UPADEK MITU

Ofensywa islamistów w Iraku obnażyła słabości jego sił zbrojnych, w tym korupcję i upolitycznienie korpusu oficerskiego.

Zaskoczeniem dla wielu osób za granicą było opanowanie Mosulu przez rebeliantów z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIL). 10 czerwca 2014 roku siły rządowe oddały bowiem to miasto praktycznie bez walki. Żołnierze opuścili swe stanowiska, porzuciwszy broń, pojazdy, a nawet mundury. A przecież siły rządowe miały w Mosulu 30 tys. ludzi, tymczasem zaatakował ich niecały tysiąc bojowników. Okazało się, że iracka policja i wojsko, na których wyszkolenie i wyposażenie USA przeznaczyły miliardy dolarów, to kolosy na glinianych nogach.

Wewnętrzny rozkład

Za bezpieczeństwo w Mosulu odpowiadała 2 Dywizja wojsk lądowych, której żołnierze w ramach połączonego dowództwa współdziałali z 3 Dywizją policji narodowej. Tymczasem z miasta uciekli wszyscy, od szeregowych po generałów. Według analityków Jasira Abbasa i Dana Trombly’ego, rozpad tej jednostki nie nastąpił w ciągu jednej nocy, ale był skutkiem długotrwałego procesu. W opublikowanym w serwisie „War on the rocks” (warontherocks.com) artykule opisali oni splot okoliczności, które doprowadziły do rozsypki 2 Dywizji.

Otóż szyici, dominujący w operujących siłach bezpieczeństwa, zamieszkane przez sunnicką większość miasto postrzegali jako terytorium okupowane. Dlatego dość powszechne były działania żołnierzy i policjantów, których celem było dorobienie na boku do pensji kosztem miejscowej ludności. Jednym ze sposobów były wymuszenia pieniędzy od rodzin za zwolnienie zatrzymanych osób, które inaczej mogły być oskarżone o terroryzm, torturowane, a nawet skazane na śmierć na podstawie spreparowanych dowodów. Bliscy uwięzionych nie mieli zatem wyjścia i płacili okup. Inni musieli wyłożyć pieniądze, by przepuszczono ich na przykład przez punkt kontrolny. Do płacenia haraczu byli także zmuszani mosulscy kupcy i przedsiębiorcy.

Takie zachowania negatywnie odbiły się na relacjach policji i wojska z mieszkańcami miasta. W obliczu ofensywy ISIL irackie służby bezpieczeństwa nie mogły zatem liczyć na ich wsparcie. I tak już niskie morale żołnierzy i policjantów, którzy mieli poczucie wyalienowania, jeszcze bardziej podkopały ataki samobójcze, które nasiliły się w Mosulu 6 i 7 czerwca.

Eksperci zauważają, że żołnierze niższych stopni stosowali praktyki korupcyjne wobec cywilów, bo sami byli ofiarami swych przełożonych. Otóż część oficerów traktowała swoje oddziały nie jako siłę bojową, lecz jako prywatne przedsiębiorstwa (problem nie dotyczy tylko 2 Dywizji). Proceder ten ułatwia stosunkowo wysoka autonomia logistyczna wojskowych na szczeblu dywizyjnym. Niektórzy z oficerów, korzystając z braku kontroli, defraudowali zatem pieniądze potrącone z żołdu podwładnych, które miały być przeznaczone na zakupy zaopatrzenia dla nich. Ograbieni żołnierze musieli zatem na własną rękę kupować żywność, a potem łupili cywilów.

Takie problemy mają również inne irackie służby mundurowe. Jak podał „New York Times”, personel 9 Brygady straży granicznej, który był rozmieszczony na granicy z Syrią, chciał walczyć z islamistami, ale strażnicy musieli porzucić swe stanowiska na pustyni, bo nie dosłano im wody i jedzenia.

Machlojki z funduszami na zakupy żywności niektórym z irackich dowódców jednak nie wystarczały i zaczęli zarabiać na „martwych duszach”. Otóż pozwalali oni swym podwładnym, a nawet wręcz zachęcali ich do tego, by porzucili służbę. Z dokumentów ich jednak nie wykreślali i inkasowali za nich żołd. Austin Long, który w latach 2007–2008 był amerykańskim doradcą wojskowym w Iraku, twierdzi, że taki proceder był uprawiany w tym państwie od lat: „Na papierze były setki tysięcy żołnierzy. Nie wiadomo natomiast, ilu z nich istniało realnie”. Według Longa, batalion liczący 800 etatów tak naprawdę składał się z około 300 żołnierzy. Według Abbasa i Trombly’ego również 2 Dywizja dobrze wyglądała na papierze, a w rzeczywistości miała braki kadrowe oraz w wyposażeniu i wyszkoleniu. To efekt tego, że pieniądze i środki na te cele na różne sposoby defraudowano.

Problemem armii irackiej i policji jest nie tylko korupcja. Osoby znające tamtejsze służby bezpieczeństwa wskazują wady systemowe, które prowadzą do ich rozkładu. Jako jedną z najważniejszych wymieniają ich upolitycznienie, za co odpowiedzialnością obarczają szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego. Polityk ten postanowił przejąć osobistą kontrolę nad najlepszymi jednostkami, a w polityce kadrowej bardziej niż profesjonalizm zaczęły się liczyć dobre układy z obozem władzy. Co więcej, błyskotliwi oficerowie byli postrzegani jako polityczne zagrożenie.

Przy obsadzie stanowisk obecne władze Iraku kierują się zatem sekciarstwem. Analitycy powołują się na opinię amerykańskiego wojskowego służącego w tym kraju, który twierdzi, że w 2 Dywizji już przed laty oficerów pochodzenia sunnickiego zastępowano szyitami. Oczywiście była też druga strona medalu. Pochodzący z północy Iraku funkcjonariusze i wojskowi nie wykazywali się zbytnią aktywnością w zwalczaniu nielegalnych grup, ponieważ obawiali się, że w odwecie islamiści zaczną mścić się na ich rodzinach.

Inny powód kłopotów armii irackiej to niski poziom dyscypliny. Jak ujawnił jeden z oficerów, który przed kilkoma miesiącami zrezygnował ze służby, w armii irackiej dość często żołnierze odmawiają wykonania rozkazu. W przeszłości nieraz sprzeciwiali się dowódcom, gdy ci na przykład chcieli ich wysłać w rejon intensywnych walk. Co ciekawe, ów oficer wykazał nawet pewne zrozumienie dla takiego postępowania. Twierdził, że niekiedy trudno się dziwić tym żołnierzom, skoro część z nich nigdy nie przeszła nawet podstawowego szkolenia.

Nie najlepsze zdanie o irackim wojsku mają też niektórzy amerykańscy wojskowi. Jeden z oficerów marines w materiale w serwisie Al-Dżaziry stwierdził, że Irakijczycy „byli żołnierzami, bo chcieli mieć pracę”, więc starali się nadmiernie nie ryzykować życia. Jeden z byłych irackich wojskowych powiedział jednak, że nie potępia żołnierzy, którzy nie chcą ginąć za coś, czego nie popierają. Analitycy wątpią też, by przybycie kilkuset amerykańskich instruktorów wojskowych znacząco poprawiło kondycję irackich sił rządowych.

Czas milicji

Wobec kiepskiego stanu sił zbrojnych zdesperowany premier Al-Maliki wezwał do walki z ISIL milicje szyickie, które mogą liczyć nawet 200 tys. bojowników. W niektórych miejscach do wojsk rządowych dołączyły też sunnickie grupy plemienne, sprowokowane egzekucjami i rabunkami, których dokonali islamiści. Ich bojownicy są bardziej niż żołnierze zmotywowani do walki. Rozwój pozarządowych formacji niepokoi jednak wielu irackich sunnitów, którzy obawiają się działań odwetowych milicji wobec swej społeczności za poczynania islamistów, bo nie ma pewności, czy władze będą w stanie skutecznie utrzymać w ryzach ich bojowników. A wtedy konflikt wewnętrzny będzie się jeszcze bardziej pogłębiał.

 

Tadeusz Wróbel

autor zdjęć: US DoD





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO