PRZESZŁOŚĆ W ZBLIŻENIU

Zamość to miasto przesiąknięte historią. I dobre miejsce, żeby o niej opowiadać.

Na pytanie, jak wydarzenia z przeszłości przełożyć na język obrazu, aby powstał dobry film historyczny, Krzysztof Zanussi odpowiada: „Zbudować pomost do widza”. Autorzy obrazów dokumentalnych i reportaży pokazanych na Zamojskim Festiwalu Filmowym „Spotkania z historią” zbudowali takie pomosty, choć czasem opowiadali o wydarzeniach odległych.

Ważny bohater

Zamość to dobre miejsce na taki festiwal, bo to miasto przesiąknięte historią. Opowiadają ją mieszczańskie i ormiańskie kamieniczki na miejscowym rynku czy wybudowana za rosyjskiego panowania Rotunda – miejsce kaźni miejscowej ludności podczas okupacji. „Nie ma chyba rodziny, która nie doświadczyłaby okrucieństw II wojny światowej”, przyznaje Andrzej Urbański, dyrektor Muzeum Zamojskiego, a jednocześnie członek festiwalowego jury. Nie ma zatem wątpliwości, że w tym mieście jest dobry klimat dla „Spotkań z historią”.

To była druga edycja festiwalu i okazja do obejrzenia 35 filmów, jakie powstały w ciągu dwóch ostatnich lat: 17 dokumentalnych i 18 reportaży. Zainteresowanie tym wydarzeniem jest coraz większe. „W tym roku do festiwalowego konkursu zgłoszono ponad 160 utworów. Historia, jak widać, jest inspiracją dla wielu twórców”, uważa Tadeusz Doroszuk, dyrektor TVP Historia, która wspólnie z Centrum Kultury Filmowej „Stylowy” i miastem Zamość zorganizowała festiwal.

Jedni twórcy sięgają po odległe tematy, nietknięte dotychczas kamerą, inni utrwalają opowieści ostatnich żyjących jeszcze świadków. Przekrój tematyczny festiwalowych filmów był szeroki: od opowieści o królu Stanisławie Leszczyńskim, o Michale Murawiowie „Wieszatielu” czy o historii „Panoramy racławickiej”, po obrazy o II wojnie światowej, powstaniu warszawskim, Kresach Wschodnich. Te ostatnie miały silny rys martyrologiczny, niejako wpisany w naszą świadomość historyczną. „Trudno nie dostrzec dramatyzmu naszej historii”, dodaje dyrektor Doroszuk. Tematy związane z II wojną światową pojawiały się w różnych kontekstach – przypomnienia wydarzeń („Bydgoszcz 1939”, „Palmiry. Polski Katyń”) lub postaci („Delegat. Jan Piekałkiewicz”, „Gauleiter Erich Koch”).

„Dziś historia w filmach dokumentalnych jest podawana w nowoczesnej formie, z wykorzystaniem współczesnych środków przekazu, dlatego przyciągają one szeroką widownię”, uważa Andrzej Urbański. Jednych widzów zaciekawią zakręty historii i tajemnice pól bitewnych, innych – wspomnienia i przeżycia zwykłych świadków wydarzeń. Andrzej Urbański, oglądając festiwalowe filmy, zwracał uwagę, jak ich twórcy łączą artystyczne podejście z przekazem historycznym. „Tematyka historyczna staje się współczesna, gdy film traktuje o ludziach. Ważny jest bohater”, mówi Miłka Skalska. Jest ona autorką reportażu „Mój ojciec generał” o dowódcy 2 Korpusu Wojska Polskiego, gen. broni Władysławie Andersie. „W moim domu żywa była pamięć o generale jako o wspaniałym dowódcy”, wspomina. „Dziadek był żołnierzem, walczył w 2 Korpusie. Dom był wypełniony pamiątkami, a jako dziecko bawiłam się biżuterią z końskiego włosia, którą żołnierze zrobili w syberyjskich łagrach”.

W filmie o Andersie opowiada córka, Anna Maria. Odkrywa, jakim był człowiekiem na co dzień. Opowieść o generale ma dalszy ciąg już poza kadrem: mąż Anny Marii był oficerem armii amerykańskiej, a w jego ślady podążył syn. „Tradycja wojskowości jest kontynuowana. To pokazuje, jak przeszłość wpływa na teraźniejszość”, uważa Miłka Skalska.

Opowieści świadków

Prof. Stefan Pastuszka, historyk, członek jury i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zwraca uwagę, że przez lata historia była traktowana instrumentalnie. „Po 1989 roku staliśmy się Europejczykami, ale życie w globalnej wiosce sprawia, że chcemy Europy małych ojczyzn. Stąd zwrot ku naszej historii, zapotrzebowanie na rekonstrukcje historyczne, które poszerzają wyobraźnię widza i zmuszają go do dalszych poszukiwań”, mówi profesor. „Mnie urzekła »Legenda 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej«”.

To film niezależnych producentów Marii Wiśnickiej i Andrzeja Wyrozębskiego, zapis wspomnień żołnierzy tej formacji: 6,5 tys. ludzi pod bronią, dwa zgrupowania pułkowe, „Gromada” i „Osnowa”, kilka miesięcy walk w 1944 roku, zarówno z bandami UPA, jak i z Niemcami. „To oni są narratorami filmu”, podkreśla Maria Wiśnicka. Dla większości widzów to bezimienni bohaterowie. „Opowiedzieliśmy tę historię, żeby oddać tym ludziom honor, ale też chcieliśmy, by poznało ją także młode pokolenie”, opowiada Maria Wiśnicka. To ostatni moment na edukację, ponieważ zostaje coraz mniej świadków wydarzeń, które miały miejsce 70 lat temu na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Takim świadkiem jest Halina Górka-Grabowska, która była telefonistką w dywizji. Na filmie wspomina, jak „pod koniec maja 1944 roku, podczas przejścia przez Prypeć, z jednej strony strzelali do nas żołnierze niemieccy, z drugiej – radzieccy. Ci, którzy polegli na tych zaminowanych łąkach, użyźnili ziemię. Nikt ich nie odkopał, nie wyprawił pogrzebu”.

We mgle historii

Ciekawy temat można znaleźć we wszystkich epokach, trzeba mu tylko nadać współczesny rys. Tak robi Zdzisław Cozac, który kręci filmy dokumentalne o początkach polskiej państwowości. Na pytanie, skąd pasja do tak odległej historii, odpowiada, że „z zazdrości”. Bo takie właśnie uczucie towarzyszyło mu, gdy oglądał zachodnie produkcje, na przykład o starożytnym Rzymie. Marzył, by robić kiedyś takie filmy o najdawniejszych dziejach Polski.

Takim filmem jest „Miasto zatopionych bogów” – rekonstrukcja dziejów wczesnośredniowiecznego Wolina, w okresie, gdy był jednym z największych miast północnej Europy i największym portem Słowian nad Bałtykiem. Jak pokazać na ekranie wydarzenia sprzed tysiąca lat, gdy brak materiałów ilustrujących tak odległą historię? Zdzisław Cozac znalazł na to sposób: opinie naukowców i obrazy odkryć archeologicznych przeplata z wirtualnymi rekonstrukcjami wczesnośredniowiecznego miasta i inscenizacjami z życia grodu (wiele ujęć kręcił na terenie wolińskiego skansenu Centrum Słowian i Wikingów).

W rekonstrukcji filmowej brało udział kilkaset osób, głównie ze Stowarzyszenia Centrum Słowian i Wikingów Wolin – Jomsborg – Vineta. „W fazie realizacji zdjęć najtrudniejsze były inscenizacje, sceny batalistyczne. W bitwie Mieszka I z plemionami zachodniosłowiańskimi pod wodzą banity saskiego Wichmana II Młodszego uczestniczyło 400 wojów. Mieliśmy do dyspozycji amatorów, ale pasjonatów z bractw rycerskich, i myślę, że znakomicie wywiązali się z tego zadania. W fazie produkcji trudne były natomiast animacje w 3D, rekonstrukcje grodziska z różnych faz jego funkcjonowania”, wspomina Zdzisław Cozac. Tak przygotowywany obraz został potem przetworzony, przepuszczony przez specjalne filtry. Efekt? Pierwsza nagroda na festiwalu.

Powstańcy na fotografiach

Reportaż „Oblicza naszej i waszej wolności” Edyty Maksymowicz to opowieść o losach ludzi uwiecznionych na fotografiach zdeponowanych w Wilnie w Litewskim Państwowym Archiwum Historycznym. Trzy albumy, pochodzące z połowy XIX wieku, zawierają ponad 800 zdjęć, tak niezwykłych, że trafiły na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Powstały na zlecenie „Wieszatiela” w czasach, gdy koszt jednego zdjęcia równał się wartości konia. Gen. Murawiow polecił uwiecznić na nich powstańców, ofiary represji na Litwie po powstaniu styczniowym. Miały pomóc w ich identyfikacji.

W archiwum w Wilnie zachowały się teczki powstańców, protokoły z przesłuchań i ze śledztwa. Edyta Maksymowicz jest przekonana, że to najbogatszy zbiór materiałów z powstania styczniowego. Może posłużyć do zrobienia jeszcze kilku filmów. Opowiada także, że jeden z litewskich historyków przygotował cyfrową wersję albumu ze zdjęciami powstańców styczniowych. Zabiegał, aby wydać tę publikację pod patronatem prezydentów Polski i Litwy. Niestety, prezydent Dalia Grybauskaitė napisała słowo wstępne o tak antypolskiej wymowie, że trudno było stronie polskiej taki tekst zaakceptować. „Bo jeszcze bardziej by nas podzielił, a przecież powstanie styczniowe to ostatni wspólny element naszej historii”, mówi Edyta Maksymowicz.

Anna Kwiatkowska, kierownik Redakcji Dokumentu i Publicystyki Historycznej TVP Historia, zwraca uwagę na jeszcze jeden walor takich festiwalowych spotkań: „Cenne jest to, co się działo w kuluarach, czyli dyskusje, spotkania z autorami, rozmowy na temat tego jak opowiadać o historii. Tak, żeby było najpełniej i najpiękniej”.

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Zdzisław Cozac





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO