stopniu chodziło im o informacje polityczne, natomiast coraz bardziej zainteresowane były danymi z zakresu gospodarki i wojskowości. Tego typu oczekiwania Amerykanów i Brytyjczyków wywoływały w kierownictwie WiN obawy przed przekształceniem Zrzeszenia w jedną z siatek zachodnich wywiadów. Nastrojom tym zdecydowanie przeciwstawiał się ppłk Ciepliński, który we wrześniu 1947 r. pisał do Delegatury Zagranicznej: „wyczuwamy [Waszą] stałą obawę przed tym, abyśmy nie byli agentami Agnieszek [tj. państw anglosaskich – Z.Z.]. Nie rozumiemy postawy takiego przewrażliwienia. My odwrotnie, przyszłość Polski widzimy w ich zwycięstwie i dlatego powinniśmy zrobić wszystko, aby otworzyć im oczy na istotę zagrożenia nie jako agenci, ale jako przyszli kontrahenci, nie tylko na odcinku wywiadowczym, ale właśnie politycznym”.

W wielu wspomnieniach przedstawicieli tzw. terenu, w tym żołnierzy oddziałów partyzanckich podległych WiN, można trafić na sformułowania, że albo nic nie wiedzieli o tym, że AK czy DSZ zmieniła nazwę na WiN, albo nie przywiązywali do tego wagi, nadal walcząc z bronią w ręku z NKWD i UBP. Dobrym przykładem są tutaj chociażby losy oddziałów mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” oraz kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”. Jak Pan ocenia rzeczywisty wpływ kolejnych Zarządów Głównych WiN na podległe im oddziały leśne?

W chwili utworzenia Zrzeszenia WiN we wrześniu 1945 r. sytuacja w podziemiu poakowskim była skomplikowana. Na wielu terenach dawne siatki organizacyjne AK funkcjonowały nadal, a całe powiaty, zwłaszcza Polski wschodniej, kontrolowały oddziały partyzanckie składające się z akowców, którzy zignorowali, powtarzane latem tego roku przez Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, wezwania do demobilizacji. Między kierownictwem WiN a poakowskimi strukturami terenowymi ukształtowała się więc złożona sieć wzajemnych relacji. Jakkolwiek kolejne Zarządy Główne stały zasadniczo na stanowisku, że walkę zbrojną należy ograniczyć do niezbędnych aktów samoobrony, wykonywanych przez niewielkie, kilkuosobowe patrole, to poczucie odpowiedzialności za los dawnych oficerów i żołnierzy AK, nadal tkwiących w dawnych strukturach konspiracyjnych lub wręcz „w lesie”, powodowało, że struktury te po prostu włączano do Zrzeszenia w takiej formie, w jakiej ukształtowały się one jeszcze w okresie okupacji niemieckiej. W tej sytuacji nazwa „WiN” była dla wielu dowódców terenowych jedynie kolejnym szyldem, za którym nie kryły się żadne istotne zmiany w ich dotychczasowej działalności. Nic więc dziwnego, że często nawet nie fatygowali się, aby poinformować o tym swoich żołnierzy, głęboko przeświadczonych, że nadal walczą w szeregach AK. Z punktu widzenia kierownictwa WiN poakowskie struktury terenowe, a zwłaszcza oddziały leśne, były często nabytkiem dość kłopotliwym, choćby dlatego, że ich członkowie z reguły nie podzielali przekonania kolejnych prezesów Zrzeszenia, że czas walki zbrojnej się skończył, a nadszedł okres rywalizacji politycznej. Równocześnie wielu lokalnych dowódców chętnie uznawało autorytet WiN, gdyż takie podporządkowanie legitymizowało ich działalność i pozwalało na wpisanie jej w szerszy kontekst trwającej walki politycznej. W efekcie między kierownictwem Zrzeszenia a poakowskim „terenem” wytworzyła się w latach 1945–1946 silna zależność symboliczna, w ramach której obie strony poczuwały się do lojalności wobec siebie.


Zdzisław Zblewski doktor habilitowany, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się najnowszą historią Polski ze szczególnym uwzględnieniem dziejów polskiej konspiracji niepodległościowej po II wojnie światowej. Autor m.in. monografii Okręg Krakowski Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” 1945–1948. Geneza, struktury, działalność.

Rozmawiał: Piotr Korczyński

autor zdjęć: IPN; grafika: Jarosław Malarowski

dodaj komentarz

komentarze


Kolejne FlyEle dla wojska
 
NATO on Northern Track
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Odstraszanie i obrona
Prawda o zbrodni katyńskiej
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Przygotowania czas zacząć
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Strażacy ruszają do akcji
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
NATO na północnym szlaku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
SOR w Legionowie
Rakiety dla Jastrzębi
Optyka dla żołnierzy
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Zbrodnia made in ZSRS
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Święto stołecznego garnizonu
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Głos z katyńskich mogił
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Wojna w świętym mieście, część druga
V Korpus z nowym dowódcą
Charge of Dragon
Mundury w linii... produkcyjnej
Szarża „Dragona”
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
25 lat w NATO – serwis specjalny
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Zachować właściwą kolejność działań
Wojna w świętym mieście, epilog
Zmiany w dodatkach stażowych
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Sandhurst: końcowe odliczanie
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Kadisz za bohaterów
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Sprawa katyńska à la española
Na straży wschodniej flanki NATO
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Front przy biurku
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Ramię w ramię z aliantami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Ocalały z transportu do Katynia
Szpej na miarę potrzeb
Barwy walki

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO