JĄTRZĄCA SIĘ RANA

 

Anarchia panująca w Somalii od prawie 23 lat wpływa destabilizująco na Afrykę Wschodnią, ponieważ ten kraj stał się siedliskiem piratów i islamskich terrorystów.


Atak terrorystów w stolicy Kenii przypomniał światu o wielkim problemie Afryki Wschodniej, jakim od ponad 20 lat pozostaje brak struktur państwowych w Somalii. Stała się ona wylęgarnią i przystanią dla różnych grup ekstremistów powiązanych ze światowym dżihadem.

Klęska za klęską

Somalia jest pogrążona w permanentnym kryzysie od stycznia 1991 roku, kiedy obalono reżim prezydenta Mohammeda Siada Barre’ego. Niebawem po tym wydarzeniu północ kraju, obszar dawnej brytyjskiej kolonii, ogłosiła niepodległość jako Somaliland. Równocześnie między niedawnymi wrogami Barre’ego rozgorzała krwawa wojna domowa o władzę. W połowie 1992 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych wysłała niewielką misję obserwacyjną, by pilnowała przestrzegania zasad rozejmu między generałem Mohammedem Farrahem Aididem a samozwańczym prezydentem Alim Mahdim Muhammadem. Niebawem w próbę ustabilizowania sytuacji w Somalii włączyły się Stany Zjednoczone. Nowa autoryzowana przez ONZ misja rozpoczęła się na początku grudnia 1992 roku. W sumie Waszyngton zaangażował w nią 25 tysięcy żołnierzy. Od marca 1993 roku ONZ uruchomiła nową własną operację w Somalii, a na początku maja zakończyła się odrębna misja USA.

Przełomowym wydarzeniem był przeprowadzony 3 października 1993 roku przez amerykańskie wojska specjalne rajd w Mogadiszu; chciano aresztować dowódców generała Aidida. W krwawej bitwie, która rozgorzała na ulicach somalijskiej stolicy, zginęło 20 żołnierzy sił międzynarodowych, w tym 18 Amerykanów. Ponad 70 wojskowych odniosło rany. Zginęły też setki Somalijczyków. Stany Zjednoczone zdecydowały się wówczas na wycofanie wojsk z Somalii. Ostatni amerykańscy żołnierze opuścili ten kraj 3 marca 1994 roku. W ślady USA poszło kilka państw zachodnich. Osłabiona misja ONZ przetrwała do 28 marca 1995 roku. Próba ustabilizowania sytuacji w Somalii zakończyła się zatem porażką i przez kilka następnych lat społeczność międzynarodowa skupiła się na politycznych sposobach rozwiązania kryzysu w tym kraju.

Niestety ich efekty były ograniczone. Co prawda miejscowi liderzy uzgodnili utworzenie tymczasowego rządu, ale na scenie politycznej pojawiła się nowa groźna siła – islamiści. Unia Trybunałów Islamskich początkowo zyskała duże poparcie społeczeństwa mającego dość przemocy ze strony różnych tamtejszych milicji. Wiosną 2006 roku islamiści zajęli Mogadiszu. Zgubne jednak dla nich okazało się ogłoszenie świętej wojny przeciwko Etiopii. Jej rząd, mający wsparcie USA, wysłał niebawem wojska do Somalii. Interwencja okazała się bardzo kosztowna i pod koniec stycznia 2009 roku Addis Abeba wycofała z Somalii ostatnich swych żołnierzy.

Nowa szansa

Tymczasem pod koniec 2006 roku Unia Afrykańska, z przyzwoleniem ONZ, postanowiła wysłać do Somalii wojsko, które miało stanowić wsparcie dla tymczasowego rządu federalnego, ponieważ nie radził sobie z islamskimi bojownikami. Początkowo określono liczebność sił UA na osiem tysięcy, ale przez długi czas był problem z wypełnieniem tego limitu. Brakowało bowiem chętnych do wysłania wojsk do Mogadiszu po tym, co spotkało tam amerykańskich i oenzetowskich żołnierzy w latach dziewięćdziesiątych.

W grudniu 2010 roku ONZ określiła liczebność somalijskiej misji na 12 tysięcy, a w rezolucji z 22 lutego 2012 roku zdecydowała o kolejnym jej zwiększeniu o ponad pięć tysięcy (17 731), a także o dostarczeniu dziewięciu śmigłowców wielozadaniowych i trzech szturmowych. Dodatkowi żołnierze w tym regionie byli niezbędni, bo próżnię po wycofaniu się Etiopczyków wykorzystali islamiści, którzy znowu odzyskali władzę nad większością południa Somalii. Niebawem w ich szeregach doszło jednak do rozłamu. Z czasem najsilniejszą frakcją stała się radykalna milicja Harakat asz-Szabab al-Mudżahidin. Ugrupowanie to nie ograniczało się do działań przeciwko siłom Unii Afrykańskiej rozmieszczonym w Somalii, ale zaczęło też zagrażać bezpieczeństwu państw, które włączyły się w misję wsparcia rządu tymczasowego. W 2011 roku na przykład zorganizowało porwania cudzoziemców z Kenii, co sprowokowało zbrojną interwencję tego państwa na południu Somalii. Po rozpoczęciu działań przez siły zbrojne Kenii do Somalii swe wojska ponownie wysłała Etiopia. Zmuszona do walki na kilku frontach Asz-Szabab znalazła się w defensywie. Islamiści utracili kontrolę nad dużymi miejscowościami.

Federalny rząd somalijski w dużej mierze istnieje tylko dzięki obecności w kraju zagranicznych wojsk. Jego siły wspierane przez oddziały misji Unii Afrykańskiej, Etiopii oraz współpracujące z nimi lokalne milicje kontrolują rejon stolicy, korytarz łączący Mogadiszu z miastem Baidoa, pas ziem wzdłuż granic południowej Somalii, tereny środkowej części kraju graniczące z półautonomicznym Puntlandem, który uznaje zwierzchność tego gabinetu.

Nieustanne zagrożenie

Skryci w somalijskim interiorze bojówkarze pozostają śmiertelnie groźni. Ich najniebezpieczniejszą bronią jest terror. Brutalnym tego potwierdzeniem był atak na centrum Westgate w Nairobi. Przeprowadziła go grupa terrorystów powiązana z ugrupowaniem Harakat asz-Szabab al-Mudżahidin, które nie ukrywa swych kontaktów z Al-Kaidą. Podczas kilkudniowego kryzysu zginęło 67 osób – Kenijczyków i cudzoziemców. Tym samym był to najkrwawszy akt terroru w tym kraju od 1998 roku, kiedy w zamachu bombowym na ambasadę USA w Nairobi zginęło ponad 200 osób. Innym celem somalijskich dżihadystów jest Uganda, gdzie w 2010 roku doszło do samobójczych ataków, których ofiarami padli kibice oglądający w klubie i restauracji finałowy mecz mistrzostw świata w piłce nożnej.

W wydanym na początku października 2013 roku oświadczeniu Harakat asz-Szabab al-Mudżahidin zagroziło nasileniem działań terrorystycznych w Kenii. „Jeśli kenijscy przywódcy polityczni będą trwali w dążeniu do okupacji naszych muzułmańskich ziem i dokonywali potwornych okrucieństw wobec naszego narodu, niech wiedzą, że Kenijczycy nigdy nie zaznają pokoju i stabilności w swym kraju”, napisali islamiści. Nie są to czcze pogróżki, ponieważ Asz-Szabab może liczyć na wsparcie miejscowych ekstremistów, w tym ludzi ze starej siatki Al-Kaidy w Afryce Wschodniej.

Prezydent Kenii Uhuru Kenyatta zapowiedział jednak, że nie ugnie się przed szantażem i nie wycofa z Somalii żołnierzy, którzy wchodzą w skład misji pokojowej Unii Afrykańskiej. „Moi przyjaciele, jeśli ich pragnieniem jest, aby Kenia wycofała się z Somalii, to muszą zrobić to, co należało zrobić 20 lat temu, doprowadzić swój dom do porządku”, złożył deklarację w czasie spotkania z przywódcami religijnymi. „Chcę, aby była w tej kwestii jasność. Będziemy tam aż do zaprowadzenia porządku w kraju”.

Kenyatta przypomniał, że Kenia wysłała w październiku 2011 roku żołnierzy do Somalii po tym, gdy tamtejsi islamiści zaczęli porywać na jej terytorium turystów oraz cudzoziemców pracujących w organizacjach pomocowych. Jego wypowiedzi z pewnością nie poprawią relacji z somalijskim rządem, którego przedstawiciele są źli, że władze w Nairobi współpracują na kontrolowanym przez ich wojska nadgranicznym pasie południowej Somalii z byłymi islamistami (zmienili oni front). Część somalijskich polityków wyraża obawy, że owa strefa buforowa może oderwać się od reszty kraju, bo lokalni przywódcy, mający zewnętrzne wsparcie, ogłosili powstanie autonomicznego regionu Jubaland.

Znacząca część południowej Somalii nadal pozostaje w rękach islamistów i tereny te są azylem dla terrorystów. Dlatego też Amerykanie co jakiś czas przeprowadzają przeciwko nim operacje wojskowe. Ostatnim przykładem jest nieudany rajd amerykańskich wojsk specjalnych, którego celem był Abdikadar Mohammed Abdikadar, znany też jako Ikrima. Ten Kenijczyk somalijskiego pochodzenia uważany jest przez służby wywiadowcze za pomysłodawcę i organizatora wielu aktów terroru na terenie Kenii. Tamtejszy wywiad wykrył, że Ikrima miał zamiar opanować parlament, dokonać zabójstw czołowych polityków oraz przeprowadzić zamachy na popularną wśród somalijskich polityków restaurację w Nairobi i tamtejszą siedzibę ONZ. Nie ma jednak dowodów na to, że Ikrima był zaangażowany we wrześniową napaść na centrum handlowe w Nairobi. W przeszłości podobno miał kontakty z nieżyjącymi już uczestnikami wspomnianego zamachu dokonanego przez Al-Kaidę na ambasadę USA w stolicy Kenii, Fazulem Mohammedem i Salehem Nabhanem. Ikrima uważany jest również za jednego z przywódców Hidżry, organizacji kenijskich islamistów powiązanej z Asz-Szabab, a tym samym z Al-Kaidą.

Sytuacja w Somalii jest znakomitym przykładem niemocy społeczności międzynarodowej wówczas, gdy do kryzysu dochodzi w miejscu, gdzie mocarstwa nie mają swoich ważnych interesów polityczno-ekonomicznych. Być może do aktywniejszych działań zmusi ją pochodzące stamtąd zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego wielu państw, nie tylko afrykańskich.

Tadeusz Wróbel

autor zdjęć: UN





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO