Kręta droga do nowoczesności

Inspektorat Uzbrojenia przedstawił posłom stan modernizacji technicznej polskiej armii.

 

Antoni Macierewicz podczas kwietniowej wizyty w Afganistanie w rozmowie z polskimi żołnierzami stwierdził, że planowane wydatki na modernizację sił zbrojnych do 2022 roku to 130 mld zł. Tymczasem, według ministra obrony narodowej, modernizacja w dotychczasowym kształcie może kosztować nawet 235 mld zł. Nie wyjaśnił on jednak, czy takie niedoszacowanie oznacza cięcie programów operacyjnych, czy raczej zwiększenie ich finasowania przez państwo. Pewną podpowiedzią być może jest deklaracja szefa MON-u o potrzebie dostosowania modernizacji armii do realnych zagrożeń – dotychczasowe plany były bowiem ustalane na podstawie założeń, że w Europie nie będzie wojny terytorialnej.

Potrzeby w dziedzinie uzbrojenia dostrzegane przez nowe władze resortu to jedno, a możliwości to drugie. Podsumowanie dotychczas prowadzonej modernizacji technicznej armii, przedstawione ostatnio przez Inspektorat Uzbrojenia posłom z sejmowej podkomisji stałej ds. polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP, pokazuje problemy, z jakimi będzie się musiało zmierzyć obecne kierownictwo MON-u.

 

Chudy portfel

Te problemy dobrze widać na przykładzie najważniejszego programu operacyjnego dotyczącego zakupu sytemu obrony powietrznej. Głównym jego elementem są zestawy rakietowe średniego zasięgu Wisła. Dotychczas faworytem w postępowaniu był amerykański system Patriot. O takim wyborze w ubiegłym roku zdecydował rząd PO–PSL. Wcześniej amerykańska oferta pokonała konkurencyjne, złożone m.in. przez amerykańsko-niemiecko-włoski MEADS czy francuskie konsorcjum Eurosam. Zdaniem poprzedniego rządu, za patriotami przemawiały kwestie wojskowe i przemysłowe, ale także techniczne i polityczne. Dalsze negocjacje w sprawie podpisania umowy na dostawę ośmiu zestawów Patriot miały być prowadzone nie z producentem, firmą Raytheon, lecz między rządami Polski i USA.

Niedługo po objęciu stanowiska minister obrony Antoni Macierewicz ocenił, że propozycja Amerykanów jest zbyt droga, a terminy dostawy do Polski pierwszych zestawów zbyt odległe, by przyjąć ofertę wynegocjowaną przez poprzedników. Wiadomo, że obecnie resort obrony prowadzi rozmowy z rządem USA w sprawie dostawy zestawów Patriot (chodzi o najnowszą, będącą już w użyciu wersję Patriot PDB 8). Mówił o tym na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowej podkomisji stałej ds. polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP gen. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia.

Z informacji, które wówczas przedstawił posłom, wynika, że Inspektorat opracowuje również analizy dotyczące innych rozwiązań, bo oferta rządu USA jest nie do zaakceptowania, nie tylko za względu na koszty, lecz także z powodu przyjęcia założenia o zbyt małym zaangażowaniu polskiego przemysłu w produkcję zestawów oraz poziomu transferu technologii w ramach offsetu. Ambicją resortu obrony jest ulokowanie około 50% wartości zamówienia na system Wisła w polskim przemyśle. Chodzi o wykorzystanie mechanizmu offsetowego lub polonizację, tak by w gotowym zestawie znalazły się elementy wyprodukowane przez nasze firmy. W ocenie Inspektoratu, w Polsce mogłyby być produkowane takie części zestawów rakietowych, jak podwozia, agregaty czy maskowania. Z informacji MON-u wynika też, że wytypowano polskie zakłady, które można zaangażować w to zadanie. Są wśród nich PIT Radwar, Mesko, Huta Stalowa Wola czy Jelcz. Wartość programu „Wisła” jest szacowana nawet na 40 mld zł. Dlatego koncern Raytheon zdecydował się przyspieszyć dostawę (skrócić termin z 36 do 24 miesięcy) pierwszych zestawów w ramach rozwiązania pomostowego, gdybyśmy zdecydowali się na zakup uzbrojenia amerykańskiego.

Jednocześnie resort obrony rozpoczął rozmowy z konsorcjum MEADS, które także startowało w postępowaniu na dostawę zestawów rakietowych średniego zasięgu, ale zostało z niego wykluczone. „Są one na bardzo wczesnym etapie. Sprawdzamy, co mogłoby być alternatywą, gdybyśmy nie doszli do porozumienia ze stroną amerykańską”, przyznał szef Inspektoratu. Konsorcjum MEADS zostało wykluczone z postępowania przez poprzedni rząd, który uznał, że oferowany produkt jest dopiero w fazie rozwojowej i nie spełnia oczekiwań wojska.

Podobne problemy dotyczą śmigłowców. Na posiedzeniu podkomisji gen. Duda przyznał też, że nadal są prowadzone rozmowy w sprawie dostawy do Polski francuskich maszyn EC-725 Caracal. W 2015 roku przetarg na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla wojska wygrał Airbus Helicopters. Wynik postępowania wartego ponad 13 mld zł został oprotestowany przez innych producentów tego typu maszyn, którzy mają w Polsce swoje zakłady w Mielcu i Świdniku. Także obecny szef MON-u zakwestionował postępowanie, uzależniając realizację wynegocjowanej już umowy na dostawę śmigłowców od efektów pertraktacji offsetowych prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju.

Dotychczas zakładano, że w ramach offsetu Airbus Helicopters ulokuje w Polsce serwis śmigłowców Caracal (m.in. w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi) oraz linię do naprawy wyposażenia pokładowego. O tym, że Francuzi wciąż nie stracili zamówienia i nadal są w grze, może świadczyć informacja podana przez gen. Dudę o tym, że negocjacje offsetowe mają szerszy zakres. Jednym z ich przedmiotów jest pozyskanie i transfer technologii wytwarzania prochów wielobazowych. To istotna informacja, bo polski przemysł nie ma zdolności do produkcji materiału potrzebnego do różnego rodzaju amunicji.

Pomimo kontrowersji związanych z zakwestionowaniem tego przetargu przez MON, Antoni Macierewicz zapewniał, że pierwsze nowe śmigłowce trafią do Polski w tym roku. Wskazywał też na producentów z Mielca i Świdnika jako potencjalnych dostawców części tego zamówienia.

Polskę czeka także wybór śmigłowca uderzeniowego. Planowany jest zakup 32 takich maszyn wraz z pakietami logistycznymi i szkoleniowymi. Obecnie w grze jest czterech zagranicznych producentów. I choć media spekulują, który z nich zwycięży, resort obrony nie wypowiada się na ten temat. Co więcej, minister Macierewicz sugerował, by nie dowierzać doniesieniom inspirowanym przez zagranicznych lobbystów. Jedyna pewna informacja to ta przedstawiona przez Inspektorat Uzbrojenia. Program wciąż jest w fazie analityczno-koncepcyjnej. Wśród dostawców, którzy są brani pod uwagę, dwóch jest reprezentowanych przez rząd USA. Są to Boeing (AH-64E Apache) i Bell Helicopter (AH-1Z Viper). Pozostali gracze to Airbus Helicopters (Tiger) i Tukish Aerospace Industries (T-109 Atak).

 

Odrobić opóźnienie

Inny ważny program modernizacyjny dotyczy wojsk pancernych i zmechanizowanych. Polska odebrała już kupione od Niemców dwa lata temu 119 czołgów Leopard – w tym 105 w wersji 2A5 i 14 egzemplarzy w wersji 2A4. Realizacja tego programu mogłaby więc być uznana za dobrą, ale ciągle trwają dostawy z Niemiec sprzętu towarzyszącego dla leopardów. Chodzi o ponad 200 pojazdów: wozów zabezpieczenia technicznego, samochodów ciężarowych i terenowych. Już wiadomo, że Niemcy mają z tym problem i dlatego wystąpili o wydłużenie terminu dostaw o rok.

Sukcesem zakończyły się natomiast negocjacje dotyczące modernizacji 128 czołgów Leopard 2A4, które Polska otrzymała z Niemiec w latach 2002–2003 wraz z opcją modernizacji kolejnych do wersji 2PL (więcej na ten temat w artykule Krzysztofa Wilewskiego „Leopardy po polsku”, „Polska Zbrojna” nr 4/2016).

Mniej optymistyczne są z kolei informacje na temat dwóch innych programów pancernych: budowy polskiego ciężkiego wozu wsparcia bezpośredniego Gepard i bojowego wozu piechoty Borsuk. To jeden z większych programów realizowanych obecnie w Europie – chodzi o prawie 1,5 tys. nowych pojazdów pancernych. Programy ich budowy są współfinasowane ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Inspektorat Uzbrojenia przyznaje, że program „Gepard” jest znacznie opóźniony. Wykonawca ma problemy z osiągnięciem parametrów określonych w wymaganiach operacyjnych. A są one na tyle istotne, że Sztab Generalny WP rozpoczął prace nad redefinicją wymagań pod kątem masy oraz odporności balistycznej geparda. Od tych prac zależy, w jakim kształcie i czy w ogóle program będzie realizowany.

W borsuku ma być zastosowana wieża bezzałogowa, która powstaje także dla KTO Rosomak. Tyle że jej budowa jest również opóźniona. Pomimo to Inspektorat Uzbrojenia ostatnio zapewnił, że Huta Stalowa Wola realizuje ten program zgodnie z harmonogramem. Wciąż pozostaje do wykonania podwozie wraz z układem napędowym, a obecne badania parametrów odporności balistycznej borsuka są prowadzone na modelach.

 

Potencjał marynarki

Zwalczanie zagrożeń na morzu to kolejny program modernizacyjny, który powiela problemy programów pancernych. Ma on przywrócić marynarce wojennej pełną wartość bojową. Najważniejszą jednostką powstającą w ramach tego programu jest patrolowy „Ślązak”. Jego budowa ma już swoją kilkunastoletnią historię, bo jednostka miała być wcześniej korwetą „Gawron”, ale tamten program porzucono ze względu na wysokie koszty. Wykonawcą „Ślązaka” jest Stocznia Marynarki Wojennej. W ocenie Inspektoratu Uzbrojenia straciła ona w ostatnich latach zdolności do budowy okrętów tej klasy. „Po wszystkich doświadczeniach, 15 latach budowy [wliczając czas pracy nad „Gawronem”] do zakończenia prac zostało niewiele, ale nie powiem, że dałbym głowę, że to zostanie skończone”, ocenił szef Inspektoratu Uzbrojenia, przedstawiając posłom stan programu. Duda zapewnił tylko, że zarówno stocznia, jak i podwykonawcy są maksymalnie zmobilizowani, by go ukończyć.

Kłopoty Stoczni Marynarki Wojennej z budową „Ślązaka” są powodem oceny potencjału innych polskich stoczni, rozpoczętej przez Inspektorat Uzbrojenia pod kątem budowy zaplanowanych w programie operacyjnym okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min typu Czapla oraz obrony wybrzeża  typu Miecznik – razem sześć jednostek. Inspektorat nie kryje, że poszukuje innego wykonawcy, by zminimalizować ryzyko niepowodzenia ich budowy.

Polska prowadzi też zaawansowane rozmowy z Norwegami na temat wspólnych zakupów okrętów podwodnych typu Orka. Wymagania obu państw są zbieżne. Polska chce kupić trzy jednostki, które zastąpią obecnie używane 40-letnie kobbeny. Wiadomo też, że oba kraje chcą postawić na okręty, które już zostały zbudowane i sprawdzone. Pozyskanie nowych jednostek podwodnych jest istotne ze względu na koniec okresu eksploatacji obecnych. Grozi to utratą zdolności funkcjonowania załóg, bo nie będą miały na czym pływać. Dlatego Polska z nadzieją patrzy na bardziej doświadczonego i zamożnego partnera. Tyle że portal Defense News podał, że Norwegowie oficjalnie zaprzeczyli, by zaproponowali Polsce wypożyczenie okrętu na czas zakupu nowych jednostek podwodnych. Podkreślili też, że decyzja polityczna o partnerstwie z Polską jeszcze nie zapadła. Wiadomo, że rozważają oni możliwość kooperacji także z innymi krajami, np. z Holandią.

Światełko w tunelu pojawiło się zaś w kwestii budowy trzech nowoczesnych niszczycieli min typu Kormoran II. W ocenie Inspektoratu Uzbrojenia prywatna stocznia Remontowa Shipbuilding w Gdańsku z powodzeniem zbuduje taki okręt – pierwszy ma być pozyskany w ramach pracy rozwojowej już pod koniec tego roku. W ocenie Inspektoratu Uzbrojenia w tej chwili nie ma żadnych zagrożeń dla programu, a prywatna stocznia jest chwalona przez wojsko za dobre zarządzanie projektem budowy kormorana II.

 

Ciężka artyleria

Przykładem na to, że nawet pechowy program może znaleźć szczęśliwy finał, jest Regina. Wziąwszy pod uwagę wieloletnią historię budowy armatohaubicy Krab, wydaje się, że to uzbrojenie nigdy nie powinno powstać. Prace rozpoczęte kilkanaście lat temu wielokrotnie zawieszano. Dziś już jednak wiadomo, że Krab będzie najsilniejszym systemem artylerii w polskim wojsku. Po adaptacji podwozia licencyjnego K9, pochodzącego od koreańskiego dostawcy, Huta Stalowa Wola poinformowała w marcu 2016 roku, że Krab przeszedł wszystkie badania z bardzo dobrymi wynikami i po ich akceptacji przez MON będzie wdrożony do seryjnej produkcji. Tym samym program wyszedł z kryzysu związanego z wadliwym podwoziem zastosowanym pierwotnie przez producenta – z tego powodu wybrano podwozie koreańskie.

Polska armia planuje pięć dywizjonów armoatohaubic złożonych z 24 krabów. Pierwszy moduł ma być dostarczony do połowy 2017 roku. Koreańczycy przygotują 36 egzemplarzy podwozia, a później produkcja licencyjna będzie prowadzona w kraju. Dzięki temu będziemy mogli wykorzystać te podwozia do innych projektów, np. budowy pojazdów specjalistycznych dla wojska.

Ten sukces nie przekłada się jednak na inne programy. Wojsko chce kupić osiem kompanijnych modułów ogniowych moździerzy samobieżnych Rak kalibru 120 mm – 64 kołowe i 32 wozy dowodzenia, a także pojazdy towarzyszące: artyleryjskie wozy amunicyjne, remontu uzbrojenia i rozpoznawcze. Tymczasem projekt Huty Stalowa Wola ma już trzyletnie opóźnienie i był kolejnym powodem konfliktu między związkami zawodowymi Huty Stalowa Wola a Inspektoratem Uzbrojenia. Zarzucono Inspektoratowi, że niepodpisanie umowy na system Rak naraża Hutę na problemy finansowe. W odpowiedzi związkowcy usłyszeli, że to Huta nie spełnia wymagań technicznych wobec Raka i jest winna opóźnieniu programu.

W końcu w marcu 2016 roku pozytywnie przeszły badania moździerz samobieżny i wóz dowodzenia, co pozwoli wojsku na rozpoczęcie postępowania na zakup tych dwóch elementów kompanijnego modułu. Ich pozyskanie jest planowane do końca 2019 roku. Pozostałe elementy systemu jednak nie przeszły odpowiednich badań.

 

Bezpieczne dziedziny

W niektórych dziedzinach Inspektorat Uzbrojenia nie przewiduje większych problemów. Na koniec 2017 roku planuje się zakończenie fazy rozwojowej programu indywidualnego wyposażenia i uzbrojenia żołnierzy „Tytan”, po której będą dostawy sprzętu – na początek 13 tys. zestawów. Nie powinno być też problemów z samolotami szkolno-treningowymi AJT. Ten program jest realizowany na podstawie umowy z włoską firmą Alenia Aermacchi (od 1 stycznia 2016 roku działa pod nazwą Finmeccanica Aircraft Division). Pierwsze dwa samoloty M-346 Master z ośmiu, które mamy kupić, jeszcze w tym roku trafią do bazy w Dęblinie.

Bez zakłóceń przebiega także program „KTO Rosomak”. Pod koniec 2013 roku MON podpisało umowę na dostawy 307 podwozi pod specjalne wersje rosomaków – 110 już dostarczono, a pozostałe mają trafić do wojska do 2019 roku. Innym przykładem dobrej realizacji programu jest PPK Spike. Armia kontynuuje pozyskiwanie pocisków w poprawionej wersji, z nowym, bezsmugowym silnikiem. W 2015 roku podpisano umowę na zakup 1000 sztuk przeznaczonych do zintegrowania z wieżami KTO Rosomak.

Krzysztof Kowalczyk

autor zdjęć: Daniel Andalukiewicz





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO