LOTNICZE ŚWIRY NA POLOWANIU

W poszukiwaniu najlepszych ujęć samolotów przemierzają nie tylko Europę. Byli w bazie Andrews pod Waszyngtonem, na lotnisku Żukowski pod Moskwą i w norweskiej bazie w Bodø za kołem polarnym.

Stowarzyszenie Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action liczy około 60 członków, kobiet i mężczyzn, w różnym wieku i z różnych miast całej Polski. Na co dzień są między innymi inżynierami, przedsiębiorcami, developerami, żołnierzami, lekarzami i prawnikami. Wszystkich łączy pasja do lotniczej fotografii.

„Początki naszej działalności sięgają 2004 roku. Kilkoro z nas działało wtedy na forum użytkowników nikona, gdzie zamieszczaliśmy zrobione przez siebie zdjęcia i gdzie dorobiliśmy się przydomka świrów lotniczych. Z czasem grupa pasjonatów powiększyła się i w 2009 roku założyliśmy własne, sprofilowane Stowarzyszenie Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action”, mówi Sławek „hesja” Krajniewski, pomysłodawca inicjatywy i dziś prezes stowarzyszenia.

Dwa w jednym

Na początku dla jednych pierwsza była fotografia, dla innych lotnictwo, ale z czasem wszyscy połączyli jedno z drugim. „Wcześniej moją pasją było zwiedzanie i fotografowanie zamków. Jeździłam ze znajomi do Czech, ale w końcu zamki nam się skończyły. Któregoś weekendu wybrałam się na pokazy lotnicze. Ciarki, które przeszły mnie wtedy na widok latających maszyn, pamiętam do dziś”, mówi Katarzyna Skonieczna „Kate”, jedna z kilku kobiet w stowarzyszeniu.

Początki fotograficznej przygody Leszka Kujawskiego to czasy podstawówki. Zdjęcia samolotom zaczął robić w 1997 roku, gdy po raz pierwszy pojechał na pokazy w Dęblinie. „W ręku pożyczony pentax, ogromne oczekiwania, pełna kieszeń filmów. Co mogło pójść źle? Później z przejęciem tłumaczyłem oglądającym odbitki, że ta kropka na zdjęciu to samolot Tornado. Ale wtedy połknąłem bakcyla i zacząłem regularnie jeździć na lotnicze imprezy. Samoloty, szczególnie wojskowe, ich niebezpieczne piękno, moc i wdzięk, z jakim unoszą się w powietrzu, są dla mnie hipnotyzujące”, mówi Leszek Kujawski „Imk”. I tak fotografia stała się częścią jego życia. W 2003 roku kupił pierwszą cyfrową lustrzankę, pierwszy teleobiektyw i w końcu kropki na zdjęciach zamieniły się w samoloty.

Tomasz Chochół „Qna” interesuje się lotnictwem od kiedy pamięta: „Latałem na szybowcach. Potem z aparatem w ręku zacząłem przesiadywać w okolicach lotniska i tak jakoś naturalnie wyszło, że zacząłem łączyć pasję do lotnictwa z fotografią”.

Dla „hesji” przygoda z fotografią zaczęła już w końcu lat siedemdziesiątych od słynnego aparatu marki Smiena. Potem był zenit i licealne koło fotograficzne. W tym samym czasie fascynował się „Dywizjonem 303” i hukiem dopalaczy samolotów Su-7. Choć pilotem nie został, skończył studia na kierunku lotniczym.

Fotografowie z Air-Action są niemal wszędzie tam, gdzie się na niebie coś dzieje. W swoim portfolio mają między innymi ujęcia samolotów F-16, Typhoon, Gripen, Rafale, Eurofighter, Mirage, ale też Airbusa A-380 czy Boeinga 747. „Na co dzień nie mamy latających maszyn na wyciągnięcie ręki. Niekiedy trzeba pokonać wiele przeszkód, by móc je sfotografować”, mówi „hesja”.

Rzadko udaje im się wyjechać całą ekipą. „Każdy z nas ma pracę, więc siłą rzeczy nie da się być na każdym pokazie. Jeździmy więc tak często, jak pozwalają możliwości finansowe i wolny czas. W moim wypadku to około dziesięciu pokazów w ciągu roku, ale każdy wyjazd i każdy kontakt z lotnictwem jest dla mnie niesamowitym przeżyciem”, mówi Katarzyna Skonieczna.

Jeżdżą w wiele wyjątkowych miejsc. W poszukiwaniu najlepszych ujęć regularnie odwiedzają jednostki sił powietrznych. W 2012 roku nawiązali bliską współpracę z kilkoma polskimi bazami lotniczymi, głównie z 1 i 2 Skrzydłem Lotnictwa Taktycznego. Bo większość członków stowarzyszenia upodobała sobie wojskowe maszyny. „Choć znamy typy samolotów, które fotografujemy, to nie przywiązujemy aż tak dużej wagi do ich numerów bocznych, serii czy modeli”, mówi Mariusz Suwalski „MarS”, wiceprezes Air-Action.

Fotografowali między innymi samoloty MiG-29 w Mińsku Mazowieckim, F-16 w Łasku i Poznaniu, Su-22 w Świdwinie, C-295 w Balicach oraz śmigłowce należące do 3 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, również stacjonujące w Balicach. Chwalą współpracę z wojskiem. „Samo złapanie kontaktu trochę trwało. Musieliśmy się nawzajem poznać i zaufać sobie, a także przekonać wojsko, że nie jesteśmy bandą rozpuszczonych ludzi, którzy rozbiegną się po lotnisku, zapominając o tym, jak ważne w takich miejscach są względy bezpieczeństwa. Teraz jesteśmy chętnie zapraszani”, mówi Tomasz „Qna”.

Polskie siły powietrzne nie pozostają dłużne w komplementach. „To ludzie pełni pasji. Czasami, by sfotografować samoloty, przyjeżdżają do nas z odległych zakątków Polski. My udostępniamy lotniska i maszyny do fotografowania, a oni przekazują nam zdjęcia na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Z całą pewnością robią świetną promocję polskim siłom powietrznym”, przyznaje mjr Mirosław Guziel, rzecznik prasowy 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim.

„Lotnicze świry” odwiedzają też siły powietrzne innych państw. W bazie wojskowej w Volkel świętowali 100. rocznicę powstania Królewskich Holenderskich Sił Powietrznych. Brali też udział w zorganizowanych z okazji stulecia tureckich sił powietrznych pokazach w bazie lotniczej w Çiğli, w pobliżu Izmiru. Członkowie Air-Action goszczą też na niemal wszystkich ważniejszych imprezach lotniczych w Europie. Są stałymi bywalcami między innymi Luchtmachtdagen w Holandii, austriackich Airpower czy największych na świecie, organizowanych w angielskiej bazie RAF w Fairford Royal International Air Tattoo.

„Takie pokazy to dla nas prawdziwa gratka – w jednym miejscu możemy fotografować różne statki powietrzne. Poza tym panuje tam niesamowita atmosfera. Możemy też spotkać się z ludźmi z całego świata o podobnych zainteresowaniach. Wrażenia pozostają na długo”, mówi Sławek Krajniewski. Na stałe do ich kalendarza weszły dni NATO – Ostrava NATO Days – organizowane co roku w czeskiej Ostravie czy pokazy odbywające się w hiszpańskim Albacete – Tactical Leadership Programme.

Dla większości członków stowarzyszenia ukochanym miejscem są jednak szwajcarskie Alpy w pobliżu miejscowości Axalp, gdzie mieści się poligon szwajcarskich sił powietrznych i gdzie co roku odbywają się pokazy lotnicze połączone z treningiem strzeleckim sił powietrznych Szwajcarii. „Ta impreza to ewenement na skalę światową. Punkty widokowe znajdują się na szczytach gór otaczających dolinę strzelnicy, samoloty często więc latają poniżej naszego poziomu. Dzięki temu nasze zdjęcia wychodzą tak, jakbyśmy robili je z pokładów innych statków powietrznych”, mówi „MarS”.

„Qna” podkreśla, że każdy, kto był w tym miejscu, marzy by tam wrócić. „Dźwięk latających myśliwców jest spotęgowany echem odbijającym się od gór. Tam nie tylko słyszy się odrzutowce, tam się je czuje całym swoim organizmem. Sam szczyt ma prawie 3 tys. m, a hornety i F-5 »pokonują go« w locie odwróconym tuż nad naszymi głowami. Niesamowite wrażenia i niezwykła sceneria do fotografowania”.

Członkowie stowarzyszenia byli też poza Europą, na przykład w amerykańskiej bazie lotniczej w Nellis, leżącej nieopodal stolicy hazardu – Las Vegas. To tam podczas pokazów Aviation Nation sfotografowali ultranowoczesne: F-22 Raptor i B-1B Lancer, a także oldtimery F-86 Sabre i P-51 Mustang. Te zdjęcia to dziś perełki w ich zbiorach. Ale, jak przyznają członkowie SPFL, z przyjemnością jeżdżą też na polski Airshow w Radomiu. „To pokazy, którymi możemy się pochwalić. Widziałem sporo i mogę powiedzieć, że ani organizacyjnie, ani widowiskowo nie odbiegają one poziomem od podobnych tego typu pokazów europejskich”, przyznaje „Qna”.

Obraz wart tysiąca słów

W każdą podróż fotografowie zabierają ze sobą całą masę sprzętu. Gdy podróżują samochodami, fotograficzny ekwipunek – aparaty, obiektywy, statywy – waży nawet 25 kg. Podczas podróży samolotem waga niezbędnych fotografowi przedmiotów musi zostać jednak ograniczona do 15 kg. „W takich sytuacjach najczęściej rezygnujemy z dodatkowych obiektywów, kabelków, baterii, czyli z rzeczy, które nie są aż tak konieczne”, tłumaczy Leszek Kujawski.

Gdy są już na miejscu, wypakowują sprzęt i oddają się największej przyjemności. Każdy na własny sposób stara się oddać piękno lotu podniebnych maszyn. Ich prace to nie tylko dokumentacyjno-techniczne zdjęcia ukazujące sylwetki samolotu. Każdy z nich przede wszystkim stara się oddać atmosferę danej chwili. „Dobry fotograf patrzy na świat obrazami. Najlepsze zdjęcie to takie, z którym wiążą się jakieś emocje i jakaś opowieść. Wtedy ma ono dla nas większą wartość niż dziesiątki innych, nawet lepszych technicznie”, mówi „hesja”.

Tomasz Chochół lubi fotografować maszyny na tle zachodzącego słońca, burzowych chmur, a także nocą. „Nigdy nie skupiam się tylko na głównym obiekcie, ale staram się go »wpleść« w otaczającą przestrzeń tak, by wszystko razem tworzyło harmonijny obraz”, mówi „Qna”.

Swoje zdjęcia może liczyć w tysiącach. „Nie wiem, czy potrafiłbym wybrać jedno jedyne ulubione. Może wytypowałbym z dziesięć. Na pewno byłyby tam fotografie podchodzącego do lądowania o zachodzie słońca puchacza, zrobione w Axalp, i przede wszystkim zdjęcie z 2007 roku z Łasku przedstawiające widowiskowego »breaka« naszego F-16”.

Leszek Kujawski „Imk” na koncie ma ponad 15 tys. zrobionych zdjęć. Najbardziej lubi fotografować tornada, vulcany i śmigłowce. „Lubię zdjęcia, które pokazują dynamikę. Często jest tak, że samoloty łapią się w obiektyw w podobnych ujęciach. Zadaniem fotografa jest, by uchwycić najlepszy moment. Mam jedno ulubione zdjęcie vulcana zrobione na pokazach w Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku. Udało mi się poprawić podobne ujecie sprzed kilku lat. Uważam, że to najfajniejsze zdjęcie tego samolotu, jakie dotychczas zrobiłem”, mówi „Imk”.

„Kate” fotografuje od czterech lat. Uwielbia odrzutowce. „Być może właśnie dlatego, że robią tyle hałasu”, mówi. Obiektywem „ustrzeliła” między innymi hornety, Su-22,

Su-27, F-16. „Najbardziej lubię jednak zdjęcia zespołu akrobacyjnego Królewskich Sił Powietrznych Wielkiej Brytanii – Red Arrows. Podniebne ewolucje w ich wykonaniu, w połączeniu z kolorowymi dymami, zapierają dech w piersiach”, mówi

Katarzyna Skonieczna. Dzięki zdjęciom zrobionym brytyjskim maszynom wrażenia towarzyszące pokazowi wciąż może przeżywać na nowo. „Nie wszyscy lubią mozolną pracę już po zebraniu materiału, czyli całą tę obróbkę, przeglądanie, kadrowanie. Dla mnie to ogromna satysfakcja i powrót do chwil, gdy byłam na pokazie”, mówi Katarzyna.

W zespole siła

Choć ich zdjęcia inni uznają za profesjonalne, oni sami za zawodowców się nie uważają. Od samotnego wyczekiwania na doskonałe ujęcie wolą pracę zespołową. „Nic nie robimy na siłę i niczego z góry nie zakładamy. Działamy w grupie i każdy z nas wnosi w naszą działalność cząstkę siebie. Dzięki temu każdy może się od drugiego czegoś nauczyć”, mówi „hesja”.

Bez wątpienia jednak członkowie SPFL to znawcy techniki fotografii. Ich forum to nie tylko wymiana zachwytów nad zrobionymi już zdjęciami, lecz także merytoryczna dyskusja o ich mankamentach. Dlatego członkowie stale podnoszą swoje umiejętności. Cyklicznie w Białowieży, Tomaszowie Mazowieckim i na górze Żar w Beskidach organizują zloty i spotkania z ludźmi z lotniczego świata. Nie rywalizują jednak ze sobą. Na zdjęciach obok nazwiska fotografa umieszczają też logo stowarzyszenia. „Portfolio jest naszą wizytówką. Składa się na nie praca nas wszystkich” podkreślają. „Wiadomo, że każdy z nas chce zrobić jak najlepsze zdjęcia, ale nie chcemy się ścigać. Pomagamy sobie, staramy się wzajemnie inspirować i wciąż wspólnie szukać nowych pomysłów”, mówi Mariusz Suwalski. „Qna” dodaje: „Jak oglądam moje zdjęcia, to widzę, jak wiele osób udzieliło mi wsparcia – ktoś pożyczył obiektyw, ktoś inny pomógł w logistyce czy podpowiedział »przesuń się dwa metry dalej«”.

Ta sympatia, optymizm i radość są, zdaniem samych pasjonatów, najfajniejsze, bo dla wielu z nich spotkania z innymi ludźmi i klimat towarzyszący lotniczym imprezom są równie ważne, jak samo robienie zdjęć. „Uwielbiam atmosferę pokazów, zapach nafty lotniczej. Cieszę się, mogąc być blisko samolotów i między podobnymi do mnie »świrami«”, mówi

Leszek Kujawski. „Nikt nie narzeka, zarażamy się wzajemnie optymizmem, każdy cieszy się chwilą. To jest taka dziedzina, która przynosi wiele satysfakcji. Sprawia mi radość, gdy uda mi się zrobić dobre zdjęcie i ktoś mnie za nie pochwali. Trzy dni spędzone z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, to dla mnie jak dwa tygodnie urlopu”, mówi „Kate”.

Paulina Glińska

autor zdjęć: Mariusz Suwalski/ SPFL Air-Action





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO