AFGANISTAN BEZ SCENARIUSZA

Twórca „Misji Afganistan” zakończył pierwszą część zdjęć do dokumentalnego filmu poświęconego służbie polskich żołnierzy w tym kraju.

To największa i najdłużej trwająca misja zagraniczna polskiego wojska po II wojnie światowej, a mam wrażenie, że nadal niewielu z nas wie, jak ona wygląda. Od początku było dla mnie jasne, że serial fabularny nie wyczerpuje tematu. Dlatego postanowiłem zrobić kolejny projekt, tym razem dokumentalny”, tłumaczy reżyser i scenarzysta Jan Pawlicki, który do Afganistanu wyleciał razem z operatorem Wojciechem Filipczakiem na początku grudnia 2012 roku.

Przygotowywany dokument „Nikt nie zostaje” niemal pod każdym względem różni się od emitowanego przez Canal+ fabularnego serialu „Misja Afganistan”. Zdjęcia w całości kręcono w rejonie operacji, a żołnierze nie tylko będą bohaterami filmu, lecz także jego współtwórcami.


„Chcieliśmy, aby widzowie mieli wrażenie bezpośredniego udziału we wszystkim, co dzieje się na ekranie, podobnie jak to jest w grach komputerowych”, tłumaczy Pawlicki. „By zyskać maksymalny realizm, większość zdjęć została zarejestrowana przez pięciu żołnierzy za pomocą małych, odpornych na uszkodzenia, nahełmowych kamer”.

Praca nad takim dokumentem to nowość także dla samych twórców. „Zarówno w serialu, jak i dokumencie chodzi o opowieść, która widzów zainteresuje, którą będą mogli przeżyć razem z bohaterami, ale droga do powstania tej opowieści w każdej produkcji jest inna”, wyjaśnia reżyser.

Serial „Misja Afganistan” wymagał przede wszystkim scenariusza. Przygotowania do projektu poprzedził reaserch – od czytania fachowej literatury po godziny rozmów i konsultacji. Trzeba było zbudować postaci i odpowiednią dramaturgię.

W powstającym dokumencie jest nieco inaczej. „Mamy gotowych bohaterów, których obserwujemy i stopniowo poznajemy ich historię”, mówi autor projektu. „Musimy szukać takich scen, które w jakiś sposób ich scharakteryzują. Nie wiemy jednak, jak te historie się zakończą”.

Docieranie na planie

Oprócz pięciu kamer nahełmowych realizatorzy wykorzystywali dwie tradycyjne, którymi kręcono głównie zdjęcia w bazie i przedziale desantowym Rosomaka. Ekipa towarzyszyła żołnierzom na każdym kroku. „Nie chciałem aranżować żadnych scen”, wspomina reżyser. „Zależało mi jedynie na tym, by żołnierze zapomnieli, że mają na głowach kamery i byli jak najbardziej naturalni”.

Nie od razu to się udało. Pięciu żołnierzy z drużyny piechoty zmotoryzowanej już w ubiegłym roku, jeszcze przed wyjazdem na misję, wiedziało, że będą uczestniczyć w projekcie. „Naukę” współpracy z filmowcami odbyli jednak dopiero w Afganistanie. „Kiedy założyłem kamerę, poczułem, że skoro już ktoś zobligował mnie do tego, bym ją nosił, to muszę być odpowiedzialny za to, co robię i rzetelnie pokazać misję”, mówi starszy kapral Jakub Gabryś, dowódca drużyny piechoty zmotoryzowanej, biorącej udział w projekcie.

Obie strony przyznają, że choć na początku iskrzyło, jednak z dnia na dzień współpraca układała się coraz lepiej. Żołnierze poznawali tajniki działalności filmowców i z czasem stali się biegłymi operatorami nahełmowych kamer. Po oswojeniu się ze sprzętem, sami zaczęli wymyślać różne ujęcia, próbowali na przykład przekładać kamery z hełmów na broń. Starszy szeregowy Paweł Kazierski zamontował swoją tak, żeby można było widzieć jego twarz w chwili, gdy przygotowuje się do strzału.

„Staraliśmy się robić ciekawe ujęcia”, mówi kapral Gabryś. „Jeden z nas na przykład nosił kamerę na hełmie i nagrywał szerokokątne obrazy miejsc, w których byliśmy. Ktoś inny wyłapywał detale”.

Filmowcy uczyli się z kolei, jak pracować w ekstremalnych warunkach. „Mała przestrzeń życiowa w naszym kampie, duży mróz, konieczność zapanowania nad odmawiającym posłuszeństwa sprzętem, a także pilnowanie, by nie stracić czegoś ważnego”, wylicza Jan Pawlicki.

„Chcieliśmy, by byli bezpieczni i bez narażania siebie i żołnierzy mogli nakręcić dobry materiał, pokazujący służbę żołnierzy na misji. Obaj panowie przez cały czas byli bardzo zdyscyplinowani i nie stwarzali żadnych problemów”, wyjaśnia kapitan Janusz Błaszczak, szef Sekcji Informacyjno-Prasowej Polskich Sił Zadaniowych w Afganistanie.

Czas spędzony razem pozwolił wszystkim lepiej się poznać. Docierali się w pracy i poza nią, wiedzieli, na co mogą sobie pozwolić. „Raz żołnierze zaczęli nas wkręcać, że następnego dnia jedziemy na kilkudniowy patrol i będziemy spać w śniegu, na zewnątrz pojazdów. Prawie uwierzyliśmy”, wspomina reżyser.

Dla filmowców to był pierwszy pobyt w Afganistanie. Twierdzą, że po wspólnych patrolach z żołnierzami zweryfikowali swoją wiedzę na temat służby w tym kraju. „To z ich perspektywy oglądaliśmy Afganistan”, mówi Jan Pawlicki. „Naszą codziennością były hełm i kuloodporna kamizelka, a każdy cywil stanowił potencjalne zagrożenie. O niebezpieczeństwie myśli się tam bezwiednie, czy się tego chce, czy nie”.

Zanim powstanie film, ekipa musi wybrać najlepsze fragmenty zebranego materiału. Nakręcono mnóstwo obrazków z misyjnego życia żołnierzy. Są wśród nich te pokazujące ich służbę: przygotowania do patroli i same patrole, poszukiwanie min pułapek, udział w szkoleniu afgańskiej policji, ale i takie, na których żołnierze odpoczywają. Wszystko przeplatane jest dyskusjami i komentarzami. Te ostatnie niosą ze sobą wiele emocji, więc są dla twórców ważniejsze od samych wydarzeń.

Efekt wart finału

Kapitan Błaszczak ma nadzieję, że finalny produkt będzie wart ogromnego wysiłku, jaki w pracę włożyli żołnierze z drużyny. „To, że głównymi bohaterami filmu będą ci, którzy codziennie ryzykują życie i zdrowie, jest według mnie strzałem w dziesiątkę”.

Kapral Gabryś z kolei liczy na to, że film pokaże autentyczny obraz misji i żołnierzy, którzy tam służą. „To, co robimy, jest decyzją naszego państwa. My jedynie wykonujemy swoje zadania. Chciałbym, aby opinia publiczna przekonała się, że nie jesteśmy okupantami i że nie przyjechaliśmy tu dla pieniędzy, że dla wielu z nas bycie żołnierzem to pasja. Dlaczego więc nie pokazać tego w jak najlepszy sposób?”.

Twórcy są już w Polsce. Zanim wrócili, zdecydowali się na jeszcze jeden eksperyment. „Zostawiliśmy żołnierzom dwie kamery. Teraz oni sami, bez naszej kontroli, robią ten film. Eksperymentują, filmują to, czego nie udało nam się nakręcić wspólnie. Ciekaw jestem, co z tego wyjdzie”, mówi Jan Pawlicki. Wiosną filmowcy chcą wrócić do Afganistanu na drugą turę zdjęć. Nie wiadomo jeszcze, kiedy powstanie film. Twórcy podkreślają, że skończą go wtedy, gdy będą zadowoleni z efektu.



O filmowym projekcie Jana Pawlickiego czytaj także na portalu polska-zbrojna.pl.

  Nikt nie zostaje – misja oczami żołnierzy

Realizm, dynamiczne akcje i towarzyszące im emocje – to chce pokazać ekipa Jana Pawlickiego w swoim filmie dokumentalnym o misji w Afganistanie. Operatorami będą żołnierze. Przez miesiąc będą filmowali świat wokół siebie za pomocą nahełmowych kamer. – Nie będzie żadnych aranżowanych scen – zapowiada reżyser.
  Zobaczyć Afganistan oczami żołnierzy

– Udało nam się zebrać unikalny materiał filmowy. Nikt wcześniej nie miał szansy kręcić tak blisko żołnierzy – mówi reżyser i scenarzysta Jan Pawlicki, który po miesiącu pobytu w bazie Ghazni zakończył zdjęcia do dokumentalnego filmu o misji afgańskiej „Nikt nie zostaje”. Razem z operatorem Wojciechem Filipczakiem wracają w sobotę z Afganistanu.
Paulina Glińska

autor zdjęć: Szyby Niebieskie Studio





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO