Wojownicy z Peszmergi

Z Hajarem Omarem Ismailem  o wyzwalaniu Mosulu i skomplikowanych relacjach wojskowo-politycznych w północnym Iraku rozmawia Witold Repetowicz.

Czy Peszmerga uczestniczy w operacjach bojowych na mosulskim froncie?

Wielka operacja wyzwalania Mosulu rozpoczęła się 17 października 2016 roku. Zadaniem Peszmergi było wyzwolenie ogromnego terenu na Równinie Niniwy, zamieszkanego głównie przez chrześcijan, jazydów i mniejszości narodowe. I zajęło nam to około dwóch tygodni. Jest też plan oczyszczenia terenów w pobliżu Szengalu, gdzie w rękach tzw. Państwa Islamskiego są jeszcze wioski jazydzkich Kurdów.

A co z Hawidżą?

Byliśmy przygotowani do interwencji w Hawidży, ale władze irackie stwierdziły, że najpierw trzeba zająć się Mosulem. To był ogromny błąd, bo w zeszłym miesiącu islamiści z Hawidży zaatakowali Kirkuk. Gdybyśmy wyzwolili najpierw to miasto, nie byłoby problemów. Peszmerga jest gotowa do takiej operacji i trzeba ją przeprowadzić jak najszybciej.

Co zatem z przyszłością wyzwolonych terenów? Władze Iraku twierdzą, że to ich terytorium i Peszmerga musi się stamtąd wycofać po pokonaniu Państwa Islamskiego.

Wiele tych terenów przed 2014 rokiem było pod kontrolą Bagdadu. Nagle iracka armia zniknęła z północnego Iraku i Państwo Islamskie przejęło to terytorium bez walki. Tutejsi mieszkańcy nie ufają Irakijczykom. Domagają się swoich praw, chcą m.in. mieć własne siły, by bronić tych terenów. My popieramy miejscową społeczność, bo ci ludzie nie mają gwarancji, że islamiści nie wrócą i nie dokonają kolejnego ludobójstwa. Mieliśmy tu już Al-Kaidę, następnie Naqshbandi, wreszcie Państwo Islamskie. Terroryści mogą wrócić pod tą czy inną nazwą. Takie organizacje zawsze działają tam, gdzie są problemy polityczne. Na początku Państwo Islamskie było maleńką grupką, która rozrosła się dzięki wojnie domowej w Syrii i złej polityce poprzedniego rządu irackiego. Wtedy wielu sunnitów protestowało, żądając swych praw. Rząd nie wysłuchał ich, tylko wysłał przeciwko nim siły zbrojne. Większość sunnitów przyłączyła się zatem do Państwa Islamskiego. Jak widać, już wtedy były w Iraku problemy polityczne. A teraz są nawet poważniejsze – po ludobójstwie jazydów czy chrześcijan. Do tego dochodzą konflikty między Regionem Kurdystanu a Irakiem, szyitami i sunnitami. To jest newralgiczny moment w historii kraju. Jeśli rząd nie zacznie rozwiązywać tych problemów, to możliwe, że nastąpi koniec zjednoczonego Iraku.

Peszmerga nie wycofa się zatem z północnego Iraku, dopóki nie pojawią się nowe rozwiązanie polityczne?

Zapłaciliśmy bardzo wysoką cenę za wszystkie tereny przez nas wyzwolone – ponad 11,5 tys. zabitych cywilów, 1604 poległych peszmergów, 9461 rannych, 62 zaginionych. Na pewno nie wycofamy się z terenów, które wyzwoliliśmy przed 17 października. Z rządem irackim będziemy natomiast negocjować kontrolę tych oswobodzonych później – może będą tam np. siły mieszane Peszmergi i armii irackiej.

Czy niedawno wyzwolone tereny są bezpieczne i mieszkańcy mogą wracać do swoich domów?

Niektóre miejsca, nawet wyzwolone znacznie wcześniej, nie zostały całkowicie oczyszczone z min. Są też problemy z odbudową. Jest to jednak wyzwanie dla irackiego rządu i społeczności międzynarodowej, która powinna wesprzeć mieszkańców Iraku w usuwaniu IED [improwizowanych ładunków wybuchowych] oraz odbudowie domów. Szengal na przykład został zniszczony w 90%. Nie możemy odesłać tam ludzi do ich domów, bo one nie istnieją. Uchodźcy natomiast są dla nas ogromnym obciążeniem finansowym. W dodatku po rozpoczęciu operacji mosulskiej ruszyła kolejna fala ludzi. Już dotarło do nas 80 tys. uciekinierów z Mosulu, a będą następni. ONZ i międzynarodowa społeczność co prawda im pomagają, ale według naszych informacji może to zaspokoić najwyżej 30% potrzeb uchodźców. Nam natomiast brakuje funduszy, od kiedy dwa lata temu rząd Malikiego obciął budżet KRG [Kurdistan Regional Government]. Peszmerga zgodnie z iracką konstytucją jest częścią sił zbrojnych, ale nie dostaje żadnych pieniędzy od rządu centralnego. Dopiero po rozpoczęciu ostatniej operacji ministerstwo obrony zaczęło przesyłać nam niewielką pomoc militarną.

Polityka USA, jeśli chodzi o dostawy broni, była taka, by wszystko szło przez Bagdad. Czy nowa administracja Trumpa to zmieni?

Nie ma żadnego uzasadnienia, by broń dla nas przesyłać za pośrednictwem Bagdadu. Mamy nadzieję, że nowa administracja amerykańska to zmieni. Jeśli iracka strona chce mieć kontrolę nad tym, co dostajemy, to niech ją ma, ale tutaj, w Erbilu. Mamy przecież oficera łącznikowego armii irackiej przy Peszmerdze.

Jak ocenia Pan relacje Peszmergi z armią iracką, Złotą Dywizją oraz innymi siłami biorącymi udział w operacji mosulskiej?

Robimy wszystko, by wspierać armię iracką w wyzwalaniu Mosulu. Nie chcemy mieć bowiem takiego sąsiada, jak Państwo Islamskie. Dlatego Masud Barzani razem z Hajdarem al-Abadim uzgodnili wspólny plan działania. Peszmerga zgodziła się na przykład na wejście sił rządowych na kurdyjskie terytorium w celu stworzenia miejsca koncentracji wojsk wokół Mosulu, żeby nie były one skazane na uderzenie tylko z jednej strony, południowej. Udzieliliśmy im wsparcia i nasza współpraca na płaszczyźnie wojskowej dobrze się układa. Dopóki nie pojawiają się kwestie polityczne, to takich problemów nie będzie. Tyle że jak się pojawią problemy polityczne, to przeniosą się na płaszczyznę wojskową.

Należy też pamiętać, że operacja w Niniwie nie zaczęła się 17 października, lecz ponad dwa lata temu, gdy Peszmerga wyzwoliła jakieś 40–50% terytorium prowincji.

Czy irackie jednostki radzą sobie w Mosulu?

Siłom irackim idzie bardzo dobrze – odzyskano kilka dzielnic, ale do całkowitego wyzwolenia jeszcze daleko. Tym bardziej że bardzo trudna jest walka w mieście, chociażby ze względu na dużą liczbę cywilów – w Mosulu wciąż mieszka milion osób. Państwo Islamskie często używa ich jako żywych tarcz. Stosuje też ataki samobójcze i umieszcza w domach miny, by zatrzymać ofensywę. Ponadto przeprowadza ostrzały artyleryjskie wyzwolonych dzielnic.

Niedawno na froncie zachodnim milicje szyickie Al-Hashd al-Shaabi doszły do linii działań Peszmergi. Jakie są między wami relacje?

Do tej pory nie pojawiły się żadne problemy, ale chcemy, by naszym partnerem była armia, a nie Al-Hashd al-Shaabi. Te milicje nie są dobrze widziane w tym rejonie, zwłaszcza przez mniejszości narodowe. Dlatego byłoby lepiej, gdyby premier zastąpił je armią.

Ale w szeregach Al-Hashd al-Shaabi są też Turkmeni z Tel Afar.

Tak, ale to delikatna kwestia. 90% mieszkańców Tel Afar to Turkmeni, z tym że głównie są to szyici. Gdy w 2014 roku Państwo Islamskie wkroczyło do tego miasta, szyici uciekli na południe Iraku i większość z nich przyłączyła się do Al-Hashd al-Shaabi, a większość sunnitów poparła islamistów. Dlatego jeśli szyiccy Turkmeni wejdą do Tel Afar, może dojść do aktów zemsty.

Jak pan ocenia obecność w Szengalu sił niepodlegających Peszmerdze?

Znajdują się tam siły Partii Pracujących Kurdystanu, które przybyły do Szengalu, gdy Państwo Islamskie zaatakowało miasto. Pomogli jazydom, ale potem powinni opuścić teren, który należy do miejscowej ludności. Poza tym ich obecności nie akceptują Turcja, władze Regionu Kurdystanu i międzynarodowa koalicja.

A jakie są relacje Peszmergi z Al-Hashd al-Watani?

Kurdystan popiera koncepcję, by lokalne siły sunnickie w przyszłości stały się częścią oddziałów policyjnych lub wojskowych w Niniwie i Mosulu. To byłoby o tyle dobre, że lokalni sunnici nie wstępowali do Państwa Islamskiego tylko do Al-Hashd al-Watani. Oni mają prawo do własnych oddziałów, bo większość armii irackiej stanowią szyici, Kurdów jest mniej niż 1–2%, a sunnitów – mniej niż 10%. My mamy Peszmergę, więc jesteśmy w stanie chronić nasze terytorium. Tego samego potrzebują sunnici, w ramach struktur armii irackiej albo policji federalnej czy lokalnej.

Bagdad odrzuca jednak współpracę z Al-Hashd al-Watani?

Tak, ale to błąd.

Czy z Iraku po protestach władz powinny wycofać się siły tureckie?

Zarówno strona iracka, jak i turecka powinny to załatwić pokojowo, na drodze negocjacji. Oba kraje są ważne w regionie i powinny mieć dobre relacje, bo mamy już dość problemów.

Czy peszmergowie współpracują z żołnierzami tureckimi?

Nie, oni tylko szkolą Al-Hashd al-Watani.

Przebywają jednak na terenach kontrolowanych przez Peszmergę?

Tak, ale tu są żołnierze różnych sił międzynarodowych, nie tylko Turcy. My natomiast współpracujemy z każdym, kto walczy z Państwem Islamskim.

Hajar Omar Ismail

Jest generałem brygady w kurdyjskim wojsku, Peszmerdze, a zarazem dyrektorem ds. komunikacji w Ministerstwie Peszmergi Rządu Regionalnego Kurdystanu. Ukończył szkoły wojskowe w irackim Kurdystanie, Bagdadzie, a także US Army War College w Pensylwanii oraz odbył szkolenia wojskowe w Teksasie i we Włoszech. Od 1995 do 2008 roku pełnił różne funkcje dowódcze. W 2003 roku uczestniczył w walkach z armią Saddama Husajna w ramach współpracy Peszmergi z siłami koalicji, w tym USA i Polski. Później brał udział w tworzeniu nowej armii irackiej, szkolił kurdyjskich peszmergów, a także wielokrotnie uczestniczył w kurdyjsko-irackich negocjacjach.

 

Witold Repetowicz

autor zdjęć: Arch. Hajara Omara Ismaila





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO