ELITARNA SZKOŁA

Mogą sami planować, organizować i dowodzić wielonarodowymi operacjami sił specjalnych. Nie mają natomiast własnego ośrodka szkolenia.

 

Żołnierze wojsk specjalnych są bardzo dobrze przygotowani do wykonywania swoich zadań, należycie wyszkoleni i wyposażeni – tak w marcu 2014 roku po wielomiesięcznej szczegółowej kontroli stwierdził Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. Naczelny organ kontrolny państwa przyznał, że potwierdzeniem jego ustaleń były wyniki postępowania certyfikacyjnego, przeprowadzonego w 2013 roku przez przedstawicieli paktu północnoatlantyckiego. Na tej podstawie polscy specjalsi zostali zaliczeni do ścisłej elity tego rodzaju wojsk w NATO. Treść oświadczenia (szczegółowy raport nosi klauzulę tajności) nie była instytucjonalną laurką. Eksperci Izby potwierdzili jedynie, że tworzone od 2007 roku wojska specjalne przeszły olbrzymią metamorfozę – stały się nowoczesnym, zaawansowanym technologicznie, będącym w stałej gotowości do wykonywania najtrudniejszych zadań rodzajem sił zbrojnych. Zgodnie z przyjętym przed laty harmonogramem polscy specjalsi, a za ich sprawą nasze państwo otrzymało miano ramowego (framework nation), więc ma prawo sformować Dowództwo Komponentu Operacji Specjalnych (Special Operations Component Command – SOCC), zdolne do planowania i dowodzenia siłami specjalnymi sojuszu w ramach Sił Odpowiedzi NATO.

 

Łyżeczka dziegciu

NIK zauważyła jednak niedoskonałości w systemie naboru do wojsk specjalnych. Izba postanowiła zwrócić się do ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o rozważenie poszerzenia ścieżki naboru. Kandydatami do służby w wojskach specjalnych są obecnie żołnierze innych rodzajów sił zbrojnych i służb mundurowych. NIK uważa, że można ofertę zatrudnienia skierować także do osób spoza wojska.

W oficjalnym komunikacie nie wspomniano natomiast nic o systemie szkolenia kandydatów na operatorów sekcji bojowych i różnego rodzaju specjalistów. Prawdopodobnie jednak w części niejawnej zwrócono uwagę, że wojska specjalne jako jedyny rodzaj sił zbrojnych nie mają swojego centrum szkolenia ani wydzielonego ośrodka szkoleniowego. Polscy operatorzy i ich dowódcy zdobywają więc umiejętności na różnego rodzaju kursach wewnętrznych, prowadzonych między innymi przez żołnierzy z sił specjalnych USA i innych krajów. Często też szkolą się poza granicami kraju, w ośrodkach wojsk specjalnych innych państw. Te wyjazdy po naukę nie są oczywiście niczym złym, lecz wręcz przeciwnie. Państwo, które ma organizować wielonarodowe komponenty sił specjalnych i wszechstronnie je zabezpieczać, powinno jednak mieć własny, dobrze wyposażony ośrodek szkoleniowy.

 

Ambitne założenia

Nie od razu Kraków zbudowano i w dochodzeniu do osiągnięcia elitarności w międzynarodowym świecie komandosów trzeba się było kierować priorytetami. Jednym z nich było utworzenie lotniczej Eskadry Działań Specjalnych, bez której niemożliwe byłoby zabezpieczenie działania kontyngentu tworzonego i dowodzonego przez Polaków.

A w ostatnich latach u specjalsów działo się znacznie więcej. Od początku 2009 roku zaczęła się formować jednostka Nil, przeznaczona do wykonywania zadań wsparcia informacyjnego, dowodzenia i zabezpieczenia logistycznego operacji prowadzonych przez wojska specjalne w kraju oraz poza jego granicami, w układzie narodowym i sojuszniczym. W lipcu 2011 roku rozpoczęto formowanie jednostki AGAT – lekkiej szturmowej o charakterze powietrznodesantowym (ten proces jeszcze nie został zakończony). Prace nad utworzeniem ośrodka schodziły zatem na dalszy plan. Dowodzący wojskami specjalnymi nie zasypiają jednak gruszek w popiele i od wielu miesięcy trwa opracowywanie planów dotyczących odpowiedniego ośrodka szkoleniowego.

Jeszcze przed zakończeniem kontroli NIK w Jednostce Wojskowej Komandosów zrodziła się koncepcja, aby o służbę w wojskach specjalnych mogli ubiegać się cywile bez żadnego przeszkolenia wojskowego. Plan zakładał, że w Lublińcu powstanie ośrodek szkolenia wojsk specjalnych, którego jednym z zadań będzie przygotowywanie od podstaw do służby przyszłych operatorów. W dalszy rozwój koncepcji aktywnie włączyło się ówczesne Dowództwo Wojsk Specjalnych. Po zlikwidowaniu zasadniczej służby wojskowej bowiem możliwości uzupełniania składów jednostek specjalnych ludźmi po przeszkoleniu wojskowym lub z innych rodzajów sił zbrojnych powoli zaczęły się wyczerpywać. Jednocześnie dowódcy jednostek specjalnych zaobserwowali, że wzrasta liczba cywilów chętnych do służby, którzy mają wymagane kwalifikacje i odpowiednie predyspozycje.

Te plany wynikały również z tego, że wojska specjalne nie mają profesjonalnego centrum szkolenia, w którym mogłyby przygotowywać swoich żołnierzy i z innych rodzajów sił zbrojnych do operacji specjalnych. Ponadto nasze siły specjalne stają się wiodące w tej części Europy i powinny mieć miejsce, gdzie mogą szkolić operatorów innych nacji.

W zamierzeniach określono wstępną ścieżkę naboru. Osoby z cywila, które chcą zostać operatorami w zespołach bojowych wojsk specjalnych, rozpoczynałyby szkolenie w ośrodku po pomyślnym ukończeniu selekcji. Byłaby ona oczywiście nieco inna niż dla kandydatów z grona żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych. Kurs „Commando” (tak wstępnie nazwano ten proces szkolenia) dla osób spoza wojska trwałby 24 tygodnie i miałby charakter służby kandydackiej. Jego uczestnicy byliby skoszarowani i w czasie kursu składaliby przysięgę wojskową. Po pierwszym – ogólnowojskowym – etapie szkolenia zaczęliby uczyć się podstawowych umiejętności komandosa – żołnierza wojsk specjalnych. Osoby, które zaliczą egzamin kończący kurs, miałyby prawo noszenia naszywki „Commando” i zostałby powołane do służby zawodowej jako szeregowi zawodowi w jednostkach wojsk specjalnych, tyle że w pierwszej fazie poza zespołami bojowymi. Aby do nich trafić, absolwenci kursu musieliby odsłużyć co najmniej trzy lata i ukończyć kolejny, znacznie trudniejszy etap selekcji – grę terenową oraz kurs bazowy.

W planach założono prowadzenie maksymalnie dwóch turnusów rocznie dla kilkudziesięciu osób, które przeszłyby sito selekcji. W praktyce oznaczałoby to, że kursy „Commando” – z uwagi na formułę i liczbę szkolonych – nie stanowiłyby konkurencji dla Narodowych Sił Rezerwowych.

Założono, że jednostki wojsk specjalnych nie zrezygnują z dotychczasowych form i dróg naboru kandydatów do służby. Kurs miałby stanowić jedynie rozszerzenie formuły pozyskiwania żołnierzy do tej służby.

 

Centrum w Lublińcu?

W opracowanych planach zasugerowano, żeby nowy ośrodek wszedł w skład Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu i wykorzystywał jej infrastrukturę. Taka lokalizacja jest o tyle zasadna, że już od dawna w tej jednostce przeznacza się duże nakłady na rozbudowę bazy szkoleniowej i socjalnej. Kilka miesięcy temu oddano tam na przykład do użytku nowoczesną cyfrową strzelnicę. Przygotowywana jest też budowa kolejnej, wykorzystującej jeszcze bardziej wyszukane technologie, wspierające przygotowanie żołnierzy do prowadzenia operacji specjalnych. W planach są również następne tego typu inwestycje.

Instruktorami w ośrodku byliby doświadczeni podoficerowie i oficerowie pionu szkolenia jednostki oraz zespołów bojowych. W koncepcji przewidziano też zatrudnienie w powstającej placówce żołnierzy, którzy odeszli już ze służby, a byli wybitnymi specjalistami w różnych dziedzinach. Część szkoleń mieliby prowadzić także instruktorzy amerykańskich wojsk specjalnych ze Special Warfare Center and School imienia Johna F. Kennedy’ego z Fort Bragg, z którymi dowództwo naszych komandosów utrzymuje ścisłe kontakty.

W nowym ośrodku odbywałyby się także różnego rodzaju kursy dla podoficerów i oficerów wojsk specjalnych, a w przyszłości mogłaby tam powstać szkoła podoficerska. Kadra miałaby być przygotowana również do prowadzenia niektórych specjalistycznych kursów w formie mobilnych zespołów szkoleniowych bezpośrednio w jednostkach wojskowych, centrach szkolenia innych rodzajów sił zbrojnych oraz poza granicami państwa.

W Inspektoracie Wojsk Specjalnych nikt na razie nie chce mówić o żadnych datach. Nieoficjalnie, założenia projektu powołania do życia takiego ośrodka i zmiana systemu naboru do wojsk specjalnych są na etapie uzgodnień w kierownictwie resortu. Aby mogły obowiązywać, potrzebne będą zmiany niektórych aktów prawnych i zarządzeń.

Według pierwotnych założeń pierwsze 24-tygodniowe kursy „Commando” dla kandydatów na specjalsów ze środowiska cywilnego miały się rozpocząć już w 2014 roku. I chociaż ten termin na pewno zostanie zmieniony, to prawdopodobnie o miesiące, a nie lata. W 2015 roku w nowej placówce miały się także rozpocząć pierwsze kursy specjalistyczne dla żołnierzy wojsk specjalnych. Zakładano, że trwałyby od dwóch do sześciu tygodni. Braliby w nich udział szeregowi, podoficerowie i oficerowie młodsi. Szkolenia miały obejmować między innymi: planowanie operacji specjalnych na szczeblu zadaniowego zespołu bojowego i planowanie łączności w operacjach specjalnych. Na kursie podstawowym i zaawansowanym zamierzano doskonalić snajperów. Przewidziano również dokształcanie na przykład z SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape), rozpoznania specjalnego i wsparcia wojskowego.

W założeniach uwzględniono, że placówka zostanie włączona do związku skonfederowanych ośrodków szkolenia sił specjalnych NATO jako narodowy ośrodek szkoleniowy. Stanie się wówczas dostępna dla żołnierzy państw sojuszniczych, głównie z regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

 

 

 

Bogusław Politowski

autor zdjęć: Arch. Jednostka Specjalna Agat, Bogusław Politowski





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO