moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Jak Berling szedł na odsiecz Warszawie

24 września 1944 roku stojąca na prawym brzegu Wisły 1 Armia Wojska Polskiego ogłosiła przejście do „czynnej obrony”. Stało się to nazajutrz po ostatecznym fiasku operacji desantowej, która teoretycznie miała wspomóc Powstanie Warszawskie. Teoretycznie, bo Stalin nie był tak naprawdę zainteresowany powodzeniem przedsięwzięcia.

Wyzwolenie warszawskiej Pragi przez wojska polskie i radzieckie we wrześniu 1944. Fot Wikipedia

To była prawdziwa katastrofa. Sunące przez Wisłę pontony z żołnierzami 1 Armii Wojska Polskiego zostały zasypane gradem pocisków. Niemcy strzelali ze stanowisk na moście Poniatowskiego oraz średnicowym, a także z pobliskich budynków. Nie przeszkodziła im zasłona dymna, która zamiast skryć desant, dokładnie wskazała jego miejsce. Tymczasem Polacy oblepieni gęstym i gryzącym całunem tracili z oczu nie tylko drugi brzeg, lecz także najbliższe otoczenie. Pontony raz po raz grzęzły na mieliźnie, z której trzeba je było ściągać. „Niemcy topili jedną łódź po drugiej. Szły na dno, jak bańka mydlana” – wspominał po latach płk Antoni Frankowski z 3 Dywizji Piechoty. 

Żołnierze, którym ostatecznie udało się osiągnąć lewobrzeżną Warszawę, zmuszeni byli toczyć ciężkie walki w mieście, do czego nie byli ani przyzwyczajeni, ani dobrze przygotowani. „Nasi z nawyku próbują na zajętych pozycjach okopywać się, a tu wszędzie bruk i asfalt. Powstańcy śmieją się i dziwują, że nie umiemy walczyć w mieście jak oni. Chłopcy ze Wschodu gubią się w zajętych domostwach i nie potrafią się sprawnie po nich poruszać. Początkowo miotają się to tu, to tam w panicznym podnieceniu, gdyż wróg jest wszędzie, a tu trudno trafić tam, gdzie trzeba” – opowiadał kpr. Tadeusz Targoński z 9 Pułku Piechoty.

Niemcy szybko opanowali sytuację, polskie oddziały zaś poszły w rozsypkę. Dowodzący operacją gen. Zygmunt Berling zarządza wstrzymanie desantu i przyzwala na ewakuację swoich żołnierzy z powrotem na prawy brzeg Wisły. Działania, które zgodnie z sowiecką wykładnią miały wspomóc Powstanie Warszawskie, ustają 23 września, czyli dokładnie po tygodniu. Nazajutrz 1 Armia Wojska Polskiego ogłasza przejście do „czynnej obrony”. W praktyce oznacza to, że powstanie może już tylko upaść.

Pozostaje jednak pytanie, czy akcja żołnierzy Berlinga w ogóle miała szansę powodzenia? I czy jej sowieckim mocodawcom na ewentualnym sukcesie zależało?

Na Warszawę!

„Ludu Warszawy! Do broni! Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę. Milion mieszkańców Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność” – apelowała radiostacja „Kościuszko”, należąca do komunistycznego Związku Patriotów Polskich. Był 31 lipca 1944 roku, Armia Czerwona zaś wraz z podległą sobie 1 Armią WP stały na przedpolach polskiej stolicy. Zgodnie z planem potężne siły I Frontu Białoruskiego na dniach miały przeprowadzić decydujący szturm i wkroczyć do miasta, gdzie trwałoby już zainspirowane przez komunistów powstanie.


Żołnierze 3. Dywizji Piechoty 1. Armii Wojska Polskiego przygotowują pontony do desantu przez Wisłę. Fot Wikipedia

Przewaga Sowietów była znacząca. Nie zmieniał tego nawet fakt, że marsz prącej na Warszawę 2 Armii Pancernej gen. Aleksieja Radziejewskiego został na moment przez Niemców zastopowany. Kolejne dni pokazały jednak, że Józef Stalin nie wszystko zdołał przewidzieć.

1 sierpnia po południu w Warszawie wybuchło powstanie. Tyle że na jego czele nie stanęli komuniści, a dowództwo Armii Krajowej. Stalin na moment stracił głowę. Podczas rozmów z zachodnimi aliantami bagatelizował znaczenie zrywu, ale też obiecał pomoc. Po cichu liczył, że walki szybko zostaną przez Niemców stłumione. Kiedy tak się nie stało, jego postawa wobec powstania stała się już jawnie wroga. „Akcja warszawska stanowi nierozsądną, straszną awanturę, która kosztuje ludność ogromne ofiary!” – grzmiał w rozmowach z zachodnimi przywódcami. Rozkazał wstrzymać wszelkie działania na froncie, nie zezwolił też aliantom na korzystanie z sowieckich lotnisk polowych. W ten sposób loty z zaopatrzeniem dla powstania stały się przedsięwzięciem prawdziwie karkołomnym. Tym bardziej, że alianccy lotnicy bywali ostrzeliwani przez Armię Czerwoną.

Podobny ton przybrali polscy komuniści, którzy zaczęli powtarzać slogany o „sanacyjnych awanturnikach”. Przewodniczący PKWN, Edward Osóbka-Morawski, nazwał nawet dowódcę AK, gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, zbrodniarzem wojennym i zagroził mu sądem wojskowym. Na złagodzenie tonu nie wpłynął nawet fakt, że w powstaniu walczyły pododdziały Armii Ludowej, które na czas walk przeszły pod rozkazy AK.

Tymczasem w początkach września sytuacja po raz kolejny uległa zmianie.

Berling na pożarcie

Po trwającej ponad miesiąc bezczynności Stalin postanowił wreszcie ruszyć swoje wojska. 10 września rozpoczęła się ofensywa, której celem było zajęcie warszawskiej Pragi. Udało się to osiągnąć cztery dni później. Sowieci otworzyli swoje lotniska dla aliantów, 13 września zaś sami zainicjowali zrzuty uzbrojenia i zaopatrzenia dla powstańców. Rozpoczęli też przygotowania do desantu na lewy brzeg Wisły. Zadanie zostało powierzone 1 Armii Wojska Polskiego.

Już po wojnie gen. Berling utrzymywał, że to właśnie on stał za decyzją o przeprawie. „Po drugiej stronie Wisły już szósty tydzień płonęła Warszawa. To było nie tylko miasto, w którym walczyli i ginęli Polacy. To była stolica mojego państwa. Mogłem podjąć tylko jedną decyzję i podjąłem ją bez chwili wahania. Dałem rozkaz przejścia do uderzenia przez Wisłę na pomoc walczącemu miastu” – pisał. W prawdziwość takiej relacji powątpiewa dr Jarosław Pałka z Domu Spotkań z Historią, współautor książki „Żołnierze Ludowego Wojska Polskiego. Historie mówione”. – Gen. Berling miał skłonność do konfabulacji, dlatego jego wspomnienia bezwzględnie należy konfrontować z innymi źródłami – uważa historyk. – Operacja tak duża i ważna nie tylko z wojskowego, lecz też politycznego punktu widzenia nie mogła się odbyć bez wiedzy oraz woli sowieckiego dowództwa, i to najpewniej tego najwyższego, czyli Stawki – dodaje. Decyzja prawdopodobnie zapadła więc w Moskwie, a stosowny rozkaz, jak wynika z zachowanych dokumentów, przekazał Berlingowi szef sztabu I Frontu Białoruskiego gen. Michaił Malinin.

Żołnierze AK i 1. Armii WP wzięci do niewoli na Czerniakowie. Fot. Bundesarchiv, Bild 146-2005-0038

Dla Sowietów przeprowadzenie desantu było ważne z kilku powodów. Stalin chciał pokazać zachodnim przywódcom, że nie pozostaje głuchy na ich argumenty i jest gotów wyciągnąć do powstańców pomocną dłoń. Faktycznie jednak po raz kolejny tworzył iluzję. – W momencie rozpoczęcia operacji powstanie było już nie do uratowania – przyznaje dr Pałka. Stalinowi zależało jednak na jego przedłużeniu. Chciał, by przywódcy polskiego podziemia, wiedzeni złudną nadzieją, porzucili plan kapitulacji i dalej trwali w oporze, który w konsekwencji doprowadzi do całkowitej dezintegracji struktur AK. Berling miał się stać narzędziem w cynicznej rozgrywce.

Na dowódcę 1 Armii WP spadł ciężar organizacji przeprawy. – I nie zrobił tego dobrze – przyznaje dr Pałka. Błędy, które popełnił, można by mnożyć. – Przede wszystkim zbytnio rozproszył swoje wojska, desant został też za bardzo rozciągnięty w czasie. Do tego wiele oddziałów wylądowało na prawym brzegu bez swoich zwierzchników. Pozbawione dowództwa i łączności szybko uległy rozproszeniu – wymienia historyk. Jednocześnie przyznaje, że zadanie powierzone Berlingowi było co najmniej karkołomne. – Nie otrzymał on należytego wsparcia ze strony sowieckiej artylerii i lotnictwa. Ale już nawet pomijając ten fakt, forsowanie tak szerokiej rzeki, w środku miasta, pod ogniem nieprzyjaciela zawsze pozostaje misją niezwykle trudną – podkreśla dr Pałka. Ostateczny bilans: podczas desantu zginęło i rany odniosło ponad trzy tysiące berlingowców. Sam generał za nieudaną operację zapłacił stanowiskiem. – 30 września został zdymisjonowany z funkcji dowódcy 1 Armii WP, w listopadzie zaś Sowieci odesłali go do Moskwy – zaznacza dr Pałka. – Oczywiście fiasko desantu stanowiło jedynie pretekst. Berling już wcześniej popadł w niełaskę. Wielu polskich komunistów traktowało go z rezerwą. Miał trochę inną wizję przyszłości Polski, choć oczywiście nie odbiegała ona znacząco od modelu narzucanego przez Moskwę. Można tutaj mówić raczej o kłótni w rodzinie – zaznacza.

Pepesze bez spadochronu

Po klęsce berlingowców walki w Warszawie trwały jeszcze przez nieco ponad tydzień. Powstańcy nie mogli już liczyć na żadną pomoc. Sowieckie zrzuty także okazały się niewiele warte. Jeden z lotników, ppor. Ryszard Zagórski z 2 Pułku Nocnych Bombowców Kraków, wspominał: „Worki zbożowe, broń, pepesze, amunicja, rusznice przeciwpancerne z amunicją. To był precyzyjny sprzęt! A bez spadochronów dochodziły śmieci. To była czysta propaganda”.

Defilada 1 Armii Wojska Polskiego na ulicy Marszałkowskiej w zdobytej Warszawie 19 stycznia 1945. Fot. Wikipedia

Ostatecznie Warszawa skapitulowała 2 października. Niedługo potem miasto opustoszało, a Niemcy nie niepokojeni przez nikogo przystąpili do wyburzenia całych kwartałów. Sowieci ponownie ruszyli do boju dopiero 14 stycznia 1945 roku. Podczas operacji warszawskiej 47 i 61 Armia okrążyły miasto, 1 Armia WP zaś przeprowadziła decydujące uderzenie. Walki z wycofującymi się Niemcami trwały zaledwie trzy dni. Polskie oddziały straciły w nich nieco ponad stu żołnierzy. 19 stycznia w Alejach Jerozolimskich odbyła się defilada zwycięstwa. Przy dźwiękach „Warszawianki”, w zacinającym mroźnym wietrze, pododdziały 1 Armii WP przemaszerowały przed trybuną honorową, na której stali między innymi Bolesław Bierut, Edward Osóbka-Morawski i sowiecki marszałek Gieorgij Żukow.

Historycy do dziś spierają się, czy zajęcie miasta można nazwać wyzwoleniem. – Moim zdaniem nie. W tym czasie Warszawa była zrujnowana i opustoszała. Nie było tam ani kogo, ani czego wyzwalać – podsumowuje dr Pałka.

Podczas pisania tekstu korzystałem z publikacji: Zygmunt Berling, „Wspomnienia”, Warszawa 1990; Szymon Nowak, „Przyczółek Czerniakowski 1944”, Warszawa 2011; Piotr C. Śliwowski, „Lotnicze wsparcie powstania warszawskiego”, „Biuletyn IPN” nr 8-9/ 2009.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia, Bundesarchiv, Bild 146-2005-0038

dodaj komentarz

komentarze


Kadisz za bohaterów
 
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Sandhurst: końcowe odliczanie
Front przy biurku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W Italii, za wolność waszą i naszą
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Rekordziści z WAT
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Pod skrzydłami Kormoranów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
25 lat w NATO – serwis specjalny
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Zachować właściwą kolejność działań
Wojna w świętym mieście, część druga
Ramię w ramię z aliantami
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
NATO on Northern Track
Zmiany w dodatkach stażowych
Szpej na miarę potrzeb
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Posłowie dyskutowali o WOT
Święto stołecznego garnizonu
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Wytropić zagrożenie
Na straży wschodniej flanki NATO
Charge of Dragon
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Szybki marsz, trudny odwrót
Ameryka daje wsparcie
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Gunner, nie runner
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Wojna na detale
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
NATO na północnym szlaku
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Wojna w świętym mieście, epilog
Sprawa katyńska à la española
Kolejne FlyEye dla wojska
SOR w Legionowie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO