PRZYTĘPIONE PAZURY

Agresywna polityka Władimira Putina może się przyczynić do zmiany strategii sojuszu północnoatlantyckiego.

Wielu polityków i ekspertów stara się ostatnio odpowiedzieć na pytanie, czy NATO będzie w stanie skutecznie przeciwstawić się dalszej ekspansji Rosji. Zwykle padają odpowiedzi mające uspokoić opinię publiczną. Pojawia się argument, że w 75-letniej historii NATO sprawdziła się jego strategia nuklearnego odstraszania, skoro żadne państwo członkowskie nie zostało zaatakowane przez obce wojska. Pewnym zgrzytem była zbrojna interwencja Turcji na Cyprze w 1973 roku i zajęcie – wbrew protestom Grecji – północnej części tej wyspy, gdzie żyje turecka mniejszość. Zarówno Turcja, jak i Grecja są członkami  NATO, ale sojusz nie zdołał nakłonić obu państw do dyplomatycznego rozwiązania „kryzysu cypryjskiego”, zgodnie z obowiązującym prawem międzynarodowym. Zresztą Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego została powołana do życia nie w celu wymuszania przestrzegania prawa międzynarodowego, lecz do obrony terytorium państw członkowskich. Do tej pory nie były one przedmiotem ataku ze strony innych krajów, lecz celem nielicznych, na szczęście, zamachów terrorystycznych.

Wojska członków NATO uczestniczyły też od 1966 roku w przywracaniu pokoju na obszarze byłej Jugosławii, a od 2003 roku w Iraku. Ich udział w misji w Afganistanie zakończy się u schyłku 2014 roku. Rządy państw należących do sojuszu nie chcą więcej tracić swoich żołnierzy oraz ogromnych środków w wojnie z talibami. Czy zatem NATO byłoby skłonne zaangażować znacznie większe siły niż w Afganistanie do obrony takich krajów członkowskich, jak Litwa, Łotwa, Estonia albo nawet Polska, przed ewentualnym atakiem ze strony Rosji? Wydaje się, że nie. A jeśli nawet dojdzie do wzmocnienia przez NATO wschodniej flanki, to i tak interwencja podjęta przez niezbyt liczne wojska sojuszu, mające dopiero stacjonować na Wschodzie, może nie być na tyle skuteczna, aby zniechęcić Rosję do dalszej eskalacji działań zbrojnych i quasi-zbrojnych, takich jak na Krymie.

Powodem tych obaw jest nie tylko ugodowa do niedawna polityka niektórych państw wobec Rosji, lecz przede wszystkim postępujący w wielu krajach NATO spadek nakładów na obronę. Z tymi cięciami kontrastuje wzrost wydatków na cele wojskowe Chin i innych mocarstw regionalnych. Państwo Środka wydało w 2013 roku na wojsko 720,2 mld juanów, czyli o 10,7% więcej niż w 2012 roku. W bieżącym roku kwoty te wzrosną do 808,2 mld juanów (ok. 132 mld dolarów). Przy czym władze Chin ukrywają część wydatków na obronę. Prawdopodobnie są one wyższe od oficjalnie podawanych w rocznikach statystycznych. Według niektórych szacunków, w 2013 roku Chiny przeznaczyły na cele wojskowe aż 188 mld dolarów, a w bieżącym roku planują zwiększyć te wydatki do 200 mld.

Dla porównania Stany Zjednoczone zamierzają w 2014 roku wydać na obronę 527 mld dolarów, a Rosja 80 mld. Przy czym z roku na rok w USA przeznacza się na ten cel coraz mniejsze kwoty. Rosjanie natomiast przez ostatnią dekadę zwiększyli nakłady na armię aż o 79%. W przyjętym w 2011 roku planie rozbudowy rosyjskiego potencjału militarnego zaplanowali wymianę do 2020 roku 70% starego sprzętu wojskowego, co będzie kosztowało około 620 mld dolarów. Nie wiadomo jednak, czy po uwzględnieniu kosztów aneksji Krymu i prawdopodobnie także części wschodniej Ukrainy Rosja będzie w stanie udźwignąć tak wysoką cenę modernizacji sił zbrojnych.

Wiele krajów NATO natomiast w ostatnich kilku latach ograniczyło wydatki na obronę i nadal je zmniejsza. Jednym z nielicznych wyjątków jest Polska – nakłady na armię w 2015 roku wyniosą około 2% wartości naszego PKB. Co ciekawe, w 2013 roku tylko cztery kraje członkowskie NATO – USA, Wielka Brytania, Grecja i Estonia – przekroczyły ten wskaźnik. Stany Zjednoczone przeznaczyły na wojsko aż 4,4% PKB. W Rosji wyglądało to podobnie (4,5%), tyle że wartość PKB tam jest wielokrotnie niższa (wyniosła 2,2 bln dolarów) niż w Stanach Zjednoczonych (ponad 17 bln dolarów). Dlatego w liczbach  absolutnych Stany Zjednoczone wydały na cele wojskowe w 2013 roku około 624 mld dolarów, a Rosja „tylko” 95 mld.

Według szacunków ekspertów ze Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) wszystkie państwa świata w 2013 roku wydały na cele wojskowe 1,77 bln dolarów, czyli o 1,9% mniej niż rok wcześniej. Największe cięcia w tej sferze odnotowano w krajach zachodnioeuropejskich i Stanach Zjednoczonych (w 2013 roku budżet Pentagonu zmniejszono o prawie 8% – dzięki zakończeniu bardzo kosztownej wojny w Iraku i rozpoczęciu wycofywania swoich wojsk z Afganistanu).

Magiczna cyfra

Przeznaczanie na cele wojskowe przez kraje NATO 2% wartości PKB jest wymogiem członkostwa w sojuszu. Wiele państw tego kryterium jednak nie przestrzega. I tak Czechy na przykład wydają na armię około 1% swojego PKB, a Hiszpania zaledwie 0,9%. Do tego progu w ubiegłym roku zbliżyły się tylko Francja (1,9%) i Polska (1,8%). Bogate Niemcy wydały na wojsko tylko 1,3% swojego PKB, Dania 1,4%, a Włochy 1,2%. Łączny spadek nakładów na obronę we wszystkich krajach NATO był w ostatnich paru latach największy od czasów zakończenia zimnej wojny.

W 2013 roku najbardziej obniżyły swoje wydatki na obronę takie kraje członkowskie sojuszu, jak Kanada (o 7,6% w porównaniu do roku 2012), Słowenia (o 8,7%), Włochy (o 10,3%), Węgry (o 11,9%) i Hiszpania (o 11,9%). Również Stany Zjednoczone zredukowały o 2% nakłady na armię, co na razie w niewielkim stopniu przyczyniło się do ogólnego zmniejszenia wydatków całego sojuszu na cele wojskowe (udział Stanów Zjednoczonych nadal wynosi aż 72%). Dlatego realizowane przez administrację prezydenta Baracka Obamy plany dalszego ich ograniczenia, z 4,6% wartości amerykańskiego PKB w 2011 roku do 3,8% w 2014 i 3,5% w 2015 oraz 2,9% w 2017 roku, wywołują niepokój wśród wielu polityków, zarówno amerykańskich, jak i krajów członkowskich NATO.

Tak znaczne ograniczenie wydatków musi bowiem doprowadzić do istotnego osłabienia zdolności obronnych NATO i możliwości podjęcia walki z potencjalnym agresorem. Gdyby więc w najbliższej przyszłości Rosja wzięła na celownik kraje bałtyckie, mogłoby się okazać, że NATO, wbrew zapewnieniom szefa sojuszu Andersa Fogha Rasmussena, nie będzie w stanie wywiązać się ze swoich statutowych zobowiązań z powodu braku odpowiednich środków.

Pełzająca demobilizacja

Co zatem z tego, że w połowie kwietnia 2014 roku Rada Północnoatlantycka podjęła decyzję o czasowym zwiększeniu obecności wojskowej na wschodniej flance NATO, gdzie sojusz ma rozlokować więcej „samolotów w powietrzu i okrętów na morzu oraz więcej żołnierzy w gotowości na lądzie”? To określenie nie zawiera konkretnej obietnicy rozmieszczenia na terytorium Polski i krajów bałtyckich na przykład kilku dywizji żołnierzy amerykańskich, brytyjskich bądź francuskich.

Faktem jest bowiem, że cięcia w wydatkach na obronę przyczyniły się do znacznego zmniejszenia liczebności armii krajów europejskich należących do sojuszu oraz ograniczenia liczby dobrze wyszkolonych żołnierzy, pozostających w stanie gotowości bojowej. Europejscy członkowie NATO w ostatnich latach rozwiązali część swoich dywizji i zlikwidowali wiele systemów broni. Holandia na przykład w 2012 roku zrezygnowała z dywizji ciężkich czołgów, a Francja zredukowała ich liczbę do 200. Mniej więcej tyle samo takich wozów ma Wielka Brytania. Armia brytyjska liczy 174 tys. żołnierzy, podczas gdy w 1990 roku miała ich 308 tys. „Pełzająca demobilizacja” postępuje także w innych krajach NATO. Niemcy ogłosili plany dalszej redukcji swojej armii. Ma ona liczyć nie więcej niż 180 tys. żołnierzy (w 1990 roku było ich 545 tys.). Francja również tak drastycznie zmniejszyła swoje siły zbrojne – z 548 tys. żołnierzy w 1990 roku do 213 tys. obecnie.

Niepokojącą tendencją wśród wielu członków NATO jest również ograniczanie nakładów na nowoczesne systemy broni oraz redukowanie zapasów broni i amunicji. Dzieje się to w sytuacji wzrostu napięcia w poszczególnych regionach świata i stopniowego zmniejszania wojskowego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie i na Bliskim Wschodzie.

Może zatem dążenie Władimira Putina do odzyskania przynajmniej części terytoriów dawnego imperium z czasów ZSRR skłoni Stany Zjednoczone oraz pozostałe kraje NATO do zmiany dotychczasowej strategii wydatków wojskowych, a także do lepszego wykorzystania posiadanego potencjału wojskowego do obrony terytorium państw członkowskich, a nie głównie do angażowania się w rozwiązywanie konfliktów w takich odległych od Europy i Ameryki krajach, jak Afganistan czy Republika Środkowoafrykańska. Zajęcie Krymu przez Rosję może więc przyczynić się do zmiany strategii obronnej sojuszu oraz do większej solidarności wszystkich państw członkowskich wobec zagrożenia ze Wschodu.

Brutalna lekcja

Można mieć nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z minionych lat, kiedy Niemcy przez pewien czas blokowały przyjęcie w NATO planów obronnych na wypadek agresji na Polskę ze strony Rosji. Należy także oczekiwać, że inni członkowie nie będą się sprzeciwiać rozmieszczeniu znaczących kontyngentów wojsk zachodnich krajów NATO (szczególnie żołnierzy amerykańskich) we wschodnich państwach sojuszu. Lekcja, jakiej prezydent Władimir Putin udzielił NATO, powinna przekonać ugodowe rządy zachodnie, że nie można rozwiązywać wielu problemów regionalnych i globalnych we współpracy z Rosją. Przykładem jest nie tylko niezgodne z prawem międzynarodowym zajęcie Krymu, lecz także trwająca już ponad dwa lata wojna domowa w Syrii.

Stosunkowo łatwa aneksja Krymu przez Rosję była możliwa nie tylko z tego powodu, że prezydent Władimir Putin nie respektuje prawa międzynarodowego, lecz przede wszystkim dlatego, że kraje NATO nie wykazały woli zdecydowanej interwencji w obronie integralności terytorialnej Ukrainy. I nie chodziło tylko o to, że nie jest ona członkiem sojuszu północnoatlantyckiego. NATO interwencję militarną uznaje za środek ostateczny, kiedy już zostaną wyczerpane wszystkie inne formy działań. Prezydent Władimir Putin groźbę interwencji zbrojnej traktuje jako jedyny skuteczny środek do osiągnięcia wyznaczonych celów. Pora, aby najpotężniejszy sojusz wojskowy, jakim jest NATO, zdał sobie z tego sprawę i wyciągnął odpowiednie wnioski.

Adam Gwiazda

autor zdjęć: USMC





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO