PANCERNA INWESTYCJA

Pozyskanie przez polską armię Leopardów 2A5 jest dowodem na to, że czołgi nadal uważamy za jedno z kluczowych narzędzi, mających zapewnić nam zdolność do obrony.

 

Dzieje modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP najlepiej opisywać według dekad. Ta, która przyniosła naszej armii samoloty F-16 Jastrząb, rosomaki, pociski przeciwpancerne Spike czy maszyny transportowe C-295M, właśnie się skończyła. Wielkie „uderzenia inwestycyjne”, kontrakty zawierane w pierwszych latach XXI wieku, zostały po ponad dziesięciu latach zrealizowane.

Teraz zaczyna się kolejna dekada modernizacji, a krokami milowymi powinny się stać system obrony powietrznej Wisła, nowe śmigłowce wielozadaniowe czy gruntowna przebudowa arsenałów marynarki wojennej. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że to pierwsze dziesięciolecie modernizacji i to drugie, właśnie rozpoczęte, mają wspólne wątki. Jednym z nich są na przykład czołgi podstawowe Leopard 2.

 

Wyboista droga do celu

W latach 2002–2003 do 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie trafiło 128 czołgów Leopard 2 w wersji A4. Do dziś są najnowocześniejszymi, choć metrykalnie nie najnowszymi czołgami naszej armii (niemieckie wozy wyprodukowano w połowie lat osiemdziesiątych, podczas gdy część T-72 i bazujących na nich PT-91 Twardy jest o kilka lat młodszych).

To, że pochodzące z Niemiec trzydziestoletnie Leopardy 2 A4 są najnowocześniejszymi czołgami SZRP, wywołuje dość mieszane uczucia. Z jednej strony, to nadal świetna broń – potężnie uzbrojony, dobrze opancerzony i bardzo dynamiczny czołg trzeciej generacji, wyraźnie lepszy od każdego ze wschodniej strony barykady, wliczając w to „najnowsze” rosyjskie T-90, będące mimo wszystko tylko modernizacją leciwego T-72. Z drugiej jednak świat i technika nie stoją w miejscu.

Niektóre rozwiązania z Leopardów 2 doczekały się już nowszych wersji. Większość użytkowników niemieckich czołgów dokonała zatem większych lub mniejszych modernizacji swych wozów, a kto mógł, wymienił odmianę A4 na lepiej uzbrojoną wersję Leopard 2 A6 (podstawowy czołg Bundeswehry).

Na tle innych europejskich użytkowników leopardów wyglądamy zatem teraz trochę jak Kopciuszek. 10 Brygada Kawalerii Pancernej jest uważana za jedną z naszych najlepszych brygad, a ma niemal trzydziestoletnie maszyny. Chociaż to nie metryka w tym wypadku jest najważniejsza, lecz użyte w czołgach rozwiązania. Niemcy, Hiszpanie, Szwedzi czy Grecy mają po prostu leopardy bardziej zaawansowane technicznie.

Próbą dogonienia innych państw europejskich jest projekt modernizacji Leoparda 2PL, której w najbliższej przyszłości mają się doczekać polskie czołgi (demonstrator powinien powstać jeszcze w 2014 roku, a wszystkie wozy poddane przebudowie – do 2019 roku). Planuje się przede wszystkim zamontować w naszych maszynach nowe nocno-dzienne panoramiczne przyrządy obserwacyjno-celownicze dowódcy i kamery termowizyjne działonowego oraz tylne kamery cofania i dodatkowe agregaty elektryczne. Zostanie też zastosowany elektryczny układ naprowadzania i stabilizacji uzbrojenia. Brane jest pod uwagę także rozszerzenie modernizacji o inne elementy, w tym pozyskanie nowej amunicji bojowej i szkolnej.

To jednak nie wszystko. 11 Dywizja Kawalerii Pancernej, w której skład wchodzi 10 Brygada, w ostatnich latach była tworem niejednorodnym. Żadna z jej brygad nie pasowała do pozostałych. Z jednej strony mamy bowiem 17 Brygadę Zmechanizowaną z rosomakami i bez czołgów (piechota zmotoryzowana zalicza się raczej do sił szybkiego reagowania, a nie do „pancernej pięści” rozwijającej frontalne natarcie na konwencjonalnym polu walki). Z drugiej zaś jest 10 Brygada, z dwoma batalionami leopardów i batalionem BWP, czyli klasyczny związek pancerny. I wreszcie mamy 34 Brygadę Kawalerii Pancernej z Żagania. Niby brygada pancerna, z dwoma batalionami czołgów PT-91 Twardy, faktycznie jednak to jednostka skadrowana, osobowo o sile kompanii i to pomimo bardzo dobrego zaplecza.

Ów dysonans od lat spędzał sen z powiek wojskowym decydentom. Od dawna mówiło się, że najlepszym rozwiązaniem dla dywizji byłaby kolejna partia leopardów, aby uzbrojenie w 10 i 34 Brygadzie można było ujednolicić. Zakup nowych czołgów nie wchodził jednak w grę. Jedynym rozwiązaniem było ponowne pozyskanie używanych, zwłaszcza że Niemcy oraz Holendrzy wręcz masowo pozbywali się swych leopardów ze względu na drastyczne redukcje struktur armii.

Sprawy nabrały przyspieszenia w 2013 roku. Gdy rok temu minister Tomasz Siemoniak odwiedził Żagań, wiadomo było, że w MON rozglądano się za miejscem dla nowych czołgów. Wreszcie w listopadzie 2013 roku podpisano umowę na dostawę z Niemiec 119 kolejnych maszyn – 105 Leopardów 2 A5 oraz 14 Leopardów 2 A4. Ponadto otrzymamy około 200 pojazdów wsparcia, w tym wozy zabezpieczenia technicznego Bergepanzer 2, samochody terenowe Mercedes-Benz 250 GD Wolf, ciężarówki Unimog czy laserowe symulatory strzelań Agdus. Wartość kontraktu, którego realizacja jest przewidziana na lata 2014–2015, to w przybliżeniu 780 mln zł.

Kluczowym elementem umowy jest oczywiście pozyskanie nowej wersji Leoparda 2 A5. Nie są to bynajmniej nowe maszyny – w latach dziewięćdziesiątych XX wieku do tego standardu w Niemczech zmodernizowano 285 czołgów, ale już na początku XXI wieku zaprzestano tego procesu, bo Bundeswehra miała Leopardy 2 A6, wyposażone w armatę z lufą długości 55 kalibrów. A5 był faktycznie tylko wersją pośrednią w ramach programu podnoszenia zdolności bojowych i eksploatacyjnych czołgów niemieckich, którą zainicjowano jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku (zwiększenie siły ognia, ochrony pancernej i ulepszenie systemu kierowania ogniem). Po 2000 roku Niemcy zaczęli przerabiać swoje A5 na A6, tak że ostatecznie tych pierwszych zostało tylko 125 sztuk. I właśnie większość tej partii sprzedano do Polski (do wariantu A5 przebudowo część leopardów holenderskich i duńskich; ta wersja również posłużyła do opracowania wersji szwedzkiej tego czołgu).

Leopard 2 A5 różni się od A4 przede wszystkim wzmocnionym opancerzeniem przodu i częściowo boków wieży, gdzie zamontowano dodatkową, pancerną, wielowarstwową osłonę w kształcie klina i zmodyfikowano jarzmo armaty. Wnętrze wieży wyłożono między innymi wykładziną przeciwodłamkową.

Poprawiono komfort działania załogi, zwłaszcza dowódcy. Ulepszono bowiem system celowniczy i obserwacyjny. W czołgu zamontowano panoramiczny, wyposażony w termowizor dzienno-nocny, przyrząd obserwacyjno-celowniczy Peri R17A2, który jest obsługiwany przez dowódcę, a jednocześnie przekazuje obraz dla działonowego (dysponującego własnym, dotąd jedynym termowizorem). Armata ma inny niż dotychczas, zapasowy celownik peryskopowy. Modyfikacji poddano też procesor danych dalmierza laserowego. Ważną zmianą jest również wymiana układu naprowadzania i stabilizacji uzbrojenia oraz napędu wieży z hydraulicznego na elektryczny. Jest on cichszy, zużywa mniej energii, jest mniej awaryjny i w razie uszkodzenia bezpieczny dla załogi. Kierowca czołgu został wyposażony w kamerę cofania i dostał nowy model włazu – otwierany na prawo. W czołgu zamontowano też system hybrydowej nawigacji, opartej na technologii żyroskopu światłowodowego i GPS.

Wszystkie te zmiany spowodowały wzrost masy pojazdu do 60 t (o ponad 5 t więcej niż w wersji A4), co przy niezmienionej jednostce napędowej wywołało nieznaczny spadek prędkości, mocy jednostkowej i zasięgu. Są to jednak niewielkie różnice. Oczywiście większa masa ma przełożenie na trwałość układu trakcyjnego, który – poddawany większym obciążeniom – zużywa się zapewne nieco szybciej. Cóż, w Bundeswehrze Leopardy 2 A5 były dość intensywnie eksploatowane.  

 

Szansa dla Żagania

Czołgi zawsze pozostawały w sferze zainteresowania polskich decydentów wojskowych. Gdy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku zaczęto wieszczyć koniec ery dominacji wojsk pancernych, u nas takie głosy ostro krytykowano. Podkreślano, że Polska, jako kraj brzegowy NATO i Unii Europejskiej, musi mieć silne wojska zmechanizowane, zdolne do obrony granic w konflikcie na pełną skalę. Nie mogą więc dziwić słowa ministra Tomasza Siemoniaka, który tak skwitował dostawę kolejnej partii wozów bojowych: „Zyskujemy 119 czołgów, które znacząco zwiększą nasz potencjał obronny, bo mimo rozwoju nowych technik i wielkich potrzeb, stare, dobre, tradycyjne rodzaje broni wciąż są potrzebne”.

I rzeczywiście, niczego lepszego i równie wszechstronnego niż czołg do działań na lądowym polu walki jak dotąd nie wymyślono. Z punktu widzenia sztuki wojennej oczywiście decydujące znaczenie ma zdobycie panowania w powietrzu, ale gdy już dochodzi do bezpośredniej konfrontacji na lądzie, to siła ognia, opancerzenie i mobilność czołgów okazują się bezkonkurencyjne. Zwłaszcza gdy do akcji wchodzą nowoczesne konstrukcje. Dlatego, o ile w ostatnich latach niemal wszystkie armie NATO dokonały drastycznych cięć ilościowych w broni pancernej, o tyle (poza kilkoma wyjątkami) nikt nie zamierza całkowicie z niej rezygnować. Zresztą do historii tych wozów, użytych po raz pierwszy w 1916 roku, wciąż są dopisywane kolejne rozdziały. Obecnie zupełnie nowe czołgi projektuje się i wprowadza do uzbrojenia głównie w Azji.

Wojsko Polskie stara się systematycznie modernizować swe arsenały pancerne. W latach dziewięćdziesiątych był to program PT-91 Twardy (ostatni T-72 został przebudowany do tego wariantu w 2002 roku), w pierwszej dekadzie XXI wieku przejęliśmy pierwszą partię leopardów, teraz przejmujemy drugą. Docelowo nasza armia pozostanie tylko z tymi maszynami. Za jakiś czas zostaną wycofane wszystkie klasyczne T-72. Gdy 16 maja 2014 roku do Żagania dotarł pierwszy transport z 11 czołgami Leopard 2 A5, dla 34 Brygady i 11 Dywizji, w pewnym sensie rozpoczęła się nowa era. Doniosłość tego z pozoru drobnego wydarzenia potwierdziła wizyta w jednostce premiera Donalda Tuska, ministra Siemoniaka i dowódcy generalnego, gen. broni Lecha Majewskiego.

„Ten transfer to bardzo mocne wsparcie i wzmocnienie możliwości obronnych właśnie naszego kraju, bo o ten kontrakt zabiegały również inne państwa. Choć nie są to czołgi nowe, ich poziom to klasa światowa i gwarancja najwyższej jakość”, powiedział w Żaganiu Donald Tusk. „Kontrakt ten przyniesie nam korzyści obronne, społeczne i przemysłowe. To ponad 2,5 tys. nowych miejsc pracy w mieście i regionie do 2016 roku, w tym 900 etatów już w najbliższym czasie”, dodał premier. Odniósł się tym samym do planów rozwinięcia brygady do normalnego stanu. Około 2016 roku 11 Dywizja Kawalerii Pancernej ma szansę stać się najnowocześniejszym związkiem taktycznym tego szczebla w naszej armii. Wszystkie jej brygady będą bowiem dysponować leopardami bądź rosomakami. Oczywiście skuteczne rozwiązania systemowe wymagają czegoś więcej – dobrego rozpoznania, łączności, precyzyjnej artylerii. W wypadku naszych brygad kawalerii pancernej palącym problem jest też pozyskane nowego typu bojowego wozu piechoty. Niemniej jednak nowe czołgi dają gwarancję, że tak jak Leopardy 2 A4 pozwoliły na rozwój Świętoszowa, a rosomaki były impulsem do postępu w brygadzie z Międzyrzecza, tak Leopardy 2 A5 przyczynią się do rozkwitu Żagania.

Ważne jednak, aby decydenci nie uznali, że wraz z dostawą czołgów sprawa została definitywnie załatwiona. To tylko początek drogi. Dopiero inwestycje w łączność, systemy dowodzenia, rozpoznania, w nowe wozy dla piechoty, w rozwój artylerii, a przede wszystkim w ludzi przyniosą kompleksowy efekt na szczeblu związku taktycznego.

Norbert Bączyk

autor zdjęć: Rafał Mniedło/11 LDKPanc





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO