moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Precyzyjne latanie

Załoga wojskowego śmigłowca W-3 Sokół od połowy listopada pełni dyżur w Tatrach. Żołnierze wspierają Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w akcjach ratowniczych. – Gdy dostajemy wezwanie, mamy nie więcej niż kilkanaście minut, by ruszyć w stronę poszkodowanego. Oczywiście im wcześniej się podniesiemy, tym lepiej – opowiada jeden z pilotów.

Wczesnym popołudniem 19 listopada w okolicach Zamarłej Turni, szczytu leżącego na grani Orlej Perci, doszło do groźnego wypadku. Wspinająca się taterniczka odpadła od ściany. Uratowała ją co prawda asekuracja linowa, ale podczas upadku poważnie zraniła się w nogę. – Niemal natychmiast w rejon zdarzenia ruszyła dyżurna załoga Sokoła. Z pokładu śmigłowca na grań desantowało się dwóch ratowników, którzy mieli przygotować stanowisko do przyjęcia wsparcia – opowiada Andrzej Marasek, szef szkolenia Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR) i uczestnik tej akcji. Następnie z centrali TOPR-u śmigłowiec zabrał kolejnych trzech ratowników i specjalistyczny sprzęt. Kilkanaście minut później byli już w pobliżu poszkodowanej. –Musieliśmy opuścić na ścianę skalną ratowników, a potem podjąć ranną taterniczkę. Udzieliliśmy jej pierwszej pomocy, a następnie na linach opuściliśmy do podstawy skały. Stamtąd ranną podebrał śmigłowiec i przetransportował do szpitala – opowiada Marasek.

Brzmi prosto? Nic podobnego! Szef szkolenia TOPR-u przyznaje, że akcja trwała przeszło trzy godziny, bo wypadek taterniczki wymagał zastosowania skomplikowanych technik linowych. Poza tym poszkodowana straciła dużo krwi, a rana okazała się poważna. – Jeżeli pomoc nie dotarłaby na czas, kobieta znalazłaby się w sytuacji zagrożenia życia – dodaje Marasek. Szef szkolenia TOPR-u podkreśla, że szybka interwencja była możliwa tylko dzięki wykorzystaniu śmigłowca. – Bez Sokoła dotarcie do taterniczki zajęłoby nam nie mniej niż cztery godziny. Godzinę transportowalibyśmy ją ze ściany skalnej, a potem ewakuacja z rejonu Doliny Pięciu Stawów do Zakopanego zajęłaby kolejnych pięć. Mogłaby tego nie przeżyć – podkreśla ratownik.

W opisanej akcji ratunkowej ratowników TOPR-u wspierała załoga śmigłowca W-3 Sokół z dowództwa 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego oraz Lotniczej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego. Lotnicy z Powidza – dwóch pilotów oraz technik – od połowy listopada stacjonują w Zakopanem. Wspomagają TOPR, w czasie gdy ich śmigłowiec przechodzi coroczny przegląd techniczny.

Nie ma miejsca na błędy

Dowódcą komponentu lotniczego w Tatrach jest kpt. pil. Magdalena Turczak z dowództwa 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego. Dziesięć lat temu ukończyła Szkołę Orląt i jest pilotem Mi-2, Mi-24 i W-3 Sokół. – W powietrzu spędziłam ponad tysiąc godzin, ale muszę przyznać, że Tatry to konkretna lekcja latania. Nie ma miejsca na błędy i niedokładność. Bardzo dużo się uczymy. Dlatego cieszę się, że mogę się tu sprawdzić. Pochodzę z gór i zawsze marzyłam o wykonywaniu lotów ratowniczych, po to też przyszłam do wojska. I teraz właśnie to robię – przyznaje dowódca załogi W-3.

Piloci dyżurujący w Zakopanem są wyszkoleni w lotach ratowniczych, trenowali także latanie w górach, ale nie w Tatrach. – Kiedy latamy nad terenem płaskim, mamy śmigłowiec zatankowany do pełna, a w górach tankujemy minimalnie, by wystarczyło nam paliwa na nieco ponad godzinę lotu. Dzięki temu maszyna jest lżejsza, ma więcej mocy, a my możemy wykonywać zawis na dużych wysokościach. Tego nie da się nauczyć w innym terenie – zaznacza pani kapitan.

Żołnierze podkreślają także, że w lataniu w wysokich górach nie ma łatwych elementów. – Nawet przyziemienie Sokoła niesie za sobą ryzyko. Po pierwsze, zawsze ograniczają nas skały, więc możemy lądować tylko w miejscach do tego przygotowanych. Po drugie, śmigłowiec ma tylko trzy punkty podparcia i nisko podwozie. Jakiekolwiek wystające skały uniemożliwiają nam posadzenie maszyny, dlatego tak często korzysta się z wyciągarki pokładowej – tłumaczy por. pil. Damian Panas. Oficer w powietrzu spędził ponad 550 godzin. Doświadczenie zdobywał za sterami śmigłowców SW-4 i W-3.

Na dyżurze

Żołnierze, mówiąc o specyfice działania w górach, wracają do wydarzeń z 19 listopada. – Przyszło nam działać w trudnym terenie i przy zmiennym wietrze. A ten jest dla nas największym zagrożeniem. Cały czas utrzymywaliśmy się 2–3 m od skał, wiec nagły podmuch mógłby sprawić, że wirnikiem zahaczymy o ścianę – mówi kpt. Turczak. Dodaje, że utrzymanie śmigłowca w zawisie nad poszkodowanym to jeden z trudniejszych elementów w czasie akcji ratowniczej. – Trzeba wiedzieć, że Sokół inaczej zachowuje się w górach niż w terenie nizinnym. Latamy tu przecież na wysokościach 2 tys. m, gdzie powietrze jest rzadsze. Silniki muszą więc działać na większej mocy. Trzeba uważać na zmiany pogody, silne wiatry, a po zawietrznej stronie gór na rotory. Jak mocniej przywieje, to trzeba reagować błyskawicznie, by śmigłowiec w czasie zawisu się nie poruszył – dodaje por. Panas.

Załoga śmigłowca i trzech ratowników TOPR-u każdego dnia pełnią dyżury na terenie Wojskowego Ośrodka Szkoleniowo-Kondycyjnego. Codziennie rano piloci uruchamiają sokoła, odrywają go od płyty lądowiska i sprawdzają, czy zamontowana na pokładzie wyciągarka działa poprawnie. Jeżeli test wypada pomyślnie, meldują o gotowości do dyżuru. Ten trwa osiem godzin. Lotnicy mogą bowiem wykonywać zadania od wschodu do zachodu słońca. – Gdy dostajemy wezwanie, mamy nie więcej niż kilkanaście minut, by ruszyć w stronę poszkodowanego. Oczywiście im wcześniej się podniesiemy, tym lepiej – podkreśla kpt. Turczak.

Już po pierwszym tygodniu spędzonym w Tatrach żołnierze mają o czym opowiadać. Pierwsze wezwanie nadeszło podczas jednego z lotów treningowych z ratownikami TOPR-u, niedługo po objęciu dyżuru. – Byliśmy w okolicach szczytu Mały Kościelec, gdzie ćwiczyliśmy desantowanie ratowników na linie. Dowiedzieliśmy się, że niedaleko nas jedna z turystek zasłabła w trakcie wędrówki. Okazało się później, że szlak, którym poruszała się grupa turystów, był bardzo oblodzony, a oni nie byli wyposażeni w raki i czekany – opowiada dowódca W-3. Piloci utrzymywali śmigłowiec w zawisie dokładnie nad poszkodowaną, by ratownik mógł pospieszyć jej z pomocą. Zabezpieczył kobietę, a następnie, używając trójkąta ewakuacyjnego, wciągnięto ją na pokład. Chwilę później okazało się, że podobne problemy ma jej koleżanka, która była już bliżej szczytu. – Do Zakopanego wróciliśmy więc z dwiema poszkodowanymi – wspomina kpt. Turczak.

Podobnych historii jest więcej. Żołnierze transportowali na przykład ratowników do mężczyzny, który niedaleko wierzchołka Rysów stracił rak i z trudem utrzymywał się w skale jedynie za pomocą czekana. – Gdyby nie szybka pomoc, nie wiadomo, jakby się to skończyło. Było bardzo stromo, a turysta długo by tak nie wytrzymał – mówią piloci. W tym wypadku nie mogli wykonać zawisu tuż obok poszkodowanego, ale desantowali ratowników w pobliżu na szlaku turystycznym.

Obustronny zysk

Współpraca wojska z TOPR-em trwa od kilku lat. Dwa lata temu żołnierze wspierali ratowników podczas akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, gdzie zaginęło dwóch speleologów. Operatorzy GROM-u udostępnili wówczas aparaty do nurkowania, w gotowości były też wojskowe statki powietrzne. TOPR-owcy natomiast wielokrotnie pomagali w szkoleniu żołnierzy, m.in. jednostek specjalnych we wspinaczce jaskiniowej czy nurkowaniu pod lodem. Służyli też wsparciem polskim pilotom, którzy szykowali się do pierwszych zmian polskich kontyngentów wojskowych w Afganistanie.

Na podstawie międzyresortowych porozumień i przepisów ASAR (Aeronautical Search and Rescue) dotyczących służby poszukiwania i ratownictwa lotniczego w 2019 roku wojskowi piloci wrócili w Tatry i przez kilka tygodni wspierali działania ratowników. Podobnie jest w 2020 roku, a Zarząd TOPR-u nie kryje, że już trwają przymiarki do ustanowienia form współpracy w 2021 roku, kiedy należący do TOPR-u Sokół przejdzie remont i będzie uziemiony przez trzy miesiące. – Liczymy na pomoc wojska – mówią nieoficjalnie tatrzańscy ratownicy.

Niesiemy pomoc

W 2019 roku dyżur w Tatrach pełnił Sokół i żołnierze z 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Mińska Mazowieckiego. Wojskowi podrywani byli kilkakrotnie, m.in. transportowali ratowników TOPR-u do kobiety, która w rejonie Czarnego Stawu doznała kontuzji i miała objawy hipotermii, albo pomagali turystom, którzy zabłądzili w okolicy przełęczy Krzyżne.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z wojskowymi pilotami. Dzięki nim możemy działać skutecznie i pomagać szybciej – mówi Andrzej Marasek z TOPR-u. – By jednak działać bez zacięć, powinniśmy się razem szkolić. Dlatego też latem ćwiczyliśmy w Powidzu i Mińsku Mazowieckim zgrywanie załóg – podkreśla. Ratownik wyjaśnia, że chodziło o to, by lotników, którzy jeszcze nie współpracowali z TOPR-em, przyzwyczaić do procedur obowiązujących w trakcie akcji ratowniczych, a także do języka, jakim posługują się ratownicy. –Najpierw ćwiczyliśmy to w terenie łatwym. Chcieliśmy, by załoga osłuchała się z naszymi komendami, by w stresie, w trudnych warunkach terenowych i pogodowych nikt nie popełnił żadnego błędu – dodaje Marasek. Kilka miesięcy później loty zgrywające odbywały się już w Tatrach. Przy okazji żołnierze wspierali TOPR w poszukiwaniach zaginionej turystki z Warszawy. Wojskowy śmigłowiec wyposażony w kamerę termowizyjną z ratownikami na pokładzie przeczesywał dokładnie każdy fragment Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Przegląd techniczny śmigłowca TOPR-u potrwa do połowy grudnia. Tatrzańscy ratownicy mają nadzieję, że dyżur wojskowych pilotów zostanie przedłużony do czasu, aż ich maszyna ponownie wzbije się w powietrze. – Śmigłowiec jest tu po prostu niezbędny. W 2019 roku, który był rekordowy pod względem liczby wypadków, uratowaliśmy ponad tysiąc turystów, z czego przeszło 300 transportowaliśmy z gór śmigłowcem – podkreśla szef szkolenia TOPR-u.

Zalety tej kooperacji widzą także żołnierze. Loty ratownicze w Tatrach to dla nich doskonała szkoła, ale także możliwość sprawdzenia się w rzeczywistym działaniu, nie tylko w czasie ćwiczeń czy poligonów. – Mamy świadomość, że to nie są loty treningowe, że tu nie ma miejsca na poprawkę, a błędy mogą kosztować życie. Czujemy tę odpowiedzialność, ale też ogromną satysfakcję z tego, że niesiemy pomoc – podkreśla por. Panas.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Michał Zieliński, Marcin Firczyk / TOPR

dodaj komentarz

komentarze


Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
 
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Święto stołecznego garnizonu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Sprawa katyńska à la española
W Italii, za wolność waszą i naszą
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Szarża „Dragona”
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Szpej na miarę potrzeb
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Strażacy ruszają do akcji
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Głos z katyńskich mogił
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Charge of Dragon
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Zmiany w dodatkach stażowych
Front przy biurku
Kolejne FlyEle dla wojska
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Przygotowania czas zacząć
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Sandhurst: końcowe odliczanie
Wojna na detale
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Zachować właściwą kolejność działań
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
NATO on Northern Track
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Na straży wschodniej flanki NATO
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Ramię w ramię z aliantami
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Wojna w świętym mieście, część druga
SOR w Legionowie
Barwy walki
Kadisz za bohaterów
NATO na północnym szlaku
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Wojna w świętym mieście, epilog
25 lat w NATO – serwis specjalny
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Gunner, nie runner
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO