WSZYSCY SĄ ZWYCIĘZCAMI

Na zawodach strzeleckich znowu czują się żołnierzami.

To ich święto, choć w kalendarzu ten dzień nie jest zaznaczony na czerwono. Wielu z nich czeka przez 363 dni, aby włożyć mundur i wziąć do ręki beryla, aby spotkać długo niewidzianego kumpla czy – mówiąc górnolotnie – towarzysza broni. „Jesteśmy braćmi krwi, bo przelaliśmy krew za ojczyznę”, powie jeden z nich. To wyjątkowy dzień, bo są znowu razem. Ten i ów jedzie na wózku czy idzie o kulach. Pod luźnymi mundurami trudno dostrzec protezy. Ubranie skrywa rany na ciele, bo tych na duszy i tak nie widać.

Gdy zbliża się 29 maja, st. szer. rez. Krzysztof Fornal z 1 Brygady Strzelców Podhalańskich, od czterech lat poza służbą, rozpoczyna przygotowania. „Powraca chęć włożenia munduru.

Żona mnie rozumie. Wie, że muszę tam jechać i spotkać się z kolegami”. Krzysztof otwiera swoją szafę. Wiszą w niej obok siebie trzy mundury: moro, galowy i pustynny z Afganistanu. Sięga po ten pierwszy, najbardziej odpowiedni na zawody strzeleckie weteranów. W tym roku po raz trzeci weźmie w nich udział. „Jadę tam z uśmiechem na ustach”, opowiada.

„Organizujemy zawody strzeleckie, aby podtrzymać koleżeńskie więzi, zarówno między weteranami, jak i środowiskiem weteranów a armią, z którą z powodu odniesionych ran wielu z nas musiało się, niestety, pożegnać”, wyjaśnia ideę tej rywalizacji Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.

Podobnie mówią inni weterani. Zawody są ważne, bo służą kultywowaniu pamięci o tych, którzy w służbie krajowi poświecili zdrowie, a w 65 przypadkach także życie. Celem tego spotkania jest także integracja, bo przyjeżdżają wszyscy członkowie stowarzyszenia (ponad dwustu), na co dzień porozrzucani po całej Polsce. Zawody to także okazja, aby weterani mogli porozmawiać o swoich problemach – z urzędnikami MON-u, oficerami Dowództwa Generalnego czy dowódcami jednostek.

Wyjątkowy dzień

Pod bramę podjechało kilka autokarów, z których wysiedli weterani – sto kilkadziesiąt osób. Na wózku jedzie sierż. Arkadiusz Żurkowski z 56 Bazy Lotniczej z Inowrocławia, który jesienią 2012 roku stracił nogę w ostrzale śmigłowca Mi-24 w Afganistanie. Obok idzie wolno, podpierając się na kulach, st. plut. w st. spocz. Mariusz Saczek (na VII zmianie PKW Afganistan pod rosomakiem na wybuchła mina i po tym wypadku był sparaliżowany od pasa w dół). „Staram się jak najwięcej chodzić”, tłumaczy. Chwalę postępy, jakie zrobił od czasu, gdy w 2011 roku, krótko po wypadku, widzieliśmy się po raz pierwszy. Systematyczna rehabilitacja postawiła go na nogi.

Na strzelnicy Krzekowo 12 Brygady Zmechanizowanej wszystko było już przygotowane. Z kotła unosił się zapach grochówki, medycy zajęli miejsca w punkcie medycznym, a na zawodników czekały wyznaczone stanowiska do pięciu konkurencji w strzelaniu: z broni długiej, z pistoletu, z pistoletu w strzelnicy kontenerowej, z broni pneumatycznej i laserem do ruchomych celów. Stanęło w dwuszeregu 12 grup po 12 zawodników. Kto okaże się najlepszy? „Wszyscy będziecie zwycięzcami”, gen. broni Marek Mecherzyński, dowódca 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej, zachęcał do „koleżeńskiej rywalizacji i sprawiedliwego współzawodnictwa”.

Wielu z weteranów podpisałoby się pod słowami st. chor. szt. rez. Mariusza Kornera, rannego na VII zmianie PKW w Iraku: „Każdy dzień służby wspominam z sentymentem. Nie żałuję niczego, nawet tamtego dnia”. Na zawodach nigdy nie wspominają „tamtego dnia”, kiedy wybuchał „ajdik”, gdy dostali się pod ostrzał. „Rozmawiamy o tym, co się dzieje dziś. Nie wracamy do wypadku”, mówi Mariusz. Dla niego te spotkania z kolegami są ważniejsze od strzelania. „Nastrzelałem się już w życiu”.

Krzysztof Fornal nie może rozmawiać o wypadku, nawet gdyby tego chciał. Nie pamięta bowiem, co się stało 21 grudnia 2009 roku. Jego drużyna jechała na patrol. On prowadził rosomaka. Potem była ciemność, z krótkimi przebłyskami światła. Od kolegów dowiedział się, że był zaklinowany i nie mogli go wyciągnąć, bo blacha rosomaka powyginała się jak harmonijka. „Niezdolny do służby”, orzekła potem komisja wojskowa, oceniająca jego obrażenia. Dziś Krzysztof jest na rencie, ma czas dla dwuletniego Szymona, a rodzina czeka na narodziny córeczki. „Chcę być nadal aktywny”, mówi. Dzięki ustawie o weteranach udało mu się podjąć studia w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Rzeszowie.

Zapach prochu

Z płk. rez. Krzysztofem Gradysem, samodzielnym referentem do spraw weteranów w 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, na zawody przyjechało 45 weteranów (18 wzięło udział w rowerowym rajdzie, pokonując przez trzy dni po 70–100 km dziennie). Pułkownik, który na co dzień opiekuje się grupą 110 weteranów poszkodowanych i rodzin poległych, teraz obserwuje strzelnicę, bo w zawodach startuje 19 jego podopiecznych. „Dlaczego organizujemy zawody strzeleckie, a nie spotkanie przy grillu i piwie? Bo to są żołnierze”, mówi płk Gradys. „Oni byli na wojnie, a ekstremalne warunki zbliżają ludzi. Weterani zwolnieni do rezerwy mogą się tu poczuć żołnierzami”. W tym roku zawody strzeleckie zostały poświęcone pamięci ppłk. Hieronima Kupczyka z 12 Brygady Zmechanizowanej, pierwszego polskiego żołnierza, który zginął w Iraku. Jolanta Kupczyk, która przyszła na zawody, nie ma wątpliwości: „Mąż byłby dumny. Wiele lat spędził na tej strzelnicy, gdzie dziś jego młodsi koledzy mierzą się w sportowej rywalizacji. „Zapominam na chwilę, że jestem byłym żołnierzem, że już nie służę. Biorę do ręki broń i strzelam”, opowiada sierż. w st. spocz. Janusz Raczy. Choć zasad się nie zapomina, to sprawność oka i ręki jest nieco gorsza. Podobnie jak większość weteranów, sercem Janusz skłania się ku broni długiej: „Taki strzał daje większego kopa w ramię i czuć bardziej intensywny zapach wojskowych perfum, czyli prochu”.

Plut. Andrzej Skrajny z 2 Batalionu Zmechanizowanego w 15 Brygadzie w Giżycku nad beryla przedkłada jednak pistolet. „To mój konik”, przyznaje. W strzelaniu z pistoletu zdobył 47 punktów na 50 możliwych. Na strzelnicy kontenerowej za cele dynamiczne zyskał 14 punktów (na 25), co uważa za spory sukces, bo niełatwo trafić z broni krótkiej w pokazującą się na dwie sekundy figurę. Trzy lata po wypadku (ale o tym nie rozmawiamy, bo „każdy się jakoś wylizał”) Andrzej pracuje w sekcji personalnej na stanowisku „zdolny z ograniczeniem”. Raz w roku na zawodach strzeleckich weteranów bierze do ręki broń, aby się sprawdzić.

Mł. chor. Przemysław Wójtowicz, starszy instruktor w pionie szkolenia w 1 Brygadzie Pancernej w Wesołej, na co dzień opiekuje się w jednostce strzelcami wyborowymi. Jako były strzelec wyborowy (ranny na misji) wystrzelał 70 punktów z beryla na 70 możliwych. Nie uważa, że to wielki wyczyn, bo – jak tłumaczy – beryl to podstawowa broń żołnierza. „Co innego strzelanie na symulatorach – w broń trzeba się wczuć, trudno oddać dobry strzał z marszu”, tłumaczy. Następnego dnia podczas uroczystych obchodów Dnia Weterana na szczecińskich Jasnych Błoniach Przemek odbierze puchar i gratulacje od zastępcy szefa BBN-u Zbigniewa Włosowicza.

Krzysztofowi Fornalowi najbardziej podobało się strzelanie w kontenerze. Poszło mu lepiej niż w ubiegłym roku. „Może za rok znowu uda mi się poprawić nieco wynik”, planuje. Zanim wsiądzie do autobusu, który zabierze weteranów ze strzelnicy, dziennikarzowi lokalnej stacji telewizyjnej, który poprosi go o wypowiedź na temat Dnia Weterana, powie: „Nie byliśmy najemnikami”.

Szacunek i wsparcie

„To oczywiste, że należy się im szacunek i wsparcie”, mówi Monika Pyrek, mistrzyni Polski i wicemistrzyni świata w skoku o tyczce. Przyszła na strzelnicę w Krzekowie, aby pokazać, że się solidaryzuje z weteranami. Razem z innymi znanymi sportowcami i aktorami wzięła udział w kampanii reklamowej „Szacunek i wsparcie”.

Tomasz Kloc porządkuje zebrane od kolegów protokoły poszczególnych konkurencji, które w tym roku rozegrano podczas zawodów. Patrzy na pustoszejącą strzelnicę i myśli: „Szkoda, że w dniu naszego święta nie było z nami tych, którzy decydują o wysłaniu żołnierzy za granicę. Budowa morale armii polega także na ich obecności wśród uczestników boju. To podkreśliłoby rangę naszego święta. W USA z weteranami przy takiej okazji spotyka się prezydent. Dlaczego u nas ma być inaczej?”.

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Adam Roik/Combat Camera





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO