moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Piloci z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej

Porównanie służby w lotnictwie zwalczania okrętów podwodnych do służby w lotnictwie ratowniczym to jakby zestawić szachy z boksem. Zupełnie różne dyscypliny, a jednak każda wymaga fachowej wiedzy i serca – mówi kpt. pil. Dariusz Sionkowski. Tak jak dwóch innych pilotów morskich, świętował niedawno rekordową liczbę godzin spędzonych za sterami maszyny.


– Od kiedy tylko pamiętam, zamierzałem zostać pilotem morskim – mówi kpt. pil. Arkadiusz Kaczmarek, który zasiada za sterami ratowniczej Anakondy. – Dorastałem w Darłówku, mój ojciec był tam inżynierem latającym w załodze śmigłowca, a ja cały czas się kręciłem wokół jednostki. Kiedy przyszła więc pora na studia, wybór wydawał się oczywisty: Dęblin – wspomina oficer. W Szkole Orląt nie było kierunku związanego ze śmigłowcami, dlatego też pierwsze szlify zdobywał w kabinie samolotów TS-11 Iskra i Zlin-42. – Trochę mnie kusiło, żeby pójść w tę stronę, ale w Gdyni, gdzie bardzo chciałem służyć, nie było wolnych etatów w załodze odrzutowca MiG-21. I tak wróciłem do starej pasji, czyli śmigłowców – opowiada. W 1993 roku, jako młody porucznik trafił do 18 Eskadry Lotnictwa Ratowniczo-Łącznikowego. Potem pilotował m.in. śmigłowce transportowe, by w końcu zostać dowódcą załogi ratowniczej Anakondy. Od 16 lat pełni dyżury w krajowym systemie ratownictwa morskiego i lotniczego. Przez ten czas, jak przyznaje, przeżył naprawdę wiele. – Najbardziej utkwiła mi w pamięci jednak nocna akcja z ubiegłego roku – podkreśla kpt. pil. Kaczmarek. – O wpół do trzeciej polecieliśmy na pomoc polskiemu jachtowi. Jeden z członków jego załogi miał wypadek, który zakończył się obcięciem palców – wspomina. Stan morza, jak mówi, wynosił wówczas pięć w dziesięciostopniowej skali Douglasa, łódź kołysała się bardzo mocno, śmigłowcowi trudno było stanąć nad nią w zawisie. – Załoga jachtu zdecydowała się więc wsadzić poszkodowanego do tratwy i zrzucić ją na wodę. Z pokładu zaczął do niej schodzić nasz ratownik. I kiedy już dotykał tratwy nogami, ta zerwała się z uwięzi – opowiada kpt. pil. Kaczmarek. – Na szczęście ratownik zdołał podjąć rannego, a my wciągnęliśmy ich na pokład. Wszystko skończyło się szczęśliwie – dodaje.

W sumie przez ponad 20 lat służby kpt. pil. Kaczmarek za sterami różnego typu śmigłowców i samolotów spędził 3 tys. godzin. Ten „pułap” przekroczył w połowie kwietnia.


Mniej więcej w tym samym czasie swój jubileusz świętował kpt. pil. Dariusz Sionkowski. Z lotnictwem morskim i bazą w Darłowie jest związany od blisko 30 lat, a w fotelu pilota spędził już ponad 2,5 tys. godzin. Karierę rozpoczynał jeszcze w latach osiemdziesiątych, od ZOP, czyli lotnictwa wyspecjalizowanego w zwalczaniu okrętów podwodnych. – Byłem wówczas drugim pilotem w załodze śmigłowca Mi-14PŁ – wspomina kpt. pil. Sionkowski. – Obowiązki na tym stanowisku różniły się jednak trochę od tych, które drugi pilot ZOP-u ma dziś. W tamtym czasie to właśnie my wraz z nawigatorami zajmowaliśmy się określaniem parametrów ruchu celu, który śledził śmigłowiec – zaznacza. Wkrótce jednak przyszedł czas zmian. – Jak chyba każdy pilot, potrzebowałem nowych wyzwań, dlatego, trochę za namową mojego ówczesnego dowódcy, postanowiłem spróbować sił w ratownictwie – podkreśla kpt. pil. Sionkowski. Jako dowódca załogi śmigłowca Mi-14PŁ/R, spędził w powietrzu niezliczone godziny, niosąc pomoc poszkodowanym w wypadkach na morzu i biorąc udział w „Akcji Serce”. – Wiele z nich utkwiło mi w pamięci. Choćby ta, kiedy polecieliśmy, by podjąć starszego człowieka z łodzi wiosłowo-żaglowej klasy DZ – opowiada kpt. pil. Sionkowski. Jednostka zmierzała z Bornholmu do Kołobrzegu. Pogoda była kiepska i po mężczyznę, który źle się poczuł, nie mógł wyruszyć statek ratownictwa morskiego. – Maszty przeszkadzały nam tak mocno, że musieliśmy wykonać zawis na wysokości 40 m. W pewnym momencie nasz technik zaczął mi przekazywać, żebym trochę zmienił pozycję, a potem jeszcze raz i jeszcze… Pomyślałem sobie: co on mnie tak prowadza? Nie było jednak czasu, żeby zapytać, a i on nic nie mówił. Dopiero po powrocie do bazy wyjaśnił, że lina, którą opuściliśmy, przeszła pod kadłubem. Każdy gwałtowny manewr mógł po prostu przewrócić łódź. Gdyby tak się stało, przy tym stanie morza nie dalibyśmy rady powyciągać ludzi – mówi kpt. pil. Sionkowski. Tymczasem dalszy lot wcale nie był spokojniejszy. – W Kołobrzegu mieliśmy lądować na miejskim stadionie. Kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że właśnie trwa mecz. Na szczęście pozostawaliśmy na łączach z pełniącym dyżur strażakiem, który zaproponował lądowanie przy komendzie Powiatowej Straży Pożarnej w Kołobrzegu. Jakoś z tego kłopotu wybrnęliśmy, ale jakby tego było mało, w drodze powrotnej do Darłowa wpadliśmy w potężny front burzowy i musieliśmy lądować na zapasowym lotnisku w Świdwinie. Ostatecznie w domach byliśmy dopiero późnym wieczorem – wspomina kpt. pil. Sionkowski. Wśród najciekawszych doświadczeń wymienia też te związane z misją w Afganistanie, gdzie jako pilot Mi-17 wziął udział w ponad stu akcjach bojowych. – Dla pilota marynarki wojennej to naprawdę wyjątkowe doświadczenie. Nie bardzo mogę mówić o szczegółach, ale czasami poziom adrenaliny podnosił się bardzo wysoko, choć nigdy nie znalazłem się pod ostrzałem – podkreśla pilot.

Pytany o porównanie lotnictwa ZOP i ratowniczego, odpowiada krótko: – To trochę tak, jakby zestawić szachy i boks. Dyscypliny kompletnie różne, ale każda wymaga fachowej wiedzy i serca.


Drogę w odwrotnym kierunku niż kapitan pokonał kmdr ppor. pil. Mirosław Makuch, zastępca dowódcy eskadry w Darłowskiej Grupie Lotniczej. Po rozpoczęciu służby miał epizod w lotnictwie ratowniczym, potem jednak na długie lata związał się z ZOP-em. Za sterami Mi-14PŁ spędził ponad 2 tys. godzin. Jubileusz przypadł w nocy z 24 na 25 kwietnia, kiedy to podczas szkolenia w wykonywaniu tzw. misji ASW (ang. Anti-Submarine Warfare) dowodził ugrupowaniem śmigłowców. – Załogi śmigłowców ratowniczych bardzo często działają w trudnych warunkach, zwykle w ich rękach jest ludzkie życie – mówi kmdr ppor. pil. Makuch. – Z kolei największa trudność w ZOP-ie, moim zdaniem, wiąże się z nocnymi lotami. Śmigłowce zawsze poruszają się w parze. Pilot drugiej z maszyn widzi tylko trzy lampki na ogonie tej, która leci przed nim. Ciemność rozświetlają też lampki zamontowane na wirnikach. Poza tym: czarna dziura. Gdzieniegdzie światła statków, w wodzie odbijają się gwiazdy… W takich warunkach błędnik szaleje – przyznaje. Do tego dochodzi jeszcze namierzanie przeciwnika. – Większość tego typu zadań wykonujemy na Bałtyku. A to akwen wyjątkowo trudny. Ma zmienne zasolenie, nierówne dno. Choć nie jest głęboki, okrętowi stosunkowo łatwo się w nim ukryć – podkreśla kmdr ppor. pil. Makuch.

Dlatego wielką rolę odgrywa doświadczenie. Kmdr ppor. pil. Makuch poszukiwał okrętów podwodnych na Morzu Bałtyckim, Morzu Północnym, brał udział w licznych międzynarodowych manewrach, choćby „Northern Coasts”, „Steadfast Jazz” czy „Baltops”. Reprezentował też Polskę podczas pokazów lotniczych w kraju i poza jego granicami.

Kapitanowie Kaczmarek i Sionkowski, a także kmdr ppor. Makuch należą do najbardziej doświadczonych specjalistów Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Przed nimi jeszcze wiele zadań. Jak sami jednak przyznają: nie będą latać w nieskończoność. – Dlatego tak ważne jest wyszkolenie następców – podkreśla kpt. pil. Sionkowski. – Mam poczucie, że w lotnictwie ratowniczym powoli już powinienem ustępować miejsca młodszym – podsumowuje.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: st. chor. mar. Arkadiusz Dwulatek / Combat Camera DORSZ

dodaj komentarz

komentarze

~boss
1462446060
jestem pod wrazeniem i tylko pogratulowac pracy czy nawet ..pasji szkoda ,ze u nas w MW RP na okretach bojowych wszyscy oficerowie tak szybko ..awanse dostaja a Wy ratujecie zycie ,kawal dobrej roboty robicie i ,,ucho ,, male 8
78-D9-6B-31

Przygotowania czas zacząć
 
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Zmiany w dodatkach stażowych
Front przy biurku
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Wojna w świętym mieście, epilog
Wojna na detale
SOR w Legionowie
Kolejne FlyEye dla wojska
NATO na północnym szlaku
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Święto stołecznego garnizonu
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Zachować właściwą kolejność działań
25 lat w NATO – serwis specjalny
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Sprawa katyńska à la española
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Gunner, nie runner
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Strażacy ruszają do akcji
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Kadisz za bohaterów
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wojna w świętym mieście, część druga
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Szpej na miarę potrzeb
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Wytropić zagrożenie
Sandhurst: końcowe odliczanie
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Rekordziści z WAT
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Charge of Dragon
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
W Italii, za wolność waszą i naszą
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Pod skrzydłami Kormoranów
NATO on Northern Track
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Ramię w ramię z aliantami
Na straży wschodniej flanki NATO

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO