moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Z Wehrmachtu do Armii Andersa

W alianckim obozie jenieckim oddzielono Niemców od Polaków: Ślązaków, Kaszubów czy Pomorzan. Któregoś dnia przyjechali polscy oficerowie. Poinformowano nas, że możemy wstąpić do polskiego wojska. Padło pytanie: „Kto chce służyć, wystąp”. 90 proc. Polaków zgłosiło się na ochotnika – ppor. Alfons Mrzyk opowiada o swojej drodze do Armii Andersa.

Jak na Śląsku wyglądał początek wojny?

ppor. Alfons Mrzyk: Mieszkaliśmy w niewielkiej miejscowości Łąka koło Pszczyny. Miałem 15 lat i chodziłem do gimnazjum w Pszczynie. Cieszyłem się już na czwartą klasę, w torbie miałem spakowane zeszyty, książki i przybory. Jednak 1 września wybuchła wojna. Uciekliśmy przed frontem na wschód aż do Jarosławia. Tam miejscowa ludność uświadomiła nam, jakie niebezpieczeństwo grozi ze wschodu i że sowiecki agresor jest jeszcze gorszy od niemieckiego. Wtedy wróciliśmy do domu. Rozpoczęła się okupacja, wszędzie zapanował język niemiecki, w miejscach publicznych nie wolno było mówić po polsku. Szkół nie było, więc nie mogłem się uczyć. Pozostałem w domu przy rodzicach i pomagałem w naszym niewielkim gospodarstwie rolnym.

Niemcy rozpoczęli germanizację tych terenów?

Wszyscy staliśmy się przymusowo obywatelami III Rzeszy, wprowadzono też obowiązek służby wojskowej w Wehrmachcie. Jeśli ktoś odmawiał, tak jak jeden z moich starszych braci, grożono jemu i jego rodzinie wywiezieniem do obozu w Oświęcimiu. Mój szwagier odmówił i trafił do Auschwitz, potem do Mauthausen, gdzie pracował w kamieniołomie, na szczęście udało mu się przeżyć. W 1942 roku, kiedy skończyłem 18 lat, zostałem powołany przymusowo do tzw. Reicharbeitsdienst (nazistowska organizacja Służba Pracy Rzeszy – przyp. red). To była zmilitaryzowana organizacja młodzieżowa. Trafiłem do obozu koło Opola, dostaliśmy tam karabin i łopatę. Mieliśmy jednocześnie przeszkolenie wojskowe i pracowaliśmy przy budowie dróg. Po ośmiu miesiącach wróciłem do domu i w styczniu 1943 roku dostałem powołanie do Wehrmachtu. Zostałem żołnierzem armii niemieckiej, jak wcześniej dwaj moi starsi bracia.

Gdzie Pana skierowano?

Do Francji. Najpierw w okolice Tours nad Loarą, gdzie odbywaliśmy ćwiczenia na poligonie, potem na południe Francji, blisko granicy z Hiszpanią. Wreszcie, kiedy 6 czerwca 1944 roku wybuchła wojna na froncie zachodnim, wysłano nas do Normandii, abyśmy walczyli z lądującymi tam aliantami. To były ciężkie walki. Alianci atakowali z morza i powietrza. Myślałem tylko jak przeżyć i marzyłem, aby dostać się do niewoli. Wreszcie się udało. We wrześniu koło Rouen zostaliśmy schwytani przez francuskich partyzantów i przekazani wojskom kanadyjskim. Krótko trzymano nas w polowym obozie jenieckim, a potem wysłano do Anglii. Tam w obozie jenieckim oddzielono Niemców od Polaków: Ślązaków, Kaszubów czy Pomorzan. Któregoś dnia do naszej części obozu przyjechali polscy oficerowie. Poinformowano nas, że możemy wstąpić do polskiego wojska, które walczy na zachodzie. Padła komenda: „Kto chce służyć, wystąp”.

Wielu wystąpiło?

90 procent Polaków zgłosiło się na ochotnika. Zapisano nas w ewidencji i poradzono, abyśmy zmienili sobie nazwiska.

Dlaczego?

Mówiono, że jak zostaniemy skierowani na front i złapią nas Niemcy, to uznają za dezerterów i grozi nam kulka. Dlatego lepiej walczyć pod pseudonimem. Mój kolega z gimnazjum wybrał nazwisko Więckowski, to ja pomyślałem, że chcę mieć nazwisko zaczynające się na taką samą literę, gdyby nas potem dzielono wg alfabetu i podałem „Wilczur”. Na nowe miejsce urodzenia wybrałem miejscowość Zaleszczyki powiat Stanisławów na Kresach Wschodnich. Jako wojsko przeszkolenia nie potrzebowaliśmy, bo byliśmy dobrze wyćwiczeni, dali nam za to nowe wyposażenie i mundur.

Jakie to było uczucie włożyć polski mundur?

Z radością zrzuciliśmy znienawidzone niemieckie mundury i włożyliśmy angielskie z napisem Poland i polskimi oznaczeniami. To było najwspanialsze uczucie na świecie, byliśmy niesamowicie dumni. Wysłano mnie do Włoch do 2 Korpusu Polskiego, a dokładnie do 3 Brygady Strzelców Karpackich. Stacjonowaliśmy na południu kraju w okolicach Taranto, gdzie formowała się 3 Brygada. Ja trafiłem do 7 Batalionu i w kwaterze głównej zostałem kancelistą. Z każdym dniem szeregi brygady powiększały się, napływali kolejni Polacy przymusowo wcieleni do Wehrmachtu, którzy dostali się do alianckiej niewoli. Potem brygada została skierowana na front. Od stycznia do kwietnia toczyły się ciężkie walki nad rzeką Senią. Po jej sforsowaniu ruszyliśmy do natarcia w kierunku na Bolonię.

Ciężkie były walki o miasto?

O samą Bolonię nie. Natomiast w miasteczkach Imola i Castel San Pietrow przed Bolonią Niemcy bronili się zaciekle. Po zdobyciu tych dwóch miejscowości Niemcy zaczęli się wycofywać bez wielkich walk i 21 kwietnia moja brygada zdobyła Bolonię. O świcie wkroczył tam 9 Batalion i wywiesił na ratuszu biało-czerwoną flagę. Na tym zakończyłem walki we Włoszech.

Co się działo z oddziałem?

Poszliśmy do odwodu, a młodzi chłopcy, którzy nie skończyli w Polsce szkół, trafili do gimnazjum 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Ta „szkoła karpacka” powstała jeszcze w 1943 roku w Palestynie. Polscy dowódcy chcieli, aby żołnierze, którym wojna przerwała edukację, mogli ją skończyć w szeregach armii. Zacząłem naukę w czwartej klasie gimnazjum w miejscowości Bagno di Romagna. Uczęszczało do niej 450 żołnierzy. Brakowało podręczników, więc dużo musieliśmy notować. Poziom nauki był wysoki, mieliśmy świetną kadrę nauczycieli, wielu z nich było przedwojennymi wykładowcami. Pamiętam na przykład nauczyciela matematyki Zygmunta Piwko, biologa Stanisława Bilewicza czy geografa Władysława Chomę. W kwietniu 1945 roku gimnazjum przeniosło się do Terra del Sole i tam zdałem tzw. małą maturę, kończącą czwartą klasę. Zdawałem ją z późniejszym prezydentem Ryszardem Kaczorowskim, a świadectwa wręczał nam generał Bronisław Duch, dowódca 3 Dywizji. W szkole dowiedzieliśmy się, że Niemcy skapitulowali. Szkołę przeniesiono do miejscowości Amandoli i Sarnano, gdzie powstały dwa licea: matematyczno-fizyczne i humanistyczne. Ja byłem w Liceum Matematyczno-Fizycznym w Amandoli.

W 1946 roku dywizję przeniesiono na teren Wielkiej Brytanii.

Trafiliśmy do obozu po amerykańskich lotnikach w Bodney Airfield North. Warunki nie były dobre. Było zimno, brakowało opału, a Anglicy dawali nam do zrozumienia, że lepiej abyśmy wrócili do kraju. My jednak wiedzieliśmy, że rządzą tam komuniści. Wierzyliśmy, że jeszcze wrócimy do kraju z bronią w ręku jako zwycięzcy, a postanowienia z Jałty nie będą trwałe. W Anglii ukończyłem liceum i zdałem maturę. Jednocześnie nasza dywizja została zdemobilizowana.

Miał Pan kontakt z rodziną?

Udało mi się nawiązać go dopiero w Anglii. Od ojca dostałem list, żebym nie wracał do komunistycznego kraju, ale matka pisała, że tęskni, żebym wrócił, bo moi dwaj braci zginęli na wojnie. Jeden był ranny na Ukrainie, wyleczono go w szpitalu w Bawarii i znów wysłano na front na Ukrainę, gdzie zaginął. Prawdopodobnie był na zwiedzie, został schwytany przez ruskie wojska i rozstrzelany. Drugi brat też służył na wschodnim froncie i zginął od wybuchu granatu gdzieś koło Kaukazu. Pod wpływem mamy zgłosiłem się do powrotu do kraju. Popłynęliśmy do Polski w lipcu 1947 roku. W Katowicach wsiadłem do pociągu do Pszczyny, a potem bardzo dumny maszerowałem cztery kilometry do domu w mundurze żołnierza 2 Korpusu. Bluzę od tego munduru mam do dziś, to moja najcenniejsza pamiątka. Moja duma została jednak szybko przygaszona przez władze, które nie lubiły żołnierzy gen. Władysława Andersa. Dziś, mimo swojego wieku, staram się być na uroczystościach upamiętniających moich poległych podczas wojny kolegów i oddawać im hołd, bo uważam, że nie umiera ten, o którym pozostaje pamięć.

Anna Dąbrowska

autor zdjęć: Anna Dąbrowska, arch. ppor. Alfonsa Mrzyka

dodaj komentarz

komentarze

~Jerry_wa
1560537960
Mój dziadek podobnie opisywał powrót do kraju w mundurze z napisem "Poland". Pierwszy kontakt z krajem ,to przesłuchanie na stacji kolejowej przez ludzi w "cywilu". Wtedy go jeszcze puścili.
CC-FD-13-79

Marynarze mają nowe motorówki
Poszukiwania szczątków rosyjskich dronów wstrzymane
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Pomnik nieznanych bohaterów
Tomahawki dla Ukrainy? Pentagon mówi „tak”, Trump mówi „nie”
Abolicja dla ochotników
Nie daj się zhakować
„Road Runner” w Libanie
Marynarze podjęli wyzwanie
Rusza program „wGotowości”
Szkolenia obronne tuż-tuż. Instruktorzy uczą się przekazywać wiedzę
Kolejny kontrakt Dezametu
Nieznana strona Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie
Pięściarska uczta w Suwałkach
Standardy NATO w Siedlcach
Polski „Wiking” dla Danii
Ukraina to największy zagraniczny klient polskiej zbrojeniówki
Terytorialsi najlepsi na trasach crossu
Szansa na nowe życie
Męska sprawa: profilaktyka
Zasiać strach w szeregach wroga
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Nowe sanitarki dla wojskowych medyków
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Koniec dzieciństwa
System identyfikacji i zwalczania dronów już w Polsce
Sukces Polaka w biegu z marines
Sto lat Grobu Nieznanego Żołnierza
Pancerniacy na „Lamparcie ‘25”
Nowe zasady dla kobiet w armii
Palantir pomoże analizować wojskowe dane
Redakcja „Polski Zbrojnej” w szkole przetrwania
Mity i manipulacje
Komisja Obrony za Bezpiecznym Bałtykiem
Kaman – domknięcie historii
Prof. Ilnicki – lekarz żołnierskich dusz
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Mundurowi z benefitami
Grób Nieznanego Żołnierza – drogowskaz i zwierciadło
Sportowcy na poligonie
Starcie pancerniaków
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Niepokonani koszykarze Czarnej Dywizji
Kircholm 1605
Rekordowe wyniki na torze łyżwiarskim
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Brytyjczycy na wschodniej straży
Rząd powołał pełnomocnika ds. SAFE
Inwestycja w bezpieczeństwo
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Szef MON-u z wizytą we Włoszech
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Odznaczenia za wzorową służbę
Niespokojny poranek pilotów
MiG-i-29 znów przechwyciły rosyjski samolot
Wellington „Zosia” znad Bremy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO