moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Moskwa” – epilog po katastrofie

Nie przypuszczam, by Rosjanie zdecydowali się na wydobycie wraku krążownika „Moskwa”, choć w przeszłości wykonywano znacznie bardziej skomplikowane operacje – podkreśla kontradmirał rezerwy Czesław Dyrcz, wykładowca i były rektor Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Po co więc Rosjanie przeszukują wrak zatopionego przez Ukraińców krążownika „Moskwa”?

Rosjanie zorganizowali ekspedycję do wraku zatopionego przez Ukraińców krążownika „Moskwa”. Po co?

Kontradmirał rezerwy Czesław Dyrcz: Tutaj niestety zdani jesteśmy na spekulacje. Na pierwszy rzut oka widać, że Rosjanom się spieszy. Przecież okręt został posłany na dno w połowie kwietnia. Według medialnych doniesień może więc chodzić o wydobycie z dna tajnych dokumentów czy urządzeń kodujących. Nie wykluczam, że tak jest, choć wydaje się to trochę dziwne. Krążownik nie zatonął przecież od razu. Po trafieniu dwoma ukraińskimi rakietami utrzymał się na powierzchni. Rosjanie podjęli nawet próbę przeholowania go do portu. Jak się okazało, nieudaną. Tak czy inaczej, na wyniesienie z pokładu dokumentacji Rosjanie mieli sporo czasu. Dotyczy to także newralgicznego osprzętu, nawet jeśli urządzeń dekodujących nie udałoby się zdemontować, tego typu sprzęt zwykle jest zaopatrzony w specjalne detonatory, które pozwalają zniszczyć go w mgnieniu oka. Ale może i tutaj dał o sobie znać chaos i decyzyjny bałagan trawiący rosyjską armię. Dokumenty i urządzenia kodujące to jedno. Rosjanom może też zależeć na wydobyciu z okrętu uzbrojenia.

Jak wiele go było?

Tego również nie wiemy. Można jednak założyć, że niemało. Krążownik został przystosowany do przenoszenia 16 przeciwokrętowych pocisków manewrujących Wulkan, 64 rakiet przeciwlotniczych S-300 Fort, 40 pocisków Osa, posiadał też dziesięć wyrzutni ciężkich torped kalibru 533 mm. Niewykluczone, że w wyniku ukraińskiego ataku, znacząca część tej amunicji uległa zniszczeniu. Jeśli jakieś rakiety przetrwały, po dwóch tygodniach pod wodą i tak nie nadają się do wykorzystania. Ale gdyby dostały się w ręce na przykład Amerykanów, mogłyby stanowić ciekawy materiał do badań. Niewykluczone też, że Rosjanie będą chcieli wydobyć na powierzchnię ciała poległych marynarzy. Choć spoglądając na sposób działania rosyjskiej armii w Ukrainie, takie rozwiązanie wydaje się mało prawdopodobne...

Na ile trudne jest takie przeszukiwanie wraku?

Według ostatnich wskazań, „Moskwa” spoczywa na głębokości 58 m. Relatywnie niewielkiej, ale eksplorowanie wnętrza wraku zawsze jest bardzo ryzykowne. Nurkowie nigdy do końca nie wiedzą, w jakim stanie są ciągi komunikacyjne na okręcie, czy amunicja podczas próby wydobycia na zewnątrz nie eksploduje. Do tego nurkowie zmuszeni są pracować w ciemności. Jednak wyszkolony specjalista z takim zadaniem sobie poradzi, a rosyjska marynarka wydaje się posiadać techniczne możliwości, by taką operację przeprowadzić.

Ale na miejsce wysłała okręt ratowniczy, który ma 110 lat. Brzmi to trochę jak żart...

Rosja posiada bardzo nowoczesny statek badawczy „Jantar”, który brał udział między innymi w poszukiwaniu „San Juan”, zaginionego okrętu podwodnego z Argentyny. Według medialnych doniesień, chciała go sprowadzić także w rejon zatopienia „Moskwy”, tyle że obecnie rosyjskie jednostki mają zamkniętą drogę przez cieśniny Bosfor i Dardanele. Rosja musiała więc skorzystać z okrętu ratowniczego „Kommuna”. Faktycznie jest on bardzo leciwy, ale nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Jednostka była modernizowana i jest zdolna do wykonywania powierzonych jej zadań. Głównie polegają one na niesieniu pomocy załogom zatopionych okrętów podwodnych. „Kommuna” dysponuje między innymi batyskafem AS-28, który po opuszczeniu do wody może zejść nawet na głębokość 1000 m.

Czy możliwe jest, że Rosjanie podejmą próbę wydobycia wraku na powierzchnię?

Mało prawdopodobne. Co prawda, jak już wspominałem, nie spoczywa on głęboko, ale „Moskwa” to okręt duży – długość jego kadłuba wynosi 186 m. Podjęcie z dna jednostki takich rozmiarów byłoby operacją niezwykle skomplikowaną i kosztowną. Trudno sobie wyobrazić, by Rosjanie przeprowadzili ją teraz, podczas wojny. Pozostaje też pytanie o sens takiego przedsięwzięcia. Krążownik oczywiście był pewnym symbolem, okrętem flagowym Floty Czarnomorskiej, ale to chyba za mało, by podjąć się tak kosztownej i trudnej operacji. Przecież przywrócenie go do służby jest niemożliwe...

Ale oczywiście trzeba pamiętać, że w przeszłości takie próby były podejmowane. W sierpniu 1974 roku Amerykanie wydobyli z dna Pacyfiku część sowieckiego okrętu podwodnego K-129. Jednostka zatonęła sześć lat wcześniej podczas patrolu. Sowieci szukali go bardzo długo, ale na próżno. Na jego ślad trafili jednak eksperci z USA. Wrak K-129 spoczywał na głębokości... 5000 m. Amerykanie wiedzieli, że okręt posiada wyrzutnie rakiet balistycznych, a na jego pokładzie najpewniej znajdują się torpedy wyposażone w ładunki nuklearne. Postanowili przejąć ściśle strzeżone sowieckie tajemnice. Aby wydostać wrak z dna, zbudowali jednostkę Hughes Glomar Explorer, wyposażoną w specjalny dźwig. Do K-129 podczepili liny z hakami i dźwignęli wrak z dna. W trakcie operacji kadłub co prawda przełamał się, a część opadła z powrotem na dno, ale ostatecznie Amerykanie zdołali przejąć dwie torpedy.

Inny przykład to wydobycie „Kurska” – rosyjskiego okrętu o napędzie jądrowym, który w 2000 roku zatonął na Morzu Barentsa. Jego wrak spoczął na głębokości 108 m. Rok później jego część została podniesiona z dna przez umieszczone na barce dźwigi i przeholowana do stoczni w Roslakowie koło Siewierodoniecka.
I przykład najnowszy – norweska fregata „Helge Ingstad”. W listopadzie 2018 roku nieopodal Bergen okręt zderzył się z maltańskim tankowcem „Sola TS”. Na skutek kolizji został rozpruty kadłub fregaty. Jednostka zaczęła nabierać wody i załoga osadziła ją na pobliskich skałach. Norwegowie długo walczyli o ocalenie okrętu, ale na przeszkodzie stanął sztorm. Okręt zsunął się do morza i zatonął. Nie osiadł jednak głęboko. Część nadbudówki wystawała ponad powierzchnię wody. Już w styczniu Norwegowie wydobyli z fregaty i zdetonowali torpedy. W następnym miesiącu podjęli sam okręt, który przeholowali do pobliskiej bazy. Ostatecznie jednak okazało się, że nie ma szans, by przywrócić go do służby, bo ewentualny remont pochłonąłby więcej pieniędzy niż zbudowanie podobnej jednostki od podstaw.

A jaka pana zdaniem będzie przyszłość „Moskwy”?

Wydaje się, że wrak zostanie opróżniony i pozostawiony na dnie. Nie wykluczałbym jednak też, że Rosjanie zdecydują się na jego wysadzenie. Czas pokaże...

Rozmawiał: Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Marian Kluczyński

dodaj komentarz

komentarze

~transitiess
1651953480
Ten pan admiral widze ze jest przywiazany emocjonalnie do towarzyszy radzieckich i ciagle im towarzyszy dzieki bogu ze jest w rezerwie
71-28-0D-C8

Zmiany w dodatkach stażowych
 
Wojna w świętym mieście, epilog
Ramię w ramię z aliantami
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Rekordziści z WAT
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Na straży wschodniej flanki NATO
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Pod skrzydłami Kormoranów
Sprawa katyńska à la española
Front przy biurku
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Szybki marsz, trudny odwrót
Sandhurst: końcowe odliczanie
Szpej na miarę potrzeb
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Wytropić zagrożenie
NATO on Northern Track
Zachować właściwą kolejność działań
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kolejne FlyEye dla wojska
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
25 lat w NATO – serwis specjalny
Kadisz za bohaterów
Wojna na detale
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
SOR w Legionowie
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Gunner, nie runner
W Italii, za wolność waszą i naszą
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wojna w świętym mieście, część druga
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Charge of Dragon
Święto stołecznego garnizonu
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
NATO na północnym szlaku
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO