Macki kalifatu

 

Islamiści z nigeryjskiego ugrupowania Boko Haram, pomimo ponoszonych strat, nie zamierzają składać broni i dokonują brutalnych ataków odwetowych.

Wbrew kolejnym zapowiedziom nigeryjskich polityków i wojskowych wojna z ugrupowaniem Boko Haram, która w 2009 roku rozpoczęła się w północno-wschodniej Nigerii, nadal trwa. Co gorsza, konflikt ten się rozprzestrzenił na sąsiednie państwa, Czad i Kamerun. Pokonanie brutalnych islamistów utrudniają polityczne spory oraz informacje o korupcji i defraudacjach w instytucjach państwowych, w które są zamieszani urzędnicy wyższego szczebla.

Spalona ziemia

Przeciwko władzom Nigerii siedem lat temu wystąpiło, działające tam od 2002 roku, radykalne ugrupowanie Boko Haram, które nie akceptuje wszelkiej aktywności politycznej i społecznej muzułmanów, mającej coś wspólnego z cywilizacją zachodnią. Obecnie funkcjonuje ono jako Zachodnioafrykańska Prowincja tzw. Państwa Islamskiego, czyli kolejny kalifat.

Głównym terenem aktywności ekstremistów jest stan Borno, zajmujący obszar około 93 tys. km2. Położony na północno-wschodnim krańcu Nigerii, nad jeziorem Czad, graniczy z Kamerunem, Nigrem i Czadem. Źle wyposażona i wyszkolona armia nigeryjska długo nie radziła sobie z silnie umotywowanymi religijnie ekstremistami. Pomimo obecności wojska, bezkarnie dokonywali oni brutalnych ataków na kolejne wioski i miasteczka, gdzie w bestialski sposób mordowali mieszkańców.

Dane o stratach materialnych w tej wojnie przedstawione przez Bank Światowy są porażające. Otóż w stanie Borno zostało zniszczonych 30% ze znajdujących się tam 3,2 mln prywatnych domów oraz 1630 źródeł wody. W trakcie walk nie oszczędzano nawet placówek służby zdrowia i 201 z nich przestało istnieć. Straty objęły też tysiące innych budynków publicznych oraz znaczną część infrastruktury energetycznej. Bank Światowy oszacował je na kwotę niemal 6 mld dolarów. Jego szef obiecał na spotkaniu z gubernatorem stanu Kaszimem Szettimą 800 mln dolarów na odbudowę i rozminowanie kraju.

Eksperci szacują, że od 2009 roku w wojnie wywołanej przez Boko Haram zginęło ponad 20 tys. osób. Z obawy o życie od 1,8 do 2,6 mln mieszkańców północno-wschodniej Nigerii zostało zmuszonych do porzucenia domów. Wielu z nich schroniło się w Maiduguri, stolicy Borno. Tylko niewielka część (około 10%) uchodźców trafiła do obozów, większość znalazła gościnę u rodziny i wśród lokalnych społeczności. Niemniej jednak ludzie ci stracili nie tyko dorobek życia, lecz także możliwość zdobywania środków na utrzymanie, bo społeczność Borno to przede wszystkim drobni farmerzy lub rybacy. Wojna sparaliżowała region. Jedynym sposobem przemieszczania się między większymi miejscowościami są konwoje samochodowe eskortowane przez wojsko. Ochronę żołnierzy muszą mieć również wszystkie placówki szkolne w regionie, gdyż członkowie Boko Haram nie uznają edukacji na wzór zachodni i wielokrotnie dokonywali masakry uczniów. Głośnym echem odbiło się uprowadzenie 14 kwietnia 2014 roku 219 uczennic ze szkoły w mieście Chibok. Bestialskie zbrodnie miały zastraszyć rodziców, by nie wysyłali swych dzieci do szkół publicznych.

Odzyskiwanie terenu

W 2015 roku nigeryjskie wojsko odzyskało kontrolę nad większością obszarów opanowanych przez islamistów. Prezydent Muhammadu Buhari, który jest byłym wojskowym, doposażył armię i dokonał zmian dowódców, a także przeniósł swe stanowisko dowodzenia ze stolicy Nigerii, Abudży, do Maiduguri. Innym pozytywnym czynnikiem było stworzenie wielonarodowych sił w regionie, które zaczęły prowadzić skoordynowane działania przeciwko Boko Haram. Nie bez znaczenia było też przybycie wojskowych instruktorów z Wielkiej Brytanii i USA, którzy zaczęli szkolić armie Nigerii i Kamerunu. Według danych z początku kwietnia 2016 roku, żołnierze uwolnili około 2 tys. kobiet i dzieci przetrzymywanych przez ekstremistów ukrytych w lesie Sambisa.

Głównodowodzący armią nigeryjską od lipca 2015 roku gen. por. Tukur Jusuf Buratai zapowiedział, że Boko Haram zostanie w tym roku zniszczone. W grudniu prezydent Buhari stwierdził, że Nigeria „technicznie już wygrała wojnę” z terrorystami, bo stracili oni zdolność do przeprowadzania konwencjonalnych ataków. Według prezydenta, poza kontrolą władz pozostał ich matecznik, las Sambisa, położony 60 km na południowy wschód od Maiduguri.

Pomimo pewnych sygnałów o poprawie sytuacji w kwestii bezpieczeństwa, lokalni politycy uważają, że Boko Haram ciągle pozostaje aktywna na połowie obszaru stanu Borno. Niestety, potwierdzeniem tego był przeprowadzony 30 stycznia 2016 roku atak terrorystów na wioskę Dalori, położoną zaledwie 4 km od Maiduguri, gdzie zabito 86 osób, w tym dzieci.

O tym, że islamscy rebelianci pozostają nadal groźni, w sierpniu ubiegłego roku przekonał się sam gen. Buratai. Podczas inspekcji jednostek w Borno jego konwój 45 km na wschód od Maiduguri wpadł w ich zasadzkę. Co więcej, także w sierpniu 2015 roku służby bezpieczeństwa zatrzymały 14-letniego szpiega z Boko Haram, który sprawdzał procedury bezpieczeństwa obowiązujące w porcie lotniczym w Abudży. Okazało się, że nie działał indywidualnie, lecz jako członek siatki szpiegowskiej islamistów.

Władze Nigerii mają świadomość, że walka z osłabionymi, ale niemającymi żadnej alternatywy terrorystami może być długa i kosztowna. Dlatego w kwietniu 2016 roku rozpoczęły operację „Safe Corridor”, mającą przywrócić społeczeństwu byłych członków Boko Haram, którzy zdecydują się zaprzestać walki i złożyć broń. W tym czasie było ich około 800. Rzecznik nigeryjskiej armii gen. bryg. Rabe Abubakar ujawnił, że byli rebelianci będą przygotowywani do życia w społeczeństwie w dwóch lub trzech obozach. Władze podkreślają jednak, że „Safe Corridor” nie jest równoznaczna z amnestią. Pojawiły się też doniesienia, że odczuwająca braki kadrowe organizacja islamskich ekstremistów zaczęła wykorzystywać nową formę rekrutacji, w której zachętą jest udzielanie pożyczek.

Wojna w północno-wschodniej Nigerii jest niezwykle zaciekła. Z jednej strony, ekstremiści dokonują bestialskich zbrodni, a z drugiej, armia stosuje brutalne metody. Los tych, których wojsko schwytało z bronią w ręku lub zatrzymało jako podejrzanych o przynależność do Boko Haram, często jest tragiczny. W maju 2016 roku Amnesty International określiła koszary wojskowe Giwa w Maiduguri, gdzie są przetrzymywani aresztanci, jako „miejsce śmierci”. W 2016 roku w tym areszcie zmarło co najmniej 149 osób, wśród nich było 11 dzieci, nawet niemowlęta. W ogóle jedna dziesiąta z 1200 osób przetrzymywanych tam podejrzanych to niepełnoletni. Organizacja przypomniała, że podczas ataku Boko Haram na areszt w koszarach Giwa w 2014 roku żołnierze dokonali masowej egzekucji ponad 640 podejrzanych, żeby nie dopuścić do ich uwolnienia. Obrońcy praw człowieka szacują, że od 2011 roku nigeryjscy wojskowi zastrzelili, udusili, zagłodzili lub doprowadzili torturami do śmierci ponad 8 tys. osób.

Chwiejne państwo

Ostatecznemu pokonaniu Boko Haram nie sprzyja zła kondycja nigeryjskich struktur państwowych, które trawi rak korupcji. Ekipa nowego prezydenta kraju Muhammadu Buhari zarzuca swym poprzednikom gigantyczną grabież pieniędzy publicznych. Według wiceprezydenta Yemi Osinbajo, z funduszy przeznaczonych na walkę z Boko Haram skradziono około 15 mld dolarów. Dla porównania podał, że rezerwy walutowe Nigerii wynoszą 27 mld dolarów.

Osoby związane blisko z byłym prezydentem Goodluckiem Jonathanem są podejrzane np. o zawieranie fałszywych kontraktów na dostawy broni o równowartości 2 mld dolarów. Zarzuty usłyszeli m.in. były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Sambo Dasuki, byli dowódcy wojskowi i kilku kontraktorów. Wszyscy oni zapewniają, że są niewinni. Niemniej jednak za rządów prezydenta Jonathana żołnierze narzekali, że byli źle przygotowani do walki z islamistami z Boko Haram, mimo ogromnego budżetu wojskowego.

Pieniądze zniknęły nie tylko ze sfery obronności. W marcu audyt państwowego koncernu naftowego wykazał, że rząd nie otrzymał od firmy należnych mu 25 mld dolarów, które gdzieś „wyparowały”. Informacje o korupcji nigeryjskich urzędników nie stanowią wielkiego zaskoczenia, bo od lat kraj ten w rankingach, znanych jako Indeks Percepcji Korupcji, które przygotowuje Transparency International, plasuje się na odległym miejscu. W 2015 roku Nigeria zajęła 136. miejsce wśród 167 ocenianych państw.

W Nigerii duże poruszenie wywołały krytyczne uwagi na temat stanu państwa, które padły z ust z brytyjskiego premiera Davida Camerona. Określił on ten kraj jako „fantastycznie skorumpowany”. Na konferencji antykorupcyjnej w Londynie prezydent Buhari stwierdził, że nie będzie żądał przeprosin ze strony Camerona, bo bardziej od nich zależy mu na zwrocie skradzionych Nigerii pieniędzy, które trafiły na konta w brytyjskich bankach. Wcześniej wypowiedź Camerona o Nigerii skrytykowała Transparency International. Według tej organizacji, współwinna korupcji jest Wielka Brytania, bo zapewnia bezpieczeństwo pieniądzom z nielegalnych źródeł, zarówno w bankach na Wyspach Brytyjskich, jak i swych terytoriach zamorskich.

Tadeusz Wróbel

autor zdjęć: nigerian army





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO