DRUGIE ŻYCIE EFA

Po piętnastu latach rdzewienia na pustyni wysłużony F-16 znów wzbił się w powietrze. Tym razem w niecodziennej roli…

Samolot F-16 pochodzący „ze śmietnika”, czyli ze znajdującego się w Arizonie składowiska wycofanych ze służby samolotów, jako precyzyjny QF-16 FSAT (Full Scale Aerial Target) wzbił się w powietrze, dynamicznie manewrował i ostatecznie bezproblemowo wylądował bez pilota w kokpicie. Bezzałogowy odrzutowiec, który podczas prób przekroczył barierę dźwięku, był zdalnie sterowany z ziemi przez dwóch pilotów. Człowieka potrzebowano w kokpicie tylko na początku, gdy znajdująca się na pasie maszyna przechodziła kontrolę systemów pokładowych.

 

Bezzałogowy debiut

QF-16, z charakterystycznym pomarańczowym pionowym statecznikiem, ułatwiającym identyfikację, wystartował z bazy lotniczej Tyndall na Florydzie, gdzie stacjonuje 82 Dywizjon Celów Lotniczych (82nd Aerial Targets Squadron). Dla bezpieczeństwa odrzutowiec skierowano nad wody Zatoki Meksykańskiej, gdzie wzbił się na pułap nieco powyżej 12 tysięcy metrów i wykonał kilka manewrów, w tym beczek, przy przeciążeniach dochodzących do 7 g. Lot trwał godzinę. Wszystko przebiegło bez zarzutu.

F-16 nie jest pierwszym bezzałogowym samolotem w historii. Już przed II wojną światową prowadzono eksperymentalne prace nad takimi maszynami, jak chociażby brytyjskie Larynx i Queen Bee. Radiowo sterowano też na przykład Fairey Queen.

W amerykańskich siłach powietrznych jako cel wykorzystywano najpierw QF-104, czyli bezzałogową wersję F-104 Starfighter. W latach siedemdziesiątych przyszedł czas na QF-102 (F-102 Delta Dagger), który dekadę później został wyparty przez QF-100 (F-100 Super Sabre). Do końca lat dziewięćdziesiątych amerykańscy lotnicy używali QF-106 – drona na bazie myśliwca przechwytującego F-106 Delta Dart. Od 1997 roku w roli celu pozorowanego Amerykanie wykorzystują zdalnie sterowany odrzutowiec QF-4 (F-4 Phantom II). Łącznie w latach 1995–2008 do służby powróciło 256 pamiętających wojnę w Wietnamie odrzutowców. Koszt ich „wskrzeszenia” wyniósł 800 tysięcy dolarów za sztukę, a czas konwersji to mniej więcej pół roku dla każdego egzemplarza. To właśnie ten niezwykle udany, ale przestarzały już samolot ma zostać zastąpiony przez QF-16. Amerykanom zaczyna bowiem brakować samych QF-4 Phantom II, jak też części zamiennych do nich (rocznie zniszczeniu ulega od 16 do 20 maszyn). Co więcej, US Air Force chce ćwiczyć celność na odrzutowcach czwartej generacji, podczas gdy Phantom II reprezentuje trzecią. Idealnym następcą jest więc F-16, którego pierwsze wersje rozwojowe rdzewieją w magazynach. Moment wydaje się odpowiedni, bo ostatni QF-4 zostanie dostarczony w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

Pierwszy kontrakt na opracowanie QF-16 Boeing podpisał w 2010 roku. Do „przeróbki” amerykański koncern otrzymał sześć odrzutowców F-16 Block 15/25/30. Dwa lata później przeprowadzono pierwszy test w powietrzu, ale, w celach bezpieczeństwa, z pilotem na pokładzie. Przewiduje się, że wstępna produkcja niskoseryjna ma zostać zainicjowana przez koncern Boeing we współpracy z BAE Systems jeszcze w 2013 roku. Dostawy dla wojska, na razie 126 sztuk, przewidziane są na 2015 rok.

Boeing ujawnił, że istotnym elementem konwersji jest usunięcie zbędnego wyposażenia pokładowego, w tym działka M61 Vulcan kalibru 20 milimetrów oraz radaru APG-66/68. Zwolnione miejsce zajmuje oprzyrządowanie zdalnego sterowania. QF-16 ma systemy samozniszczenia (na wypadek awarii) i pomiarowy (określający celność wystrzelonych w kierunku drona rakiet). Co ciekawe, samoloty nadal mogą być pilotowane przez człowieka będącego w kabinie.

 

Nowa rodzina?

Podobnie jak w wypadku poprzedników, QF-16 będzie używany do testowania nowych systemów uzbrojenia marynarki wojennej, sił powietrznych i wojsk lądowych oraz szkolenia kolejnego pokolenia amerykańskich pilotów i żołnierzy obsługi naziemnej obrony przeciwlotniczej. Niektórzy eksperci sądzą jednak, że to dopiero początek. Zwracają uwagę, że w 2008 roku z pokładu QF-4 wystrzelono rakietę antyradarową AGM-88 HARM. Co prawda oficjalnie mówiono jedynie o teście pocisku, ale pojawiły się głosy, że QF-16 może stanowić początek nowej rodziny bezzałogowych statków latających zdolnych atakować cele w głębi terytorium wroga bez narażania własnych żołnierzy. Wyposażenie starego odrzutowca, niezależnie od tego, czy to F-4, czy F-16, w broń rakietową i wysłanie go w misję samobójczą jest bowiem kilkakrotnie tańsze niż użycie bezzałogowca typu MQ-9 Reaper.

Robert Czulda

autor zdjęć: USAF





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO