moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Między białymi a czerwonymi w lodowym piekle

Zakończenie I wojny światowej na froncie wschodnim dla wielu Polaków wcale nie oznaczało końca walk. Na terytorium byłego imperium carów istniały polskie oddziały, wspierające białych Rosjan w walce z bolszewikami. Jednak głównym celem ich powołania była chęć ocalenia jak największej liczby polskich żołnierzy, których koniec wojny zastał w Rosji.

Żołnierze polskich oddziałów walczących w rosyjskiej wojnie domowej dążyli do jednego: wyrwać się z Rosji, by wrócić do wolnej już ojczyzny. To pragnienie powrotu do Polski wydawało się prawie niemożliwe do spełnienia, gdyż żołnierze należeli do polskich formacji, które znalazły się na Syberii i dalekiej rosyjskiej północy, niemalże pod kołem podbiegunowym. Jednak nie arktyczny klimat był tutaj największym problemem, lecz krwawa wojna domowa, która wybuchła po bolszewickim zamachu stanu w listopadzie 1917 roku, określanym jako rewolucja październikowa.

Przejęcie władzy przez bolszewików bardzo skomplikowało sytuację trzech polskich korpusów, które tworzono z myślą, że będą walczyć u boku armii rosyjskiej przeciwko Niemcom. W sierpniu 1917 roku na Białorusi sformowano I Korpus Polski gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Kolejne dwa powstały już na początku 1918 roku na Ukrainie. W skład II Korpusu Polskiego weszli żołnierze II „Żelaznej” Brygady Legionów Polskich, którzy przedarli się przez linię frontu pod Rarańczą. Była to reakcja na wieść o traktacie brzeskim zawartym przez państwa centralne z bolszewikami. Legioniści nie mogli zaakceptować postanowień, które m.in. oddawały Chełmszczyznę Ukrainie. Na czele II Korpusu stanął dotychczasowy dowódca II Brygady, gen. Józef Haller. III Korpusem dowodził gen. Eugeniusz de Henning-Michaelis. Trzeba jeszcze wymienić oddziały kpt. Stanisława Skrzyńskiego, często nazywane IV Korpusem Polskim, stacjonujące w Odessie. Wielu żołnierzy tych korpusów w niedalekiej przyszłości znajdzie się aż na wschodniej granicy rosyjskiego imperium.

Z wszystkich wymienionych wyżej jednostek, jedynie I Korpus stanowił poważniejszą siłę, licząc 30 tys. żołnierzy. II Korpus miał ich 7 tys., III – 3 tys., IV – 2 tys. Tak słabe formacje nie mogły długo się utrzymać, atakowane ze wszystkich stron nie tyle przez Niemców, co bolszewików i przeróżnej proweniencji oddziały ukraińskie (od tych sprzymierzonymi z Niemcami i Austriakami po zrewoltowane chłopstwo sprzyjające bolszewikom). Paradoksalnie, to dzięki Niemcom udało się uratować część ich kadry. Po zażartych bojach z bolszewikami, gen. Dowbor-Muśnicki przystąpił w lutym 1918 roku do pertraktacji z Niemcami. Zgodził się na podporządkowanie korpusu Radzie Regencyjnej w Warszawie, a 21 maja rozkazał złożyć przed Niemcami broń. W zamian jego żołnierzy odesłano w transportach do kraju, gdzie odegrali znaczącą rolę w przełomowych chwilach odzyskiwania niepodległości. Sam gen. Dowbor-Muśnicki wraz z częścią swego sztabu pokierował zwycięskim powstaniem wielkopolskim.

Dziesięć dni wcześniej, przed rozbrojeniem I Korpusu, 11 maja 1918 roku II Korpus został okrążony przez Niemców pod Kaniowem i po całym dniu ciężkich walk skapitulował. Większość żołnierzy trafiło do obozów jenieckich, a sam gen. Haller zdołał przedrzeć się do Murmańska, a stamtąd na Zachód. We Francji objął dowództwo Błękitnej Armii. Pozostałe dwa korpusy, nieliczne, uwikłane w krwawe walki z Ukraińcami, zostały rozbrojone przez Austriaków.

Lodowy marsz do Polski

Nie był to jednak koniec zwartych formacji polskich w Rosji. Dzięki umowom, które zawarł gen. Józef Haller z dowództwem alianckiej koalicji antybolszewickiej, w czasie wojny domowej w byłym imperium carów znowu pojawiły się polskie wojska. Oficjalnie wspierały one białych Rosjan w walce z bolszewikami, ale głównie chodziło o ocalenie jak największej liczby polskich żołnierzy po rozbiciu korpusów. Nominalnie oddziały polskie na terenie Rosji weszły w skład Armii Polskiej we Francji gen. Hallera i rzeczywiście ich część udało się ewakuować do Polski, gdzie wzięły udział w walkach o granice odrodzonej ojczyzny i wojnie polsko-bolszewickiej.

Pierwszą jednostką, którą udało się scalić z polskich żołnierzy była 4 Dywizja Strzelców Polskich (numer 4 był kolejnym po numerach oddziałów Błękitnej Armii we Francji), która stacjonowała na południu Rosji, na Kubaniu. Jej dowódcą został gen. Lucjan Żeligowski. Na przełomie 1918 i 1919 roku dywizja walczyła z bolszewikami i Ukraińcami w rejonie Odessy. Po ponownym nawiązaniu kontaktów z dowództwem Armii Polskiej we Francji, 4 DSP została ewakuowana przez Rumunię do Galicji, gdzie włączono ją w szeregi Wojska Polskiego – wzięła udział w walkach z siłami ukraińskimi i wojnie z bolszewikami.

Znacznie dramatyczniejsze koleje przeszła 5 Dywizja Strzelców Polskich. Częściej niż jej oficjalnej nazwy używano tej, która określała miejsce jej formowania – Dywizja Syberyjska. W jej skład weszli nie tylko żołnierze, którzy znaleźli się z różnych powodów na Syberii, ale i przedstawiciele miejscowej, bardzo licznej społeczności polskiej. W przeddzień bolszewickiej rewolucji, Syberię miało zamieszkiwać od 300 do 500 tys. Polaków. W lipcu 1918 roku w Czelabińsku powołano Polski Komitet Wojenny, a w grudniu przybyła na Syberię francuska misja wojskowa z gen. Mauricem Janinem na czele, który następnie został dowódcą sił alianckich na Syberii. Oddziały polskie zostały podporządkowane operacyjnie dowództwu francuskiemu i doszło do ich konsolidacji. W styczniu 1919 roku liczebność polskich sił szacowano na 8 tys. ludzi i zapadła decyzja o utworzeniu z nich dywizji. Jej dowódcą został były oficer I Korpusu Polskiego, płk Kazimierz Rumsza. W lutym na Syberię dotarła Polska Misja Wojskowa wysłana przez gen. Hallera. Wtedy też dowództwo dywizji przejął jeden z oficerów tej misji, płk Walerian Czuma, wywodzący się z II Brygady Legionów. W maju 1919 roku ogłoszono zakończenie formowania 5 Dywizji, której stan osiągnął prawie 12 tys. żołnierzy. W następnych miesiącach jednostka powiększyła się jeszcze o kilka tysięcy ludzi.

Polska Dywizja Syberyjska obok Legionu Czechosłowackiego była jedną z najmocniejszych i najlepiej uzbrojonych formacji narodowych, które wspierały w walce z bolszewikami armię adm. Aleksandra Kołczaka. Przykładowo – najlepiej wyszkolony oddział dywizji, batalion szturmowy, nazywany w dywizji batalionem szturmaków, wyposażony był w niespotykane w innych armiach na Syberii stalowe hełmy. Szturmakami byli przede wszystkim żołnierze I i II Brygady Legionów Polskich, a od nazwiska ich dowódcy, kpt. Jana Edwarda Dojana-Surówki nazywano ich Dojanami. Mieszkańcy Syberii widząc dowody szalonego męstwa tych żołnierzy mawiali: „Polacy to prawdziwe rogate diabły, ale te Dojany to naród jeszcze straszniejszy od Polaków”.

Niemal przez cały rok 1919 polska dywizja toczyła zażarte boje z bolszewikami, osłaniając linię Kolei Transsyberyjskiej. Jednak męstwo jej żołnierzy nie mogło zmienić tragicznej sytuacji wojsk Kołczaka i oddziałów alianckich na Syberii, zbyt słabych, a często i skłóconych. Po klęsce armii Kołczaka jesienią 1919 roku, gen. Janin zdecydował o ewakuacji podległych mu wojsk na wschód. Polska dywizja miała tworzyć straż tylną wycofujących się wojsk, co przesądziło o jej losie. Kiedy Dywizja Syberyjska rozpoczęła ewakuację 26 listopada 1919 roku, wojska sojusznicze znajdowały się już bezpieczne we wschodniej Syberii. Polski konwój składający się z 60 pociągów, ubezpieczanych prze trzy pociągi pancerne musiał dosłownie przebijać się przez „bolszewickie morze”. To przebijanie się przeszło do historii pod nazwą „lodowego marszu”. Do największej bitwy z bolszewikami doszło 23 grudnia 1919 roku na stacji Tajga. Polskie pociągi pancerne rozbiły swą artylerią i bronią maszynową czerwoną blokadę. Bolszewiccy dowódcy mieli wtedy stwierdzić: „Jeszcze jedna taka Tajga, a cofnęlibyśmy się aż za Irtysz!”. Siły polskiej dywizji jednak zostały już zbyt mocno wyczerpane, by mogło dojść do „drugiej Tajgi”.

7 stycznia 1920 roku polskie eszelony dotarły w rejon Krasnojarska i tutaj skapitulowały przed bolszewikami, uzyskując gwarancję „odstawienia do Polski”. Bolszewikom nie uwierzył płk Rumsza, który na czele tysiąca żołnierzy zdołał przedrzeć się do Mandżurii. Stąd, drogą morską dotarli wszyscy w lipcu 1920 roku do Polski. Podkomendni płk. Rumszy stali się trzonem brygady, którą na ich cześć nazwano Syberyjską. Wzięła ona udział w przełomowych walkach wojny polsko-bolszewickiej. Natomiast ci żołnierze 5 Dywizji, którzy złożyli broń przed bolszewikami, zostali zapędzeni do niewolniczej pracy w kopalniach i łagrach. Z powodu nieludzkich warunków pracy, zmarło około 1,5 tys. spośród nich. Po zawarciu traktatu ryskiego, do kraju powróciło 14 tys. żołnierzy.

Lwy północy

Po rozbiciu polskich korpusów na Białorusi i Ukrainie, część ich żołnierzy poszła w ślady gen. Józefa Hallera i przedarła się przez pogrążoną w rewolucyjnym chaosie Rosję na jej daleką północ. Mimo ogromnych trudności i niebezpieczeństw z tym związanych (bolszewicy najczęściej rozstrzeliwali na miejscu schwytanych Polaków), w połowie 1918 roku w rejonie Murmańska i Archangielska znalazło się kilkuset polskich żołnierzy. Dzięki umowie gen. Hallera z dowództwem alianckich formacji interwencyjnych w Murmańsku, zaczęto z nich tworzyć kolejne polskie oddziały w miasteczku Kola. Na jego czele stanął gen. Lucjan Żeligowski, niedawny dowódca 4 Dywizji Strzelców Polskich na Kubaniu. Dość szybko w polskiej jednostce znalazło się około 2 tys. ludzi. Podlegali oni dowództwu angielskich oddziałów interwencyjnych gen. Williama Ironside’a. W odróżnieniu od Dywizji Syberyjskiej, „na Murmaniu”, jak wtedy mówiono, znaleźli się żołnierze, którzy w większości już mieli do czynienia z bolszewikami, dlatego charakteryzowali się znacznie twardszą postawą wobec nich i nieufnością.

Polskie oddziały zostały rzucone do walki na Półwyspie Kolskim i w rejonie Archangielska, walnie przyczyniając się do zdobycia tego miasta. Jesienią 1918 roku biły się z bolszewikami o utrzymanie kontroli nad rzekami Onega i północną Dźwiną oraz linii kolejowych biegnących przez tajgę ku Morzu Białemu. Polacy tak się wyróżnili w tych walkach, że spośród żołnierzy brytyjskich, francuskich, amerykańskich, kanadyjskich, włoskich, serbskich i rosyjskich białych jako jedyni zostali nazwani przez gen. Ironside’a zaszczytnym mianem „Lwów północy”. Miało to też taki skutek, że brytyjski dowódca nie chciał oddać Polaków spod swej komendy, nawet wobec nalegań gen. Hallera, który potrzebował uzupełnień do Błękitnej Armii. Dopiero po wycofaniu się Brytyjczyków z Rosji, pod koniec września 1919 roku, oddziały polskie – pod nazwą batalionu murmańskiego – zostały drogą morską ewakuowane do Polski.

Prócz opisanych wyżej wielkich jednostek polskich, w rosyjskiej wojnie domowej, zarówno po stronie białych, jak i czerwonych brały udział tysiące Polaków. Przykładowo – w Armii Ochotniczej gen. Antona Denikina (nota bene jego matka była Polką), w elitarnym 2 Ochotniczym Pułku gen. Markowa walczył polski szwadron kpt. Szmita – z polskimi orzełkami na czapkach. Pierwszym oficerem Armii Ochotniczej udekorowanym przez Antona Denikina Krzyżem św. Mikołaja Cudotwórcy był Polak, por. Lubicz-Jarmołowicz, który jako dowódca czołgu w maju 1920 roku odznaczył się odwagą w czasie walk na Krymie. Takie przykłady można mnożyć. Ilu natomiast polskich żołnierzy legło w rosyjskiej ziemi bezimiennymi – tego już nikt nie zliczy.

Bibliografia:

J. Birkenmajer, „Polska dywizja w tajgach Syberii”, Kraków 2015

J. Buszko, „Od niewoli do niepodległości 1864–1918”, Kraków 1999

„Niepodległość”, pod red. M. Gałęzowskiego i J.M. Rumana, Warszawa 2010

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
 
W Italii, za wolność waszą i naszą
Wojna w świętym mieście, epilog
Szpej na miarę potrzeb
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Święto stołecznego garnizonu
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Zmiany w dodatkach stażowych
Wojna w świętym mieście, część druga
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Przygotowania czas zacząć
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Kadisz za bohaterów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Wojna na detale
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Ramię w ramię z aliantami
Kolejne FlyEye dla wojska
Sandhurst: końcowe odliczanie
Front przy biurku
Gunner, nie runner
NATO na północnym szlaku
Wytropić zagrożenie
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Strażacy ruszają do akcji
Na straży wschodniej flanki NATO
Rekordziści z WAT
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Pod skrzydłami Kormoranów
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
SOR w Legionowie
25 lat w NATO – serwis specjalny
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Zachować właściwą kolejność działań
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Charge of Dragon
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO on Northern Track
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Sprawa katyńska à la española

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO