moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Walka i dyplomacja

Nasi sojusznicy wiedzą, jakiej pomocy potrzebujemy i nie mam wątpliwości, że nam jej udzielą – mówił gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, przywódca powstania warszawskiego, w wywiadzie dla „The Times”. Rozmowa ukazała się 15 września 1944 roku. Miała poruszyć opinię publiczną na Zachodzie i wpłynąć na tamtejszych polityków, by udzielili wsparcia walczącym powstańcom.

Żołnierz z batalionu „Sokół” na barykadzie na ul. Brackiej.

Sytuacja jest bardzo poważna – podkreślał w wywiadzie gen. Tadeusz Komorowski „Bór”. – Pod względem wyposażenia technicznego Niemcy mają przygniatającą przewagę. Trzymamy się tylko dzięki heroizmowi naszych żołnierzy i nieugiętej woli oporu, którą wykazuje cała ludność, pomimo licznych niedoborów – dodawał. Zaznaczył też, że ogromna część Warszawy została zrujnowana, zaś Armia Krajowa ponosi ogromne straty. Sowieci, jak wyjaśniał „Bór”, poprzez Londyn zostali poinformowani, że w Warszawie planowane jest powstanie, ale AK mimo licznych prób nie zdołała skoordynować swoich działań z ich dowództwem. – Nie czas teraz, by dyskutować, czy powstanie było przedwczesne czy nie. Moim zdaniem, gdybyśmy nie chwycili za broń 1 sierpnia, albo około tej daty, ludzie zostaliby pochłonięci przez niemiecki system budowy umocnień, albo wywiezieni do fabryk z dala od Polski. Warszawa stałaby się opustoszałym miastem – podkreślał. Na koniec przyznawał, że pomoc dla powstania to kwestia niezwykle pilna. Nie można jej odkładać nawet o jeden dzień. – Nasi sojusznicy doskonale wiedzą, czego potrzebujemy. I jestem przekonany, że po przezwyciężeniu trudności pomocy nam udzielą – mówił generał.

 

Powstańczy PR

Gen. Komorowski udzielił wywiadu 12 września, czyli w 43 dniu powstania. Rozmowa odbyła się w Warszawie, a przeprowadził ją brytyjski dziennikarz John Ward. Korespondent był oficerem RAF. Wiosną 1940 roku dostał się do niemieckiej niewoli. Został wywieziony do obozu dla jeńców w Lesznie, rok później zdołał stamtąd uciec. Dołączył do Armii Krajowej i wraz z nią przystąpił do powstania w Warszawie. Ward nie tylko walczył, ale też słał na Zachód depesze, z których korzystały media w Wielkiej Brytanii. Z czasem został oficjalnym korespondentem „The Times”, najstarszego i najbardziej poczytnego brytyjskiego dziennika. Dowództwo AK liczyło, że wywiad z „Borem” przeczytają miliony osób. Tym bardziej, że jego przedruk miał się ukazać także w amerykańskiej gazecie „The New York Times”.

– W zachodnich demokracjach rządzący musieli liczyć się z opinią publiczną. A ta jednoznacznie sprzyjała walczącej Warszawie. Przeciętni Brytyjczycy czy Amerykanie odnosili się do powstańców z dużą sympatią i zrozumieniem – przypomina dr hab. Andrzej Zawistowski, historyk z Muzeum Powstania Warszawskiego. W dodatku w Stanach Zjednoczonych wielkimi krokami zbliżały się wybory. Zostały zaplanowane na jesień 1944 roku, zaś urzędujący prezydent Roosvelt mocno liczył na głosy amerykańskiej Polonii. – Wywiad udzielony poczytnej gazecie był, używając dzisiejszego języka, posunięciem piarowym. W założeniu stanowił element nacisku, jaki Polacy pośrednio starali się wywierać na przywódców zachodnich mocarstw – podkreśla historyk. Podobne zabiegi nie pozostawały bez echa. – 18 września doszło do potężnego zrzutu zaopatrzenia dla powstańców. Nad Warszawą pojawiło się 110 amerykańskich bombowców B-17, tzw. latających fortec. Na trasie przelotu towarzyszyło im sto myśliwców. Skala przedsięwzięcia była więc ogromna – podkreśla dr hab. Zawistowski.

Operacja pod kryptonimem „Frantic 7” stanowiła kulminacyjny punkt alianckich lotów z pomocą dla powstania. Niestety, większość z 1300 zrzuconych wówczas zasobników trafiła w ręce Niemców. – Gdyby taka pomoc nadeszła w pierwszych dniach sierpnia, kiedy powstańcy kontrolowali 75 procent lewobrzeżnej Warszawy, rezultat walk mógłby być zupełnie inny – uważa historyk.

Ale latem 1944 roku karty w tej części Europy rozdawał Stalin.

Karty zostały rozdane

Na przełomie listopada i grudnia 1943 przywódcy USA, Wielkiej Brytanii i ZSRS spotkali się na konferencji w Teheranie. Ustalili tam między innymi, że drugi front w wojnie przeciwko Niemcom zostanie otwarty we Francji. – Tym samym upadła zaproponowana wcześniej przez Churchilla koncepcja lądowania na Bałkanach – zaznacza dr hab. Zawistowski. – Gdyby do niego doszło, wojska aliantów mogłyby dotrzeć do Polski od południa, po czym od wschodu uderzyć na Berlin. W ten sposób Sowieci zostaliby przynajmniej częściowo odcięci od środkowej Europy – dodaje. Stalin nie mógł się na to zgodzić. A ponieważ Amerykanie i Brytyjczycy potrzebowali go, by wygrać wojnę, przystali na rysujący się już wówczas podział kontynentu. Polska ostatecznie miała się znaleźć w sowieckiej strefie wpływów. Emigracyjny rząd w Londynie został tym samym postawiony w bardzo niezręcznej sytuacji. Politycy starali się jednak jakoś w niej odnaleźć. AK w ramach akcji „Burza” planowała oswobodzić z rąk niemieckich jak największe tereny i wobec wkraczających Sowietów wystąpić w roli gospodarza. Tak miało stać się również w Warszawie. Oczywiście polscy przywódcy zdawali sobie sprawę, że warunkiem sukcesu powstania jest wsparcie z zewnątrz. Dlatego jeszcze przed wybuchem walk rozpoczęli dyplomatyczne zabiegi, które miały zapewnić pomoc powstańczej Warszawie.

Pod koniec lipca 1944 roku Edward Raczyński, prezydent RP w Londynie, poinformował Brytyjczyków, że powstanie wybuchnie lada dzień. Jednocześnie zwrócił się do nich z wnioskiem o wysłanie do Warszawy polskich dywizjonów lotniczych, 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego, bombardowanie niemieckich lotnisk wokół miasta, a także przyznanie członkom AK praw kombatanckich. Chodziło o to, aby byli oni traktowani na równi z innymi żołnierzami sił alianckich. – Oczywiście przerzut wojska do okupowanej Polski był wówczas nierealny. Ale treść tego wniosku doskonale oddaje panujące wówczas nastroje: skoro Polacy mają na Zachodzie swoje wojsko, to naturalną sprawą jest, że będzie ono walczyć bezpośrednio o wyzwolenie polskiej stolicy – podkreśla dr hab. Zawistowski. Brytyjczycy i Amerykanie odmówili aż tak daleko idącego wsparcia. Uznali, że ze względów technicznych to zbyt skomplikowane, do tego potrzebowali polskich żołnierzy na froncie zachodnim. Przede wszystkim jednak nie chcieli się narażać Stalinowi, prowadząc działania w „jego” strefie. Kiedy wiadomość dotarła do żołnierzy Sosabowskiego, w brygadzie wybuchł bunt z najwyższym trudem opanowany przez dowódcę.

Ocalić patriotów

Ale Zachód nie mógł i nie chciał Polaków całkowicie zignorować. 4 sierpnia ze wsparciem dla Warszawy ruszyli piloci 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia, która stacjonowała we włoskim Brindisi. Tyle że pierwsze loty były efektem ich samowoli. Brytyjczycy zgodzili się na operację z udziałem polskich załóg, wkrótce jednak ją wstrzymali. Oficjalny powód: zbyt duże ryzyko. Odpowiedzialny za przedsięwzięcie marszałek John Slessor zezwolił jedynie na zrzuty w miejscach znacznie oddalonych od Warszawy. Ale Polacy zakaz złamali. W efekcie po pierwszym wypadzie, loty z pomocą zostały wstrzymane. Brytyjskie dowództwo wznowiło je dopiero po kilku dniach. Po kolejnym tygodniu do Polaków dołączyli piloci z kilku innych państw. Latali nad Polskę narażając się na ogromne ryzyko. Byli ostrzeliwani nie tylko przez Niemców, ale też Sowietów, którzy zabronili im korzystać z kontrolowanych przez siebie lotnisk.

20 sierpnia Roosvelt i Churchill wysłali do Stalina list z prośbą o zrewidowanie swojego stanowiska. „Wszyscy trzej powinniśmy uczynić wszystko, by ocalić możliwie najwięcej znajdujących się tam (w Warszawie – przyp. red.) patriotów” – przekonywali. W odpowiedzi przeczytali, że powstanie to awantura wywołana przez zbrodniarzy. Jednocześnie ofensywa Armii Czerwonej została wstrzymana na linii Wisły. Stalin otworzył swoje lotniska dla zachodnich aliantów dopiero w połowie września. Wówczas też podporządkowani Sowietom polscy żołnierze otrzymali zgodę na desant przez Wisłę. Oczywiście w ograniczonym zakresie. Na skuteczną pomoc było już jednak zbyt późno.

– Nic co miałoby wpływ na ostateczny rezultat powstania, nie mogło się wydarzyć bez zgody Stalina. Polacy mogli docierać do zachodnich przywódców i przekonywać ich, by ci wpłynęli na przywódcę ZSRS. Powoływali się przy tym na Kartę Atlantycką, która mówiła między innymi o prawie narodów do samostanowienia. Ale wywalczenie czegokolwiek było niezwykle trudne. Stalin nie był zainteresowany, by w realny sposób wesprzeć AK – przyznaje dr hab. Zawistowski. Churchill i Roosvelt również znaleźli się w niekomfortowej sytuacji. Tymczasem frustracja wśród polskich przywódców rosła. 1 września 1944 roku gen. Kazimierz Sosnkowski, naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych skierował do AK rozkaz, w którym stwierdził między innymi, że „lud Warszawy” został przez sprzymierzeńców opuszczony. Na skutek presji aliantów, zapłacił za to stanowiskiem. Coraz bardziej rozgoryczeni byli także sami powstańcy. Choć 26 września Churchill, tłumacząc się przed brytyjską Izbą Gmin zapewniał, że Wielka Brytania zrobiła wszystko, by pomóc walczącemu miastu, w jednej z ostatnich audycji powstańczego Radia Błyskawica w eter popłynęła dramatyczna konstatacja: „Oto naga prawda. Potraktowano nas gorzej niż satelitów Hitlera. Gorzej niż Włochy, Rumunię, Finlandię”.

Alianci z AK

– Polski rząd na dyplomatycznej szachownicy starał się grać tak, jak pozwalały na to warunki. Kluczowe decyzje zapadały jednak ponad jego głowami, w gronie Wielkiej Trójki – podsumowuje dr hab. Zawistowski. Dodaje jednak, że pewne wymierne korzyści udało się jednak osiągnąć. – Zachód oficjalnie uznał, że AK stanowi część alianckich sił. Polepszyło to sytuację powstańców. Niemcy początkowo rozgłaszali, że walczą z bandytami i tak traktowali schwytanych żołnierzy. Pod koniec powstania powiedzieli gen. Komorowskiemu, że mają honor wziąć go do niewoli – zaznacza historyk.

Powstanie Warszawskie trwało 63 dni. Zginęło w nim około 10 tysięcy polskich żołnierzy i blisko 200 tysięcy cywilów. Ponad 600 tysięcy mieszkańców zostało wypędzonych z domów. Lewobrzeżna Warszawa została niemal w całości starta z powierzchni ziemi.


Podczas pisania tekstu korzystałem z fragmentów książek Normana Daviesa, Powstanie'44, Kraków 2006 oraz Janusza Kazimierza Zawodnego, Powstanie warszawskie w walce i dyplomacji, Warszawa 1994

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Pół tysiąca terytorialsów strzeże zachodniej granicy
 
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Moc Czarnych Panter
Kolarskie święto w stolicy
Sejm zakończył prace nad nowelizacją ustawy o obronie ojczyzny. Teraz czas na Senat
Pancerny drapieżnik, czyli Leopard 2A5
Rywalizacja snajperów
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Witamy na Ziemi
Cel: zbudować odporność państwa
Ostatnia niedziela…
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni
PT-91, czyli trzy dekady twardej służby
More Than an Exercise
Pieta Michniowska
Rekompensaty na ostatniej prostej
Broń przeciwko wrogim satelitom
Jak Orlęta stają się Orłami?
Czarna Pantera celuje
Planowano zamach na Zełenskiego
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Korzystne zmiany w dodatkach dla sił powietrznych
Umacnianie ściany wschodniej
Blue Force vs Red Force w Orzyszu
Terytorialsi zawitają do Płocka
Generał „Grot” – pierwszy dowódca AK
Demony wojny nie patrzą na płeć
Radomski Air Show coraz bliżej
W drodze do amunicyjnego bezpieczeństwa
Dzieci wojny
Dekapitacyjne uderzenie w Iran
Lotnicy uratowali Wielką Brytanię
„Niegościnni” marynarze na obiektach sportowych w Ustce
Nawrocki przedstawia kierownictwo BBN-u
Nowe Abramsy już w Wesołej
Wołyń – pamiętamy
W tydzień poznali smak żołnierskiego fachu
Czarne Pantery, ognia!
K9 i FlyEye na poligonie w Ustce
Niebezpieczne incydenty na polsko-białoruskiej granicy
Posłowie za wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Pucharowe zmagania Polaków
Sukcesy żołnierzy na międzynarodowych arenach
Żołnierz ranny na granicy
K9 – nieoceniony sojusznik
Pierwszy polski lot Apache’a
Kajakami po medale
Armia pomoże służbom na zachodniej granicy
MSWiA: Zachodnia granica jest bezpieczna
Prezydent Trump spotkał się z szefem NATO
Wyższe stawki dla niezawodowych
Więcej niż ćwiczenia
BWP-1 – historia na dekady
Podejrzane manewry na Bałtyku
Tłumy na zawodach w Krakowie
USA przyłączyły się do ataku Izraela na Iran
Święto sportów walki w Warendorfie
PGZ buduje suwerenność amunicyjną
12 tys. żołnierzy gotowych do działania
Nabór do „Wakacji z wojskiem” 2025 trwa
Polacy i Holendrzy razem dla obronności
Tak walczyły pancerne kolosy
Ewakuacja Polaków z Izraela
Warsztaty dają siłę
Przygotowania do Święta Wojska Polskiego

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO